czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 68.

*

Pierwsze pięć tygodni mieszkania z rodzicami Zuza mogła uznać za zupełnie udane. 
Co więcej - przyznać mogła, że był to jeden z lepszych pomysłów, choć może było to spowodowane tym, że i tak nie bywała w domu za często. Największym plusem było to, że nie musiała słuchać już pretensji, ani nic takiego.
Tylko... Podobno wszystko, co dobre w końcu się kończy, żeby nie dodać - szybko.

Tak było i tym razem.
Zuza miała wolny weekend, który planowała spędzić we Wrocławiu razem z Kamilem. 

-Zuza, pamiętasz, że jutro są urodziny cioci? - Spytał jej tata, kiedy pojawiła się w kuchni żeby nalać sobie wody.
-Pamiętam... 
-Wybierasz się z nami, prawda?
-Nie, tato. W weekend będę we Wrocławiu.
-Przecież masz wolne. Chyba możesz zostać?
-Mogę, ale mam inne plany. Mówiłam już o tym.
-Uważam, że powinnaś zostać w domu.
-Ok.
-Ok? Zuza, co się z tobą dzieje? Jak ty ze mną rozmawiasz?
-Normalnie, tato. Chyba zapomniałeś, że jeszcze miesiąc temu tam mieszkałam.
-Spędzasz z nim za dużo czasu.
-Przeszkadza ci to?
-Tak. Nie powinnaś się z nim widywać.
-Nie możesz mi tego zabronić.
-Mogę. Mieszkasz w moim domu.
-Żartujesz? - Była bardzo zaskoczona jego reakcją.
-Nie. Dopóki mieszkasz w moim domu nie będziesz się z nim widywać.
-Myślisz, że cię posłucham?
-Zuzanno, masz wybór. Przestajesz się z nim widywać i możesz tu zostać.
-A jeśli nie przestanę?
-A nie przestaniesz?
-Nie.
-W takim razie możesz iść się spakować.
-Słucham? - Sądziła, że się przesłyszała.
-To, co słyszysz. Jeśli chcesz dalej zawracać sobie nim głowę to możesz wyjść od razu.
-Tato, ale...
-Pytałem. Zostawisz go?
-Oczywiście, że nie, ale...
-Wyjdź.
-Tato...
-Powiedziałem. Wyjdź.
-Nie możemy normalnie porozmawiać?
-Nasza rozmowa już się skończyła. Teraz idź spakować swoje rzeczy.



Wchodząc po schodach nie była pewna, czy to wszystko dzieje się naprawdę. W swoim pokoju usiadła na łóżku i rozejrzała się. Nie dowierzając pokręciła głową i zastanawiała się, co teraz zrobić. Trwało to dosłownie chwilę. 
Przecież wiedziała, że nie chce go zostawić. Od zawsze uważała też, że nie powinno się kazać komuś wybierać, a właśnie dziś chciał tego jej ojciec. 
Może zostać w domu, ale zostawić Kamila. Może zostać z Kamilem, ale wtedy powinna przyzwyczaić się do tego, że nie ma już domu.
Nie wiedziała, jak może wybrać między dwiema osobami, które kocha. Z jednej strony tata. Z drugiej Kamil.

Otarła łzy spływające po jej policzku i podeszła do szafy. Wyjęła walizkę i spakowała do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Zajęło jej to niewiele ponad 5 minut. 

Walizka była zdecydowanie za duża, jak na noszenie, dlatego też miała problem ze zniesieniem jej po schodach, a kiedy zatrzymała się w przedpokoju, by założyć kurtkę z salonu wyszedł jej tata. 

-Jesteś pewna, że dobrze wybrałaś?
-Nic nie wybrałam. 
-Wybrałaś.
-Nie pozostawiłeś mi wyboru.
-Wybrałaś. Pamiętaj, że nie będziemy na ciebie czekać, kiedy stwierdzisz, że wolisz wrócić.
-Nie obawiaj się, nie wrócę.
-Wiem swoje. Klucze. - Wyciągnął dłoń w stronę dziewczyny.
-Proszę. - Zdziwiona wyjęła klucze z kieszeni i podała je ojcu.


