sobota, 24 stycznia 2015

Rozdział 70.

Dla mojej siostry :*
Najlepszego, staruszko! :P :*

*



-Powiedziałam Tomkowi o wystawie. - Zaczęła siadając na sofie i przytulając się do niego.
-I co powiedział? - Spytał obejmując ją ramieniem i układając dłoń na jej plecach.
-Żebym odpuściła, bo to nie jest dobry pomysł.
-Chyba trafiłaś na jego zły humor.
-Może. Najpierw stwierdził, że super, a zaraz po tym, jak usłyszał szczegóły zmienił zdanie.
-Typowy Tomek. Nie zmieniłaś przez to zdania?
-Nie. Jutro powiem Zakrzewskiemu. Poza tym, nie wiadomo, jak to wyjdzie.
-Zuzia?
-Słucham?
-Żałujesz? - Dobrze wiedziała o co pyta. O jej wyprowadzkę z domu, o kłótnię z tatą, co zapewne spowodowane było dzisiejszą rozmową z Tomkiem. - Odchyliła głowę, aby na niego spojrzeć.
-Ani trochę. - Odpowiedziała z uśmiechem i pocałowała go.



Następnego dnia w przerwie między zajęciami rozmawiała z profesorem. Ponownie umówili się na spotkanie, jednak tym razem w jego galerii. Była zachwycona tym miejscem. Do tego Wiktor zaprosił ją na wystawę swoich prac w przyszłym tygodniu
Wracając do domu nie mogła przestać się cieszyć. Była pewna, że Kamil, choć niezainteresowany tematem, chętnie pójdzie z nią. Może nawet pomyślała, że się ucieszy.

-Hej! - Zawołała wchodząc do mieszkania.
-Cześć! - Odpowiedział.
-Rozmawiałam z Zakrzewskim. - Zadowolona usiadła na oparciu fotela na którym siedział. Cmoknęła go w usta na przywitanie.
-I jak poszło?
-Dobrze. I... Mamy zaproszenie na jego wystawę. - Wyjaśniła zadowolona.
-O.
-Kamil, coś nie tak?
-Nie, nie. Tylko naprawdę chcesz tam iść?
-Co to za pytanie? Oczywiście, że tak. Myślałam, że pójdziesz ze mną.
-Jeśli chcesz. - Słysząc taką odpowiedź westchnęła niezadowolona i wstała.
-W takiej sytuacji może faktycznie nie wracajmy do tematu.



W dzień wystawy Zuza była podekscytowana jeszcze bardziej niż wcześniej. Od rana cały czas o niej mówiła. Kamil, mimo, że nie był zadowolony, to zaczął myśleć o tym trochę bardziej pozytywnie.
Choć nie ukrywał niezadowolenia, kiedy Zuza kazała mu założyć garnitur.

-Naprawdę muszę? - Spytał stając przed lustrem i spoglądając na swoje odbicie.
-Oczywiście, że tak. Jak myślisz, które bardziej pasują? - Spytała pokazując dwie pary butów. Czarne i czerwone.
-Czerwone.
-Może masz rację... - Zastanawiała się się spoglądając na swoją sukienkę. Czarna, prosta, bez rękawów, przed kolana. Rozkloszowany dół na którym była warstwa tiulu, co dodawało jej oryginalności.
-A nie mógłbym zamiast tego zało...
-Nie. Jak będziesz dalej narzekać to założysz jeszcze krawat. - Zaśmiała się wychodząc z garderoby.
-Też cię kocham! - Zawołał za nią.

W galerii przywitał ich Wiktor. W międzyczasie Zuza miała okazję poznać kilka osób, które znała, ale bardziej ze słyszenia o nich.
Była zachwycona wystawą i każdej z prac przyglądała się z wielkim zainteresowaniem. Wiedziała, że Kamil nie podziela tego, jednak cieszyła się, że wcale tego nie okazywał.
Przez cały czas czuła się niekomfortowo, bez problemu zauważyć mogła, że są obserwowani przez Wiktora. Nie mogła też zaprzeczyć, że cieszyła się będąc już w domu.

Kolejne tygodnie mijały jeszcze szybciej. Między wykładami, przygotowaniami do wystawy, pracą i pomaganiem Tomkowi przy Zosi zostawało jej niewiele wolnego czasu. Musiała przyznać, że gdyby nie to, że mieszkali razem to przez ten czas nie znalazłaby nawet popołudnia dla swojego chłopaka, dlatego też cieszyła się, kiedy mieli okazję spędzić ze sobą czas. 



