czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 55.

*

-Zuzia...
-Słucham? - Spytała kończąc malować kreskę na lewej powiece.
-A musisz jechać dzisiaj? - Stanął w drzwiach i oparł się o ścianę obok drzwi.
-Nie chcę znowu słuchać narzekania rodziców... I tak miałam spędzić w domu te cztery dni, więc...
-Ok, ok, rozumiem, ale odwiozę cię.
-Nie, Kamil, to nie jest dobry pomysł.
-Dlaczego?
-Mój tata jest w domu.
-To coś zmienia?
-Nie wiem, ale wolałabym żeby na razie nie wiedział o tym, że jesteśmy razem.
-Nie powiesz rodzicom?
-Na razie nie.
-Wiesz, że to dziecinne?
-Oj, Kamil... - Przewróciła oczami wyjmując z kosmetyczki tusz do rzęs.
-Dobra, nie znam twoich rodziców.- Objął ją od tyłu splatając swoje dłonie na jej brzuchu. - Może masz rację. Jedź ze mną chociaż w piątek. - Zaczął opierając brodę na jej ramieniu.
-Rozmawialiśmy już o tym. - Rzuciła malując drugie oko
-Właśnie, Kondzio by cię później odwiózł. No Zuzia...
-Nie przekonasz mnie, poza tym, jak tak dalej pójdzie to Tomek wyrzuci mnie z pracy.
-Wątpię. Ale czekaj... To znaczy, że wtedy będziesz miała dużo wolnego czasu, prawda?
-Twoja logika mnie czasem przeraża.
-Oj tam, oj tam...Ale jakbyś zmieniła zdanie to...
-Wiem. Kondzio. - Zaśmiała się zapinając swoją kosmetyczkę.
-Dokładnie tak.
-To jedziemy? - Chwyciła kosmetyczkę i ruszyła w kierunku wyjścia z łazienki.
-Możemy, ale czekaj, czekaj... - Wyszedł za nią.
-Na co?
-Chcesz jechać tak?
-Tak? To znaczy jak?
-Tak ubrana.
-Hah, ale że coś jest nie tak?
-Twoje szorty.
-No tak, moje ulubione szorty. O co chodzi?
-Zuza, one są za krótkie. Zdecydowanie ZA krótkie.
-To kolejny słaby żart, którego nie rozumiem?
-Żaden żart, poza tym chcesz powiedzieć, że moje żarty są słabe?
-Słabe? Nie...Po prostu czasem ich nie łapię, dokładnie tak samo, jak twojego zachowania. - Rzuciła wchodząc do garderoby.
-Właśnie mi pocisnęłaś, wiesz?
-Oj, nie...Co to, to nie. - Zaśmiała się podchodząc do niego.
-Oczywiście, że tak.
-Nie o to chodzi.
-A o co?
-O to, że nie ogarniam twojego zachowania.
-Nie ma w tym nic do rozumienia. Uważam tylko, że nie powinnaś się tak ubierać. No zobacz... - Przyciągnął ją bliżej siebie, a akurat stał tuż obok lustra.
-Widzę. I jeśli chodzi o to ile odsłaniają, a raczej zasłaniają to wychodzi prawie na to samo, co w sukience.
-Ta... Jasne, ale jest zasadnicza różnica.
-Jaka?
-W sukience wyglądasz tak... No nie wiem... Słodko, o. Słodko i dziewczęco, a dzisiaj wyglądasz tak, że... - W tym momencie spojrzał na jej uniesioną brew i dotarło do niego, co chciał powiedzieć.
-Że...? - Zaśmiała się i obróciła przodem do niego.
-Że nieważne.
-Nieważne?
-Całkiem. Chodź, idziemy. - Zabrał jej walizkę i ruszył do wyjścia.

Spojrzała na swoje lustrzane odbicie i nie mogła zaprzeczyć jego słowom. Dzisiaj jej ubiór na pewno nie przypominał takiego, który założyłaby na siebie słodka dziewczynka, ale z drugiej strony... Dżinsowe, krótkie szorty z wyższym stanem, które zakrywały tyle ile potrzeba, do tego krótszy top kończący się tuż nad linią szortów, sandałki i torebka na ramieniu.
-Zuzka, idziesz? - Spytał z przedpokoju.
-Idę, idę. - Zaśmiała się przypominając sobie jego zachowanie, zgasiła światło w garderobie i wyszła zamykając za sobą drzwi.



-Zuzia, nie rozpraszaj mnie. - Rzucił, kiedy jechali drogą wyjazdową z miasta.
-Y...Słucham? - Spytała zdezorientowana odrywając wzrok od mijanych widoków.
-Rozpraszasz mnie.
-Ja? Przecież ja nic nie robię, nawet nie odezwałam się od jakiś dwóch minut. - Zdziwiła się, nie wiedząc, że jej chłopakowi chodzi o nogę, którą machała. I absolutnie nie chodziło tu o to, że go to denerwowało.
-Jak to nie? Przestań. - Zaśmiał się kładąc swoja dłoń na jej kolanie, przez co musiała przestać ruszać nogą. - Bo to się źle skończy.
-Serio dzisiaj nie rozumiem twojego zachowania, wiesz?
-Zauważyłem, ale uwierz, że czasem tak jest lepiej.
-Nie wątpię. Zostaw. - Złapała go za rękę, kiedy chciał zmienić stację w radiu.
-Nie... Nie będziemy słuchać mojego kawałka.
-Dlaczego niby? Ja to lubię.
-Naprawdę?
-No pewnie! - Odparła wsłuchując się w początek piosenki. -I...
-Nie, nie będę śpiewać! Nie, Zuzia, błagam. - Spoglądając na nią już wiedział, co wymyśliła. Śpiewanie.
-Nie ma, że nie! Dawaj! Siedzę wieczorem ogarnięty moją ciszą. - Zaczęła i wskazała na niego.
-Oni nie słyszą, a ja tak jak w transie... - Zaśpiewał zupełnie wychodząc z rytmu.
-...te proste dźwięki mnie kołyszą. Nade mną chmury wiszą. - Brunetka za to podeszła do tego bardziej na poważnie.
-Wszystko jest takie łatwe i paradoksalne. - Skończyli razem.
-Gdziekolwiek teraz będę miał to zaśpiewać od razu przypomni mi się nasza wersja i jestem pewien, że będę się śmiać.
-Haha! I bardzo dobrze!




Kamil uparł się i Zuza nie dała rady przekonać go, że odwożenie jej do domu to zdecydowanie zły pomysł. Zbyt dobrze znała swojego tatę żeby mieć co do tego wątpliwości.
Oprócz tego, że przez cały czas żartowali to śpiewali, co ostatnio zdarzało się coraz częściej, a jeśli mowa o ich wspólnym śpiewaniu to można to zaliczyć tylko do bardzo niepokojącego zdarzenia, hah.

-Mogę chociaż dać ci buzi? - Zaśmiał się, kiedy wysiedli z jego auta.
-W policzek. - Odpowiedziała całkiem poważnie widząc, jak z ogrodu obserwuje ją ich tata.
-Serio? - Spytał zdziwiony.
-No, ale tak ewentualnie to możesz zanieść mi walizkę do pokoju. - Puściła do niego oczko wchodząc przez furtkę.

Jej tata nie był zadowolony z takiego obrotu sytuacji, jednak nie zamierzał nawet się przywitać, więc zniknął w ogrodzie.
Idąc do jej pokoju spotkali Igę i jej koleżankę, które akurat wychodziły z domu. Iga była nadzwyczaj miła, co wzbudziło podejrzenia Zuzy, jako, że ostatnio rzadko tak się zachowywała.

-Widzimy się w poniedziałek? - Spytał, gdy weszli już do jej pokoju.
-No nie wiem, nie wiem.
-Zuzia... - Przeciągnął układając dłonie na jej biodrach i przyciągając ją do siebie.
-Wiesz, że tak. - Splotła dłonie na jego karku.
-Najchętniej nie zostawiałbym cię nawet na chwilę. - Powiedział spoglądając jej w oczy.
-Ehe, szybko by ci się znudziło.
-Akurat. - Wtulił twarz w jej włosy i objął ją mocniej.
-Zdusisz mnie. - Pisnęła.
-Yhym....- Zamruczał. - Przynajmniej będę mógł cię wszędzie ze sobą zabrać.
-Zaczynam się ciebie bać.
-Oj tam... - Uniósł głowę i spojrzał jej w oczy. - Daj buziaka. - Ułożył usta w dzióbek. Od razu cmoknęła go w usta. - Ej, co to? - Spytał niezadowolony.
-Miał być buziak, no nie?
-Ale taki prawdziwy. - Przewrócił oczami.
-A ten nie był... - Nie zdążyła zadać pytania, kiedy złączył ich wargi.



Kiedy zeszliśmy na dół spotkaliśmy nie tylko mojego tatę i jego brata, czyli tatę moich kuzynów, ale też dziadka, Tomka, jego braci i...Jego dziewczynę? Narzeczoną?
Monika. Narzeczona mojego najstarszego kuzyna.

Ok...

To było przedziwne spotkanie. Chociaż... Nie, to nie samo spotkanie, a Monika.
Jej zachowanie. Dziwne. Bardzo dziwne. I nie mam pojęcia dlaczego, ale jakoś nie pasowało. Poza tym, że było sztuczne to wyglądała trochę, jak...Ktoś uzależniony.
Nie, no, ok. Wiem!
Świruję. Ok, ok.
Ale kiedy powiedziałam o tym Kamilowi, on wcale się nie zaśmiał. Wzruszył tylko ramionami i powiedział, że to raczej ich sprawa. Może tak.

Usiedliśmy razem z nimi, no i nawet rozmowa jakoś się kleiła, ale patrząc na Monikę jakoś nie docierało do mnie, że za kilka tygodni będzie żoną Tomka.
ŻONĄ. Ojej.
Do tego za kilkanaście tygodni zostaną rodzicami...Tak swoją drogą to ciekawe dlaczego powiedział o tym tak późno, no i tak późno ją przedstawił.

Mój tata z wujkiem i dziadkiem zaczęli rozmawiać o motorach, samochodach i bla, bla, bla...Czyli wszystko o czym nie mam pojęcia. I nie muszę dodawać, że Kamil, Tomek i jego bracia od razu podłapali temat i tyle z tego było? Hah, ale to całkiem dobrze.