Wyszła. Bez słowa. 
Bo sama nie wiedziała, co zrobić. W ciągu 10  minut pokłóciła się z tatą i wyprowadziła z domu. Nie wiedziała, czy się śmiać, czy raczej płakać.



Była całkiem spokojna. Nie płakała. Nie rozpaczała. Przynajmniej nie tak żeby to dać po sobie poznać.
Mogła zadzwonić do Kamila żeby odebrał ją z dworca, jednak dotarła do jego mieszkania sama. Spokojnie wyszła z windy i stojąc przed drzwiami zapukała, choć miała swoje klucze. Drzwi otworzyły się chwilę później.

-Zuzia? - Kamil był zaskoczony, mieli spotkać się dopiero następnego dnia. - Coś się stało? - Spytał, kiedy jego dziewczyna ominęła go i weszła do mieszkania.
-Nie. To znaczy... Tak. - W tym momencie rozpłakała się. Kamil od razu ją przytulił.

Dopiero wtedy poczuła wszystkie emocje. Jakby tysiące igieł wbijało się w jej serce. 
Było jej źle. Przykro.
Ale z drugiej strony była szczęśliwa. Wiedziała, że ma na kogo liczyć. Kogoś kto jej nie zawiedzie.


Tydzień później Zuza zabrała już wszystkie rzeczy z domu rodziców. Zrobiła to wtedy, kiedy jej tata był w pracy.
Jej mama mówiła, że tak nie powinno się stać, że ma wrócić i porozmawiać z tatą, ale Zuza dobrze wiedziała, że jej mama nic w tej sytuacji nie zrobi. Kochała ją, ale była całkowicie podporządkowana decyzjom ojca.
Teraz Zuza mogła śmiało powiedzieć, że pogodziła się z tym. Nie miała ochoty walczyć, ani zabiegać o to żeby ojciec zaakceptował jej wyboru, bo dobrze wiedziała, że to niemożliwe.



Była połowa października, a to znaczyło, że na świecie powinna pojawić się Zosia. I tak też się stało. Zosia urodziła się cztery dni temu, wczoraj z Moniką wróciły ze szpitala.

Postanowili poczekać i odwiedzić ich dopiero, kiedy będą w domu. I właśnie dlatego wybierali się do nich dziś.
Najpierw chcieli kupić prezent dla Zosi, ale będąc w sklepie podobało im się prawie wszystko dlatego wybrali kilka więcej prezentów, a z każdego cieszyli się, jak małe dzieci.

Gdy pojawili się w mieszkaniu Tomka, Zuza czuła podekscytowanie. Nie mogła doczekać się aż zobaczymy Zosię. Widziała kilka zdjęć, ale to nie mogło równać się z zobaczeniem jej na żywo. 
Monika spała w sypialni, Zosia natomiast była w swoim pokoju. Stojąc przy łóżeczku Zuza nawet nie próbowała ukryć wzruszenia widząc maleństwo. Czarne włoski, malutki nosek, rączki... 
Trzy dorosłe osoby stały nad łóżeczkiem i zachwycały się leżącą w nim Zosią. Patrząc z boku to musiał być naprawdę zabawny obrazek.

-Tomek, mogę ją potrzymać? - Spytała nawet nie odrywając wzroku od maluszka.
-Jasne, że tak. - Zuza ostrożnie wyjęła Zosię z łóżeczka i teraz mogła przyjrzeć się jej jeszcze dokładniej. - Jaka ona jest śliczna. - Zachwycała się.
-A jaka malutka. - Dodał Kamil chwytając rączkę dziewczynki, która odruchowo zacisnęła się na jego palcu.


>>>>>>>>>>>>>>>>


 68.! :))
Dziękuję bardzo za komentarze i wizyty :))

Co myślicie o takim obrocie sprawy? Dobrze zrobiła? Źle?
No i nareszcie pojawiła się mała Zosia <333

ASK :))


Do napisania! :*

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 67.

