czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 68.

*

Pierwsze pięć tygodni mieszkania z rodzicami Zuza mogła uznać za zupełnie udane. 
Co więcej - przyznać mogła, że był to jeden z lepszych pomysłów, choć może było to spowodowane tym, że i tak nie bywała w domu za często. Największym plusem było to, że nie musiała słuchać już pretensji, ani nic takiego.
Tylko... Podobno wszystko, co dobre w końcu się kończy, żeby nie dodać - szybko.

Tak było i tym razem.
Zuza miała wolny weekend, który planowała spędzić we Wrocławiu razem z Kamilem. 

-Zuza, pamiętasz, że jutro są urodziny cioci? - Spytał jej tata, kiedy pojawiła się w kuchni żeby nalać sobie wody.
-Pamiętam... 
-Wybierasz się z nami, prawda?
-Nie, tato. W weekend będę we Wrocławiu.
-Przecież masz wolne. Chyba możesz zostać?
-Mogę, ale mam inne plany. Mówiłam już o tym.
-Uważam, że powinnaś zostać w domu.
-Ok.
-Ok? Zuza, co się z tobą dzieje? Jak ty ze mną rozmawiasz?
-Normalnie, tato. Chyba zapomniałeś, że jeszcze miesiąc temu tam mieszkałam.
-Spędzasz z nim za dużo czasu.
-Przeszkadza ci to?
-Tak. Nie powinnaś się z nim widywać.
-Nie możesz mi tego zabronić.
-Mogę. Mieszkasz w moim domu.
-Żartujesz? - Była bardzo zaskoczona jego reakcją.
-Nie. Dopóki mieszkasz w moim domu nie będziesz się z nim widywać.
-Myślisz, że cię posłucham?
-Zuzanno, masz wybór. Przestajesz się z nim widywać i możesz tu zostać.
-A jeśli nie przestanę?
-A nie przestaniesz?
-Nie.
-W takim razie możesz iść się spakować.
-Słucham? - Sądziła, że się przesłyszała.
-To, co słyszysz. Jeśli chcesz dalej zawracać sobie nim głowę to możesz wyjść od razu.
-Tato, ale...
-Pytałem. Zostawisz go?
-Oczywiście, że nie, ale...
-Wyjdź.
-Tato...
-Powiedziałem. Wyjdź.
-Nie możemy normalnie porozmawiać?
-Nasza rozmowa już się skończyła. Teraz idź spakować swoje rzeczy.



Wchodząc po schodach nie była pewna, czy to wszystko dzieje się naprawdę. W swoim pokoju usiadła na łóżku i rozejrzała się. Nie dowierzając pokręciła głową i zastanawiała się, co teraz zrobić. Trwało to dosłownie chwilę. 
Przecież wiedziała, że nie chce go zostawić. Od zawsze uważała też, że nie powinno się kazać komuś wybierać, a właśnie dziś chciał tego jej ojciec. 
Może zostać w domu, ale zostawić Kamila. Może zostać z Kamilem, ale wtedy powinna przyzwyczaić się do tego, że nie ma już domu.
Nie wiedziała, jak może wybrać między dwiema osobami, które kocha. Z jednej strony tata. Z drugiej Kamil.

Otarła łzy spływające po jej policzku i podeszła do szafy. Wyjęła walizkę i spakowała do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Zajęło jej to niewiele ponad 5 minut. 

Walizka była zdecydowanie za duża, jak na noszenie, dlatego też miała problem ze zniesieniem jej po schodach, a kiedy zatrzymała się w przedpokoju, by założyć kurtkę z salonu wyszedł jej tata. 

-Jesteś pewna, że dobrze wybrałaś?
-Nic nie wybrałam. 
-Wybrałaś.
-Nie pozostawiłeś mi wyboru.
-Wybrałaś. Pamiętaj, że nie będziemy na ciebie czekać, kiedy stwierdzisz, że wolisz wrócić.
-Nie obawiaj się, nie wrócę.
-Wiem swoje. Klucze. - Wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny.
-Proszę. - Zdziwiona wyjęła klucze z kieszeni i podała je ojcu.


Wyszła. Bez słowa. 
Bo sama nie wiedziała, co zrobić. W ciągu 10  minut pokłóciła się z tatą i wyprowadziła z domu. Nie wiedziała, czy się śmiać, czy raczej płakać.



Była całkiem spokojna. Nie płakała. Nie rozpaczała. Przynajmniej nie tak żeby to dać po sobie poznać.
Mogła zadzwonić do Kamila żeby odebrał ją z dworca, jednak dotarła do jego mieszkania sama. Spokojnie wyszła z windy i stojąc przed drzwiami zapukała, choć miała swoje klucze. Drzwi otworzyły się chwilę później.

-Zuzia? - Kamil był zaskoczony, mieli spotkać się dopiero następnego dnia. - Coś się stało? - Spytał, kiedy jego dziewczyna ominęła go i weszła do mieszkania.
-Nie. To znaczy... Tak. - W tym momencie rozpłakała się. Kamil od razu ją przytulił.

Dopiero wtedy poczuła wszystkie emocje. Jakby tysiące igieł wbijało się w jej serce. 
Było jej źle. Przykro.
Ale z drugiej strony była szczęśliwa. Wiedziała, że ma na kogo liczyć. Kogoś kto jej nie zawiedzie.


Tydzień później Zuza zabrała już wszystkie rzeczy z domu rodziców. Zrobiła to wtedy, kiedy jej tata był w pracy.
Jej mama mówiła, że tak nie powinno się stać, że ma wrócić i porozmawiać z tatą, ale Zuza dobrze wiedziała, że jej mama nic w tej sytuacji nie zrobi. Kochała ją, ale była całkowicie podporządkowana decyzjom ojca.
Teraz Zuza mogła śmiało powiedzieć, że pogodziła się z tym. Nie miała ochoty walczyć, ani zabiegać o to żeby ojciec zaakceptował jej wyboru, bo dobrze wiedziała, że to niemożliwe.



Była połowa października, a to znaczyło, że na świecie powinna pojawić się Zosia. I tak też się stało. Zosia urodziła się cztery dni temu, wczoraj z Moniką wróciły ze szpitala.

Postanowili poczekać i odwiedzić ich dopiero, kiedy będą w domu. I właśnie dlatego wybierali się do nich dziś.
Najpierw chcieli kupić prezent dla Zosi, ale będąc w sklepie podobało im się prawie wszystko dlatego wybrali kilka więcej prezentów, a z każdego cieszyli się, jak małe dzieci.

Gdy pojawili się w mieszkaniu Tomka, Zuza czuła podekscytowanie. Nie mogła doczekać się aż zobaczymy Zosię. Widziała kilka zdjęć, ale to nie mogło równać się z zobaczeniem jej na żywo. 
Monika spała w sypialni, Zosia natomiast była w swoim pokoju. Stojąc przy łóżeczku Zuza nawet nie próbowała ukryć wzruszenia widząc maleństwo. Czarne włoski, malutki nosek, rączki... 
Trzy dorosłe osoby stały nad łóżeczkiem i zachwycały się leżącą w nim Zosią. Patrząc z boku to musiał być naprawdę zabawny obrazek.

-Tomek, mogę ją potrzymać? - Spytała nawet nie odrywając wzroku od maluszka.
-Jasne, że tak. - Zuza ostrożnie wyjęła Zosię z łóżeczka i teraz mogła przyjrzeć się jej jeszcze dokładniej. - Jaka ona jest śliczna. - Zachwycała się.
-A jaka malutka. - Dodał Kamil chwytając rączkę dziewczynki, która odruchowo zacisnęła się na jego palcu.


>>>>>>>>>>>>>>>>


 68.! :))
Dziękuję bardzo za komentarze i wizyty :))

Co myślicie o takim obrocie sprawy? Dobrze zrobiła? Źle?
No i nareszcie pojawiła się mała Zosia <333

ASK :))


Do napisania! :*

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 67.

*

-Zuzia, pozwól na chwilę. - Zawołał ją z salonu, kiedy krzątała się po mieszkaniu po raz tysięczny sprawdzając, czy wszystko na jutrzejszy dzień jest gotowe.
-Tak...? - Spytała oderwana od swojego zajęcia. Nie odpowiedział, a jedynie wyciągnął w jej stronę rękę. Podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. - Coś się stało?
-Nie, nic. Ale mam coś dla ciebie.
-Dla mnie?
-Dla ciebie. Proszę. - Wręczył jej czerwone, aksamitne pudełko.
-Ale co to jest?
-Sprawdź sama. - Obserwował, jak dziewczyna ostrożnie otwiera pudełko. Był ciekawy jej reakcji, może nawet trochę się jej obawiał.
-O jejku...! Kamil! Jakie śliczne! Piękne. - Dodała już spokojniej oglądając biżuterię, którą podarował jej chłopak.
-Podoba ci się?
-Oczywiście, że tak! Dziękuje. - Splotła dłonie za jego karkiem i złączyła ich wargi.



Kiedy jechali na lotnisko Zuza była tak podekscytowana, że ledwo potrafiła usiedzieć w jednym miejscu. Do tego cały czas opowiadała o tym, jak bardzo cieszy się, że ich zobaczy. Z chłopakami ustalili, że nie będą robić dziś zamieszania, więc przenocują oni u nich, a rano razem pojadą do domu.



Następnego dnia rano w mieszkaniu panowało duże zamieszanie, nikt nie mógł zaprzeczyć, że głównym jego powodem była Zuza, ale ani Kamil, ani Paweł, czy Grzesiek nie mieli zamiaru o tym wspominać, bo dobrze wiedzieli, że to mogłoby wywołać awanturę. A awantura w połączeniu ze zdenerwowaniem? Nie mogło być gorzej.

-Zuza...! Długo jeszcze? - Spytał Kamil stając pod łazienką.
-Kamil.... - Westchnęła otwierając drzwi. - Nie denerwuj mnie bardziej. Proszę, ok?
-Ale spokojnie.... Mamy czas. - Dopiero po tym spojrzał na zegarek. - Ok, nie mamy czasu. Ale spokojnie. Wszystko mamy. Wszystko spakowałaś.
-Nie jestem pewna. - Zaczęła pakować kosmetyki, które były teraz rozrzucone po całej łazience.
-Wszystko mamy. Nawet obrączki.
-W przeciwieństwie do mojego brata! - Zaśmiał się Grzesiek, który akurat podszedł i stanął koło Kamila.
-Daj spokój. Tomek i jego organizacja... - Zaśmiała się wspominając sytuację z poprzedniego dnia. - Na dodatek spotkałam Darię.
-Ło...! Czuję ploty! - Rzucił Paweł zakładając marynarkę.
-To nawet nie jest śmieszne.


Kamil razem z jej kuzynami od razu skierował się do domu rodziców Tomka, gdzie był Tomek. Zuza natomiast została w domu swoich rodziców, gdzie była Monika. Początkowo w planach miała ona być w domu ich dziadków, jednak tam panowało duże zamieszanie.
Widząc zadowoloną Monikę Zuza zastanawiała się, co takiego stało się tydzień temu i z jakiego powodu nie chciała wyjść z nią i dziewczynami. Ale ku jej zdziwieniu Tomek zabronił jej o tym z nią rozmawiać.
Mama Tomka układała jej włosy, a koleżanka Zuzy robiła jej makijaż. Sama Monika za to na przemian cieszyła się i panikowała.

Były już gotowe do wyjścia, czekały tylko na Monikę, która na chwilę poszła do łazienki.
Zuza i Iga były w salonie, natomiast ich tata, który miał je zawieźć do kościoła, czekał w aucie.

-Długo jej nie ma, nie? - Iga siedziała z głową opartą na ramieniu swojej siostry.
-No. Spóźnimy się, ale wiesz, co?
-Co?
-Ja po nią nie idę.
-Musisz.
-Nic nie muszę.
-Spóźnimy się. Tomek się wkurzy.
-To sama rusz tyłek.
-Ok, znaj moje dobre serce. Ale robię to dla dobra naszej rodziny.
-Jaka ty jesteś kochana. - Zaśmiała się i zabrała się za odpisywanie na kolejną wiadomość od Kamila. Po chwili wróciła jej siostra.
-Mamy problem.
-Jaki?
-Po pierwsze powiedziała, że będzie rozmawiać tylko z tobą, a po drugie i tak nie wychodzi.
-Dlaczego to ja zawsze mam najgorzej?
-Siostrzyczko, spójrz na to inaczej, w ten sposób kształtujesz sobie charakter.
-Cudownie. - Po chwili zapukała do drzwi łazienki. - Monika, to ja. - Drzwi się otworzyły.
-Zuza, nie dam rady. - Powiedziała blondynka, kiedy pojawiła się w środku.
-Ale co się stało?
-Nie wiem. Ale boję się.
-Ok, spokojnie. Zacznijmy od początku. Powiesz mi, co się dzieje i znajdziemy jakieś rozwiązanie.
-Na to nie ma rozwiązania. - Kiedy to powiedziała Zuza zobaczyła w jej oczach łzy.
-Kochanie, spokojnie. - Przytuliła ją.