Razem z Moniką poszłyśmy do kuchni, zabrałyśmy coś do picia i powędrowałyśmy wgłąb ogrodu, gdzie mogłyśmy spokojnie porozmawiać. I chociaż nie zapałałam do niej jakąś mega sympatią to starałam się tego nie okazywać to raz, a dwa może tylko tak mi się zdawało? Tak, czy siak chciałam ją poznać, żeby mieć o niej swoje zdanie. No i za kilka tygodni będzie częścią naszej rodziny, więc...

-Czyli zdążyłaś już poznać całą rodzinę?
-Tak, tak i trochę wam zazdroszczę.
-Zazdrościsz? Czego?
-Tego, że macie taką fajną i zgraną rodzinę. Trzymacie się razem, pomagacie sobie.
-Staramy się. - Uśmiechnęłam się myśląc o tym, że to faktycznie bardzo wiele. - Ale za kilka tygodni też będziesz jej częścią, więc właściwie to też twoja rodzina.
-To chyba nie do końca tak działa.
-Oj, przestań. A tak właściwie to który to już tydzień? - Spytałam wskazując na jej widocznie zaokrąglony brzuch.
-Dwudziesty szósty.  Termin mam na drugą połowę października.
-To już tylko trzy miesiące. - Jedyne, co mogłam zaobserwować to to, że czuła się bardzo niepewnie i nie miało znaczenia, czy rozmawia z Tomkiem, czy z kimś innym. - Chłopiec, czy dziewczynka?
-Dziewczynka. Mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie, że tak.
-Ten Kamil to...Jesteście razem?
-My? Jesteśmy przyjaciółmi. - W sumie nie chciałam zaprzeczyć, ale tym bardziej nie chciałam potwierdzić, więc...
-Ah, tak. Przepraszam, że zapytałam, ale tak na siebie patrzycie, że pomyślałam, że jesteście parą. - I właśnie po tych słowach w głowie zapaliła mi się lampka, bo skoro nie chcemy o tym mówić, a chcemy, żeby to wszystko było normalne..? Chyba powinnam się nad tym zastanowić, bo na dłuższą metę tak się nie da.
-Daj spokój, nic się nie stało. O, zobacz. Chyba ktoś przyszedł. - Wskazałam na bramę skąd już po chwili do stołu podbiegł mój brat, a za nim kroczyła mama z ciocią. Zaśmiałyśmy się widząc, jak mój brat podbiegł do Kamila i najpierw przywitał się z nim tak, jak go ostatnio nauczył, a chwilę później wdrapał się na jego kolana.
-Hej...! - Przywitałam się z nimi, kiedy razem z Moniką podeszłyśmy do stołu, gdzie wszyscy się zebrali.
-Cześć, dziewczyny. - Ciocia przywitała się najpierw ze mną, a później z Moniką, którą zaczęła wypytywać, jak się czuje i takie tam.
-Zuzanna, a ty, robaczku, nie miałaś wcześniej pojawić się w domu? - Mama podeszła do mnie i mnie przytuliła. Że robaczku? Przy niej i przy tacie jestem małym robaczkiem, hah. Tata jest wzrostu Kamila, a mama ma jakoś ponad 175 centymetrów wzrostu, więc...
-Oj, mamuś, musiałam spotkać się ze znajomymi, załatwić kilka spraw.
-Jasne, jasne. Ale niech ci będzie, zaraz dostanie ci się od babci, nie widziała cię przez trzy tygodnie,  więc się przygotuj.
-A już myślałam, że o mnie zapomniała.
-O tobie? Prędzej o mnie zapomni! - Wtrącił mój dziadek.
-Dziadku....
-I kogo ja widzę! Prawie cała moja rodzinka! - Babcia pojawiła się obok nas. -  Taki widok bardzo mi się podoba! - Powiedziała witając się z każdym i do każdego rzucała jakiś komentarz, czy zdanie, które najczęściej powodowało śmiech wszystkich. Chwilę później dotarła do Kamila na którego kolanach nadal siedział mój brat, więc najpierw cmoknęła na przywitanie Mateusza, a po nim Kamila. - Widzę, że jak ty jej tu nie przywieziesz to jej jest za daleko, co Kamilku? - Y...Ale że niby o mnie mowa? Hej no..!
-Babciu, to wcale nie tak! Poza tym to wszystko przez... - Chciałam już powiedzieć, że to przez Kamila, ale to był zły pomysł.
-Przez? - Spytała babcia unosząc brew dokładnie w taki sposób, jak robię to ja, zresztą patrząc na mnie to jestem podobna bardziej do niej niż do mojej mamy. Ok, nieważne.
-Właśnie, Zuzia, przez co? - Zapytał rozbawiony Kamil, on akurat dobrze wiedział, że tego nie powiem.
-Przez....Przez tak ogólnie, no.
-Słaba wymówka, Zuzanko, ale chodź tu do mnie. - Babcia wyciągnęła do mnie ręce i miałam wrażenie, że zaraz mnie zdusi. Ałć.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



55.! :))))
Jest! :)) Po długiej, długiej przerwie ;)
Teraz nie powinno być aż takich problemów z pisaniem, bo następny rozdział będzie trochę inny, czyli znów zrobimy przeskok! :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba :)
A samo poprawianie rozdziału szło mi baaardzo opornie :P 

Ale jestem też bardzo ciekawa, co myślicie o opowiadaniu w tym momencie? Coś byście zmieniły? Piszcie! :)))

Na koncercie było MEGA! :) Nie wiem czego to sprawka, ale koncert był lepszy niż poprzednio ;) po też spoko :D A już za niecały miesiąc następny koncert <33 :)))

W razie pytań ----> ASK!!! :)))))))

Do napisania! :**

niedziela, 20 lipca 2014

Rozdział 54.

*

Najpierw pojechali do mieszkania Zuzy, która chciała się przebrać.
Gdy stali przed windą Kamil spokojnie czekał, natomiast brunetka z jego bratem licytowali się, kto tym razem usiądzie z przodu.

-Jakie z was dzieciaki... - Najstarszy z nich pokręcił głową, jednak w jego głosie było słychać rozbawienie.
-Teraz ja!
-Nie! Ty już tam siedziałeś.
-I co z tego? - Spytał Konrad wchodząc do windy.
-To, że teraz ja.
-A pf! Nie ma takiej opcji.
-Ok, ścigajmy się!
-I gra! Zobaczysz, że wygram.
-Możesz pomarzyć.
-Odkąd?
-Od ławki przy wyjściu.
-A dokąd?
-Do auta.
-Nie dasz rady.
-Nie rozśmieszaj mnie.- Odpowiedziała pewna siebie.
-Tylko się nie pozabijajcie. - Wtrącił Kamil.
-Postaramy się. Kondzio, zawiąż buciki.
-Lepiej pilnuj swojej kiecki. - Zaśmiał się wskazując na jej brzoskwiniową sukienkę, która w połączeniu z białymi trampkami była, jednak całkiem sportowym strojem. - Kamil stanie przy samochodzie i...
-Kto pierwszy go dotknie ten wygrywa.
-Gra.
-Zauważyliście, że ja tu jestem? - Spytał całkiem poważnie.
-Nie. - Odpowiedzieli mu razem.


Stanęli w równej linii, czekając na znak dany przez Kamila. Brunetka stała po zewnętrznej stronie chodnika, a Konrad bliżej budynku.

Ruszyli przed siebie i brunetka od razu pożałowała. Co prawda nie została w tyle, jednak nie miała szansy, aby go wyprzedzić.
Sekundę później nie mogła uwierzyć w swoje szczęście, kiedy otworzyły się drzwi, które właśnie mijali przez co młodszy chłopak musiał zwolnić, a ona bez problemu je minęła.

Ze śmiechem dobiegła do swojego chłopaka i obserwowali, jak jego młodszy brat idzie w ich stronę z naburmuszoną miną.

Kamil: Moja sprytna dziewczynka. - Zaśmiał się całując ją w głowę. - Co, Kondzio? Nie udało się?
Konrad: To jest nie fair. - Oparł się o auto i skrzyżował ręce na piersi, co jeszcze bardziej pokazało jego niezadowolenie.
Zuza: Ojojoj...Kondziu... Nie smutaj. - Podeszła do niego i go przytuliła.
Konrad: I od razu lepiej. - Objął ją i zaśmiali się.
Kamil: Kondzio, Kondzio, nie rozpędzaj się. Zabieraj już te łapki i wsiadaj.
Konrad: Luzik, bracie, luzik. - Powiedział przez śmiech widząc reakcję starszego brata.



Kolejnych kilka godzin spędzili na zakupach i przez większość tego czasu śmiali się i dobrze bawili.
Nie inaczej było w aucie, kiedy odwozili Konrada do domu.
I chociaż nie mieli tego w planach to zostali tam chwilę dłużej.


-Twoja siostra chyba mnie nie lubi. - Rzuciła zamyślona obserwując krajobraz za szybą auta, kiedy wracali do Wrocławia.
-Chyba nie jest tak źle. - Powiedział bez przekonania, bo sam mógł to zauważyć po jej dzisiejszym zachowaniu.
-Nawet rozumiem jej podejście do mnie, ale w taki sposób nigdy to się nie zmieni i...Nie mam pojęcia o co chodzi, ani co robić... - Skończyła spoglądając na niego.
-Myślę, że ona potrzebuje trochę czasu. Ale widziałem, że nie czułaś się  z tym najlepiej, nie chcę żeby tak było, ale jestem pewny, że to niedługo się zmieni.
-Mam nadzieję. - Odpowiedziała smutno.
-Hej, Zuzia... - Chwycił jej rękę. - Uśmiechnij się, słoneczko... - Pocałował wierzch jej dłoni. Splótł ich palce, a na jej twarzy pojawił się lekki zarys uśmiechu. - I tak o wiele lepiej. A skoro jesteśmy oficjalnie razem to powinniśmy mieć oficjalną randkę, no nie?
-Może tak, a co w związku z tym?
-A to, że zabieram cię w miejsce, które bardzo lubisz.
-Hmm, a jakie to miejsce tak bardzo lubię?
-Czyżbyś sprawdzała, czy wiem? -Spytał unosząc brew.
-Nie, po prostu zastanawiam się, czy nasze wersje są spójne.
-Ok, niech będzie. Lubisz różne miejsca, ale pijalnia czekolady jest...
-Ej..! Skąd ty wiesz to wszystko? - Spytała zdziwiona.
-Sama mi powiedziałaś.
-Ja?
-No ty.
-Niby kiedy?
-Nie pamiętasz?- Spytał poważnie, choć w jego głosie można było usłyszeć śmiech.
-Czy moja pamięć już zawsze będzie powodem do żartów?
-Obawiam się, że tak. Wiesz...Jednak to ma jakiś związek z tym jak się poznaliśmy, więc...
-Ok, ok. Nie mam pytań.