Nie mogła nadziwić się temu, jak szybko minęły ostatnie dwa miesiące. Nie zauważyła nawet, że to już grudzień i że już za chwilę Boże Narodzenie.
To znaczyło, że wystawa tuż, tuż. Nie mogła powiedzieć, że się denerwowała, bo w zasadzie nie miała czym, ale wiadome było, że budziło to wielkie emocje.
Było jej tylko przykro, bo wiedziała, że nie będzie przy niej Kamila i jej przyjaciółek, ale nawet to nie zepsuło zupełnie jej humoru.
Postawiła na klasyczny strój, czarna sukienka przed kolana, na plecach koronka i takie same koronkowe rękawy. Do tego czarne, jednak delikatnie połyskujące dodatki i beżowy płaszcz.


Kilka godzin później właśnie rozmawiała z Wiktorem, kiedy w galerii pojawiła się jej mama, babcia, dziadek, Iga i Tomek. Ucieszyła się. Bardzo. Ale było jej przykro, że nie zobaczyła z nimi swojego taty.
Rozmawiając z nimi przez chwilę wydawało jej się, że zobaczyła trzy znajome postacie, co oczywiście było niemożliwe. Jednak nie minęło kilka minut, a ktoś zasłonił jej oczy. Dobrze wiedziała kto to - Kamil. Uradowana obróciła się w jego stronę, gdzie czekała na nią kolejna niespodzianka.
A nawet dwie.
Agata i Klaudia.
W tamtej chwili nie wiedziała z kim witać się najpierw i wiedziała, że do szczęścia nie potrzeba jej nic więcej. No dobrze, mogłaby dodać jeszcze pogodzenie się z tatą, ale dziś nie chciała o tym myśleć.

Po wystawie postanowili wybrać się na kolację. Wiktor widząc, że wychodzą podszedł do nich. Ich rozmowa nie trwała zbyt długo. Zuza z grzeczności zaprosiła go, aby poszedł z nimi, ten jednak podziękował, a Zuza w myślach nie mogła zaprzeczyć, że ją to ucieszyło.
Po dwóch miesiącach prawie codziennego widywania Zakrzewskiego miała ochotę na długą przerwę, która i tak nie będzie całkowita, bo przecież ma z nim zajęcia.

Kilka dni przed świętami, gdzieś między kupowaniem prezentów, a pracą wybrała się do rodziców. Zadzwonił jej tata, poprosił o rozmowę.
I ta rozmowa bardzo dużo zmieniła. Nawet nie spodziewała się, że może usłyszeć tyle od swojego taty. Tego, który zazwyczaj był tym, który zabraniał, był nadopiekuńczy, ale też niezbyt wylewny, jeśli mowa o jego uczuciach. Tym razem było zupełnie inaczej. Usłyszała o jego obawach, o tym, że ją kocha. I to było to czego potrzebowała.


Nie miała pojęcia, kiedy minęły święta, a już był Sylwester. Postanowili spędzić go z przyjaciółmi we Wrocławiu. Właściwie to nie było nic nadzwyczajnego.
Kiedy o północy wszyscy składali sobie życzenia ona i Kamil stali z boku składając życzenia sobie.

-I żeby było tak dobrze, jak jest teraz. - Zaśmiała się obejmując go.
-Lepiej. - Przesunął jedną dłoń z jej talii na jej policzek. - Będzie lepiej. - Dodał z uśmiechem po czym ją pocałował.



-Dobrze wiesz, że nie możesz dłużej czekać.
-Daj mi w końcu spokój. - Odpowiedział siadając na sofie w swoim mieszkaniu.
-Jestem twoim przyjacielem, nie zostawię cię z tym.
-Myślisz, że łatwo mi jej o tym powiedzieć?
-Nie wiem. Na szczęście nigdy nie byłem w takiej sytuacji, ale musisz coś z tym zrobić. Nie możesz tego ciągnąć.
-Wiem, załatwię to. Już niedługo.



>>>>>>>>>>>>>>>>



70.!
Długa przerwa, ale naprawdę chciałam to przemyśleć, żeby wszystko było tak, jak chcę ;)
I wyszło, teraz będzie wszystko działo się szybciej - dobijamy do najważniejszego punktu opowiadania, bo przecież nie jest ono jednym z tych gdzie są opisy wspólnego robienia herbaty i oglądania tv :P ich związek dobił do właściwego punktu, a to co najciekawsze to zdarzy się 'obok' ;)

Bardzo dziękuję za komentarze i do następnego ;))

P.S. W razie pytań  ASK - tam zaglądam częściej. :)

czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 69.

*

Po wykładzie Zuzę zatrzymał profesor Zakrzewski. Ten sam, którego spotkała na cmentarzu.