Przez kolejne kilka minut Monika w skrócie opowiedziała Zuzie co się dzieje.
Miała rację - nie było na to rozwiązania.
W dużym skrócie powiedziała jej o swoich rodzicach, o swoich problemach, o swoim życiu przed poznaniem Tomka i o tym, jak bardzo się boi i, że uważa, że nie zasługuje na to, co teraz ma.
Tak naprawdę Zuza nie miała pojęcia, co jej powiedzieć, ale wiedziała, że musi zrobić wszystko żeby ślub odbył się bez opóźnienia.
I tak też się stało, kiedy niecałe pół godziny później Zuza weszła do kościoła i szybko znalazła ławkę w której siedział Kamil. Razem z siostrą dołączyły do niego.

-Już myślałem, że się rozmyśliła. - Zaśmiał się cicho, kiedy Zuza usiadła obok niego.
-Prawie trafiłeś.
-Serio?
-Ehe, opowiem ci później.


W skupieniu obserwowali ceremonię. Zuza musiała przyznać, że Monika wyglądała pięknie. W czasie ich przysięgi z jej oczu popłynęło kilka łez, Kamil widząc to złapał jej dłoń. Zwróciła głowę w jego kierunku, a kiedy ich spojrzenia się spotkały na ich twarzach pojawił się uśmiech.

Po wyjściu z kościoła Monika i Tomek zostali obsypani ryżem. Podczas życzeń Zuza pierwszy raz widziała rodziców Moniki, wcale nie zdziwiła się tym, jak wyglądali i jak się zachowywali, no przynajmniej nie po tym, co opowiedziała jej w domu. Z drugiej strony wiedziała też, że nie powiedziała jej wszystkiego.



-Co jest, myszko? - Kiedy byli już w restauracji, Kamil podszedł do Zuzy i ułożył dłonie na jej talii.
-Nie wiem. Monika w domu stwierdziła, że ślub to zły pomysł i takie tam bla, bla, bla... Wszystko fajnie tylko to ja musiałam z nią rozmawiać.
-I jak poszło?
-Chyba nie najgorzej. Jest tu, więc...
-Poradziłaś sobie.
-W zasadzie tak.
-Masz śliczny naszyjnik. - Zaśmiał się przejeżdżając opuszkami po jej naszyjniku.
-I bransoletkę. - Podniosła do góry swoją dłoń.
-Prawda. Cała jesteś śliczna. - Zarumieniła się. - I nadal cię to zawstydza. - Cmoknął ją w nos.



Zuza musiała przyznać, że kiedy zbliżał się czas oczepin jedyne o czym marzyła to iść spać. Właściwie było to do niej niepodobne, jednak dzisiejszy dzień i ilość wrażeń zrobiły swoje.

Chciała uniknąć całej tej, według niej, szopki z łapaniem welonu, ale nikt jej na to nie pozwolił. Przez Klaudię i Agatę została wciągnięta do kółeczka w którym wszystkie panny krążyły wokół Moniki. Tomek siedział na jednym z dwóch ustawionych na środku krzeseł, a Monika stojąca przed nim miała rzucić welonem.

Jedyne o czym myślała Zuza to o tym żeby welon nie trafił w nią.
Nawet nie zauważyła kiedy, a Monika rzuciła welon, który... Wylądował na jej ramieniu.

Tomek widząc to zaczął się śmiać, a Zuza nawet jeśliby chciała to i tak nie miała jak się wykręcić.

Lekko zdezorientowana usiadła na krześle obok Tomka, kiedy Monika założyła jej welon. Wzrokiem odszukała Kamila - nie, nie zdziwiła się widząc uśmiech na jego twarzy.

Kiedy Tomek stanął na poprzednim miejscu Moniki cały czas obserwował Zuzę, która to obserwowała Kamila. I bez problemu mógł przyznać, że zrobił to celowo - dzięki temu wiedział gdzie jest Kamil, który to już po chwili trzymał krawat rzucony przez Tomka.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



67.! :)
Baaardzoooo dziekuję za wizyty, komentarze i pytania na ask :)
Tak, jak obiecałam - świąteczny prezenty, czyli rozdziały dziś, jutro i pojutrze. Może być? ;)

Od kolejnego rozdziału akcja przyśpieszy, będzie działo się więcej, ale szybciej :)

Ask :)


Życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT, spędzonych w rodzinnym gronie, dużo zdrowia i pozytywnej energii! :*



Do napisania! :*

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 66.

*

Kolejny tydzień minął nadzwyczaj szybko, oprócz swoich zajęć Zuza pomagała Tomkowi i Monice, którzy dopinali na ostatni guzik sprawy związane ze ślubem.
Choć chętnie w tym uczestniczyła to musiała przyznać, że cieszyła się, że to już koniec całego tego zamieszania i wszystko, co najważniejsze już za nimi. 
Tak jej się wydawało.

-Nie mogę uwierzyć, że wszystko ze ślubem Tomka jest już ogarnięte. - Zaśmiała się podając Kamilowi kubek z kawą i usiadła obok niego na sofie, kładąc głowę na jego ramieniu. - Dzisiaj została mi tylko wizyta u kosmetyczki i fryzjera.
-Czyli podrzucę cię do jego mamy? - Zuza przytaknęła. - Gdyby nie zmieniali zdania tak często byłoby chyba łatwiej, nie?
-Oczywiście, że tak. Właśnie. Mega ci dziękuję, że wczoraj załatwiłeś za mnie kwiaty.
-Spoko, pani w kwiaciarni patrzyła na mnie, jak na debila, kiedy wróciłem się po raz trzeci, bo Monika stwierdziła, że ani białe kwiaty, ani czerwone nie będą pasować, ale nie ma sprawy, dla ciebie wszystko. - Zaśmiali się.
-Ja z mamą Tomka przekonywałam ją, że sukienka którą ma jest najlepszym wyborem i nie ma sensu szukać czegoś innego dwa dni przed.
-Dla odmiany Tomek próbował zmienić auto, którym pojadą.
-I udało mu się w końcu?
-Udało, chociaż pewnie zapłacił jeszcze raz tyle, ale... - Przerwał mu dźwięk jego telefonu. - Tomek? Czyżby o czymś zapomnieli? - Zaśmiał się.
-Nie wróż!
-Słucham?
-Sorry, że dzwonię tak od rana i że do ciebie z tym dzwonię, ale Zuza najpierw by krzyczała.
-U... Czyli o czymś zapomniałeś? - Spytał żartując.
-Skąd wiesz? - Zdziwił się.
-Zuza tak zasugerowała.
-No tak. Jest obok ciebie.
-No.
-Ok, moja strata. Możesz włączyć głośnik?
-Spoko.
-Dzień dobry, Tomeczku. Skoro dzwonisz to o czymś zapomniałeś, prawda? - Spytała rozbawionym tonem.
-Za dobrze mnie znasz.
-Ok, ok. Stawiam na... Zapomniałeś o świadkach? Ale nie, bo przecież odbieram ich jutro z lotniska. To może nie byłeś jeszcze w kościele? A nie, tam też wczoraj byłam.
-Może o obrączkach? Bo u jubilera nie byłaś. - Zaśmiali się, jednak z drugiej strony telefonu usłyszeli ciszę.
-Ku*wa. Tak. Tak, właśnie tak. Zapomniałem o obrączkach.
-Co!? - Spytali razem.
-Nie wiem, jak to się stało. Przecież na pewno miałem to na liście, a dzisiaj obudziłem się i.... No nie ma. Zapomniałem.
-Tomek, takie rzeczy to tylko ty potrafisz. - Kamil nie mógł opanować śmiechu.
-Tomasz, ciebie do reszty powaliło?
-Chyba tak, ale nie krzycz. Wiem, że jestem idiotą, ale mam do was wielką prośbę.
-No dawaj, stary.
-Możecie kupić jakiekolwiek obrączki? Jak Monia się o tym dowie to zamiast wesela będziecie musieli zorganizować pogrzeb, a to chyba więcej roboty.
-Ciebie chyba poje....
-Kamil! Język. Tomek, oszalałeś?
-Tak, ale błagam was, ja nie dam rady wyrwać się nawet na pół godziny bez niej, a bez obrączek...
-Dobra, dobra. Ogarniemy to. - Powiedział Kamil.
-Niech będzie.



-Ok, więc wybieramy coś z białego złota, bo Monika nie lubi żółtego, do tego mają być w miarę delikatne, z akcentem na jej obrączce i... Coś jeszcze? - Spytała, kiedy weszli do centrum handlowego.
-Tak, twój ogarnięty kuzyn nie wiedział jaki rozmiar, więc ryzykujemy, że to co będzie pasować nam, będzie pasować im.
-Oho, mam nadzieję, że nikogo nie spotkamy.
-Może być zabawnie. - Zaśmiał się.- I wszystko jest lepsze od organizowania pogrzebu po tym, jak panna młoda zabiła pana młodego.
-Same plusy?
-Zawsze, Zuziu. - Uśmiechnął się przepuszczając ja w drzwiach.



-Może jednak coś delikatniejszego? - Spytał Zuza, kiedy ekspedientka przynosiła im kolejne komplety obrączek.
-Zdecydowanie tak. - Uśmiechnął się do niej Kamil.
-Dobrze, w takim razie już państwu pokazuję. - Powiedziała uprzejma blondynka.
-Zobacz jaki ładny. - Kamil pokazał Zuzie naszyjnik, kiedy ekspedientka odeszła by pokazać im kolejne obrączki.
-Nie, nie podoba mi się. Ten jest ładniejszy. - Wskazała na inny, delikatniejszy i mnie okazały.
-Taki... Skromny.
-Właśnie. Ładny.
-Proszę zobaczyć, myślę, że któryś z tych na pewno się państwu spodoba. - Blondynka przyniosła trzy komplety.
-Ten jest ładny, ale... - Zaczęła Zuza.
-Za delikatny. - Skończył Kamil. - Ten? - Spytał wskazując na środkowy komplet.
-Sama nie wiem.
-Może jednak ten? - Wskazał na trzeci.
-Ten będzie idealny.
-Też tak myślę.



Kiedy przymierzali obrączki Zuza omal się nie roześmiała, jednak widząc powagę Kamila, który tak wpasował się w rolę, że nikt nie mógł podejrzewać, że nie kupują ich dla siebie.

-Zuza, nie zapytaliśmy o zwrot, wymianę i takie pierdoły. - Zauważył Kamil zaraz po wyjściu ze sklepu jubilerskiego.
-No tak, ale to możemy sprawdzić w internecie.
-Wiesz co, ale skoro już tu jesteśmy to spytam. Poczekasz chwilę?
-Jasne.
-Zaraz wracam. - Uśmiechnął się ponownie znikając w sklepie.
-Zuza! - Ktoś ją zawołał i już po chwili stała obok niej jej koleżanka z liceum.
-O hej, Daria! - Przywitały się.
- Jak dawno się nie widziałyśmy!
-Wakacje minęły i znowu się nie spotkałyśmy. - Zaśmiały się.
-A co ty tu robisz?
-Zakupy, zakupy. - Zuza ze śmiechem podniosła torebkę w której były obrączki.
-No tak, głupie pytanie. A co u ciebie słychać? Dalej mieszkasz w tym mieszkaniu z Michałem?
-Nie, nie, już nie. A u ciebie jak tam?
-A całkiem dobrze, pracuję właśnie w tym sklepie. - Wskazała na sklep z którego przed chwilą wyszła Zuza.
-O! Widzisz, nie miałam pojęcia, że tu pracujesz.
-A widzisz? Bo za rzadko się widujemy.
-Niestety, to prawda.
-Koniecznie musimy to zmienić. Kochana, lecę, bo zaraz się spóźnię.
-Leć. Do zobaczenia.- Cmoknęły się na pożegnanie.
-Pa! - Wchodząc do sklepu minęła się z Kamilem.
-A z kim to rozmawiałaś, co? - Zaśmiał się podchodząc do swojej dziewczyny.
-Daria, moja koleżanka z liceum. A ty, co tak długo tam robiłeś?
-Ja? Pytałem. Mogą wymienić, mają na to miesiąc.
-Taka nowość. - Zadrwiła Zuza.
-Też cię kocham. Poza tym ta miła pani poprosiła o zdjęcie ze mną.
-Uważaj, bo będę zazdrosna.
-No taką mam nadzieję. - Zaśmiali się i skierowali do auta.



-Cześć! - Daria weszła do sklepu i przywitała ze swoją koleżanką. - Jak dzisiaj?
-Spokojnie, ale nie zgadniesz kto tu był!
-Widziałam. Mijałam się z nim.
-Mam zdjęcie.
-Świetnie, a z kim przyszła ta brunetka z którą gadałam przed chwilą?
-Z nim właśnie!
-Nie żartuj!
-Serio!
-I co kupowali?
-Nie zgadniesz. Obrączki!
-Ale... Tak dla siebie?
-Daria, a przymierzaliby dla kogoś innego?
-W sumie racja.
-A cofnął się, żeby kupić naszyjnik i bransoletkę dla niej. A ty ją znasz?
-Moja kumpela z liceum. W sumie to nawet by pasowało, bo wyprowadziła się z mieszkania w którym mieszkała, więc pewnie mieszka z nim i... A w ogóle to ona była z tym Igorem. Wiesz którym?
-Tak, kiedyś był na imprezie u ciebie, o nim mówisz?
-Dokładnie o nim. - Odpowiedziała zastanawiając się, jak to się stało, że o niczym nie wiedziała.