Widząc, że Zuza jest smutna czuł się źle, zupełnie jakby to on był powodem jej smutku.
Tak nie było, jednak cały czas myślał, że mógł zrobić coś co zapobiegłoby takiej sytuacji. Z drugiej strony wiedział, że to kwestia czasu i jego siostra polubi jego dziewczynę tak, jak najmłodszy z ich trójki.
Przez resztę wieczoru uśmiech nie schodził z jej twarzy, ale on sam nie był świadomy, że to on jest głównym tego powodem.

To, co mógł stwierdzić na pewno to to, że zdecydowanie wolał spędzać z nią czas w domu niż w miejscach publicznych.
Przyczyną tego było zachowanie Zuzy, a raczej jej ostrożność.
Przesadna według niego, jednak ona uważała, że lepiej dla nich będzie utrzymać ich związek z dala od niepotrzebnych osób. Dobrze wiedziała, że nie poradziłaby sobie z tym, co mogłoby się dziać, wolała żeby zostało to tak, jak było w tej chwili.
W kawiarni rozmawiali ze sobą, śmiali się, jednak miała pewność, że nikt nie weźmie ich za parę. Tak samo, kiedy spacerowali przez rynek. Szli obok siebie, ale wolała unikać przytulania się, czy trzymania za ręce.

Kiedy w ciszy pokonywali odległość między autem, a jego mieszkaniem Zuza przez dosłownie sekundę myślała o jego siostrze, jednak szybko wszystkie negatywne myśli zostały zastąpione czasem, który ostatnio spędziła z nim. Myśli te spowodowały, że uśmiechała się sama do siebie.

On idąc obok niej obserwował ją i widział, jak na jej twarzy pojawia się uśmiech, jednak zastanawiał się, czy to właśnie takiego związku chce Zuza. Przez jego głowę przebiegały tysiące myśli, tych dobrych i złych, z naciskiem na te drugie.
Mimo, że zazwyczaj myślał pozytywnie to w tej chwili wszystko było zbyt trudne.
Jego siostra, która po poznaniu Zuzy rzuciła, że niezbyt ją polubiła, ale wtedy potraktował to, jak zwyczajną sytuację, kiedy ktoś po pierwszej rozmowie nie przypadnie tobie do gustu. Dopiero teraz rozumiał, że może to być coś poważniejszego.
Następny był tata Zuzy, którego miał okazję poznać i nie było to miłe spotkanie, więc zaczął wyobrażać sobie, jak może zareagować, kiedy dowie się, że są razem.

Jedyne, co miał w tej chwili ochotę zrobić to uciec. Gdzieś daleko. Gdzieś, gdzie byliby tylko we dwoje. Zuzia i on.
I właśnie w tamtym momencie w jego głowie pojawił się pomysł, który postanowił niebawem zrealizować.
Nie był tylko pewien, czy Zuzie spodoba się ten pomysł i zastanawiał się, czy lepiej powiedzieć jej od razu, czy może poczekać i spytać ją dopiero, kiedy wszystko przygotuje.
Uśmiechnął się pod nosem otwierając drzwi i przepuszczając w nich Zuzę.

-Zuzka...
-Słucham? - Zatrzymała się w przedpokoju zdejmując buty.
-Chodź do mnie... - Wyciągnął w jej stronę ręce, na co ta tylko zaśmiała się i po chwili była już w jego objęciach.
-Co się dzieje? - Spytała przytulając go.
-Nic. Tak sobie chciałem cię przytulić.
-O czym myślałeś przez cały czas?
-O niczym takim.
-O twojej siostrze, prawda?
-Prawda. - Odpowiedział cicho wtulając twarz w jej włosy.
-Sam mówiłeś, że w końcu przekona się. Poza tym przed chwilą to ty mnie pocieszałeś, że wszystko będzie dobrze, więc co jest teraz?
-Pomyślałem, że może wolałabyś żeby to wszystko było normalnie.
-Hej, hej, hej... - Zaczęła lekko odsuwając się od niego, tak żeby widzieć jego twarz. - Nie wiem, co masz na myśli mówiąc normalnie. Ale to, co jest między nami, chyba mogę spokojnie uznać za moją definicję słowa "normalnie".
-Ale...
-Bez żadnego "ale". Chociaż...Chyba powinnam dodać, że do definicji tego słowa nie można zaliczyć okoliczności naszego poznania i będzie idealnie. - Skończyła układając swoje dłonie na jego policzkach i cmokając go w usta. Po jej słowach na jego twarzy zagościł uśmiech, taki, jak zwykle.



>>>>>>>>>>>>>>>>>



54.!
Baaaardzooooo dziękuję za wizyty, komentarze i ask'owy spam!!!!!!! :*****

Jest rozdział! Chociaż miało go nie być :P Jutro wybieram się na koncert i okoliczności są takie, że wrócę do domu dopiero we wtorek, więc kiedy następny nie mam pojęcia ;) Ale na ask'a czasem powinnam zajrzeć :P

I komentujcie, komentujcie, bo jak widzicie warto :DDD A tak serio to widząc tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem postanowiłam zrobić WAM niespodziankę, więc mam nadzieję, że WAM się spodoba i dacie znać :)))

Pytajcie na ASK'u :)))


Do napisania :**

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 53.

*

-O czym myślisz? - Spytał kładąc się za nią.
-Zastanawiam się, jak to się stało, że przez dwa tygodnie tyle się zmieniło. - Obróciła się przodem do niego.
-No trochę się działo. - Objął ją.
-Mam wrażenie, że przegapiłam jakąś dobrą imprezę.
-Ale tylko jedną.
-Serio?
-Powiedzmy.
-A... - Zaczęła spoglądając na niego. - Czyli jednak była parapetówka?
-Moi przyjaciele, mój brat, paru kumpli...Tylko męskie towarzystwo, chociaż tobie by to pasowało, bo chyba takie wolisz. Właśnie, jak to jest?
-Ale co?
-No to, że masz więcej kumpli niż koleżanek.
-Wcale tak nie jest...
-Jasne...
-Ok, to prawda. Jeśli chodzi o kumpli to może faktycznie tak jest, ale jeśli mowa o prawdziwej przyjaźni to to Klaudia i Aga, więc...
-A Gośka, czy jak jej tam?
-Uh. Gośka to...Nie wiem, ale po ostatniej sytuacji nie mogę nazwać jej przyjaciółką. - Odpowiedziała przypominając sobie kłótnię z Gosią.
-Nic mi o tym nie wspominałaś.
-Bo to mega żałosne było. Nie warto mówić.
-To co z tymi przyjaciółmi?
-Tacy prawdziwi?
-No.
-Klaudia, Aga, ty, Tomek.
-A Michał?
-Dobry kumpel.
-To dobrze. - Powiedział ściszonym głosem, licząc, że jego dziewczyna nie usłyszy.
-Słucham? - Spytała, bo myślała że jednak się przesłyszała.
-Nic, nic.
-Powiedziałeś, że to dobrze?
-E...Chyba.
-Bo?
-Bo tak.
-Okej...Chyba przestałam ogarniać to, co mówisz, więc...
-Śpijmy już.
-Ehe. Właśnie tak.
-To dobranoc. - Zaśmiał się cmokając ją w czoło i zaraz po tym zgasił małą lampkę stojącą na nocnej szafce.
-Dobranoc. - Zamknęła oczy i próbowała zasnąć czując, jak jego dłoń ciągle krąży po jej ramieniu.
Analizując jego słowa zrozumiała dlaczego stwierdził, że to dobrze, że Michał to tylko jej kumpel.
-Już wiem. - Powiedziała przez śmiech.
-Ale co? - Jego reakcja była natychmiastowa.
-Dlaczego pytałeś o Michała. Ale głupol z ciebie, haha. - Kiedy tylko o tym myślała na nowo zaczynała się śmiać.
-Nie widzisz tego z mojego punktu widzenia, więc...
-No proszę cię. Lubię Michała, jako kolegę i ja dla niego też jestem koleżanką.
-Wierzysz w to?
-Kamil... - Przeciągnęła jego imię. - Wkręcasz to sobie. Tak samo jest z Filipem. Mój kumpel.
-A skąd ty wiesz o Filipie? - Zdziwił się.
-A to coś zmieni?
-Nie.
-Tak myślałam.
-Dlaczego nigdy nie możemy zasnąć? - Od razu zmienił temat wiedząc, że brunetka nie zauważy tego, co on.
-W sumie...Ale nie zawsze tak jest. Za pierwszym razem nie mieliśmy problemu.
-Jakiś efekt stolicy, czy coś.
-Powiedzmy, że stolicy. - Zaśmiali się. - Bo to jest tak, że ty gadasz, dlatego tak.
-Ja gadam? Ja odpowiadam.
-No właśnie. Nie powinieneś mi odpowiadać.
-Ale ja tak nie potrafię.
-Nie potrafisz nie odpowiadać?
-Nie odpowiadać potrafię, ale nie odpowiadać tobie już nie.
-Jakaś różnica?
-Obawiam się, że to zbyt trudne do wytłumaczenia.



I zasnęliśmy. Nie wiem o której i może to lepiej, ale kiedy obudziłam się po 9 Kamil nadal spał, co akurat mnie nie zdziwiło, bo jeszcze nigdy nie wstał pierwszy. Właściwie mogłabym go obudzić, ale zostawiłam go w spokoju.
Poszłam wziąć prysznic(męski żel pod prysznic - zawsze spoko, hah) i chciałam sprawdzić, czy nadal śpi i to był błąd. Bo akurat się przebudził i wciągnął mnie z powrotem do łóżka nawet nie pytając o zdanie. Typowo.
I wszystko byłoby w porządku gdyby nie to, że najpierw przez pół godziny rozmawialiśmy, a później zasnęliśmy - znowu.
Obudziłam się, kolejny raz, wtulona w Kamila i przez chwilę nie byłam pewna, czy to co słyszałam to działo się naprawdę, czy to sen.
Ale to nie był sen. Ktoś dzwonił do drzwi.