*

-Zuzia, pozwól na chwilę. - Zawołał ją z salonu, kiedy krzątała się po mieszkaniu po raz tysięczny sprawdzając, czy wszystko na jutrzejszy dzień jest gotowe.
-Tak...? - Spytała oderwana od swojego zajęcia. Nie odpowiedział, a jedynie wyciągnął w jej stronę rękę. Podeszła do niego i chwyciła jego dłoń. - Coś się stało?
-Nie, nic. Ale mam coś dla ciebie.
-Dla mnie?
-Dla ciebie. Proszę. - Wręczył jej czerwone, aksamitne pudełko.
-Ale co to jest?
-Sprawdź sama. - Obserwował, jak dziewczyna ostrożnie otwiera pudełko. Był ciekawy jej reakcji, może nawet trochę się jej obawiał.
-O jejku...! Kamil! Jakie śliczne! Piękne. - Dodała już spokojniej oglądając biżuterię, którą podarował jej chłopak.
-Podoba ci się?
-Oczywiście, że tak! Dziękuje. - Splotła dłonie za jego karkiem i złączyła ich wargi.



Kiedy jechali na lotnisko Zuza była tak podekscytowana, że ledwo potrafiła usiedzieć w jednym miejscu. Do tego cały czas opowiadała o tym, jak bardzo cieszy się, że ich zobaczy. Z chłopakami ustalili, że nie będą robić dziś zamieszania, więc przenocują oni u nich, a rano razem pojadą do domu.



Następnego dnia rano w mieszkaniu panowało duże zamieszanie, nikt nie mógł zaprzeczyć, że głównym jego powodem była Zuza, ale ani Kamil, ani Paweł, czy Grzesiek nie mieli zamiaru o tym wspominać, bo dobrze wiedzieli, że to mogłoby wywołać awanturę. A awantura w połączeniu ze zdenerwowaniem? Nie mogło być gorzej.

-Zuza...! Długo jeszcze? - Spytał Kamil stając pod łazienką.
-Kamil.... - Westchnęła otwierając drzwi. - Nie denerwuj mnie bardziej. Proszę, ok?
-Ale spokojnie.... Mamy czas. - Dopiero po tym spojrzał na zegarek. - Ok, nie mamy czasu. Ale spokojnie. Wszystko mamy. Wszystko spakowałaś.
-Nie jestem pewna. - Zaczęła pakować kosmetyki, które były teraz rozrzucone po całej łazience.
-Wszystko mamy. Nawet obrączki.
-W przeciwieństwie do mojego brata! - Zaśmiał się Grzesiek, który akurat podszedł i stanął koło Kamila.
-Daj spokój. Tomek i jego organizacja... - Zaśmiała się wspominając sytuację z poprzedniego dnia. - Na dodatek spotkałam Darię.
-Ło...! Czuję ploty! - Rzucił Paweł zakładając marynarkę.
-To nawet nie jest śmieszne.


Kamil razem z jej kuzynami od razu skierował się do domu rodziców Tomka, gdzie był Tomek. Zuza natomiast została w domu swoich rodziców, gdzie była Monika. Początkowo w planach miała ona być w domu ich dziadków, jednak tam panowało duże zamieszanie.
Widząc zadowoloną Monikę Zuza zastanawiała się, co takiego stało się tydzień temu i z jakiego powodu nie chciała wyjść z nią i dziewczynami. Ale ku jej zdziwieniu Tomek zabronił jej o tym z nią rozmawiać.
Mama Tomka układała jej włosy, a koleżanka Zuzy robiła jej makijaż. Sama Monika za to na przemian cieszyła się i panikowała.

Były już gotowe do wyjścia, czekały tylko na Monikę, która na chwilę poszła do łazienki.
Zuza i Iga były w salonie, natomiast ich tata, który miał je zawieźć do kościoła, czekał w aucie.