Kamil miał tylko podwieźć Zuzę do salonu jej cioci, czyli mamy Tomka, która jest fryzjerką, jednak, jak się okazało oprócz mamy Zuzy był też tam jej młodszy brat, który widząc Kamila już nie pozwolił mu wyjść.

-To są już jacyś gości? - Spytała Zuza, kiedy już miała podcięte włosy, a kosmetyczka malowała jej paznokcie.
-No jasne, że tak. Rodzeństwo babci i dziadka już przyjechało. Moja mama i siostra też już są. - Odpowiedziała ciocia.
-Jak wyjeżdżałam z domu to przyjechał wujek Stefan, także jest wesoło - Wtrąciła jej mama.
-O nie...! A chcieliśmy wpaść do dziadków. Kamil, pamiętasz wujka Stefana? Widziałeś go na urodzinach babci.
-To ten, który ciągle proponował mi toasty?
-Haha! To on.
-Ale mi się wydawało, czy on prawie w ogóle nie pije?
-Stefan robi taką selekcję. - Zaśmiała się jej ciocia, na co Kamil zrobił zdziwioną minę.
-Jak raz ktoś to przetrwa to później już jest normalny. - Wytłumaczyła jej mama.
-Ilonka, ale zapomniałaś dodać, że jak Stefan jest normalny to pije też, jak to on, normalnie.
-Prawda. I nie wiadomo, co jest lepsze. Także uważaj, Kamil. Ale do babci możecie jechać, bo ona od tygodnia siedzi w kuchni i jedyne czego jej brakuje to ludzi do jedzenia. - Wszyscy się zaśmiali, bo dobrze znali jej babcię i to jak lubi przesadzać z ilością zrobionego przez nią jedzenia.



Kiedy Zuza i Kamil pojawili się w domu jej dziadków spotkali tam mnóstwo cioć i wujków Zuzy, z czego brunetka bardzo się ucieszyła. Oczywiście nie obyło się bez zjedzenia przez nich obiadu. Gdy już pożegnali się z całą rodziną, która siedziała przy stole stojącym na tarasie, jej babcia razem z jedną ze swoich sióstr, której ulubienicą była Zuza, miały odprowadzić ich do drzwi.

-Zapomniałam! Przecież miałam wam zapakować pierogi.
-Ale babciu, nie trzeba, przez następne dwa dni i tak nie będziemy w domu, nie zdążymy tego zjeść.
-Zuzia, ty mów za siebie. - Zaśmiał się Kamil.
-I to mi się podoba. Chodź ze mną, Kamilku. - Powiedziała babcia i razem z nim zadowolona skierowała się do kuchni.
-I widzisz, ciociu? Teraz to Kamilek to i tamto, bo on taki kochany i nie marudzi, że już nie da rady więcej zjeść.
-I bardzo dobrze. Fajny jest, bardzo. - Powiedziała jej ciocia przytulając ją. - I przystojny...
-Oj ciociu, ciociu. - Zaśmiały się.



-Kamil, nie zjesz tego dzisiaj. Mogę się z tobą założyć. - Zaśmiała się, kiedy wracali już do Wrocławia.
-Spoko, mam jeszcze jutro. Poza tym tego nie jest aż tak dużo.
-Wcale.
-Bo, Zuzia, to jest złudzenie takie.
-Złudzenie?
-No, bo ta torba w której jest jedzenie jest biała, dlatego wydaje się większa.
-Fajnie, że potrafisz wszystko wytłumaczyć.
-Też tak myślę. O której jutro odbieramy chłopaków?
-Przed 9. - Powiedziała sprawdzając w kalendarzu w telefonie dla upewnienia się. - O wilku mowa! Właśnie dzwoni Grzesiek. Słucham?
-Cześć, Zuzol.
-Hej, co tam?
-Znaleźlibyście dzisiaj trochę czasu? Tak hmm... koło 20?
-Myślę, że tak, ale dlaczego pytasz?
-Bo tak się składa, że przylecimy jednak wcześniej, ale też nie chcieliśmy robić zamieszania w domu.
-Wow, super! Pewnie, że będziemy! Czyli widzimy się za kilka godzin?
-Tak. Do zobaczenia!
-Pa! - Rozłączyła się. - Nie zgadniesz!
-Co jest?
-Grzesiu i Paweł przylecą dzisiaj. Znajdziemy trochę czasu żeby ich odebrać?
-No pewnie, że tak. A widzisz? Babcia wiedziała, że jedzenie się przyda. - Zaśmiał się na co Zuza tylko pokręciła głową.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



66.!
Baaaardzoooo dziękuję za komentarze i za pytania na ask'u, no i wizyty oczywiście! :)))

Dzisiaj jedna z czytelniczek podrzuciła mi pomysł prezentu mikołajkowego dla WAS :)) No to jest rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba :))
Czekam na Wasze opinie! :)))


W razie pytań zapraszam na: ASK

Do napisania! :*

sobota, 29 listopada 2014

Rozdział 65.

*

Kiedy Zuza się obudziła Kamila nie było obok. Zdziwiła się. 
Podwójnie nawet, gdy spojrzała na zegarek. 
7:56.

Wstał tak wcześnie? Na dodatek nie usłyszała tego?
Postanowiła sprawdzić, co robi. 
Już w przedpokoju zauważyła, że nie ma jego butów, które, mimo jej ciągłego powtarzania, uparcie zostawiał właśnie w tym miejscu zamiast w garderobie, ale powoli rozumiała, że tego nie zmieni. Zajrzała też do koszyczka stojącego na białej komodzie w którym zazwyczaj trzymał kluczyki od auta - nie było ich.
Za to tuż za komodą zauważyła dużą, czarną i znajomo wyglądającą teczkę, ale przecież została w aucie, tak jak i reszta jej rzeczy. 
Zajrzała do garderoby i... 
Kolejny raz tego poranka zdziwiła się - wszystkie torby były właśnie w tym pomieszczeniu. Wczoraj kilka razy powtarzała Kamilowi, że w żadnym wypadku nie ma sam się tym zajmować. Nie posłuchał jej - do tego też powoli się przyzwyczajała. Pewnie dlatego, że robiła tak samo, jak i on.


Z kubkiem gorącej kawy w dłoniach usiadła na sofie. 
Cisza. Jedyne, co mogło jej pomóc uporządkować to, co działo się w jej głowie.
Myślała o tym, co wydarzyło się wczoraj. Nadal nie potrafiła tego ułożyć. 
Zbyt wiele, jak na jeden dzień. 
Ciszę zburzył jej telefon. Zadowolona odebrała myśląc, że to Kamil. Wielkie było jej zdziwienie, gdy usłyszała głos Michała. Tego się nie spodziewała.

-Zuza, proszę nie rozłączaj się. - Chciała się rozłączyć, ale nie była pewna, co tym razem wymyślił.
-Słucham?
-Przepraszam. Wczoraj mnie poniosło i...
-Coś jeszcze?
-Spotkajmy się.
-Nie.
-Zuza, proszę.
-Nie. Nie i nie dzwoń do mnie więcej. 

Rozłączyła się. Mogła się tego spodziewać, przecież zawsze po każdej kłótni, czy w jakiejkolwiek sytuacji tak właśnie się zachowywał, ale tym razem naprawdę nie chciała z nim rozmawiać. Wiedziała też, że nie chce mieć z nim żadnego kontaktu, mimo to nie chciała robić z tego powodu afery, a tak byłoby gdyby powiedziała o tym Kamilowi.
Słysząc dźwięk otwieranych drzwi na jej twarzy pojawił się uśmiech i już chciała się odezwać, kiedy usłyszała, że Kamil rozmawia przez telefon.

-Mówiłem ci, nie ma takiej potrzeby. I pamiętaj, nie mów mamie. [...] Tak, no przecież obiecałem. Tak, jutro, o ile Zuzie będzie pasować. [...] Dobra, brat, spoko. Jutro się zobaczymy. [...] Dobrze jest, naprawdę. [...] Trochę poboli i przestanie, nie ma co przeżywać. [...] Dobra, kończę, bo akurat wszedłem do domu. [...]  Cześć. Do jutra. - Myśląc, że Zuza śpi wszedł do pokoju dziennego, aby odłożyć telefon i trzymaną w ręce papierową torbę. Zdziwił się na jej widok. - A co ty tu robisz?
-Siedzę. Gdzie uciekłeś?
-Nie mogłem spać. - Podszedł do niej, pochylił się i cmoknął ją w czoło.
-I dlatego musiałeś sam przynieść moje rzeczy?
-Tak, ale... Myślałem, ze chcesz je posegregować. - Zaczął tłumaczyć myśląc, że Zuzę rozzłościło same ich przyniesienie, a nie fakt, że zrobił to sam.
-Kamil, nie miałeś robić tego sam, ok?
-Oj tam, dawno wstałaś?
-Nie, a ty?
-Jakoś przed 7.Pojedziesz jutro ze mną do rodziców?
-Jasne. Źle się czujesz i nie mogłeś spać?
-Nie, jest ok. - Po takiej odpowiedzi z jego strony Zuza od razu przewróciła oczami. - Serio.
-Uważaj, bo uwierzę.



Popołudniu pojechali do jej domu, ale najpierw odwiedzili jej dziadków. Gdy Zuza poszła porozmawiać z rodzicami, Kamil wolał zostać u nich, tym bardziej, że był tu też Tomek. Dobrze wiedzieli, że to najlepsze rozwiązanie, bo przecież jej tata za nim nie przepadał.

Przedstawiła im całą sytuację, jednak ominęła kilka szczegółów związanych z Kamilem i Michałem. Jej mama był zdziwiona taką decyzją ze strony Zuzy. Natomiast jej tata był nadzwyczaj zadowolony i jedyne co mu się nie spodobało to to, że Zuza nie zostanie w domu od razu, a dopiero za kilka dni, ale powstrzymał się od zbędnych komentarzy. 
Wiedząc, że przez najbliższych kilka dni nie spędzi tu za wiele czasu przywiozła ze sobą zaledwie dwie niewielkie torby, które tylko zostawiła w swoim pokoju.

Następnego dnia wybrali się do jego rodziców, natomiast w sobotę razem szykowali się do wyjścia.

-Zuzia, którą założyć? - Kamil wszedł do łazienki, gdzie malowała się brunetka, trzymając dwie bokserki - białą i czarną. - Do szarej bluzy. - Dodał.
-Białe trampki?
-No.
-Hmm... To i tak białą. Zresztą skąd te pytanie? Przecież i tak wiesz, że wybiorę białą. - Zaśmiała się i ponownie skupiła na kresce, którą rysowała na swojej powiece.
-Właśnie, czy to normalne, że twoje koszulki w większości są białe? - Oparł się o ścianę obok niej.
-Nie wiem, ale najpierw powinieneś spytać, czy ja jestem normalna. - Odpowiedziała niewiele się nad tym zastanawiając.
-Ha! Dobrze, że o tym wiesz. - Zaśmiał się i obrócił żeby wyjść.
-Kamil..! - Pisnęła udając oburzoną i klepnęła go w tyłek.
-Ała...! Za co to niby?
-Za to, że jesteś taki niedobry. - Zaczęła malować rzęsy, co utrudnił jej Kamil, który wrócił się, przytulił ją i zaczął całować po szyi. - Zostaw, zaraz będą dziewczyny. Mógłbyś założyć jakąś koszulkę.
-Już... Mówiłem ci już dzisiaj, że ślicznie wyglądasz?
-Pomyślmy... Jakieś sto razy, ale dziękuję. - Odchyliła głowę do tyłu tak żeby móc go pocałować. Chwilę później usłyszeli dźwięk domofonu. - To pewnie dziewczyny, otworzysz?
-Pewnie. 



Zuza chciała zaprosić jeszcze kilka dziewczyn z ich rodziny, jednak Monice nie spodobał się ten pomysł. Postanowiła, więc posłuchać jej prośby i tym sposobem razem z Klaudią i Agą wchodziła po schodach prowadzących do mieszkania Tomka.

Klaudia: Na początku trudno mi było się do niej przekonać, ale okazała się całkiem spoko.
Agata: To prawda, sympatyczna, ale trzeba ją bardziej poznać.
Zuza: Zgadzam się z wami, tyle, że czasem ma jakieś dziwne humorki. Nie wiem sama, lubię ją, ale wiecie... 
Klaudia: Jest w ciąży, może dlatego.
Zuza: Może. Ale wczoraj z nią rozmawiałam i wydaje mi się, że się cieszyła.
Agata: Zaraz się dowiemy. - Rzuciła, kiedy znalazły się przed drzwiami mieszkania Tomka. Zuza zadzwoniła raz, drugi, trzeci. Nic. Zapukała. Tak samo nic.
Klaudia: Może zadzwonisz?
Zuza: Chyba nie mam innego wyjścia.

Wszystkie skierowały się na schody, gdzie usiadły i czekały aż Monika odbierze, jednak nie spodziewały się tego, co usłyszały.