-Kamil... - Odezwałam się już całkowicie obudzona.
-Zuzia....5 minut.... - Przeciągnął przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie.
-Kamil, nie wiem, czy słyszysz, ale ktoś się dobija do drzwi, więc może tak się ruszysz?
-Po co? - Spytał nawet nie otwierając oczu.
-Żeby otworzyć.
-A ty nie możesz?
-To twoje mieszkanie. - Odpowiedziałam siadając na łóżku.
-Ale jesteś moją dziewczyną, więc to jakby też twoje.
-Słaby argument.
-Oj tam... A tak w ogóle to jaki dzień mamy? Poniedziałek, nie?
-Nie. Wtorek. Ale rusz wreszcie tyłek i otwórz te drzwi. - Szturchnęłam go.
-Wtorek?
-No.
-A...To to Kondzio jest. Ale miał być o 10.
-I jest. - Odpowiedziałam lekko wyprowadzona z równowagi tym w jak lekki sposób podchodzi do całej sytuacji. - Jest nawet po 10. - Dodałam chwytając swoją sukienkę i jednocześnie zdejmując jego koszulkę pod którą miałam bieliznę. I nie musiałam nawet spoglądać do tyłu żeby wiedzieć, że już otworzył oczy. - Podobno chciałeś spać. Z otwartymi oczami chyba trudno. - Zaśmiałam się wstając i wychodząc z pokoju, przy okazji rzucając w niego koszulką.

Przechodząc obok lustra przeczesałam dłonią włosy i poprawiłam sukienkę.
Otworzyłam drzwi i...

-Wiedziałem, że to nie mój brat. - Zaśmiał się wchodząc do środka. - Cześć. - Cmoknęliśmy się na przywitanie.
-Hej. Twój brat jeszcze śpi.
-Norma. A ty kiedy wróciłaś?
-Wczoraj.
-Aha. Serio wiedziałaś o tym mieszkaniu wcześniej?
-W sumie tak, a co?
-A tak pytam.
-Chodź, napijemy się czegoś. Kawa, herbata?
-Wow, jaki wybór! Naprawdę ma już coś poza pustymi kubkami?
-Ma. I nawet cukier się znajdzie. - Zaśmialiśmy się wchodząc do kuchni.



Kamil: Ej no...Czemu mnie nie obudziliście? - Spytał wchodząc do kuchni w bokserkach i koszulce, tej samej którą rzuciła w niego brunetka.
Konrad: A może najpierw byś się przywitał z młodszym braciszkiem, co?
Kamil: No siema. - Powiedział i przywitał się z nim. - Mieliśmy jechać na zakupy, nie? - Usiadł obok Zuzy i cmoknął ją w czoło.
Konrad: No to rusz tyłek i jedziemy.
Zuza: O właśnie, podrzucisz mnie na dworzec? - Rzuciła spoglądając na niego.
Kamil: Że co, proszę? - Uniósł brew.
Zuza: Y...Na dworzec.. - Wyjaśniła.
Konrad: Nie ma mowy! Jedziesz z nami.
Kamil: Właśnie, tak jak Kondzio mówi.
Zuzia: Nie...Nie, chłopaki, to nie jest dobry pomysł.
Konrad: Bardzo dobry.
Kamil: Najlepszy. Poza tym jesteś przegłosowana.
Zuza: Ale...
Kamil i Konrad: Bez ale. - Powiedzieli równo, co ją rozbawiło.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



53.! :))
Jest!

Cały czas zastanawiam się, jak poprowadzić to opowiadanie. Czy może zamknąć je w następnych kilkunastu rozdziałach? A może rozciągnąć tak, jak planowałam na początku? 
Nie wiem :P
Ale wiem jedno - przez WASZE komentarze jestem coraz bliżej wybrania opcji rozzzzbuuudoooowaaaneeej :PPP Ale do tego potrzebna jest WASZA reakcja! :))


Jak macie pytania to ASK - i możecie śmiało pytać nie tylko o opowiadanie :)))


Do napisania!!! :**

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 52.

*

-To teraz obejrzymy zdjęcia. - Zaśmiała się siadając obok niego na sofie.
-No...A musimy teraz? - Spytał przyciągając ją bliżej siebie w taki sposób, że obejmował ją w talii, a jej nogi przerzucone były przez jego kolana.
-Zacznę myśleć, że na twoim komputerze jest coś czego nie powinnam widzieć. - Uniosła brew pokazując na laptopa leżącego na stoliku.
-Nie...To zupełnie nie o to chodzi.
-A o co?
-O... - Zaciął się.
-No mów. - Popędziła go.
-O tapetę na moim komputerze.
-Haha! Serio!? Kamil... Haha! Nie martw się, widziałam już różne tapety, więc nawet jeśli masz tam jakąś gołą laskę to jakoś to przeżyję, wiesz?
-No nie, to raczej nie to.
-Hm...Czyli pewnie jakiś goły facet? No tak, mogłam się tego spodziewać.
-Zuzia..!
-No skoro nie laska, to koleś nie..?
-To bardziej skomplikowane.
-Ok, poczekamy, zobaczymy.


Kiedy on wpisywał hasło, ona zaczęła bawić się jego zegarkiem i rysować nieokreślone wzorki na jego przedramieniu.

-Zuzia...
-No?
-Nie będziesz się śmiała?
-Ile ty masz lat? No weź...
-Ale ja się naprawdę stresuję...
-Oj przestań....  Cokolwiek to będzie to ja... - Zatrzymała się, kiedy zobaczyła pulpit jego komputera. A raczej tapetę na komputerze. - A to takie buty! No Kamil, ty się tego wstydziłeś?
-No... - Wygiął usta w podkówkę przez co przypominał bardziej kilkuletniego chłopca niż dorosłego faceta.
-Chodź tu, głupolu. - Wyciągnęła do niego ręce i go przytuliła. - W sumie to całkiem dobre zdjęcie, przynajmniej nikt nie wie kto na nim jest. - Zaśmiała się kolejny raz spoglądając na zdjęcie na laptopie, które było jednym z tych z ostatniej sesji, a tak dokładniej to były na nim same nogi.
-Moi kumple myśleli, że ściągnąłem je z neta. - Zaśmiał się opierając głowę na oparciu sofy.
-Ej, ale przecież tak było.
-W sumie... - Spojrzał na nią. - Ale to, co innego jest.
-No nie wiem. Ale ogólnie to to miłe nawet jest. - Jakoś tuż przed wyjazdem na wakacje dostała na maila wszystkie zdjęcia, ale nie wiedziała, że pojawiły się już na blogu Filipa.


Wśród zdjęć, które oglądali chwilę później były i te robione przez Zuzę i przez dziewczyny, no i też te z Cris'em.

-Kto to w ogóle jest?
-Cris? - Pokiwał głową na tak. - Mój kolega. Sąsiad mojej cioci. Przefajny facet.
-Chyba spędzałaś z nim dużo czasu.
-Bardzo dużo. Widząc nasze zdjęcie na tapecie mojego telefonu spytał, czy jesteśmy razem.
-Co mu powiedziałaś?
-Że niezupełnie. On stwierdził, że nie mam się zastanawiać tylko się tobą zająć, bo, cytując "fajna dupa z ciebie". Także myślę, że nie powinieneś się martwić, wiesz..?
-Czyli, że...?
-Czyli, że gej. I stwierdził, że chętnie by cię..
-Nie!. - Przerwał jej. - Błagam, nie kończ tego. O fuj. - Pomachał zniesmaczony głową. - Serio tak powiedział?
-Serio.
-Jak można jarać się facetami?
-Ja go akurat rozumiem. - Odparła ze śmiechem.
-Zuzia...! To nie jest śmieszne.
-Jest! Ale daj spokój. Chodź, zrobimy coś do jedzenia. - Roześmiana wstała i pobiegła w kierunku kuchni.


Śmiali się i żartowali, a Kamil, który deklarował, że jej pomoże, w rzeczywistości tylko spowalniał i utrudniał przygotowanie.
Brunetka krojąc oliwki podśmiewała się z jego kolejnego żartu, gdy zauważyła, że oparty o blat obserwuje ją.

-Co jest? - Uśmiechnęła się spoglądając na niego.
-Nic.
-Przecież widzę. Patrzysz i się cieszysz, co jest?
-W sumie nic. Chociaż nie. Wiesz, jak bardzo się cieszę, że jesteś?
-Aw... - Odłożyła nóż na deskę i stanęła przed nim. - Jaki ty jesteś słodki. - Zaśmiała się, bo doskonale wiedziała, że na takie słowa przewróci oczami. Splotła dłonie za jego szyją i odchyliła się tak żeby spojrzeć mu w oczy. - Ale tak właściwie to nie jestem pewna, czy wiem jak bardzo się cieszysz?
-Sugerujesz, że mógłbym ci to pokazać? - Uniósł brew układając dłonie na jej biodrach.
-Myślę nawet, że powinieneś.

Uśmiechnął się i pochylił w jej stronę.
Spojrzał w jej oczy, jakby znowu chciał się upewnić, czy na pewno tego chce.
Złączył ich wargi i powoli wsunął język do jej ust. Jego dłonie zsunęły się na jej pośladki. Nie przerywając pocałunku obrócił ich i już po chwili brunetka siedziała na kuchennym blacie.
Ich pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne. Wargami zaczął delikatnie pieścić jej szyję. Dłońmi odsunął na bok jej włosy opadające na ramiona i rozpiął zamek sukienki, której góra delikatnie zsunęła się z jej ramion ukazując otulone koronkowym materiałem piersi. Ręce dziewczyny z jego pleców powędrowały do brzegu jego bokserki, która po chwili znalazła się na podłodze. Jego usta zaczęły błądzić po jej piersiach, kiedy przerwał im dźwięk domofonu.
Nie zamierzał zareagować.

-Kamil. - Upomniała go.
-Ćśś... - Zamknął jej usta pocałunkiem.
-Ale Kamil, lepiej sprawdź. - Zrezygnowany odsunął się od niej i na dosłownie sekundę przymknął oczy. Zuza z powrotem nasunęła na siebie sukienkę.
-Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo będę zły. - Zaśmiał się zapinając jej sukienkę.
-Już jesteś zły. - Zeskoczyła z blatu.
-Masz rację. - Pocałował ją i ruszył w kierunku drzwi.
-Kamil. - Zawołała go, kiedy był już przy drzwiach. - Koszulka. - Rzuciła mu koszulkę i wróciła do krojenia oliwek.