-Długo jej nie ma, nie? - Iga siedziała z głową opartą na ramieniu swojej siostry.
-No. Spóźnimy się, ale wiesz, co?
-Co?
-Ja po nią nie idę.
-Musisz.
-Nic nie muszę.
-Spóźnimy się. Tomek się wkurzy.
-To sama rusz tyłek.
-Ok, znaj moje dobre serce. Ale robię to dla dobra naszej rodziny.
-Jaka ty jesteś kochana. - Zaśmiała się i zabrała się za odpisywanie na kolejną wiadomość od Kamila. Po chwili wróciła jej siostra.
-Mamy problem.
-Jaki?
-Po pierwsze powiedziała, że będzie rozmawiać tylko z tobą, a po drugie i tak nie wychodzi.
-Dlaczego to ja zawsze mam najgorzej?
-Siostrzyczko, spójrz na to inaczej, w ten sposób kształtujesz sobie charakter.
-Cudownie. - Po chwili zapukała do drzwi łazienki. - Monika, to ja. - Drzwi się otworzyły.
-Zuza, nie dam rady. - Powiedziała blondynka, kiedy pojawiła się w środku.
-Ale co się stało?
-Nie wiem. Ale boję się.
-Ok, spokojnie. Zacznijmy od początku. Powiesz mi, co się dzieje i znajdziemy jakieś rozwiązanie.
-Na to nie ma rozwiązania. - Kiedy to powiedziała Zuza zobaczyła w jej oczach łzy.
-Kochanie, spokojnie. - Przytuliła ją.



Przez kolejne kilka minut Monika w skrócie opowiedziała Zuzie co się dzieje.
Miała rację - nie było na to rozwiązania.
W dużym skrócie powiedziała jej o swoich rodzicach, o swoich problemach, o swoim życiu przed poznaniem Tomka i o tym, jak bardzo się boi i, że uważa, że nie zasługuje na to, co teraz ma.
Tak naprawdę Zuza nie miała pojęcia, co jej powiedzieć, ale wiedziała, że musi zrobić wszystko żeby ślub odbył się bez opóźnienia.
I tak też się stało, kiedy niecałe pół godziny później Zuza weszła do kościoła i szybko znalazła ławkę w której siedział Kamil. Razem z siostrą dołączyły do niego.

-Już myślałem, że się rozmyśliła. - Zaśmiał się cicho, kiedy Zuza usiadła obok niego.
-Prawie trafiłeś.
-Serio?
-Ehe, opowiem ci później.


W skupieniu obserwowali ceremonię. Zuza musiała przyznać, że Monika wyglądała pięknie. W czasie ich przysięgi z jej oczu popłynęło kilka łez, Kamil widząc to złapał jej dłoń. Zwróciła głowę w jego kierunku, a kiedy ich spojrzenia się spotkały na ich twarzach pojawił się uśmiech.

Po wyjściu z kościoła Monika i Tomek zostali obsypani ryżem. Podczas życzeń Zuza pierwszy raz widziała rodziców Moniki, wcale nie zdziwiła się tym, jak wyglądali i jak się zachowywali, no przynajmniej nie po tym, co opowiedziała jej w domu. Z drugiej strony wiedziała też, że nie powiedziała jej wszystkiego.



-Co jest, myszko? - Kiedy byli już w restauracji, Kamil podszedł do Zuzy i ułożył dłonie na jej talii.
-Nie wiem. Monika w domu stwierdziła, że ślub to zły pomysł i takie tam bla, bla, bla... Wszystko fajnie tylko to ja musiałam z nią rozmawiać.
-I jak poszło?
-Chyba nie najgorzej. Jest tu, więc...
-Poradziłaś sobie.
-W zasadzie tak.
-Masz śliczny naszyjnik. - Zaśmiał się przejeżdżając opuszkami po jej naszyjniku.
-I bransoletkę. - Podniosła do góry swoją dłoń.
-Prawda. Cała jesteś śliczna. - Zarumieniła się. - I nadal cię to zawstydza. - Cmoknął ją w nos.



Zuza musiała przyznać, że kiedy zbliżał się czas oczepin jedyne o czym marzyła to iść spać. Właściwie było to do niej niepodobne, jednak dzisiejszy dzień i ilość wrażeń zrobiły swoje.