-Hej Monia. Właśnie jesteśmy u was i czekamy. 
-U nas? Ale... Ale po co? - Spytała jakby zupełnie nie wiedziała o czym mowa.
-Twój wieczór panieński, zapomniałaś? - Zaśmiała się. - Czekam z Klaudią i Agą.
-Y.... No tak... Ale... Chyba dziś nie znajdę... Czasu... Cześć. - Rozłączyła się. Zdziwiona Zuza jeszcze przez dłuższą chwilę wpatrywała się w swój telefon.

Klaudia: Zuza, i co powiedziała?
Zuza: Słuchajcie... To dziwne. Najpierw zdziwiła się po co tu jesteśmy, a później powiedziała, że nie znajdzie czasu.
Aga: No bez jaj!
Zuza: Serio. I miała taki dziwny głos, jakby była... Sama nie wiem.
Klaudia: Może ci się wydawało?
Zuza: Wątpię. 
Aga: Najlepiej zadzwoń do Tomka, on będzie wiedział o co chodzi.

Zrobiła tak, jak jej radziły. Zadzwoniła do Tomka, a ten zamiast się zmartwić stwierdził, że skoro tak powiedziała to mają się nie przejmować i dołączyć do nich. 

Tak też zrobiły, jednak Zuzie ta sprawa nie dawała spokoju. Myśląc, że nikt jej nie zauważy wymknęła się tyłem z klubu i usiadła na powietrzu.  Wieczór był spokojny i choć był już początek września to nadal było ciepło. 

Początkowo nie była przekonana do Moniki, próbowała to zmienić i nawet się udało, ale wiedziała, że raczej nie ma szansy na to żeby się zaprzyjaźniły.
A jej dzisiejsze zachowanie? Było dziwne. Bardzo. Do tego reakcja Tomka, którą wolała pozostawić bez komentarza.

-Zuzia, czemu uciekłaś? - Nawet nie zauważyła, kiedy pojawił się Kamil i usiadł obok niej.
-Jakoś tak... Nie wiem. - Oparła głowę na jego ramieniu, a on objął ją. 
-Chodzi o Monikę?
-Tak.
-Nie przejmuj się. - Cmoknął ja w głowę. - Myślę, że są między nimi sprawy o których nie wiemy. Może oni sami nie chcą o tym mówić.
-Ale nie wydaje ci się to dziwne? Wczoraj wszystko było dziwne.
-Ale słyszałaś, Tomek mówił, że nie mamy się martwić i skoro tak powiedziała to lepiej dać jej spokój.
-Kamil.... Ale to dziwne. Nie mogę tego zrozumieć.
-Myszko, nie przejmuj się. Po prostu baw się dobrze, a jestem pewien, że wszystko się niebawem wyjaśni.
-Może masz rację. 

*

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



65.! :))
Jejciu, bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Wam za wszystkie komentarze, pytania na ask'u, wizyty - no kurczę, za wszystko, wszystko Wam dziękuję! :))
I to właśnie dzięki WAM kolejny rozdział pojawił się już dziś - czysta przyjemność pisać, kiedy wiem, że czekacie :)) 
Mam nadzieję, że ten rozdział też się spodobał? ;))

Także bardzo dziękuję za komentarze i mam nadzieję, że będzie ich cooraaz więcej, bo niesamowicie pomagają! :))
Dziękuję!! :*

W razie pytań zapraszam na ask'a! :))

Do napisania! :*

piątek, 28 listopada 2014

Rozdział 64.

*

"Szukaj tego, co jest tak ważne, że życie bez tego zdaje się niewyraźne, znalazłeś?  
Trzymaj tego się mocno, bo chcący to zabrać nigdy nie spoczną."



Godzinę później Kamil zaparkował na parkingu obok jej mieszkania, które właściwie było już jej byłym mieszkanie. Wcześniej zadzwoniła do właściciela, którym był kumpel Tomka i z tego też powodu opowiedziała mu całą sytuację. Nie było żadnego problemu, zwyczajnie nie przedłużyła umowy na kolejny rok. I chociaż miała prawie dwa tygodnie na zabranie swoich rzeczy to razem z Kamilem postanowiła zająć się tym już dzisiaj.

Spakowanie wszystkich rzeczy poszło całkiem szybko i niewiele ponad godzinę później do zabrania została ostatnia torba i kilka jej prac.

-To wszystko? - Spytał Kamil, kiedy ponownie wszedł do mieszkania.
-Prawie. Została torba i ta teczka. - Wskazała na dużą czarną teczkę tuż obok biurka.
-Zaniosę to i zaraz wracam.
-Weź jeszcze moją kurtkę i torebkę, są w przedpokoju, a znając mnie pewnie o nich zapomnę.
-Ok. - Zaśmiał się. - Jestem za 5 minut.

Zuza wiedząc, że ma jeszcze chwilę weszła do pokoju dziennego, gdzie często spędzała czas razem z Michałem. 
Mimo, że wiedziała, że wyprowadzka stąd to jedyne rozwiązanie to było jej przykro. 
Spędziła tu prawie rok. Wiele dobrych, jak i gorszy momentów, jednak przeważały właśnie te pierwsze i to właśnie je chciała zapamiętać. 
Jedną z rzeczy, które lubiła w tym mieszkaniu najbardziej był niewątpliwie balkon i widok z niego. Otworzyła okno balkonowe i po chwili opierając się o ścianę przez kilkanaście sekund skupiła się na panoramie miasta. Wzięła głęboki wdech, a zaraz potem wydech.
 Była zadziwiająco spokojna i przekonana o tym, że nic nie wyprowadzi jej z równowagi.
Zamknęła za sobą okno i przeszła przez kuchnię by już po chwili, ostatni raz, wejść do swojego pokoju. 
Gdy już się tam znalazła usłyszała, że ktoś wchodzi do mieszkania. Przekonana o tym, że to Kamil nie ruszyła się ze swojego miejsca.
Widząc w drzwiach pokoju Michała zamarła. Przez złość nagle zapomniała o tym, jak jej przykro z powodu tej całej sytuacji.

-Zuza? Gdzie ty byłaś? Dzwoniłem do ciebie. Wiesz, jak się martwiłem? - Podszedł do niej i chciał ją przytulić.
-Zostaw mnie. Wiem, co zrobiliście. Nie spodziewałam się tego po tobie. - Rzuciła spokojnie wychodząc do przedpokoju.
-Co ty robisz?
-Chyba widzisz. Wyprowadzam się. Zostawię moje klucze, oddaj je Wojtkowi.
-Ja... Przepraszam, chciałem dobrze. Ja...
-Chciałeś dobrze? Chciałeś rozwalić mój związek! Naprawdę uważasz, że to dobrze?
-Tak. Kocham cię. Zasługujesz na kogoś lepszego niż on! - Złapał ją za ramię, jego uścisk był mocny, co spowodowało, że Zuza cicho syknęła z bólu.
-Oszalałeś!? Michał, co ty wygadujesz? Byliśmy przyjaciółmi, a ty zrobiłeś coś takiego. Jak mogłeś?
-Nie mogłem patrzeć na to jaka byłaś szczęśliwa z nim. Jak tu przychodził, jak cię przytulał, jak cię całował. Nie mogłem! Kocham cię! Rozumiesz!?  - Złapał ją za ramiona uniemożliwiając jej wyjście.
-Ty jesteś chory, Michał. Skoro mnie kochasz to jak mogłeś patrzeć na to, jak płaczę? Jak mi przykro i źle? Nienawidzę cię. Chciałeś rozdzielić mnie z człowiekiem którego kocham.
-Nie masz prawa tak mówić!

W jego oczach zobaczyła złość. Jego dłoń zniknęła z jej lewego ramienia.
I stało się coś czego się nie spodziewała. Tak naprawdę nie miała pojęcia, co działo się w tamtej chwili. 
Wszystko trwało kilka, może kilkanaście sekund. 
Michał uniósł swoją dłoń, która już po chwili miała znaleźć się na jej policzku, a wtedy jak na zawołanie do mieszkania wszedł Kamil, który widząc tą sytuację wpadł w szał. Już po chwili Michał został odepchnięty przez Kamila i  znalazł się po przeciwnej stronie przedpokoju.

-Zuza, idź do auta. - Kamil nie spuszczając z oczu Michała podał kluczyki swojej dziewczynie.
-Ale....
-Zuza. Wyjdź.
-Nie posłucha cię. - Zaśmiał się szyderczo Michał. 

Zuza widziała, jak Kamil ze złości zacisnął  mocniej szczękę, dobrze wiedział, że Zuza faktycznie może go nie posłuchać, ale wiedział też, że nie powinno jej tu być. Ku jego zadowoleniu Zuza bez zawahania wyszła z mieszkania.

Kiedy zamknęła za sobą drzwi nie była pewna, co zrobić. Co więcej, nie była pewna, czy jednak nie powinna tam wrócić. Ale pomyślała, że Kamil powinien załatwić to spokojnie, więc... Przez jej głowę przemknęło, że nawet gdyby stało się inaczej to znacznie niższy i drobniejszy Michał nie zrobi nic wielkiego Kamilowi, lecz od razu skarciła się za to w myślach.
Zrobiła tak, jak mówił. Poszła do jego auta, jednak zamiast poczekać w środku cały czas nerwowo krążyła wokół niego spoglądając na zegarek.



Niewiele razy w życiu zdarzyło mu się zrobić coś wbrew swoim przekonaniom, a co więcej nigdy nie zdarzyło mu się zrobić coś wbrew swoim przekonaniom i być z tego zadowolonym. 
Teraz było inaczej. 
Nie żałował żadnego słowa. Żadnego czynu.
Wiedział, że mogą spotkać Michała, wiedział też, że na pewno z nim porozmawia, ale kiedy wszedł do mieszkania i zobaczył, że Michał chce uderzyć Zuzę przestał nad sobą panować.
Wchodząc do windy nie był już pewien, co przed chwilą się wydarzyło. Może nawet nie chciał być pewien. Wiedział, że poniosły go emocje, ale wiedział też, że nie stało się to bez powodu.
Kiedy wyszedł z bloku zobaczył Zuzę stojącą tyłem do niego tuż obok jego auta. Odetchnął z ulgą.



Brunetka nie miała pojęcia, co zrobić. Zastanawiała się, czy zadzwonić do Tomka i pewnie by to zrobiła, gdyby nie to, że usłyszała za sobą kroki. Odwróciła się i zobaczyła przed sobą swojego chłopaka.

-Kamil, jak dobrze, że jesteś. - Od razu mocno go przytuliła, Kamil w tym momencie starał się nie pokazać, że coś go boli, choć trudno było to ukryć.
-Już dobrze, Zuzka. - Nadal czuł szalejące w nim emocje, jednak spokojnie głaskał ją po plecach.
-Dlaczego to zrobiłeś? - Spytała z lekkim wyrzutem.
-Proszę, pogadajmy o tym później. - Dopiero słysząc jego głos przyjrzała się mu.
-Boże, Kamil. Coś ty najlepszego zrobił? - Przerażona delikatnie obróciła jego twarz i oglądała policzek na którym było zadrapanie i mogła się założyć, że pojawi się też siniak.
-Uwierz mi, to akurat nic takiego. - W tym momencie chłopak poczuł, że z jego nosa leci krew, co przypomniało mu o ciosie jaki trafił właśnie w nos.
-Właśnie widzę. Usiądź. - Otworzyła drzwi od jego auta i podała mu chusteczki.
-Ale...
-Chyba nie myślisz, że pozwolę ci prowadzić? - Nie chcąc się kłócić usiadł na miejscu pasażera i automatycznie pochylił głowę do tyłu.
-Oddychaj ustami i uciskaj poniżej części kostnej. I pochyl głowę lekko do przodu.
-Jesteś pewna, że nie do tyłu?
-Świetnie, że mi ufasz.
-Nie o to...
-Do przodu. - Przerwała mu. - Jeśli odchylisz ją do tyłu krew będzie spływać do tchawicy albo gardła, poza tym krwawienie może się nasilić. I błagam już, nie zadawaj więcej pytań, bo doskonale wiesz, że na widok krwi robi mi się słabo. - Dodała, choć w tej sytuacji zupełnie o tym zapomniała.
-Może jednak chwilę poczekamy?
-Nie. W apteczce masz tylko bandaż, plaster i wodę utlenioną, a jeśli nie chcesz mieć wielkiego siniaka na policzku...
-Wiem. Wiem. Rozumiem.



-Ładnie tu, prawda? - Powiedziała, kiedy zatrzymali się w korku, spowodowany zamkniętym przejazdem kolejowym. - Jak ta ulica się nazywa... - Udawała, że nie pamięta.
-Zuza, błagam cię, nie sprawdzaj po raz kolejny, czy występują u mnie zaburzenia świadomości. - Zaśmiał się.
-Gdybyś sam siebie widział też byś sprawdzał.
-Ta...
-Jasna cholera, że też akurat trafiliśmy na pociąg! .
-Spokojnie, nie śpieszymy się.
-Chyba ty, ja się śpieszę. - Odpowiedziała mu zdenerwowana. Stali w korku na jednopasmowej ulicy w dodatku przed chwilą zamknęli przejazd, co nie dawało praktycznie żadnej możliwości, ale w tej chwili przypomniała sobie, że jechała kiedyś tędy z Tomkiem. - Wiem! - Wycofała się lekko do tyłu i sprawdzając czy nic nie jedzie na drugim pasie ruszyła do przodu.
-Zuza, oszalałaś? Co ty robisz?
-Jadę. Tomek czasem tędy wraca do domu. Tu nie ma korków.
-Pierwszy raz jadę z tobą, kiedy ty prowadzisz.
-Pierwszy i ostatni.
-Ty to powiedziałaś.
-A ty pomyślałeś. A teraz zamknij się, proszę i oddychaj ustami, ok?
-Jasne, nie ma problemu.
-Kamil!
-Eh... - Zrezygnowany



Kiedy weszli do jego mieszkania od razu kazała mu usiąść na krześle. Ona natomiast najpierw weszła do łazienki, umyła ręce i zabrała wodę utlenioną. Wyjęła z lodówki lód, który owinęła w to, co miała pod ręką, czyli ręcznik kuchenny.