Kiedy usłyszała głos gościa omal nie rozcięła się nożem.
Tomek.
Tomek po przywitaniu się z Kamilem rzucił dwuznaczny komentarz, który zdziwił Zuzę, ale też potwierdził jej przypuszczenia - jej kuzyn nie miał pojęcia o jej obecności w tym miejscu.


Zdziwiła się pozytywną reakcją Tomka. Zadowolony przywitał się z nią i obyło się bez komentarzy, które były bardzo w jego stylu.
Kamil wspominał jej, że ostatnio kilka razy rozmawiał z Tomkiem, ale nie miała pojęcia, że jej kuzyn bywa u niego. I musiała przyznać, że przez ostatnie tygodnie nie bardzo interesowała się tym, co u niego słychać.

Tomek: A między wami coś się zmieniło? Czy tylko mi się wydaje? - Nagle zmienił temat spoglądając na siedzącą na sofie parę.
Kamil: Y... - Zaciął się spoglądając na brunetkę obok niego.
Zuza: Nie... - Nerwowo się zaśmiała, co nie uszło uwadze jej kuzyna. - Nic. - Ostatnie słowo powiedziała już całkiem bez przekonania.
Kamil: Chyba. - Dorzucił.
Tomek: Jasne...
Kamil: Dobra, Zuzia. Tomek to Tomek, więc...
Zuza: Masz rację.
Tomek: Wiedziałem! - Zdziwiła się, kiedy podszedł do niej żeby ją przytulić i naprawdę ucieszyło go to, co usłyszał. - Ale ty się pilnuj. - Zaśmiał się klepiąc Kamila po plecach.
Kamil: Spoko, stary. Pamiętam.
Zuza: To teraz mów, co u ciebie. - Powiedziała chwilę później.
Tomek: Nic jej nie mówiłeś? - Zdziwił się.
Kamil: Nie było okazji.
Zuza: Ale o co chodzi? - Niecierpliwiła się.
Tomek: Nic takiego. Paweł i Grzesiek wyjeżdżają, a ty zostaniesz ciocią. - Odpowiedział spokojnie.
Zuza: Y... Ale... Kurde, ale jak, przecież... - Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. - Nie było mnie dwa tygodnie. Wracam. Mówisz, że chłopcy wyjeżdżają. Poza tym, że zostanę ciocią? Co tu się w ogóle dzieje? - Pokręciła głową z niedowierzaniem.
Tomek: Chłopaki wyjeżdżają do Londynu. Na razie na dwa miesiące. A że zostaniesz ciocią? Będę tatą. Haha! Śmiesznie brzmi.
Zuza: To prawda? - Spojrzała najpierw na Kamila, a później na Tomka. Przytaknęli.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



52.!
Dzięki za miłe słowa, komentarze, no i nie ukrywam, że troszkę rozjaśniłyście mi tą sprawę, co jednak nie zmienia tego, że nadal zastanawiam się, jak po prowadzić to opowiadanie.
Opcje są dwie:
a) przyśpieszyć akcję jeszcze bardziej i zamknąć to w 10. rozdziałach
b) rozwinąć i rozciągnąć, tak jak planowałam na początku
;) nie wiem, którą opcję wybiorę...zobaczymy...

Możecie zadawać mi pytania na ask', bo w ten weekend mam trochę czasu, więc odpowiem :P
---> ASK


Do napisania! :))))

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 51.

Pokonując dystans między windą, a jego drzwiami już wiedziała, że to właśnie za tym tęskniła najbardziej.
Za nim.

Otworzył drzwi, kiedy dzieliło ją od nich zaledwie kilka metrów, a na jego twarzy od razu pojawił się wielki uśmiech po ujrzeniu postaci drobnej brunetki.
Rozpuszczone włosy, biała sukienka, do tego beżowe koturny dodające jej kilku centymetrów, a wszystko to tylko podkreślało jej opaleniznę.
Na lewym ramieniu trzymała torebkę, a w dłoni wino.

-Hej, hej! - Rzuciła wesoło.
-Hej..! - Odpowiedział z jeszcze większym uśmiechem. Przytulili się i cmoknęli w policzek na powitanie.
-Jak ja cię dawno nie widziałam. - Zaśmiała się. - A tu, proszę, prezent. - Podała mu butelkę wina. - Specjalnie dla ciebie czerwone i słodkie, może być?
-No ba..! Czerwone i słodkie zawsze na plus. - Sam zaśmiał się na swoje słowa, bo do słów "czerwone i słodkie" pierwszym skojarzeniem były usta Zuzy, które właśnie takie były. Dziewczyna, jednak nie zauważyła w jego słowach nic nadzwyczajnego i dalej szukała czegoś w swojej torebce.
-Tak właśnie myślałam.
-Dzięki, Zuzka. - Pocałował ją w czoło.
-Poczekaj, poczekaj to jeszcze nie wszystko.
-Nie? To masz dla mnie coś jeszcze?
-No pewnie, że tak. - I dopiero, kiedy uniosła wzrok zauważyła jego uniesioną brew. - Ale Kamil...! Nie chcę wiedzieć o czym pomyślałeś, ale to będzie coś bardziej materialnego, ok?
-No przecież ja nic nie mówię.
-Jasne...
-Zaraz wszystko poszukasz, a teraz chodź. - Chwycił jej dłoń i pociągnął za sobą.
-Ale... - Zatrzymała się wyciągając dłoń w kierunku swojej torby.
-Nie, nie, chodź teraz koniecznie. Musisz wszystko zobaczyć - Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie, przez co Zuza nie miała wyboru i musiała iść tam gdzie chciał.


Zaprowadził ją najpierw do sypialni, w której ściany były w odcieniach granatu, a łóżko, dwie nocne szafki i komoda były białe.
Garderoba i kolejny pokój czekały na swoją kolej, jeśli chodzi o urządzenie, ale pokój dzienny był już w całości wykończony.
Kompletnie wyposażona kuchnia nie dawała dużych możliwości, jeśli chodzi o urządzenie salonu, bo wszystko musiało ze sobą współgrać. Ściany pozostały białe, skórzana sofa i fotel również były w tym kolorze, tak samo, jak puchaty dywany leżący przed sofą. Czarne były natomiast meble, czyli stolik i  niska komoda stojąca tuż pod wiszącym na ścianie telewizorem.
Natomiast stół i krzesła były z całkowicie przeźroczystego tworzywa, co było chyba jednym z niewielu pomysłów, który spodobał się Kamilowi od razu.
Brakowało jedynie kilku dodatków, ale ku jej rozbawieniu zauważyła namalowany przez siebie obraz, który był jednym z tych z teczki, która została u niego w domu.