Chciała uniknąć całej tej, według niej, szopki z łapaniem welonu, ale nikt jej na to nie pozwolił. Przez Klaudię i Agatę została wciągnięta do kółeczka w którym wszystkie panny krążyły wokół Moniki. Tomek siedział na jednym z dwóch ustawionych na środku krzeseł, a Monika stojąca przed nim miała rzucić welonem.

Jedyne o czym myślała Zuza to o tym żeby welon nie trafił w nią.
Nawet nie zauważyła kiedy, a Monika rzuciła welon, który... Wylądował na jej ramieniu.

Tomek widząc to zaczął się śmiać, a Zuza nawet jeśliby chciała to i tak nie miała jak się wykręcić.

Lekko zdezorientowana usiadła na krześle obok Tomka, kiedy Monika założyła jej welon. Wzrokiem odszukała Kamila - nie, nie zdziwiła się widząc uśmiech na jego twarzy.

Kiedy Tomek stanął na poprzednim miejscu Moniki cały czas obserwował Zuzę, która to obserwowała Kamila. I bez problemu mógł przyznać, że zrobił to celowo - dzięki temu wiedział gdzie jest Kamil, który to już po chwili trzymał krawat rzucony przez Tomka.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



67.! :)
Baaardzoooo dziekuję za wizyty, komentarze i pytania na ask :)
Tak, jak obiecałam - świąteczny prezenty, czyli rozdziały dziś, jutro i pojutrze. Może być? ;)

Od kolejnego rozdziału akcja przyśpieszy, będzie działo się więcej, ale szybciej :)

Ask :)


Życzę Wam WESOŁYCH ŚWIĄT, spędzonych w rodzinnym gronie, dużo zdrowia i pozytywnej energii! :*



Do napisania! :*

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 66.

*

Kolejny tydzień minął nadzwyczaj szybko, oprócz swoich zajęć Zuza pomagała Tomkowi i Monice, którzy dopinali na ostatni guzik sprawy związane ze ślubem.
Choć chętnie w tym uczestniczyła to musiała przyznać, że cieszyła się, że to już koniec całego tego zamieszania i wszystko, co najważniejsze już za nimi. 
Tak jej się wydawało.