Nigdy go nie lubiła, a może bardziej się bała. Jego zaangażowanie w swoją pracę było bardzo duże, ale był tak samo wymagający. Po uczelni zawsze krążyły różne plotki o jego życiu prywatnym, ale Zuza zupełnie się tym nie interesowała.

Wracając do dzisiejszego dnia to Zakrzewski poprosił ją o spotkanie. Wyjaśnił tylko, że chodzi o wystawę, którą co roku organizuje w swojej galerii.
No tak, pamiętała o tym. Tylko to, zazwyczaj, dotyczyło studentów od trzeciego roku w górę. Ona była na drugim.

Niepewnie weszła do kawiarni w której się umówili. Odszukała go wzrokiem, od razu ją zauważył. Nie potrafiła wyjaśnić dlaczego, ale bała się spotkania z nim. 
Zaproponował żeby mówili sobie po imieniu, w zasadzie wcale nie uważała, że tak będzie łatwiej, jak to on stwierdził.
Pół godziny później nie mogła też powiedzieć, że spojrzała na niego inaczej, może jedynie stresowała się trochę mniej. 

-Co roku wybieramy kilka osób, teraz brakuje nam jednej. Pomyślałem o tobie.
-O ile dobrze wiem to o wyborze tych osób decyduje konkurs, prawda?
-Owszem, tak właśnie było. W tym roku postanowiliśmy to zmienić. - Spojrzał w jej oczy i w tej chwili pierwszy raz zauważyła, że są błękitne - dokładnie takiego koloru jak jej. - Tak, więc... Po prostu uważam, że powinnaś spróbować.
-Nie jestem pewna, czy sobie z tym poradzę. A moje prace... 
-Są lepsze niż większości trzeciego, czy czwartego roku. I o tym nie będę z tobą dyskutować, to moja opinia i wiem, że sobie poradzisz. 
-Przemyślę to.
-Zuza, nie zmarnuj tej szansy. - Położył rękę na jej dłoni, delikatnie ją ściskając. Mimo tego, że na jego twarzy pojawił się przyjazny uśmiech to Zuza poczuła się bardzo nieswojo.



Cieszyła się będąc już w windzie. Sama nie wiedziała, co o tym myśleć. Wiedziała, że to duża szansa, ale czy na pewno tego chciała? 

Rozmyślając o całej tej sytuacji otworzyła drzwi i weszła do mieszkania. Odłożyła torebkę na komodę i oparła się o nią dłońmi przymykając oczy. 

-Hej, skarbie. - Usłyszała głos obok siebie.
-Jezu! Ale mnie wystraszyłeś. - Zaśmiała się uświadamiając sobie, że to tylko Kamil. - Myślałam, że cię nie ma.
-Wróciłem wcześniej. - Objął ją i cmoknął w czoło. - Jak ci minął dzień?
-Dziwnie. Bardzo dziwnie.
-Coś się stało?
-Właściwie nic takiego. Oprócz tego, że rozmawiałam z Zakrzewskim, a właściwie z Wiktorem. Pff, dziwne. Pamiętasz o tej wystawie o której opowiadałam? - Spytała opierając głowę na jego ramieniu.
-Tak.
-Powiedział, że brakuje im jedna osoba i uważa, że to powinnam być ja.
-Wow! Serio? 
-Tak...
-Nie cieszysz się?
-A powinnam?
-Pewnie, że tak.
-Nie wiem, Kamil. - Odsunęła się, aby zdjąć buty. - Jeszcze nie podjęłam decyzji.
-Ale Zuzia, tu nie ma się nad czym zastanawiać.
-To nie jest takie oczywiste. 
-Jest. Po prostu się zgodzisz.
-Ale to on to organizuje.
-To chyba dobrze?
-Nie mam pojęcia. Jest jakiś... To śmieszne, ale ma w sobie coś dziwnego.
-Co takiego?
-Nie wiem, ale w jego towarzystwie czuję się dziwnie... Tak jakbym z jednej strony go znała, a z drugiej bała.
-Na pewno ci się wydaje. 
-Oby tak było.



Ostatnio kilka razy Zuza zajmowała się Zosią. Nie przeszkadzało jej to.
Tomek i Monika mieli jakieś kłopoty - wow, ale nowość, prawda? Żadna. 
Zuza nawet nie próbowała dowiedzieć się o co chodzi, bo wiedziała, że nic to nie da.

Dzisiejszy poranek zaczął się podobnie.
Telefon od Tomka.