-Wow.... Podoba mi się. - Powiedziała rozglądając się po pomieszczeniu, bo mimo, że właściwie wszystkie te pomysły sama mu podrzuciła to nie spodziewała się aż takiego efektu.
-Ma się ten gust i pomysły, no nie?
-Ta... Twoje pomysły. - Zadrwiła.
-No dzięki. A ja tak się starałem. - Usiadł na białym fotelu. - Pamiętałem o wszystkim, co mi mówiłaś, a tu takie coś. - Schował twarz w dłonie udając, że płacze. Brunetka z rozbawieniem obserwowała jego zachowanie.
-Kamil. - Przysiadła na oparciu fotela i ułożyła dłoń na jego ramieniu i lekko go poklepała. Zero reakcji. - Kamil...Nie obrażaj się... - Objęła go i ułożyła brodę na jego ramieniu. - Przecież wiesz, że żartował...No Kamiś... - Cmoknęła go w policzek i tak, jak myślała - reakcja była natychmiastowo, nawet nie wiedziała, jak, a Kamil złapał ją tak, że znalazła się na jego kolanach. - Ej..! - Pisnęła. - A podobno było ci przykro.
-No i nadal jest. To teraz tu. - Pokazał drugi policzek, brunetka od razu dała mu kolejnego buziaka.
-Już dobrze?
-Nie... - Pokręciła głową. - Nie wiem, czy pamiętasz, ale teraz musisz bardziej się postarać.
-Hmm... - Po chwili zastanowienia lekko cmoknęła go w usta. - Wystarczy?
-Nie. - Zaśmiała się i uniosła siadając na jego kolanach przodem do niego. Spojrzała mu w oczy, lekko pochyliła się w jego stronę i złączyła ich usta, od razu poczuła, że się uśmiecha. Jej dłonie błądziły po jego karku, a jego wędrowały z jej bioder na plecy. - Miał być tylko buziak. - Zaśmiała się odrywając się od niego.
-No i był tylko buziak. - Powiedział robiąc smutną minę.
-Jeśli dajesz takie buziaki wszystkim to zaczynam się martwić.
-Tylko mojej kobiecie.
-Twojej kobiecie? W takim razie dlaczego jeszcze jej nie poznałam? - Zaśmiała się lekko odchylając się do tyłu.
-Zuza... - Zaczął poważnie. - Mieliśmy to przemyśleć, pamiętasz?
-Pamiętam.
-I...?
-I przemyślałam.
-I..?
-Wiesz, mam taką zasadę, że nie całuję obcych i cudzych facetów.
-A wiesz, że ją złamałaś?
-Nie złamałam.
-Nie? - Uniósł brew.
-Nie. - Zaśmiała się bawiąc się jego dredami, które ułożyły się mu ramieniu.
-Zuzia, a jakbyś tak mówiła jaśniej?
-Jaśniej? - Spytała przenosząc wzrok na jego twarz. - Jaśniej to po pierwsze, nie jesteś dla mnie obcy, a po drugie nie jesteś cudzy.
-Ale zaraz, zaraz, chcesz powiedzieć, że..? -Ożywił się.
-Że znam cię, więc nie jesteś obcy, a nie jesteś cudzy, bo... - Zrobiła pauzę zatrzymując spojrzenie na jego oczach. - ...bo jesteś mój, proste, prawda?
-W sumie... - Zamyślił się. - Zuzia...?
-Tak?
-Naprawdę?
-No chyba, że już nie chcesz to... - Chciała wstać, kiedy zatrzymał ją i zamknął jej usta pocałunkiem.
-Nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę. - Powiedział chwilę później, kiedy stykali się czołami.
-Możliwe, że tak jak ja? - Zaśmiała się.
-Mogę się założyć, że bardziej.
-Kamil...
-Hmm..?
 -Puścisz mnie na chwilę?
-Ale wrócisz?
-Zastanowię się. - Powiedziała przez ramię kierując się do swojej torby, która stała w przedpokoju. - Ześwirowałyśmy na punkcie pewnej potrawy i pomyślałam, że...
-Jestem bardzo na tak! - Przerwał jej.
-No...To całkiem super, więc znajdziesz trochę miejsca w lodówce? - Na to pytanie odpowiedział jej jego śmiech.
-Bardzo dużo miejsca.
-No tak...Tak myślałam. - Stwierdziła otwierając lodówkę. Pusta lodówkę. - Kamil, ale ona jest pusta.
 -Spodziewałaś się czegoś innego? - Zaśmiał się spoglądając do tyłu, tak żeby ją widzieć.
-Sama nie wiem...Ale chyba tak. Nie czujesz się dziwnie z tym, że nic w niej nie ma?
-Wiesz... - Podszedł do niej i oparł się o ścianę koło lodówki. - Nie...Ale zareagowałaś dokładnie tak, jak moja mama. Ale to dobrze.
-Dobrze?
-Bardzo dobrze. Bo jesteście takie kochane i wiecie, że mam dwie lewe łapki do wszystkiego, co jest w kuchni, a nie pozwolicie na to żeby Kamilek głodował, prawda?
-Mój drogi, a czy twoja mama o tym wie?
-Jasne, że tak! Ale macie taaakie dobre serduszka, że i tak nie robi wam to różnicy. Albo to kwestia uroku osobistego. - Podrapał się po brodzie zastanawiając się.
-Powiedzmy, że tego nie słyszałam. Poza tym mam dla ciebie coś jeszcze, ale w tej sytuacji chyba powinnam się zastanowić, czy zasłużyłeś... - Oparła się o blat.
-Właściwie to zawsze mogę postarać się bardziej. - Zaśmiał się opierając dłonie na jej biodrach.
-Nie, nie, nie idźmy w tę stronę, ok?
-Mi się ten kierunek całkiem podoba, wiesz?
-Kamil..! - Pisnęła, kiedy przytulając się do niej zaczął drapać ją po szyi zarostem.
-Hah, no tak, masz łaskotki na szyi, nie? - Spytał prostując się.
-Tak, ale proszę cię, nie wykorzystuj tego.
-Chciałabyś. - Kiedy Zuza próbowała wyminąć go bokiem, on złapał ją w talii i nie miał zamiaru puścić.
-Jeśli mnie nie puścisz będę krzyczeć.
-Na pewno ktoś cię usłyszy. - Powiedział przez śmiech między kolejnymi pocałunkami składanymi na jej szyi.
-Jesteś okropny!
-Mów. Tak. Dalej. - Śmiał się nie przestając.
-Zrobię dla ciebie wszystko, ale błagam cię nie rób tak.
-Hmm... - Przestał na chwilę. - Wszystko? - Spytał opierając brodę na jej ramieniu.
-Y...Wszystko...? No...Może nie wszystko. - Zaśmiał się słysząc jej słowa.-Poza tym najpierw coś mojego. - Obróciła się przodem do niego, cmoknęła go w policzek i wyjęła z kieszeni sukienki małą, białą paczuszkę. - W sumie nie wiem, czy będziesz chciał to nosić, ale postanowiłam zaryzykować. -  Wyjęła mały krążek na którym wygrawerowana była cytat z pewnej piosenki.
-Wow. - Chwycił jej dłoń na której znajdowała się srebrna zawieszka. Na jednej stronie znajdowała się pierwsza część, czyli "A fire down in our soul...", a z drugiej "...You make my wings unfold".  Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się. -Ale... - Zaczął spoglądając na jej dekolt.
-To samo. - Zaśmiała się, on natomiast delikatnie chwycił zawieszkę znajdującą się na jej łańcuszku. - "A fire down in our soul..." - Przeczytał to, co znajdowało się na pierwszej stronie. - "...You make my wings unfold.". - Przeniósł wzrok z jej dekoltu na oczy, a skupienie zastąpił uśmiech. - Dziękuję. - W odpowiedzi tylko uśmiechnęła się. - A ten cytat...Za każdym razem kiedy słyszę tę piosenkę myślę o tobie...To zdecydowanie nasza piosenka.
-Chyba tak. - Zaśmiała się i oparła głowę na jego ramieniu, a dłońmi objęła go w pasie.
-Ale jesteś dzisiaj wysoka.- Cmoknął ją w głowę.
-Haha, no mega wysoka. Licząc, że buty to jakieś 8 centymetrów, no...To zaczynam podchodzić, prawie, pod 170 centymetrów wzrostu, to takie wow.
-No nie śmiej się. Wiesz co mi się przypomniało?
-Co?
-Wtedy, kiedy szliśmy do hotelu i objąłem cię ramieniem wydawałaś mi się taaka malutka.
-Hahah, serio?
-No serio, taka mała i krucha, ale, jak się później okazało, jesteś całkiem silną kobietką.
-Pozory mylą.
-Mylą, mylą, ale wiesz co?
-No co?
-Tęskniłem. - Powiedział mocniej ją obejmując. - Tak bardzo za tobą tęskniłem. - Dodał już ciszej.


-To teraz obejrzyjmy zdjęcia.- Zaśmiała się siadając obok niego na sofie.
-No...A musimy teraz? - Spytał przyciągając ją bliżej siebie w taki sposób, że obejmował ją w talii, a jej nogi przerzucone były przez jego kolana.
-Zacznę myśleć, że na twoim komputerze coś czego nie powinnam widzieć- Uniosła brew pokazując na laptopa leżącego na stoliku.
-Nie...To zupełnie nie o to chodzi.
-A o co?
-O... - Zaciął się.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>




51.
Dzięki za wizyty i komentarze :)

Jako, że wpadł mi nieplanowany wyjazd to w sumie nawet nie mam czasu pisać, a ten rozdział napisałam dobrych kilka miesięcy temu i czekał na odpowiedni moment ;)

I jak już jesteśmy przy sprawach opowiadaniowych to muszę Wam napisać, że nie wiem, co dalej. Pomysłów brak, a i to co robią inne autorki opowiadań...Jejciu, chyba nie chcę należeć do grona takich ludzi... :|
Plus mało Was tu. Każdy rozdział to kilkaset wizyt, a tylko 4 komentarze...? :((
Także nie mam pojęcia co dalej, jutro wieczorem powinnam wrócić do domu i jak ogarnę swoje sprawy to pomyślę co z opowiadaniem.


ASK :)

Do napisania :))

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 50.

*
Ostatnio w moim życiu zmieniło się bardzo dużo. Sama nie wiem, czy tego właśnie chciałam, ale bez zastanowienia mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa, więc chyba wszystko w porządku, prawda?
No właśnie.

Skąd takie przemyślenia? O tym później.

A teraz? Teraz leżę sobie na plaży i cieszę się ostatnimi chwilami tutaj. Z dziewczynami wybrałyśmy jednak wcześniejszy samolot, żeby choć trochę ominąć największe korki w Rzymie.

No tak! Wakacje! Nie wspominałam o tym!

Z kim? Wiadomo! Z Klaudią i Agą, co było naszym planem od...Nawet nie pamiętam od kiedy, ale to nieważne. Wybrałyśmy się do mojej cioci, która mieszka kilkadziesiąt kilometrów od Rzymu, co było dla nas idealną opcją, bo mamy i plażę i dużo do zwiedzania.
Ale ok. Oprócz tego, że wypoczęłyśmy, wybawiłyśmy się to nic specjalnego się nie wydarzyło.

Jedyne, co mogę jeszcze dodać to Cristiano, syn sąsiadów mojej cioci, który chce być projektantem i ciągle przypomina mi i dziewczynom, że to on zaprojektuje nasze ślubne suknie.
Tak, tak! To zabawne, jeśli ktoś zna nasze podejście do tego, ale i tak go uwielbiam, mega pozytywny koleś i też dzięki temu nie mogłyśmy z dziewczynami narzekać na nudę.

Wracając do tego, co było wcześniej to wtedy faktycznie zostałam u Kamila.
Nawet okazało się, że oprócz materaca, noża, trzech talerzy i kilku kubków ma też poduszkę i kołdrę. I przyznaję, że całkiem fajnie było obudzić się obok niego.
Później miałam egzamin, przed mega się stresowałam, jak tylko pomyślałam, że zaraz czeka mnie spotkanie z najbardziej wymagającym profesorem, albo po prostu świrniętym, ale to kwestia indywidualna. Kamil oczywiście uparł się, że mnie podwiezie, ale to nawet lepiej, bo dzięki jego żartom przestałam się stresować.
Egzamin zdałam, co znaczyło, że jestem już studentką drugiego roku i pewnie zastanawiałabym się, jak to się stało, że ten rok minął tak szybko, gdyby nie to, że zauważyłam znajome auto.
Kamil.
Także zjedliśmy razem obiad, a później były zakupy.

Najpierw Kamil nie wiedział czego szuka. Bo z jednej strony podobał mu się wielki narożnik, no, ale przecież, jak narożnik to nie będzie mógł mieć stołu i krzeseł, a jeśli stół i krzesła to sofa i fotel, ale sofa i fotel to nie, bo....I tak dalej.
W końcu udało się ustalić czego szuka, ale później wcale nie było łatwiej, bo o ile kolor i materiał mógł wybrać jaki tylko chciał to w każdym kolejnym meblu coś mu się nie podobało. I ok, gdyby z nimi faktycznie było coś nie tak, ale były ładne, wygodne... Cały czas towarzyszył nam pracownik sklepu, chociaż to chyba raczej był manager, zresztą nie wiem, jedno, co było pewne to to, że bardzo chętnie nam towarzyszył, bo wiadomo - za zakupy klientów ma premię, ale pewnie nie przewidział ile będzie musiał się namęczyć, hah.
W końcu, kiedy Kamil usiadł na beżowej sofie, która od początku mu się spodobała, rzuciłam, że ta jest bardzo ładna.
I co? I Kamil od razu się zdecydował! No i później poszło łatwiej.