-Mam nadzieję, że nigdy więcej nie wpadniesz na taki głupi pomysł. - Rzuciła przemywając zadrapanie na policzku wodą utlenioną, na co Kamil zareagował syknięciem.
-Nigdy. Pod warunkiem, że nigdy więcej nikt nie będzie chciał cię skrzywdzić.
-Kamil, zdajesz sobie sprawę jak się o ciebie bałam?
-To miłe z twojej strony, ale niepotrzebnie.
-Niepokoją mnie twoje słowa.
-Nie powinnaś się nim martwić.
-Nie martwię się nim, martwię się tym, co ty zrobiłeś. To jednak różnica. Pokaż. - Powiedziała odsuwając jego dłoń z jego nosa. - Uf. Wygląda na to, że wszystko w porządku. Boli?
-Trochę, ale jest spoko.
-Przyłóż to do policzka. - Powiedziała podając mu zimny okład.
-Mogę iść do łazienki?
-Jak się czujesz?
-Jeśli pytasz o to czy wiem, jak się nazywam i nie kręci mi się w głowie, to nie, wszystko jest ok.
-A tak poza tym?
-Daję rade.
-Ok, idź. Zadzwonię do Tomka.
-Po co?
-Chyba nie myślisz, że zostawię cię dzisiaj samego?
-Ale, Zuza...
-Kamil. Idź już.


Zuza opowiedziała Tomkowi, co się stało i chociaż od razu tego nie powiedział to była pewna, że wracając do domu ich odwiedzi.

-Kamil, powinieneś się położyć. - Powiedziała słysząc za sobą jego kroki.
-Ale po co? Dobrze się czuję.
-Jasne... Tak samo dobrze czułeś się w aucie, prawda?
-Wtedy to serio jeszcze czułem się dobrze.
-A teraz?
-Teraz... Może być. - Oparł się o kuchenną wyspę. - Dzwoniłaś do Tomka?
-Tak. Zdziwił się. - Odpowiedziała chwytając czajnik w którym właśnie zagotowała się woda. - Pewnie przyjedzie.
-Sam się zdziwiłem. - Powiedział niemal niesłyszalnie, jednak nie umknęło to uwadze Zuzy.
-Wiesz, że to mogło się gorzej skończyć? - Odpowiedziała kończąc zalewać drugi kubek z herbatą.
-Pewnie, gdybym wrócił chwilę później.
-Wiesz, że nie o tym mówię.
-Wiem, ale to nie stało się bez powodu. Zwyczajnie mu się należało. Chodź do mnie. - Wyciągnął w jej stronę ręce i już po chwili zamknął ją w uścisku.
-Obiecaj mi, że nigdy więcej tak nie zrobisz. - Odchyliła sie by spojrzeć mu w oczy.
-Nie, Zuzia. Tego nie mogę ci obiecać.



Niecałą godzinę później Tomek był już u nich. Wcześniej Zuza nie chciała zostawiać Kamila samego, a musiała iść do sklepu i apteki, bo jeśli szukać tu czegoś takiego, jak leki przeciwbólowe, czy plaster to było tylko to, co dzisiaj zabrała w jego samochodowej apteczki. Tak, więc postanowiła wykorzystać to, że z Kamilem zostanie Tomek.
Mimo, że sklep i apteka były tuż obok domu to wcale nie planowała wracać od razu. Poza tym wiedziała, że Kamil nie powie jej wszystkiego, za to już Tomkowi tak. Nie miała mu tego za złe, sama przecież nie powiedziała mu od razu, jak ciesząc się, że stamtąd wrócił była jednocześnie zła. Nawet bardzo zła.
Swoje kroki skierowała do małego parku na ich osiedlu, gdzie usiadła i na spokojnie zadzwoniła zadzwoniła do Agi i Klaudii wiedząc, że o tej godzinie obie będą w domu, więc będzie mogła z nimi o tym pogadać.
I tak pół godziny później jedyne, co mogła zrobić to podziękować swoim przyjaciółkom, bo dzięki rozmowie z nimi spojrzała na to inaczej. I mogła powiedzieć, że jej spojrzenie minimalnie przybliżyło się do punktu z którego widział to Kamil. Nie była zła. No może trochę, ale to powodowało tylko to, jak bardzo obawiała się wtedy o jego bezpieczeństwo.



-To jak to było? Bo Zuza sama dokładnie nie potrafiła wyjaśnić co i jak. - Spytał siedzący na fotelu Tomek.
-Nie wiem. Spakowaliśmy wszystko, zostały do wyniesienia ostatnie rzeczy, więc poszedłem sam. Zuzka została na górze i później to wszystko działo się mega szybko. Wyszedłem z windy i usłyszałem krzyki. Od razu wiedziałem, że to on. A jak wszedłem do środka i zobaczyłem, że ten dupek chce ją uderzyć to wpadłem w szał. W zasadzie nie sądziłem, że mam tyle siły.
-Ja raczej nie sądziłem, że możesz użyć swojej siły w taki sposób.
-No, to już inna sprawa. Kiedy Zuzia wyszła to jakoś samo tak poszło. Przypomniało mi się to, co mi powiedział wcześniej i się zebrało.
-Ładnie go urządziłeś?
-Nie tak źle. Na wykłady pójdzie bez makijażu. - Zaśmiali.
-Mordki chyba oszczędziliście. A jak się czujesz?
- Bywało lepiej. Pewnie jutro rano poczuję, co mnie boli, jak na razie zrobiłbym to jeszcze raz.
-A Zuza jak?
-Wiadomo, zła była mega. Nie powiedziała mi tego, ale wiesz jaka ona jest.
-I nie padła, jak zobaczyła krew?
-Nie, chyba zapomniała o tym, że na widok krwi robi jej się słabo. Nawet muszę przyznać, że była uroczo przejęta, co chwilę sprawdzała, czy jeszcze ogarniam co się dzieje wokół. I... - Przerwał mu dźwięk domofonu. - Zuzia wraca, chodź do sypialni. - Wyłączył telewizor i wstał z sofy. -  Lepiej żeby nie wiedziała, że tu siedzieliśmy.

Zuza wychodząc kilka razy przypominała, że Kamil ma leżeć, jednak ten od razu po jej wyjściu powędrował razem z Tomkiem do salonu, ale wolał o tym nie mówić swojej dziewczynie.



Zuza z Tomkiem mimo protestów ze strony Kamila pozostała nieugięta nie pozwalając mu wstawać. On został w sypialni, a ona ze swoim kuzynem miała wreszcie czas żeby spokojnie pogadać, jednak niedługo później musiał wracać, bo przecież w domu czekała na niego Monika.

-Tylko już się na niego nie złość. - Zaśmiał się, kiedy przeszli do przedpokoju.
-O to nie musisz się martwić.
-Mam nadzieję. Widzimy się w sobotę? - W tym momencie przez chwilę próbowała sobie przypomnieć dlaczego mają się spotkać. - No nie... Zapomniałaś o moim wieczorze kawalerskim? Foch, Zuza, jak mogłaś? - Spytał udając obrażonego.
-Jejku, oczywiście, że nie! Ty wybierasz się z chłopakami, oczywiście nie pozwoliłeś im zrobić tobie niespodzianki, więc idziecie do twojego klubu. Za to my zabieramy Monikę na miasto.
-Ale pamiętajcie, że...
-Oczywiście, że będziemy pamiętać, że jest w ciąży. Zresztą, przepraszam bardzo, ale akurat o Zosi nie zapominam, więc...
-No dobrze, dobrze. Muszę lecieć. Trzymaj się, mała. - Przytulił ją i już po chwili zniknął za drzwiami.

Zuza cicho weszła do sypialni i delikatnie usiadła ze skrzyżowanymi nogami na łóżku tuż obok śpiącego Kamila. Od razu obudził się, mimo, że zrobiła to najdelikatniej, jak mogła.

-Hej. - Uśmiechnął się i podparł na łokciu. - Tomek poszedł?
-Yhym...
-Mogłaś mnie obudzić.
-Nie było takiej potrzeby. Przypomniał oczywiście o swoim kawalerskim.
-No ba...! Tomek o tym nie zapomni. Z dziewczynami wychodzicie z Moniką?
-Chyba tak, rozmawiałam z nią ostatnio, no i nawet się ucieszyła, więc tak.
-To spoko.
-No spoko. Poza tym przemyślałam sobie to, co dzisiaj się stało. - Zaczęła bawiąc się swoimi palcami, co robiła często gdy się denerwowała. - Na początku byłam na ciebie zła. Ale ok, w zasadzie rozumiem to, chociaż i tak nie uważam, że to było rozsądne. Ale jest coś jeszcze. - Spojrzała na przysłuchującego się jej Kamila. - Chciałam ci podziękować. W sumie nawet nie chcę myśleć, co mogło się stać, gdybyś nie przyszedł. - Pochyliła się, aby cmoknąć go w usta i przytulić.
-Nie musisz mi za to dziękować.  - Objął ją lewą ręką.
-Mimo wszystko dziękuję. - Wróciła do poprzedniej pozycji i przez chwilę skupiła swój wzrok na zadrapaniu na jego lewym policzku. - Może nawet nie będzie siniaka.
-Mam nadzieję.
-Dobrze się czujesz?
-Nawet, nawet. Jutro pracujesz?
-Nie, mam wolne do końca tygodnia.
-Serio? - Spytał zadowolony.
-Serio. Ale nie ciesz się tak, bo na pewno w tym czasie będziesz miał okazję spotkać mojego tatę. - Zaśmiała się wstając.
-Cudownie. - Rzucił ponownie opadając na poduszkę.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



64.! :)
Baaardzooo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem!!! Jesteście kochane i liczę, że ten rozdział też się spodoba :)))
I znowu przypomnę, że na Wasze komentarze zawsze odpowiadam, jednak najczęściej dopiero, kiedy dodaję kolejny rozdział :))

W razie pytań ASK :)

To jak? Może być?? :)

Do napisania! :*

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 63.


*

-Przemyślałaś to o czym wczoraj rozmawialiśmy? - Spytał Kamil wchodząc do pokoju dziennego, gdzie przy stole siedziała Zuza.
-Tak. - Odpowiedziała odstawiając kubek na stół. 
-To dobrze, myślę, że najlepiej, jeśli wprowadzisz się tutaj. Może będziesz mieć trochę dalej na uczelnię i do klubu, ale za to będziemy spędzać ze sobą więcej czasu i...
-Kamil, poczekaj. Powiedziałam, że to przemyślałam, ale to nie znaczy, że wprowadzę się do ciebie. 
-Dlaczego? - Zdziwiony usiadł na krześle naprzeciw niej.
-Jesteśmy ze sobą jakieś dwa miesiące, znamy się... Cztery miesiące.
-Pięć. - Poprawił ją.
-Ok, pięć, ale to nic nie zmienia. I nie wiem, czy pamiętasz, ale jeszcze kilka dni temu właściwie naszego związku nie było, więc...
-Widzę, że masz milion wymówek. 
-Słucham?
-Wszystko u nas musi być takie skomplikowane? - Spytał z wyrzutem.
-Ja nic nie komplikuję, zaproponowałeś mi, że mogę się do ciebie wprowadzić. Ok, to miłe, ale powiedziałam, że przemyślę to, więc uszanuj moją decyzję.
-W takim razie będziesz szukać czegoś innego? Przecież to nie ma sensu.
-Nie będę niczego szukać.
-Więc?
-Wrócę do domu. 
-Żartujesz?
-Nie. 
-I masz zamiar codziennie dojeżdżać do Wrocławia?
-Tak. Wbrew pozorom to tylko jakaś godzina, biorąc pod uwagę przesiadkę. To nic niezwykłego. 
-Jasne, jakoś Klaudia i Aga nie wpadły na taki bezsensowny pomysł. 
-Świetnie. Wielkie dzięki za wsparcie.
-Próbuję. Próbuję, ale ty to utrudniasz.
-Ja utrudniam?
-Tak, ty. 
-Ah, jasne... Bo miałam zrobić tak, jak tobie pasuje, tak?
-Zuza, nie o to chodzi.
-Z całym szacunkiem, ale widzę, że zupełnie mnie nie rozumiesz. Chcę na chwilę od tego wszystkiego odpocząć.
-Ode mnie też?
-Nie wiem, czy zauważyłeś, ale dwa dni temu dowiedziałam się, że ktoś kogo miałam za dobrego przyjaciela okazał się zwykłym dupkiem, który wymyślił sobie plan na to, żeby zniszczyć mi życie. I może ty poradziłbyś sobie z tym bez problemu, ja niestety nie. I przepraszam, ale chyba się nie dogadamy. 