-Nie mogę uwierzyć, że wszystko ze ślubem Tomka jest już ogarnięte. - Zaśmiała się podając Kamilowi kubek z kawą i usiadła obok niego na sofie, kładąc głowę na jego ramieniu. - Dzisiaj została mi tylko wizyta u kosmetyczki i fryzjera.
-Czyli podrzucę cię do jego mamy? - Zuza przytaknęła. - Gdyby nie zmieniali zdania tak często byłoby chyba łatwiej, nie?
-Oczywiście, że tak. Właśnie. Mega ci dziękuję, że wczoraj załatwiłeś za mnie kwiaty.
-Spoko, pani w kwiaciarni patrzyła na mnie, jak na debila, kiedy wróciłem się po raz trzeci, bo Monika stwierdziła, że ani białe kwiaty, ani czerwone nie będą pasować, ale nie ma sprawy, dla ciebie wszystko. - Zaśmiali się.
-Ja z mamą Tomka przekonywałam ją, że sukienka którą ma jest najlepszym wyborem i nie ma sensu szukać czegoś innego dwa dni przed.
-Dla odmiany Tomek próbował zmienić auto, którym pojadą.
-I udało mu się w końcu?
-Udało, chociaż pewnie zapłacił jeszcze raz tyle, ale... - Przerwał mu dźwięk jego telefonu. - Tomek? Czyżby o czymś zapomnieli? - Zaśmiał się.
-Nie wróż!
-Słucham?
-Sorry, że dzwonię tak od rana i że do ciebie z tym dzwonię, ale Zuza najpierw by krzyczała.
-U... Czyli o czymś zapomniałeś? - Spytał żartując.
-Skąd wiesz? - Zdziwił się.
-Zuza tak zasugerowała.
-No tak. Jest obok ciebie.
-No.
-Ok, moja strata. Możesz włączyć głośnik?
-Spoko.
-Dzień dobry, Tomeczku. Skoro dzwonisz to o czymś zapomniałeś, prawda? - Spytała rozbawionym tonem.
-Za dobrze mnie znasz.
-Ok, ok. Stawiam na... Zapomniałeś o świadkach? Ale nie, bo przecież odbieram ich jutro z lotniska. To może nie byłeś jeszcze w kościele? A nie, tam też wczoraj byłam.
-Może o obrączkach? Bo u jubilera nie byłaś. - Zaśmiali się, jednak z drugiej strony telefonu usłyszeli ciszę.
-Ku*wa. Tak. Tak, właśnie tak. Zapomniałem o obrączkach.
-Co!? - Spytali razem.
-Nie wiem, jak to się stało. Przecież na pewno miałem to na liście, a dzisiaj obudziłem się i.... No nie ma. Zapomniałem.
-Tomek, takie rzeczy to tylko ty potrafisz. - Kamil nie mógł opanować śmiechu.
-Tomasz, ciebie do reszty powaliło?
-Chyba tak, ale nie krzycz. Wiem, że jestem idiotą, ale mam do was wielką prośbę.
-No dawaj, stary.
-Możecie kupić jakiekolwiek obrączki? Jak Monia się o tym dowie to zamiast wesela będziecie musieli zorganizować pogrzeb, a to chyba więcej roboty.
-Ciebie chyba poje....
-Kamil! Język. Tomek, oszalałeś?
-Tak, ale błagam was, ja nie dam rady wyrwać się nawet na pół godziny bez niej, a bez obrączek...
-Dobra, dobra. Ogarniemy to. - Powiedział Kamil.
-Niech będzie.



-Ok, więc wybieramy coś z białego złota, bo Monika nie lubi żółtego, do tego mają być w miarę delikatne, z akcentem na jej obrączce i... Coś jeszcze? - Spytała, kiedy weszli do centrum handlowego.
-Tak, twój ogarnięty kuzyn nie wiedział jaki rozmiar, więc ryzykujemy, że to co będzie pasować nam, będzie pasować im.
-Oho, mam nadzieję, że nikogo nie spotkamy.
-Może być zabawnie. - Zaśmiał się.- I wszystko jest lepsze od organizowania pogrzebu po tym, jak panna młoda zabiła pana młodego.
-Same plusy?
-Zawsze, Zuziu. - Uśmiechnął się przepuszczając ja w drzwiach.



-Może jednak coś delikatniejszego? - Spytał Zuza, kiedy ekspedientka przynosiła im kolejne komplety obrączek.
-Zdecydowanie tak. - Uśmiechnął się do niej Kamil.
-Dobrze, w takim razie już państwu pokazuję. - Powiedziała uprzejma blondynka.
-Zobacz jaki ładny. - Kamil pokazał Zuzie naszyjnik, kiedy ekspedientka odeszła by pokazać im kolejne obrączki.
-Nie, nie podoba mi się. Ten jest ładniejszy. - Wskazała na inny, delikatniejszy i mnie okazały.
-Taki... Skromny.
-Właśnie. Ładny.
-Proszę zobaczyć, myślę, że któryś z tych na pewno się państwu spodoba. - Blondynka przyniosła trzy komplety.
-Ten jest ładny, ale... - Zaczęła Zuza.
-Za delikatny. - Skończył Kamil. - Ten? - Spytał wskazując na środkowy komplet.
-Sama nie wiem.
-Może jednak ten? - Wskazał na trzeci.
-Ten będzie idealny.
-Też tak myślę.



Kiedy przymierzali obrączki Zuza omal się nie roześmiała, jednak widząc powagę Kamila, który tak wpasował się w rolę, że nikt nie mógł podejrzewać, że nie kupują ich dla siebie.