W sumie następne dni wyglądały podobnie tyle, że wieczorami pracowałam w klubie.

Piątek był dniem moich urodzin. Nie zaplanowałam żadnej imprezy, ani nic takiego, jedynie Tomek dał mi wolne - fajnie, ale i tak miałam spędzić ten wieczór sama.
Kamil miał koncert, dziewczyny w pracy, Michał pojechał do domu, a moi rodzice mieli jakieś plany - spoko, rozumiałam, przecież każdy ma swoje życie.
Niby wszyscy do mnie dzwonili z życzeniami, ale jakoś tak...
Koło 13 wpadł do mnie Tomek, dostałam od niego kwiaty, ale właściwie to przyjechał poprosić mnie żebym odebrała od jego rodziców coś do klubu - nie miałam pojęcia o co chodzi, ale skoro zostawił mi samochód to nie było problemu, przynajmniej wiedziałam, że czas mi szybciej minie.

Nie ukrywam, że było mi trochę przykro, że Kamil nie zadzwonił - tak, tak, jesteśmy tylko znajomymi, przyjaciółmi, no jakoś tak i tak sobie właśnie powtarzałam.
Wiesz, jakie było moje zdziwienie, kiedy jakoś po 16 ktoś zadzwonił do drzwi i okazało się, że to Kamil? I nie widziałam nic nadzwyczajnego w tym, że jeśli grałby za kilka godzin koncert to na pewno nie mógłby być we Wrocławiu.  Dostałam od niego czerwone róże, złożył mi życzenia i w sumie szybko się zmył.

W drodze do domu postanowiłam pojechać na cmentarz. W końcu w moje urodziny była rocznica śmierci Zuzy. Kupiłam kwiaty, znicz i poszłam w kierunku jej grobu.
Z daleka zobaczyłam znajomą mi postać, ale nie podejrzewałam, że spotkam go tu.
Profesor.
Ten u którego egzaminu tak się bałam. Zdziwiłam się, ale, ku mojemu zaskoczeniu, u niego nie było ani trochę zdziwienia, może jedynie niezadowolenie, że go tu zobaczyłam.
Nie pytałam go o nic, a nawet miałam nadzieję, że jakoś się miniemy, ale on sam zaczął rozmowę. I w taki sposób dowiedziałam się, że Zuza była jego studentką i takie tam. No ok, miło, że pamięta o niej. Chyba.

Kiedy już dotarłam do domu rodziców Tomka to byłam wściekła, bo nikogo nie było w domu, dzwoniłam do Tomka i nic. Nie odbierał.
U dziadków tak samo pusto.
Na szczęście zabrałam klucze do swojego domu, bo tam też nikt nie otwierał.

Będąc pewna, że nikogo nie ma rzuciłam klucze na szafkę w przedpokoju i skierowałam się do kuchni, gdzie było pusto, jak wszędzie. Nalałam sobie wody i ze szklanką w ręce otworzyłam drzwi wchodząc do salonu.

I...?

Niespodzianka!

Wszyscy, którzy niby o mnie zapomnieli stali tam i śpiewali "Sto lat!". WOW!

Dziewczyny, Tomek, rodzice, dziadkowie, Iga, Mati, rodzina, kilku znajomych. I Kamil!

Był tort, były świeczki, moje życzenie i życzenia od wszystkich.
Impreza zdecydowanie należała do tych udanych i w całości zapamiętanych, więc to dwa plusy.

Moi rodzice z rodzeństwem zostali na noc u dziadków, więc kilka osób nocowało u mnie. Między innymi Kamil. W sumie wtedy pierwszy raz się pokłóciliśmy, haha. A to wszystko przez prezent, który od niego dostałam, czyli zegarek. Każde z nas rzucało swoimi argumentami, a w końcu i tak Kamil postawił na swoim. I teraz za każdym razem kiedy spojrzę na moją lewą rękę przypomina mi się dzień, kiedy się poznaliśmy, bo to wtedy mówiliśmy o zegarku.

"-Dalej Kamil...Rusz się. Mieliśmy wrócić za pół godziny, a minęło już...
-No ile minęło? - Zaśmiał się wiedząc, że  i tak to on ma mój telefon. Podniosłam się i chwyciłam jego rękę na której miał zegarek sprawdzając godzinę.
-40 minut. Albo...50? Jakoś tak.
-Cwana jesteś.
-No ba! Ale nie martw się, następnym razem będę miała swój zegarek.
-Bo?
-Bo sprzedam zdjęcia, nie pamiętasz? - Wstałam.
-Haha! No tak..."



I nawet nie wiem, kiedy i jak minęły następne dwa tygodnie. Praca, ostatnie zakupy przed wyjazdem, no i dużo czasu spędzonego z Kamilem.
Samolot z dziewczynami miałyśmy w poniedziałek, ostatni raz Kamila widziałam w czwartek i tak w sobotę wieczorem siedząc sobie z Pawłem wpadliśmy na to żeby odwiedzić Kamila na koncercie.

I tak też zrobiliśmy następnego dnia.
I właściwie nasza ostatnia rozmowa przed moim wyjazdem była chyba najważniejsza, a jeśli nie najważniejsza to na pewno najbardziej potrzebna.
Mieliśmy nie widzieć się przez kolejne dwa tygodnie i postanowiliśmy, że przez ten czas mamy się nad tym zastanowić, chociaż ok, to ja o tym powiedziałam. Kamil stwierdził, że nie ma żadnych wątpliwości, co do swojej odpowiedzi, ale jeśli ja chcę to przemyśleć to nie ma sprawy, nie będzie naciskał.

Rozmawialiśmy i pisaliśmy ze sobą codziennie, ale faktycznie bardziej jako przyjaciele.
Ale kiedy tylko rozmawialiśmy przez telefon, a gdzieś w pobliżu było słychać Cris'a czułam niezadowolenie w głosie Kamila.

Chyba nie wspominałam o tym, że Cris to gej? No właśnie, ale Kamil o tym jeszcze nie wiedział, poza tym to ja powinnam być zazdrosna po tym, co Cris powiedział o Kamilu widząc nasze wspólne zdjęcie na moim telefonie, haha!

I z jednej strony było mi przykro, że wyjazd dobiega końca, ale cieszyłam się, że wracam.

Próbowałam się pakować, jednocześnie rozmawiając z Cris'em, co wychodziło średnio dobrze, a to wszystko przerwał telefon.
Kamil.

-Dzień dobry..! - Usłyszałam jego roześmiany głos.
-No hej! Co tam?
-Zastanawiałem się, co robisz. Wiesz, że jutro o tej porze będziesz już na miejscu?
-A to prawda. - Zaśmiałam się, bo przecież nie powiedziałam mu jeszcze, że wrócę trochę wcześniej. - Ale jest coś o czym nie wiesz.
-Co? - Jego głos od razu się zmienił.
-Ale spokojnie. To nic złego. Chyba.
-Czyli..?
-Wracamy wcześniejszym samolotem, więc jeśli znajdziesz trochę czasu popołudniu to...
-Serio!? No jasne, pewnie, że tak. Wiesz, że mnie wystraszyłaś?
-Hah, słyszałam.
-To jakie plany na wieczór?
-Wyjdziemy na miasto z dziewczynami i Cris'em. No i muszę się spakować, a jakoś mi to nie wychodzi.
-Z Cris'em? - Spytał ignorując moje ostatnie zdanie.
-Tak, z Cris'em. - Zaśmiałam się.
-Ok... Widzimy się jutro? - I obraził się. No świetnie.
-Chyba tak.

I oczywiście życzył mi bezpiecznego lotu i mówił żebym na siebie uważała, i takie tam, ale i tak słyszałam, że ton jego głosu się zmienił. Im więcej spędzałam z nim czasu, tym częściej zauważałam, że czasem nie mogę zrozumieć jego zachowania.

Pozostało mi jedynie poczekać do naszego spotkania.

Następnego dnia rano ciocia odwiozła nas na lotnisko razem  z Cris'em. Pożegnania nigdy nie są fajne, ale chyba pierwszy raz cieszyłam się, że wracam.

Bez cienia wątpliwości mogłam powiedzieć, że przez ten czas bardzo za nim tęskniłam, ale z drugiej strony byłam też przekonana o słuszności swojej decyzji, którą przecież miałam podjąć przez te dwa tygodnie...



>>>>>>>>>>>>



50.! :)
I jest! Nie była łatwa do napisania, ale jeśli będziecie czytać 'między wierszami' to dowiecie się bardzo dużo o tym, co zdarzy się w opowiadaniu :)) jestem ciekawa, czy coś zauważycie :)


Tradycyjnie dziękuję za wizyty, komentarze, no i za ask'owy spam też :D :)

I właśnie - ask - mam nadzieję, że osoba, która pisała na moim ask'u o jednym z członków zespołu nie poczuła się urażona. I Ty, i ja wyraziłyśmy swoje zdanie, a że trochę się różniło...bywa i tak ;)
w każdym razie nie gryzę i odpowiadam na pytania :P 
ASK

A teraz lecę się pakować i na chwilę wybywam z domu ;)

Do napisania! :*


wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 49.

*

Kiedy roześmiana Zuza zamknęła za sobą bramę zauważyła zbliżające się auto swojego taty.

Zuza: O nie... - Jęknęła cicho.
Kamil: Co jest?
Zuza: Mój tata.
Kamil: To źle? - Spytał wkładając do bagażnika jej walizkę.
Zuza: Nie, ale...Raczej nie będzie miły.
Kamil: Chyba damy radę, nie? - Spytał stając obok niej.
Zuza: Ehe...Chyba tak. - Odpowiedziała niepewnie widząc, jak jej tata wysiada ze swojego samochodu. - Cześć, tato. - Podeszła i cmoknęła go w policzek.
Kamil: Dzień dobry. - Powiedział po czym został zmierzony wzrokiem przez ojca dziewczyny.
Tata: Dzień dobry. A ty gdzie się wybierasz? Miałaś jechać jutro.
Zuza: Tak, ale Kamil akurat jedzie do Wrocławia, więc mnie podrzuci.
Tata: A kolega dlaczego cię dzisiaj odwiedził? - Spytał poważnym tonem.
Zuza: Tato... - Spojrzała na niego mrużąc oczy.
Tata: Tylko pytam.
Kamil: Przecież to normalne, że przyjaciele czasem się odwiedzają, prawda? - Po tym, co powiedział Zuza żałowała tylko tego, że nie uprzedziła Kamila o tym, że najlepiej jeśli się nie odezwie.
Tata: Widzę, że kolega jest bardzo pewny siebie. - Od razu wywnioskowała, że jej ojcu nie spodobało się to, co powiedział Kamil.
Zuza: Tato...
Tata: Prawo jazdy jest? - Zignorował swoją córkę.
Kamil: Oczywiście, że jest. - Odpowiedział od razu. - Pokazać? - Spytał rozbawionym tonem szukając go w tylnej kieszeni spodni.
Tata: Obędzie się. Zuza, zadzwoń, jak będziesz w domu, jasne?
Zuza: Jasne, tato. - Odpowiedziała całkiem spokojnie, bo wiedziała, że dyskusja w tej sytuacji nie ma sensu. - Pa. - Ponownie cmoknęła go w policzek i podeszła do auta, gdzie Kamil otworzył jej drzwi.