Skończyła wstając z miejsca i skierowała się do garderoby, gdzie jeszcze przed ich, chwilowym, rozstaniem zostawiła niektóre ze swoich rzeczy.



"Najgorsze jest to, że nie potrafimy ze sobą normalnie porozmawiać, nie umiemy wyjaśnić tego, co nas dzieli."

Zuza kolejny już raz układała od nowa rzeczy w garderobie.  W międzyczasie, kiedy Kamil wyszedł z domu zdążyła też, jak to miała w zwyczaju od kilku dni, płakać. Dla odmiany dziś zaczęło się od rozmyślania o porannej rozmowie, aż przeszło do tego, jak zachował się Michał. Nie miała pojęcia, co teraz, do tego czuła, że Kamil nie ma ochoty wspierać jej w decyzjach, które podejmuje, jeśli nie będą odpowiadać temu, co on zaplanował. 
Powoli zaczynała wątpić, czy to co jest między nimi ma jakiś sens. Idąc tym tropem doszła do wniosku, że mogli odpuścić. Pogadać o tym, co się stało, ale odpuścić, bo tak byłoby dla nich lepiej. 
Kłótnie o każdą błahostkę i te ważniejsze rzeczy, nie pomagają one w budowaniu trwałej i mocnej relacji. W zasadzie one tylko burzą wszystkie fundamenty. A już na pewno takim burzeniem fundamentów był brak zaufania. Bo nie można zaprzeczyć, że to przez brak zaufania wynikła sytuacja między nimi.

-Zuza! - Usłyszała głos Kamila, który właśnie wszedł do mieszkania. Niechętnie skierowała się do przedpokoju.
-Słucham?
-Wróciłem.
-Ok, coś jeszcze? - Spytała odwracając się i chcąc wrócić tam skąd przyszła.
-Przestań. - Złapał jej dłoń tym samym zatrzymując ją. - Chcę cię przeprosić. - Dopiero teraz zauważyła bukiet czerwonych róż.
-Kamil... My nie potrafimy się dogadać. Przeprosiny, kwiaty... To nie rozwiąże naszych problemów.
-Masz rację. Przepraszam, nie powinienem naciskać, sama powinnaś zdecydować co zrobisz. Przepraszam. - Zaśmiała się cicho odbierając od niego kwiaty.
-Ja też przepraszam. Nie powinnam się unosić, wiem, że chciałeś dobrze. - Zrobiła krok do przodu i unosząc się na palcach cmoknęła go w policzek. Gdy chciała skierować się do kuchni żeby wstawić kwiaty do wody Kamil zatrzymał ją i przyciągając do siebie oplótł rękoma jej ramiona.



Po południu mieli spotkać się z Tomkiem. Teoretycznie nie mieli wiedzieć, że się tam spotkają. W praktyce udali się razem, jednak by nie wzbudzić podejrzeń najpierw weszła Zuza, a kilka minut później Kamil. 
Zuza zdziwiła się widząc, że oprócz Tomka jest tam też rodzeństwo Kamila i jej siostra, ale zaczęła też podejrzewać, że planowali ich pogodzić. 
Kiedy dołączył do nich Kamil był równie zdziwiony. Wystarczyło, że na siebie spojrzeli i już wiedzieli, że będą udawać, żeby dowiedzieć się, co wymyślili.
Kamil celowo usiadł daleko od Zuzy i przez cały czas nawet na siebie nie spojrzeli. 
Mieli ochotę roześmiać się, gdy najpierw musieli słuchać całego wykładu o tym, że powinni ze sobą porozmawiać, że to wcale nie musi być tak, jak im się wydaje, aż w końcu usłyszeli to, co już wiedzieli - o Malwinie i Michale. Po tym zobaczyli zrzuty ekranu, które przecież też już widzieli. 

-Coś jeszcze? Nie mam za dużo czasu, więc powinnam już wyjść. - Spytała poważnie Zuza.
-Żartujesz!? -  Iga przekonana o tym, że jej pomysł jest idealny była oburzona reakcją siostry.
-Iga, spokojnie. - Uspokoił ją jego brat. - Zostawimy was na chwilę samych i...
-Po co niby? - Kamil dopiero teraz uniósł wzrok ze swojego telefonu.
-Jakie z was głupie dzieciaki. - Tomek pokręcił głową.
-Wiem, że możecie być w szoku, ale naprawdę powinniście spokojnie ze sobą porozmawiać. - Tłumaczyła jego siostra.
-Świetnie. To wszystko?
-Jeśli nie rozumiecie, że powinniście...
-To wszystko? -Przerwał jej. 
-Tak. - Odpowiedziała wzruszając ramionami. 
-Ok. - Wstał i schował telefon do kieszeni. - Zuzia, idziesz? - Spytał z uśmiechem, wyciągając w jej stronę rękę. - W tej chwili w pokoju zapadła cisza.
-Jasne. - Wstała, złapała jego dłoń i razem ruszyli w kierunku wyjścia.

Nie musieli długo czekać by usłyszeć zbiorowe "Ale jak to!?". 
I jedyne, co potrafili w tej chwili zrobić to roześmiać się. Zdecydowanie udało im się ich wkręcić i nikomu nie przyszło do głowy, że mogą oszukiwać. 
Ku ich zaskoczeniu nikt nie był na nich obrażony, a nawet więcej - wszyscy byli zadowoleni, że w końcu wszystko wróciło do normy. Nawet siostra Kamila, która wcześniej nie była przekonana do Zuzy zachowywała się inaczej.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



63.!
Szczerze przyznam, że nie sądziłam, że coś tu się jeszcze pojawi. Kto czyta mojego ask'a ten na pewno wie o co chodzi.
I wielkie podziękowanie dla WAS! Bo to, że pojawił się rozdział to też WASZA zasługa :)) Także bardzo dziękuję za to co pisaliście na ask'u, jak i Wasze komentarze! Dzięki! :*

W tajemnicy zdradzić Wam mogę, że kolejny rozdział już czeka na moim dysku - tak się rozpędziłam, ha! :D I kolejny pewnie baaardzooo Wam się spodoba, bo ja go bardzo lubię :P Także czekam na Wasze komentarze i może niebawem pojawi się kolejny :))

Pod poprzednim postem w komentarzach pojawiło się kilka pytań - na wszystkie TAM odpowiedziałam :)) I na te o Kamilu i jego chrześniaku, jak i na te o sceny łóżkowe, czy kuchenne :P też :D


P.S. K., dziękuję!!! :**

sobota, 15 listopada 2014

Rozdział 62.

Dla mojej kochanej siostry-tak, jak chciałaś znowu jest kolorowo :P
K. :*


*


-Hej wszystkim! - Zadowolona Zuza wkroczyła do klubu. Choć miała mnóstwo wątpliwości co do jutrzejszego dnia i nie liczyła na to, że przyniesie coś pozytywnego, zależało jej przecież głównie na wyjaśnieniu tej sytuacji.

-Hej..! Czyżby coś się u ciebie zmieniło? - Zaśmiała się Klaudia.
-U mnie? Zupełnie nic, ale mam dobry plan.
-O! To my jesteśmy bardzo ciekawe. Co to za plan? - Obok nich pojawiła się Aga.
-Dzisiaj wrócę wcześniej do domu i wyśpię się, o! Taki plan! Fajny, nie? - Zaśmiała się i wyminęła je. Nie chciała mówić o spotkaniu z Kamilem żeby uniknąć niepotrzebnych pytań.
-Łe.... - Usłyszała za sobą zawiedzione głosy przyjaciółek.
-Oj tam, oj tam. - Machnęła ręką. - Tomeczku kochany! - Zawołała widząc swojego kuzyna.
-Oho! Zuzol coś ode mnie chce!
-No nie.... Wcale nie. - Zaśmiała się siadając obok niego i cmokając go w policzek. - Chociaż.... Gdybyś tak bardzo, bardzo chciał to może mogłabym wrócić dzisiaj wcześniej do domku?
-Wiedziałem! Ale dobra, ciotka. Znaj moje dobre serce, też wracam wcześniej, więc Cię podwiozę.
-Dziękuję. - Cmoknęła go kolejny raz.
-Ale nie ma nic za darmo, moja droga!
-Bu.... Co mam zrobić?
-Jechać ze mną jutro na zakupy, brakuje nam paru rzeczy dla Zosi, a Monika jakoś nie może się do tego zebrać.
-Dla mojej Zosieńki zawsze, ale nie jutro.
-Ale dlaczego nie jutro?
-Tomuś, bo ja też muszę odpocząć...
-Ale nawet godzinki nie znajdziesz?
-W godzinkę nie zrobimy zakupów. Środa?
-Nie, nie, nie ma takiej opcji. - Rzucił od razu.
-Bo?
-Bo musisz wpaść do mnie i pomożesz nam wybrać kolor farb do pokoju małej.
-No ok... To może wtorek, albo jakoś później..?
-Dobra, niech ci będzie.
-Ale w sumie nie wolisz załatwić tego po waszym ślubie?
-Nie wiem.... Ale masz rację, pogadamy o tym później. 



Po północy Zuza z Tomkiem wyszli z klubu i wsiedli do jego auta, choć droga nie była długa to mieli okazję na chwilę rozmowy.

-Mała, a u ciebie co się dzieje?
-Nic. Praca, dom. Zaraz będzie uczelnia, na szczęście. Trochę sobie biegam, wczoraj była Iga. Ej...Ale ty to wszystko wiesz, nie?  - Zaśmiała się.
-Wiem, ale też nie o to pytam.
-A o co? O rodziców? Dziadków? Nic.
-A Kamil?
-Kamil, Kamil.... - Przeciągnęła zastanawiając się nad odpowiedzią. - Nic. Zresztą... Nie wiem, ale nie chcę o tym gadać. A co z Moniką? - Spytała o narzeczoną Tomka żeby uniknąć drążenia niewygodnego dla niej tematu.



"Cause it would take a whole lot of medication
To realize what we used to have,
We don't have it anymore."

Następny poranek należał do wyjątkowo przyjemnych. Była wyspana i pozytywnie nastawiona, do tego stopnia, że nie przeszkadzało jej nawet śniadanie w towarzystwie Michała. Jednak kiedy już jechała zatłoczonym autobusem przytłoczyły ją obawy. Wcale nie była  pewna, czy całe to spotkanie to dobry pomysł i to co chętnie by zrobiła to powrót do domu. W tym momencie cieszyła się nawet z tego, że mieszkanie Kamila(tak samo, jak i Tomka) jest prawie na końcu miasta, co dało jej jeszcze chwilkę czasu. 
Kiedy usłyszała dźwięk nowej wiadomości była wręcz pewna, że to Kamil i chce odwołać ich spotkanie. Myliła się. Był to mail, ale widząc nieznanego nadawce nie miała ochoty nawet sprawdzić zawartości.



Kamil niecierpliwie czekał na Zuzę, która miała pojawić się w ciągu kilkunastu minut. Aby zająć ten czas postanowił sprawdzić pocztę. Oprócz masy maili wśród których znalazły się reklamy i inne bzdury znalazł taki, którego nadawcy nie znał. Przez moment chciał go skasować, jednak coś skłoniło go do otworzenia tej wiadomości. 

Niespełna kilka minut później w jego głowie pojawiła się burza myśli.
Po pierwsze zastanawiał się kto podesłał na jego adres te screen'y.
Po drugie zastanawiał się, czy faktycznie są  prawdziwe.
A po trzecie narastała w nim złość - na samego siebie, bo uwierzył i sprawcę tego zdarzenia, bo to zrobił, jak i radość - bo przecież, gdzieś tam, głęboko w wyobraźni liczył na to, że w jakiś niewyjaśniony sposób wszystko się wyjaśni.
I tak chyba właśnie się stało.
Przeglądając to, co znalazł w wiadomości nie mógł uwierzyć, że Malwina była do tego zdolna. Natomiast to, że mógł zrobić coś takiego Michał zupełnie go nie zdziwiło.



Wysiadając z autobusu miała wątpliwości, które stały się tysiąc razy większe, kiedy stała już przed jego drzwiami.
Nie potrafiła opisać tego, co teraz czuła, bo właściwie się cieszyła, ale z drugiej strony jaką miała pewność, że nie spotka tam jego dziewczyny...?
Malwina. No tak. Zaśmiała się i zadzwoniła do drzwi. 
Nie musiała długo czekać, a już kilka sekund później zobaczyła Kamila.
Nie wiedzieli, jak się zachować. Sytuacja była niezręczna, przecież tak praktycznie nie czuli żeby cokolwiek się zmieniło. Kiedy widzieli się ostatnio wszystko było w porządku, a teraz... Teraz nie było nic.

-Cześć. - Kiedy zobaczył Zuzę na jego twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. 
-Hej. 
-Wejdź. 
-Nie spotkam przypadkiem twojej dziewczyny? - Zaśmiała się wchodząc do środka.
-To całkiem możliwe. - Spojrzała na niego zdziwiona odpowiedzią. - Jeśli oczywiście mówisz o sobie. - Dodał na co brunetka przewróciła oczami.
-Daj spokój.
-Myślę, że musimy coś wyjaśnić.