-Zuza, nie zapytaliśmy o zwrot, wymianę i takie pierdoły. - Zauważył Kamil zaraz po wyjściu ze sklepu jubilerskiego.
-No tak, ale to możemy sprawdzić w internecie.
-Wiesz co, ale skoro już tu jesteśmy to spytam. Poczekasz chwilę?
-Jasne.
-Zaraz wracam. - Uśmiechnął się ponownie znikając w sklepie.
-Zuza! - Ktoś ją zawołał i już po chwili stała obok niej jej koleżanka z liceum.
-O hej, Daria! - Przywitały się.
- Jak dawno się nie widziałyśmy!
-Wakacje minęły i znowu się nie spotkałyśmy. - Zaśmiały się.
-A co ty tu robisz?
-Zakupy, zakupy. - Zuza ze śmiechem podniosła torebkę w której były obrączki.
-No tak, głupie pytanie. A co u ciebie słychać? Dalej mieszkasz w tym mieszkaniu z Michałem?
-Nie, nie, już nie. A u ciebie jak tam?
-A całkiem dobrze, pracuję właśnie w tym sklepie. - Wskazała na sklep z którego przed chwilą wyszła Zuza.
-O! Widzisz, nie miałam pojęcia, że tu pracujesz.
-A widzisz? Bo za rzadko się widujemy.
-Niestety, to prawda.
-Koniecznie musimy to zmienić. Kochana, lecę, bo zaraz się spóźnię.
-Leć. Do zobaczenia.- Cmoknęły się na pożegnanie.
-Pa! - Wchodząc do sklepu minęła się z Kamilem.
-A z kim to rozmawiałaś, co? - Zaśmiał się podchodząc do swojej dziewczyny.
-Daria, moja koleżanka z liceum. A ty, co tak długo tam robiłeś?
-Ja? Pytałem. Mogą wymienić, mają na to miesiąc.
-Taka nowość. - Zadrwiła Zuza.
-Też cię kocham. Poza tym ta miła pani poprosiła o zdjęcie ze mną.
-Uważaj, bo będę zazdrosna.
-No taką mam nadzieję. - Zaśmiali się i skierowali do auta.



-Cześć! - Daria weszła do sklepu i przywitała ze swoją koleżanką. - Jak dzisiaj?
-Spokojnie, ale nie zgadniesz kto tu był!
-Widziałam. Mijałam się z nim.
-Mam zdjęcie.
-Świetnie, a z kim przyszła ta brunetka z którą gadałam przed chwilą?
-Z nim właśnie!
-Nie żartuj!
-Serio!
-I co kupowali?
-Nie zgadniesz. Obrączki!
-Ale... Tak dla siebie?
-Daria, a przymierzaliby dla kogoś innego?
-W sumie racja.
-A cofnął się, żeby kupić naszyjnik i bransoletkę dla niej. A ty ją znasz?
-Moja kumpela z liceum. W sumie to nawet by pasowało, bo wyprowadziła się z mieszkania w którym mieszkała, więc pewnie mieszka z nim i... A w ogóle to ona była z tym Igorem. Wiesz którym?
-Tak, kiedyś był na imprezie u ciebie, o nim mówisz?
-Dokładnie o nim. - Odpowiedziała zastanawiając się, jak to się stało, że o niczym nie wiedziała.



Kamil miał tylko podwieźć Zuzę do salonu jej cioci, czyli mamy Tomka, która jest fryzjerką, jednak, jak się okazało oprócz mamy Zuzy był też tam jej młodszy brat, który widząc Kamila już nie pozwolił mu wyjść.