Kamil również chciał pożegnać się z jej ojcem, ale kiedy wyciągnął w jego stronę rękę ten tylko się zaśmiał i chwilę później zniknął za bramą.

-Zapomniałam powiedzieć, że lepiej żebyś nic nie mówił. - Zaczęła, kiedy ruszyli.
-W sumie...Nie spodziewałem się, że będzie zachwycony. Nie no, Zuzka, było nawet zabawnie. - Uważnie go słuchała i słysząc ostatnie słowa mocno się zdziwiła.
-Zabawnie..?
-Zabawnie. - Zaśmiał się.
-Nie... - Pokręciła głową uświadamiając sobie, co go tak rozbawiło. - Nie...Powiedz, że to, co słyszałam o twoim prawie jazdy to nie jest prawda...
-Przecież nie będę cię okłamywał. - Rzucił spokojnie.
-Haha! Wiesz, że prawie uwierzyłam, że serio masz to prawko?
-Ale przecież ja je mam. Tylko te punkty...No kto wymyślił taki limit?
-I jeszcze tak pewnie zapytałeś, czy masz je pokazać. I zacząłeś szukać go w kieszeni. - Śmiała się przypominając sobie tą sytuację.
-Śmiem podejrzewać, że dzięki temu skończyło się na pytaniu.
-I nie mylisz się. Też tak myślę. - Spojrzała na niego nadal dziwiąc się, że w ogóle wpadł na taki pomysł i znowu pokręciła głową.



Zdziwiła się, kiedy dotarli na zamknięte osiedle i nie miała pojęcia dlaczego właśnie tam się znajdują.

-A gdzie my właściwie jesteśmy? - Spytała, kiedy wysiedli z auta.
-Zaraz zobaczysz. - Odpowiedział tajemniczo.
-Ok... - ufała mu całkowicie, a pytanie zadała z czystej ciekawości, więc teraz tylko rozglądała się po podziemnym parkingu. - Ale dlaczego zabierasz moją walizkę? - Zdziwiła się widząc, że otworzył bagażnik, gdzie była tylko jej walizka.
-Zuzka, za dużo pytań. - Zaśmiał się obejmując ją ramieniem. - Chodź, idziemy...


W windzie zaciekawiona zadawała mu kolejne pytania, na które udzielał jednej odpowiedzi "Zaraz się dowiesz.", co wcale nie zaspokajało jej ciekawości.

-Kamil, no powiedz o co chodzi.
-Cisza, Zuzia. Zaraz się dowiesz.
-To ja nie idę dalej. - Zatrzymała się krzyżując ręce.
-Zatrzymałaś się w odpowiednim miejscu. - Wyciągnął z kieszeni klucze.
-Wytłumaczysz mi w końcu o co chodzi? - Spytała zdezorientowana.
-Jasne, że tak! Ale najpierw wejdźmy. - Otworzył drzwi i delikatnie popchnął dziewczynę. Postawił jej walizkę tuż obok dużego lustra znajdującego się obok drzwi wejściowych.
-Może teraz coś wyjaśnisz? - Założyła ręce na biodra. - Zabierasz mnie nie wiadomo gdzie, nie chcesz nic powiedzieć. - Uniosła lewą brew.
-Oj, nie denerwuj się. - Podszedł do niej i objął ją w talii przyciągając bliżej siebie. - W sumie nie wiem, dlaczego wcześniej o tym nie wiedziałaś, ale zanim coś o tym powiesz to dodam, że jesteś pierwszą osobą, która się dowie i...
-To brzmi jakoś nie halo, wiesz?
-Dzięki, że mi przerywasz.
-Polecam się na przyszłość. Więc...?
-Więc to moje mieszkanie? W sumie dziwnie się czuję mówiąc, że to moje mieszkanie, ale...
-Ale jak to? - Ponownie mu przerwała.
-Zwyczajnie.
-O ile dobrze pamiętam to nie chciałeś mieszkać we Wrocławiu.
-O ile dobrze pamiętam to było jakieś dwa miesiące temu.
-Coś się zmieniło?
-Nie masz pojęcia, jak wiele, ale o tym porozmawiamy za chwilę.
-A moja walizka?
-Musimy uczcić kilka rzeczy. Twoje egzaminy, twoje urodziny, moje mieszkanie, moja nagroda, a to znaczy, że nie będę mógł odwieźć cię do domu, co znaczy, że zostaniesz tu.
-O nie, nie, nie. Nie, Kamil. -Pokręciła głową. - Nie ma takiej opcji, poza tym mogę wrócić autobusem.
-Oszalałaś? - Wyprostował się zabierając dłonie z jej talii.
-Ja? - Pokazała na siebie. - Chyba ty.
-No raczej nie. Poza tym to nie było pytanie, ani propozycja.
-Chcesz powiedzieć, że nie mam nic do powiedzenia?
-Właściwie to...Tak. - Rzucił zadowolony po czym znowu znalazła się w jego ramionach.
-Wytłumacz mi tylko dlaczego moja znajomość z tobą nie może wyglądać tak, jak każda inna?
-Nie wiem i to właściwie nie jest mój problem, dopóki twoje relacje z innymi nie będą wyglądać tak, jak ta ze mną.
-Wiesz, że to nie jest normalne?
-Może... - Zaśmiał się wtulając twarz w jej włosy.


Kuchnia razem z pokojem dziennym była jednym pomieszczeniem. Ściany były białe i jeśli mowa o salonie, to można dodać tylko wyjście na balkon i ciemne panele, bo na razie nie znajdowało się tam nic więcej. Kuchnia natomiast była całkowicie urządzona. Białe meble z ciemnymi blatami, a na środku kuchenna wyspa. Meble były nowoczesne i proste, przez co kuchnia wydawała się być pusta, co było jednak tylko mylnym wrażeniem.
Tak samo, jak w kuchni, w łazience też królowały jasne barwy. Następne pomieszczenie było zupełnie puste, a w mieszczącej się obok niego garderobie znajdowała się tylko walizka, którą wczoraj przywiózł ze sobą Kamil.
Kolejna sypialnia. W niej tak samo ściany były tymczasowo białe, a jedynym meblem, który się w niej znajdował był materac.

-No, no, no...! Poszalałeś. - Zaśmiała się widząc tylko materac. - Masz aż materac?
-Czad, nie? Haha! - Rzucił się na materac. - Ale tak na serio to nie miałem czasu żeby o tym pomyśleć to raz, a dwa to sam nie wiem od czego zacząć.
-Najlepiej od początku.
-Bardzo śmieszne.
-Wiem.  - Usiadła obok niego. - To kiedy robisz parapetówkę?
-Parapetówkę? Wiesz, że nawet nie mam ochoty na takie imprezy?
-Jejku, Kamilku, chory jesteś? - Zażartowała przykładając swoją dłoń do jego czoła.
-Hah, nie, raczej nie. Chociaż.... - Zamyślił się. - Jakby się tak zastanowić to jesteś moim pierwszym gościem, więc w sumie...Tylko jako gospodarz to spisuję się słabo.
-Bo?
-Bo w sumie nie mam w domu nic. No może oprócz kilku butelek wody. A! I zapomniałem o najważniejszym jest też wino.
-Ehe, no tak. Ja wiedziałam, że to jest jakiś podstęp. Upijesz mnie, a później wykorzystasz.
-Czytasz mi w myślach. - Zaśmiał się. - Jakbym wcześniej nie miał takiej okazji, nie?

W odpowiedzi posłała mu jedynie uśmiech, bo dobrze wiedziała, że ma rację.


Siedzieli na materacu opierając się plecami o ścianę, między nimi leżał karton z pizzą, natomiast w dłoniach trzymali kubki z...z winem, bo kieliszki były kolejnym brakiem w jego mieszkaniu.

-Powiedz mi, jak to jest, że zamiast pilnie uczyć się do jutrzejszego egzaminu ja siedzę z tobą, w twoim pustym mieszkaniu, piję wino i objadam się pizzą? Czy to nie jest jakieś dziwne?
-Nie...To całkiem normalne.
-Powiedzmy. Ale wiesz, co?
-No? - Spojrzał na nią czekając na odpowiedź.
-Nie mam dla ciebie żadnego kwiatka...
-Kwiatka? - Uniósł brew.
-No. Roślinki. Wiesz, jak się ktoś wprowadza i tak dalej.
-A... Przeżyję, ale....Wiesz, co?
-Co?
-Poczekaj chwilę. - Zaśmiał się wychodząc z pokoju. Wrócił po krótkiej chwili. - Jeśli mowa o roślinkach to chyba to może ją zastąpić, nie? - Spytał wyjmując z kieszeni coś, na widok czego brunetka roześmiała się.
-Jak najbardziej, haha! W końcu też jest zielone, no nie?
-Dokładnie tak. - Zaśmiał się siadając obok niej i wyjmując zapalniczkę z drugiej kieszeni.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>




49.!
Dzięki za wejścia, za komentarze, za wszystko! :D
I jest niespodzianka, bo skoro to rozdział 49. to przez przypadek napisał mi się taki Kamilowy rozdział, jeszcze bez zmian. Bo 50. rozdział to dobry czas na wszystko :P

I mamy lipiec. Macie jakieś plany? Wyjazdy? Może koncerty? :P U mnie coś się szykuje :D
No i ASK - dlaczego pytacie głównie o rozdziały? :D Spokojnie - nie gryzę, możecie zadawać inne pytania :D :))


Do napisania :*