“ Nie ma dotkliwszej odległości, niż ta, która nie pozwala złapać za rękę osoby, która jest tuż obok.”

Poczuli to wyjątkowo mocno. Właśnie teraz. Kiedy siedzieli blisko siebie, a mieli wrażenie, że dzieli ich wielka odległość.

-Właściwie to dlaczego chciałeś się spotkać? - Dziewczyna przerwała ciszę.
-Żeby porozmawiać.
-O czym?
-O nas. O tobie. O mnie. Może o twoim chłopaku. - Dodał to celowo,podejrzewając, że Zuza nie zna jeszcze prawdy.
-O moim chłopaku? Nie rozśmieszaj mnie. Raczej o twojej dziewczynie.
-Czyżby? - Usiadł wygodniej w fotelu. Miał ochotę wszystko jej od razu wytłumaczyć, jednak podejrzewał, że Zuza może nie uwierzyć w to co usłyszy, nawet jeśli przekaże jej to on. Nie znał nadawcy maila, ale wiedział, że wysłał on tego samego maila też do Zuzy.
-Kamil, o co ci chodzi? - Zdenerwowana wstała z kanapy. - Najpierw prosisz o spotkanie, ok, też myślę, że powinniśmy pogadać. Ale z drugiej strony to ty mnie olałeś, a teraz zachowujesz się...Jak nie ty. Co tu jest grane? 
-Mógłbym ci to wyjaśnić, ale... Zanim coś jeszcze powiesz zobacz ostatniego maila, którego dostałaś. 
-Dlaczego mam go teraz sprawdzać? I skąd ty w ogóle wiesz, że dostałam jakiegoś maila? 
-To ważne. A skąd wiem? Dostałem dokładnie taką samą wiadomość. 

Niechętnie wyjęła telefon ze swojej torebki.
Odebrała wiadomość i już po chwili zobaczyła załączniki w postaci zdjęć. 
Otworzyła pierwsze, potem kolejne i następne i zamarła. Nie zastanawiała się kto był nadawcą, bo jedyne co ją interesowało to treść.
Zszokowana Zuza kolejny raz analizowała to, co pojawiło się w jej skrzynce. Nie mogła w to uwierzyć.
Nie mogła zrozumieć jak to możliwe, że Malwina i Michał... To wszystko zaplanowali? Każdy plik otworzyła kilka razy ciągle dziwiąc się bardziej. 
Z jednej strony czuła radość. Wszystko to w co nie chciała uwierzyć okazało się być, jak zły sen. Zwykła nieprawda. Wymysł.
Co bolało ją oprócz tego, że tak łatwo dała się zmanipulować? To, że zrobił to jej przyjaciel. Choć teraz wiedziała, że nie był jej przyjacielem - przecież przyjaciele nie robią sobie takich rzeczy. 

Nie miała pojęcia, co teraz będzie.  Między nią, a Kamilem przed chwilą było źle, a właściwie nic nie było, a teraz w jednej chwili okazało się, że to w zasadzie nie ma znaczenia, bo nie stało się nic, co powinno zakończyć ich związek. Jednak gdzieś między dobrymi myślami cały czas przypominała sobie, że to może kwestia ich wspólnego zaufania do siebie. Ale przecież nie rozmawiali ze sobą, więc...
A Michał? Miała teraz tak po prostu wrócić i udawać, że jest wszystko w porządku? Że nic się nie stało? Że on wcale nie próbował rozwalić jej związku? Że to nic takiego?

-Kamil, co teraz będzie? - Spytała ze łzami w oczach spoglądając na stojącego przed nią chłopaka.
-Wszystko będzie dobrze, myszko. - Odpowiedział zupełnie spokojnie i przytulił ją.


"Pamiętaj - za nic w świecie nie oddawaj osoby, na której widok mocniej bije serce."



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



62.!
Mam nadzieję, że spodobał Wam się rozdział, prawda? :)))
Wszystko zaczyna iść w dobrym kierunku. Na razie! :P

Dziękuję bardzo za komentarze pod poprzednim wpisem :))
Pytania? ASK!! :))

Jak u Was po długim weekendzie?
Koncert na którym byłam - świetny - wiadomo :D
Kamil, mimo tego, że nie czuł się najlepiej wyszedł na autografy i zdjęcia(też mam, też mam! :P).
A oprócz tego pokazał nam zdjęcie swojego małego chrześniaka - przesłodki! A jak fajnie o nim opowiadał! <333 :)))


Do napisania! :))

czwartek, 6 listopada 2014

Rozdział 61.


*

Już wiedziała, że całe to rozstanie to sprawka Malwiny i Michała. 
Obawiała się, czy nie zostanie przyłapana, ale zrobiła zrzut ekranu. Dokładnie tak samo postąpiła w przypadku ich ostatniej rozmowy na facebook'u. A wszystko to wysłała sobie maile'm. 
Sekundę po tym, jak usunęła zrzuty ekranu i mail'a do mieszkania weszła Zuza.

-Hej..! Iga już jest? - Zuza spytała wchodząc do domu.
-Jestem! Gdzie ty byłaś, co? - Wyszła do przedpokoju próbując ukryć swoje zmieszanie.
-W sklepie, a ty miałaś być później, koleżanko. - Zaśmiała się cmokając ją na przywitanie.
-Oj no, tak wyszło jakoś. A ty uciekłaś przed towarzystwem twojego uroczego współlokatora? - Spytała szeptem.
-Jezu... Weź... No, ale tak było właśnie. 
-Dla mnie też był nadzwyczajnie miły. On tak cały czas?
-Od tygodnia tak. 
-Ło.... Jak ty to wytrzymujesz? 
-W sumie rzadko go widuję, więc nie jest tak źle. Odłożę zakupy, wezmę torebkę i możemy iść, ok?
-Spoko.



Kilka godzin później siostry znalazły sukienkę i dodatki dla młodszej z nich i zadowolone czekały na Klaudię i Agatę w ulubionej pizzerii całej czwórki.

-Zuza, a mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie, że tak.
-Co byś zrobiła gdyby okazało się, tak tylko sobie myślę, że wasze rozstanie...No, że ktoś się do niego przyczynił?
-Iguś, fantazja cię ponosi.
-Ale co byś zrobiła?
-Nie wiem. - Odpowiedziała po chwili zamyślenia.
-Zuza... - Iga była rozczarowana jej odpowiedzią.
-No co? 
-O czym pomyślałaś?
-Nie wiem. Może o tym, że to zupełnie nierealne, albo o tym, że czasem myślę, że to co się stało...Kurczę, nieważne, trudny temat i...
-Hej....! - Przerwały jej przyjaciółki, co było w tej chwili jej na rękę.



Dobre kilkanaście godzin później w dobrych humorach wracały do mieszkania Zuzy. Dla starszej z sióstr był to kolejny zwykły dzień, a właściwie noc, pracy. Młodsza natomiast nie miała ochoty wracać do domu, więc też została. Jednak Zuza nawet nie zauważyła jej obecności, ponieważ nie miała pojęcia o tym, że Iga ułożyła plan na następne dwa dni, który według niej był idealny. 
Jednak nie miała pojęcia, co wydarzy się następnego dnia...



W niedzielę siostry wybrały się na śniadanie do swojego ulubionego baru. Było późne popołudnie, kiedy wróciły do mieszkania Zuzy, a to znaczyło, że młodsza z nich już niebawem musi wracać do domu. A przecież miała jeszcze spotkać się z bratem Kamila. 
Zuza upierała się, że odprowadzi ją na dworzec  i tak też się stało, jednak kiedy już się pożegnały Iga miała kupić bilet, czego oczywiście nie zrobiła, a poczekała chwilę i już sama udała się do muffiniarni, gdzie miała spotkać się z bratem chłopaka swojej siostry.



Zuza odprowadziła Igę na dworzec i nie miała pomysłu co zrobić z resztą dnia. Aga i Klaudia pojechały do domu, ona nie miałam ochoty słuchać o tym, co myślą o jej postępowaniu, i innych takich. Ostatnio nie miało znaczenia, czy to rodzice, czy babcia - zawsze narzekali, jedynie dziadek nie mówił jakich to złych wyborów dokonuje... Przez chwilę chciała iść do muffiniarni, gdzie ostatnio była razem z Kamilem, jej siostrą i jego bratem, ale jakoś nie miała ochoty wybrać się tam sama. W końcu okrężną drogą dotarła na wrocławski rynek, gdzie najzwyczajniej w świecie usiadła na ławce i obserwując otoczenie miała chwilę na spokojne przemyślenie tej całej sytuacji. 
Tak od A do Z. Z każdej strony. 
I do czego doszła? Do tego, że sama komplikuje sobie życie i może faktycznie dokonuje złych wyborów? W każdym razie to co pewne to to, że czasem zbyt szybko podejmuje decyzję. I niekoniecznie kieruje się rozsądkiem, skłamałaby też gdyby powiedziała, że kieruje się sercem. Przecież zdarzało się i tak, że najpierw mówiła, a później myślała. Nawet często. Niestety. I to chyba jedyna rzecz, której mogła żałować. 
Pomyślała, że za bardzo skupia się na sobie. Tyle dzieje się wokół, u Tomka ślub, zaraz urodzi się mała Zosia, a ona siedzi i użala się nad swoim losem. Przecież to do niej niepodobne. 



Iga i Konrad przeanalizowali wersje, które znali. Dodali do tego to, co znalazła Iga na komputerze Mike'a i doszli do prostego, a jednocześnie zadowalającego wniosku - ktoś tu nieźle namieszał. I to, co mieli teraz w planie zrobić to doprowadzić do spotkania Zuzy i Kamila. Wiedzieli, że to nie będzie łatwe, bo jedynym łatwym i słusznym wyjściem byłoby gdyby sami się dogadali, jednak nie mieli zamiaru na to czekać. Wystarczyło kilka telefonów i w sprawę wtajemniczona została siostra Kamila i Tomek. Ułożyli dokładny plan i postanowili zrealizować go w środę, jako, że wcześniej, ani Zuza, ani Kamil nie znaleźliby czasu. 



-Kamil, ruszaj się! Już dawno powinniśmy być na miejscu! - Managerka wpadła do jego pokoju.
-Ok, ok, daj mi pół godziny. - Powiedział zamyślony.
-Oszalałeś! Za pół godziny masz koncert. Za 3 minuty na dole.
-Ale....
-Żadnego ale.

Westchnął siadając na fotelu obok łóżka. Rozejrzał się po hotelowym pokoju i pokręcił z niedowierzaniem głową, zastanawiając się, jak mógł zrobić aż taki bałagan przez jeden dzień. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, kiedy przypomniał sobie narzekanie Zuzy na to, że rozrzuca swoje ciuchy. Wstał i zaczął wrzucać rzeczy do pustej, niebieskiej walizki. 
Zamknął za sobą drzwi i wyjął z kieszeni telefon. Spoglądając w najczęściej wybierane numery na pierwszym miejscu było imię jego dziewczyny. Choć nie chciał tak myśleć to powinien dodać, że to numer byłej dziewczyny.

Nacisnął zieloną słuchawkę. 
Jeden sygnał. 
Drugi.
Odebrała.
Kiedy usłyszał jej głos przez sekundę nie mógł wydusić z siebie słowa.

-Słucham?
-Cześć, Zuzia... - Zaczął niepewnie, nie wiedząc jaka będzie jej reakcja.
-Kamil... Hej. - Mógł przysiąc, że usłyszał w jej głosie nutkę radości, ale może zwyczajnie chciał to usłyszeć. - Kamil? Wszystko w porządku? - No tak, zamyślił się.
-Tak, tak, przepraszam. Wiesz... Chciałem spytać, czy może... Znalazłabyś jutro czas? Chciałbym pogadać.
-Tak. Powinniśmy... Pogadać. - Odpowiedziała spokojnie. 
-Ok, więc o której po ciebie przyjechać? 
-Może spotkajmy się u mnie? - Wiedział dlaczego to zaproponowała. Nawet teraz, kiedy żył w świadomości, że zostawiła go dla Michała.
-Wolałbym pogadać w cztery oczy. U mnie?
-Ok, więc przyjadę. 
-Ale... 
-Przyjadę. 14?
-Ok.
-Do zobaczenia. - Rozłączyła się nie czekając na jego odpowiedź.

Mimo wszystko był zadowolony. Nie miał pojęcia czego spodziewać się po jutrzejszej rozmowie, ale wiedział, że jest to dla nich jedyna szansa na wyjaśnienie tego, co się stało. Bo z jednej strony to, co usłyszał od Michała miało sens, z drugiej jednak coś nie pozwalało mu w to uwierzyć.



Ten dzień należał do tych, kiedy jej najlepszym zajęciem było rozmyślanie. Zdecydowanie tak.
Panujący w jej głowie spokój zaburzył jej telefon. Niechętnie znalazła go w swojej torebce i spojrzała kto dzwoni. 
Zdziwiła się. Jednocześnie ucieszyła, sama, mimo wątpliwości, chciała do niego zadzwonić następnego dnia.