-To są już jacyś gości? - Spytała Zuza, kiedy już miała podcięte włosy, a kosmetyczka malowała jej paznokcie.
-No jasne, że tak. Rodzeństwo babci i dziadka już przyjechało. Moja mama i siostra też już są. - Odpowiedziała ciocia.
-Jak wyjeżdżałam z domu to przyjechał wujek Stefan, także jest wesoło - Wtrąciła jej mama.
-O nie...! A chcieliśmy wpaść do dziadków. Kamil, pamiętasz wujka Stefana? Widziałeś go na urodzinach babci.
-To ten, który ciągle proponował mi toasty?
-Haha! To on.
-Ale mi się wydawało, czy on prawie w ogóle nie pije?
-Stefan robi taką selekcję. - Zaśmiała się jej ciocia, na co Kamil zrobił zdziwioną minę.
-Jak raz ktoś to przetrwa to później już jest normalny. - Wytłumaczyła jej mama.
-Ilonka, ale zapomniałaś dodać, że jak Stefan jest normalny to pije też, jak to on, normalnie.
-Prawda. I nie wiadomo, co jest lepsze. Także uważaj, Kamil. Ale do babci możecie jechać, bo ona od tygodnia siedzi w kuchni i jedyne czego jej brakuje to ludzi do jedzenia. - Wszyscy się zaśmiali, bo dobrze znali jej babcię i to jak lubi przesadzać z ilością zrobionego przez nią jedzenia.



Kiedy Zuza i Kamil pojawili się w domu jej dziadków spotkali tam mnóstwo cioć i wujków Zuzy, z czego brunetka bardzo się ucieszyła. Oczywiście nie obyło się bez zjedzenia przez nich obiadu. Gdy już pożegnali się z całą rodziną, która siedziała przy stole stojącym na tarasie, jej babcia razem z jedną ze swoich sióstr, której ulubienicą była Zuza, miały odprowadzić ich do drzwi.

-Zapomniałam! Przecież miałam wam zapakować pierogi.
-Ale babciu, nie trzeba, przez następne dwa dni i tak nie będziemy w domu, nie zdążymy tego zjeść.
-Zuzia, ty mów za siebie. - Zaśmiał się Kamil.
-I to mi się podoba. Chodź ze mną, Kamilku. - Powiedziała babcia i razem z nim zadowolona skierowała się do kuchni.
-I widzisz, ciociu? Teraz to Kamilek to i tamto, bo on taki kochany i nie marudzi, że już nie da rady więcej zjeść.
-I bardzo dobrze. Fajny jest, bardzo. - Powiedziała jej ciocia przytulając ją. - I przystojny...
-Oj ciociu, ciociu. - Zaśmiały się.



-Kamil, nie zjesz tego dzisiaj. Mogę się z tobą założyć. - Zaśmiała się, kiedy wracali już do Wrocławia.
-Spoko, mam jeszcze jutro. Poza tym tego nie jest aż tak dużo.
-Wcale.
-Bo, Zuzia, to jest złudzenie takie.
-Złudzenie?
-No, bo ta torba w której jest jedzenie jest biała, dlatego wydaje się większa.
-Fajnie, że potrafisz wszystko wytłumaczyć.
-Też tak myślę. O której jutro odbieramy chłopaków?
-Przed 9. - Powiedziała sprawdzając w kalendarzu w telefonie dla upewnienia się. - O wilku mowa! Właśnie dzwoni Grzesiek. Słucham?
-Cześć, Zuzol.
-Hej, co tam?
-Znaleźlibyście dzisiaj trochę czasu? Tak hmm... koło 20?
-Myślę, że tak, ale dlaczego pytasz?
-Bo tak się składa, że przylecimy jednak wcześniej, ale też nie chcieliśmy robić zamieszania w domu.
-Wow, super! Pewnie, że będziemy! Czyli widzimy się za kilka godzin?
-Tak. Do zobaczenia!
-Pa! - Rozłączyła się. - Nie zgadniesz!
-Co jest?
-Grzesiu i Paweł przylecą dzisiaj. Znajdziemy trochę czasu żeby ich odebrać?
-No pewnie, że tak. A widzisz? Babcia wiedziała, że jedzenie się przyda. - Zaśmiał się na co Zuza tylko pokręciła głową.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



66.!
Baaaardzoooo dziękuję za komentarze i za pytania na ask'u, no i wizyty oczywiście! :)))

Dzisiaj jedna z czytelniczek podrzuciła mi pomysł prezentu mikołajkowego dla WAS :)) No to jest rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba :))
Czekam na Wasze opinie! :)))


W razie pytań zapraszam na: ASK

Do napisania! :*