-Słucham? - Spytała zaspanym głosem siadając na łóżku.
-Cześć. Obudziłem cię?
-Nie... To znaczy tak. 
-Przepraszam, nie chcia...
-Ok, nieważne. Coś się stało?
-Mogę mieć do ciebie prośbę?
-Ale kończę dopiero po 15.
-Zuza, serio możesz?
-Pewnie, nie ma problemu.
-Dzięki wielkie, podrzucę ją do ciebie, ok?
-Jasne. Pa. - Odłożyła telefon i położyła się na łóżku.
-Kto dzwonił?
-Tomek...
-Zosia?
-Yhym...
-O której?
-Po zajęciach.
-Aha. 


I tak się właśnie stało. Po zajęciach Zuza wróciła do domu i niedługo później pojawił się Tomek.

-Zuza, bardzo ci dziękuję. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. 
-Nie ma problemu, w końcu będę jej mamą chrzestną, no nie?
-Ale masz swoje sprawy.
-Tomek...
-No dobra. W torbie masz...
-Tomek, wszystko wiem.
-Będę koło 20, może być?
-Jak tobie pasuje.
-Lecę. Dzięki! - Po chwili zniknął za drzwiami, a Zuza podeszła do wózka stojącego w korytarzu i spojrzała na niemowlę znajdujące się w nim.
-To, co, Zosiu? Najpierw zjemy, a później pójdziemy na spacer? Eh, szkoda, że mi nie odpowiesz. - Zaśmiała się Zuza wyjmując dziewczynkę z wózka. - Może doradziłabyś mi co mam zrobić.  - Zabrała ze sobą torbę z rzeczami małej i ruszyła do pokoju dziennego.

Przez cały dzień zastanawiała się jaką decyzję podjąć. Zakrzewski dzisiaj jej o tym przypomniał, a ona nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Ostatecznie zgodził się poczekać do jutra.


Zuza najpierw zdjęła małej cieplejsze ciuszki, a później przygotowała mleko i nakarmiła ją. Następnie znowu ją ubrała i wyszły na spacer. I tu mogła powiedzieć, że zajęło jej to zdecydowanie więcej czasu niż planowała, ale do tego przy zajmowaniu się niemowlakiem już przywykła.



Wybrały się na spacer do pobliskiego parku, zazwyczaj właśnie tu spacerowały.
Mimo tego, że był to początek listopada to było całkiem ciepło. Zosia zasnęła, a Zuza nauczona doświadczeniem zabrała ze sobą książkę. Jednak nie dane było jej długo czytać, ponieważ ktoś zasłonił jej oczy dłońmi. Wystraszyła się, ale gdy osoba się pochyliła i mogła poczuć jej perfumy już wiedziała kto to.

-Kamil, chcesz żebym zeszła na zawał? - Zaśmiała się.
-Nigdy w życiu. - Cmoknął ją w policzek i obszedł ławkę. - Zosia śpi?
-Na szczęście tak. Zakrzewski pytał mnie czy podjęłam już decyzję. - Powiedziała spoglądając na niego, kiedy usiadł na ławce obok niej.
-Powiedziałaś, że nie.
-Za dobrze mnie znasz.
-Nie chcę cię namawiać, ale...
-Wiem, wiem. Przemyślę to. Idziemy do domu?
-Możemy. O, ktoś tu się budzi. - Zaśmiał się zaglądając do wózka i głaszcząc małą po policzku.
-Oho, to czas najwyższy. - Włożyła książkę do torby przy wózku i wstała z ławki.
-Teraz moja kolej. - Uniosła brew nie wiedząc o co chodzi.  - Ty już dzisiaj prowadziłaś. - Wytłumaczył poważnie i ruszył przed siebie prowadząc wózek. Zuza zaśmiała się. - Zuzia, idziesz? 
-Idę, idę.



Wrócili do domu akurat, kiedy dochodziła godzina karmienia małej. Kamil trzymał małą siedząc na sofie. W tym czasie Zuza przygotowała mleko dla niej i usiadła obok nich opierając głowę na jego ramieniu.

-Po Tomku chyba nie jest taka spokojna, co? - Zastanawiał się patrząc na niemowlaka.
-Chyba nie, ale po Monice to raczej na pewno nie.
-To może po cioci Zuzi? - Zaśmiał się.
-Bardzo śmieszne.



>>>>>>>>>>>>>>>>



69.! :)
Jak pisałam na asku - jest dziś :)
Dzięki za komentarze i wizyty :)

W tajemnicy dziś Wam zdradzę, że pojawi się jeszcze 11 rozdziałów(ok, 10 + epilog ;)).  

W razie pytań - ASK

Do napisania! :))