-Słucham?
-Cześć, Zuzia... - Zaczął niepewnie, nie wiedząc jaka będzie jej reakcja.
-Kamil... Hej. - Nieudolnie próbowała ukryć nutkę radości, która wkradła się do jej głosu. - Kamil? Wszystko w porządku? 
-Tak, tak, przepraszam. Wiesz... Chciałem spytać, czy może... Znalazłabyś jutro czas? Chciałbym pogadać. - Zaśmiała się w duchu słysząc zdenerwowanie w jego głosie.
-Tak. Powinniśmy... Pogadać. 
-Ok, więc o której po ciebie przyjechać? 
-Może spotkajmy się u mnie? - Zaproponowała to, ponieważ nie miała ochoty na takie rozmowy w miejscu publicznym.
-Wolałbym pogadać w cztery oczy. U mnie?  - Przez dosłownie chwilę pomyślała, że może przecież spotkać tam Malwinę.
-Ok, więc przyjadę. - Niechętnie zgodziła się.
-Ale...  
-Przyjadę. - Przerwała mu. - 14?
-Ok.
-Do zobaczenia. - Rozłączyła się nie czekając na jego odpowiedź.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



61.!
Potrzebowałam dużo czasu. Brak pomysłów plus brak czasu i taki mamy skutek. Ale jest i teraz już wiem, jak dalej to będzie wyglądać ;))))


Także dziękuję za komentarze tu i za pytania na ask'u i całe zainteresowanie i oczywiście, za to, że tyle czekaliście :)) 
DZIĘKUJĘ!!!!!!! :))))))
Pytania możecie zadawać na ASK'U :))
Następny wkrótce, a co u WAS? :)) Ja w sobotę wybieram się na koncert, więc pozytywnie :PP

Do napisania! :*

piątek, 26 września 2014

Rozdział 60.

*

Kilka dni temu odebrałem jej zdjęcia. Te, które ostatnio zrobił Filip. Postanowiłem odrzucić wszelkie uprzedzenia, co wyszło na dobre, bo Filip okazał się zupełnym profesjonalistą. Dostałem zdjęcia takie, jak chciałem. Trzy duże, idealnie współgrające ze sobą zdjęcia. A na nich Zuzia.
I miały znaleźć się w ostatnim pustym pokoju w moim mieszkaniu, który... No właśnie, miał przestać być pusty, ale teraz...Teraz to nawet to mieszkanie jest mi całkiem niepotrzebne.

Zresztą dzisiaj powinienem skupić się na koncercie. I tak właśnie zrobię.
Ale podjąłem też jedną ważną decyzję i mam plan, który musi poczekać do niedzieli, jednak...Nie sądziłem, że podjęcie takiej decyzji będzie dla mnie tak łatwe.
Najwidoczniej tak to powinno wyglądać...

-Kamil! Idziesz? - Usłyszałem głos Maćka.
-Tak, tak. Już idę. - Odpowiedziałem zaciągając się papierosem.
-A Zuza znowu nie miała czasu? - Oparł się plecami o ścianę obok mnie.
-Może.
-Może? Nie wiesz? - Zaśmiał się.
-Nie wiem.
-Coś się stało?
-Nic takiego. - Skupiłem swój wzrok na butach.
-Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Ciągle nie masz czasu, zbywasz nas. Coś z Zuzą, nie?
-Ta... Tak jakby.
-Czyli co?
-Nic. Rozstaliśmy się.
-Ale jak to? - Spytał zdziwiony.
-Nie wiesz jak? Normalnie. Ludzie czasem się rozstają. - Wyrzuciłem papierosa i ruszyłem w kierunku auta.

"Our song on the radio, but it don't sound the same.
When our friends talk about you all that it does is just tear me down.
‘Cause my heart breaks a little when I hear your name."



Siedząc w pociągu miałam czas na zastanowienie się nad tym, co ostatnio się wydarzyło.
Powinnam być zadowolona, przecież, razem z Oliwią, właśnie do tego dążyłyśmy. Tego chciałam. Chciałam żeby Zuza rozstała się z Kamilem.
Dlaczego?
Właściwie nie mam pojęcia.

Ale kiedy tydzień temu moja siostra przyjechała do domu i widziałam jaka jest smutna, jak płacze... Wiedziałam, że to nie powinno się zdarzyć.
Czy wierzyłam? Miałam wątpliwości.
A nawet teraz mam. Sama nie wiem.
Nie znam Kamila zbyt dobrze, ale czy zrobiłby takie coś? Biorąc pod uwagę całe jego zachowanie to odpowiedź jest tylko jedna - nie.
Ale czy się mylę, lub też nie - tego muszę się dowiedzieć.

Skoro już mowa o tym, że siedzę w pociągu, to jadę do Wrocławia, gdzie spotkam się z Zuzą i mamy zająć się dziś szukaniem dla mnie sukienki i dodatków na ślub Tomka. Tak cieszyłam się na to wydarzenie, a teraz... Tak jakby wszystko zbladło.

Ale ok! Dzisiaj będę bawić się w detektywa. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to co mówiła Zuza o Michale... Kurde, przecież on zawsze do niej zarywał, nie lubił Kamila... Dobra! Może nie powinnam nawet tak myśleć, ale jednak.
Powinnam dodać, że czuję się jednak trochę winna? No tak. Bo to przecież ja rozmawiałam z Malwiną... Ale nie miałam pojęcia, że to nie jest tak naprawdę koleżanka Zuzy. Serio!
Eh....

A! Nie wiem, czy to ważne, ale pogodziłam się z Anią.

O! Dostałam sms'a.

"Właśnie rozmawiałem z moją siostrą. Zuza i Kamil się rozstali!!!???? :OOO Jak!? Kiedy!? Dlaczego!? Wiesz coś?"

Brat Kamila nic o tym nie wiedział? A to się zdziwiłam.

"Nic o tym nie wiesz? Ponad tydzień temu w sumie. Dlaczego? Dłuuuugaaa historia. ://"

"Ale jak to się stało?"

"To nie na tel w sumie. Jak coś to jestem we Wro dzisiaj i jutro."

"Spoko. Jutro, 15, tam gdzie ostatnio z nimi byliśmy?"

"Ok, mi pasuje."

No cóż, trochę głupio będzie mu tłumaczyć, że to przez jego brata... Chyba.



W domu Zuzy sytuacja nadal się nie zmieniła. Mama Zuzy nie miała większego problemu z zaakceptowaniem, już nieistniejącego, związku, za to jej tata z tego powodu był zły. Nadal. Jednak nie tylko na Zuzę, a też na swoją żonę.

-Ilona, gdzie Iga? - Spytał swoją  żonę, która właśnie weszła do domu.
-Właśnie odwiozłam ją na dworzec. - Odpowiedziała odkładając kluczyki i torebkę. -  Coś się stało?
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że pojechała do Zuzy?
-Daj już spokój. Chciała kupić sobie sukienkę, to chyba nic takiego.
-Nie musiała od razu jechać do Wrocławia.
-Karol... - Stanęła przed nim.  - Przyznaj, że wcale nie chodzi o Wrocław, a o Zuzę.
-Wiesz, jak ostatnio zachowuje się Zuza. To nie wpłynie dobrze na Igę.
-Słuchaj, rozstała się z nim, już nawet nie chcę wnikać, jak to się stało, ale wyszło na twoje. Odpuść, bo przez to Zuza oddala się od nas coraz bardziej. Nie zauważyłeś, że prawie nie przyjeżdża do domu? Nie dziwię się, kiedy ciągle ktoś ma do niej pretensje.
-Chcesz powiedzieć, że to moja wina, tak!?
-Uspokój się. Nic takiego nie powiedziałam. Jeśli chcesz zniszczyć swój kontakt z Zuzą to proszę bardzo, ale nie wymagaj od innych tego samego.
-Jasne...! Najlepiej od razu pozwólmy jej zupełnie zniszczyć swoje życie.
-Znowu przesadzasz. Nie zapominaj, że Zuza to siostra Igi i to, że znowu się dogadują cieszy mnie najbardziej. - Po tych słowach skierowała się do kuchni, jednak zdążyła zrobić dosłownie dwa kroki, a już usłyszała słowa swoje męża.
-Doprawdy..? Siostra..? - Zaśmiał się. Cofnęła się.
-Nie waż się tak mówić. To nasza córka i nic tego nie zmieni. - Powiedziała bez mrugnięcia okiem.



Nie mogłam spać. Ostatnio nic nowego.
Sobota. Dzisiaj ma przyjechać Iga. Mamy wybrać dla niej sukienkę i takie tam. Niezbyt się z tego powodu cieszę, bo chyba wolałabym posiedzieć w domu i normalnie iść do pracy.
Nie chodzi o Igę, ale tak ogólnie.
Bo zdecydowanie łatwiej jest przejść przez kolejny dzień według ustalonego od kilku dni rytmu.

Poranne bieganie, szybki prysznic, późne śniadanie, które właściwie mogłoby być obiadem, później kilka godzin bezsensownych zajęć, ewentualnie siedzenie i rozmyślanie, praca, powrót do domu, znowu prysznic i spanie. Przez ostatni tydzień właśnie tyle mi wystarczyło.
Wracając do Igi to bardzo zdziwiło mnie to, kiedy przy okazji ostatniej mojej wizyty w domu mogłam z nią szczerze pogadać, albo, co najważniejsze, mogłam się wygadać. I nie usłyszałam, że zrobiłam źle. Nawet nie wiedziałam, że tyle da mi rozmowa z młodszą siostrą.

Kiedy wróciłam po bieganiu do domu miałam nadzieję, że Michał już wyszedł. Jednak nie, a miał przecież dzisiaj jakieś spotkanie. Nie wiem nawet, może mi się wydawało. No nieważne.
Wzięłam prysznic i zadzwoniłam do mojej siostry, bo miałam odebrać ją z dworca, ale okazało się, że pociąg ma opóźnienie i takie tam. No ok, w każdym razie stwierdziła, że przyjedzie sama.

Miałam jeszcze trochę czasu, więc wybrałam się do sklepu. Celowo nie wybrałam najbliższego, a ten do którego był kawałek spacerem. W sumie... Może to nie był dobry pomysł, bo znowu zaczęłam o tym myśleć. O tym wszystkim, co się stało i o tym, że teraz  mogłabym zapomnieć o wszystkim. Bez najmniejszego problemu. Tak myślę, ale to niemożliwe, bo przecież mam swoje zasady...

"I feel like 
I'm waiting 
for something 
that isn't 
going to happen."



Tego poranka Michał dostał wiadomość od Malwiny. To właśnie ta dwójka przyczyniła się do rozstania Zuzy i Kamila.
I zrobili to całkowicie świadomie, co więcej, dążyli do tego od kilku tygodni. Zadowoleni z siebie mieli dokładny plan działania. Jednak po niewiele ponad tygodniu mogli powiedzieć, że coś nie wyszło i poszło nie po ich myśli.
Malwina próbowała przeróżnych sposobów żeby spotkać się z Kamilem, żeby jakoś do niego dotrzeć, spędzić czas, ale nic nie skutkowało.
Z równie marnym skutkiem realizował swój plan Michał. Co więcej, zauważył, że od kilku dni Zuzę denerwowała jego obecność. Wiedział, że po prostu się jej narzuca, mimo to nie rezygnował.

Kiedy usłyszał dzwonek do drzwi przypomniał sobie o wizycie siostry Zuzy. Nie lubił jej, zawsze miał wrażenie, że potrafi przejrzeć go na wylot.
Jedyne, co w tej chwili mógł zrobić to spróbować się z nią dogadać.
I tak też zrobił.

-Słuchaj, ja pójdę wziąć prysznic, bo niedługo wychodzę, posiedzisz chwilę sama? - Spytał kończąc sprawdzać pocztę.
-Jasne, nie ma problemu. - W jej głowie od razu pojawił się plan.
-Zuza powinna zaraz wrócić.
-Ok, spoko, nie ma problemu. - Powiedziała z uśmiechem.

Kiedy usłyszała, że drzwi łazienki zamknęły się, zaczęła myśleć, czy to co pojawiło się w jej głowie to dobry pomysł.
Słysząc wodę w łazience wątpliwości zaczęły znikać. Spoglądała raz na otwartego laptopa, raz na drzwi łazienki.
Tak. Nie. Tak. Nie.
Tak!

Oczywiście, że robiła coś złego! I była tego świadoma, ale wiedziała, że jeśli ma się czegoś dowiedzieć to przejrzenie jego poczty to jedyny sposób.

Otwarte były dwie strony. Poczta i facebook.
Poczta. W odebranych wiadomościach wpadła na maila od Malwiny.
Zaczęła czytać od początku i to wyjaśniło wszystko...



>>>>>>>>>>>>>



Rozdział 60.!
Długa przerwa, ale wcale nie żałuję, bo nie miałam pomysłu, jak to dobrze rozegrać :P wczoraj nagle przyszedł i jest! :)))
Także mam nadzieję, że Wam się spodoba, a od następnego rozdziału znowu zacznie się coś dziać :P
Plus proszę o komentarze, które bardzo miło się czyta ;))))

No i ASK, bo tam zaglądam częściej ;) 

Do napisania! :)))