poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 18.

Zuza: Wczoraj tak szybko zniknęliście.
Łukasz: Po trzeciej chyba było.
Zuza: Serio!? Ja też jakoś tak się zwinęłam. - Tak..! Skłamałam, ale to część mojego planu.
Tomek: Gdzie Grzechu!? - Krzyczał już od progu.


I wiedziałam, że skoro tak się zaczyna to mi się oberwie za błędy wszystkich, więc...Tak, postanowiłam to trochę wykorzystać.


Dosłownie sekundę, czy dwie później już był obok nas.

Tomek: Gdzie jest?
Zuza: Może najpierw byś się przywitał?
Tomek: Zuza!
Zuza: Tak mnie zawsze uczyłeś i...
Tomek: Zuzanna!
Zuza: No ok. Grześka nie ma. Nie widziałam go dzisiaj.
Tomek: Jak to nie ma? - Usiadł naprzeciwko mnie.
Zuza: Normalnie. Nie przyszedł, więc go nie ma.
Tomek: To kto zamykał klub!?
Łukasz: Właśnie!
Zuza: Z tego, co wiem to jakiś koleś.
Tomek: A kto otworzył?
Zuza: Nie wiem, może ten sam gość. W sumie nie wiadomo czy faktycznie go zamknął, bo jak przyszłam to już było otwarte. Jakiś ziomek tu był, ale nawet go nie kojarzyłam.
Tomek: Ale przecież dawałem klucze Grześkowi i miał zamknąć.
Zuza: Wątpię. Poza tym mówił, że podałeś mu kod do alarmu, więc jakby na pewno to byłeś ty, bo tylko ty znasz swój kod, prawda?
Łukasz: Tomek, ty idioto!
Tomek: To niemożliwe. Nie zrobiłbym czegoś takiego.
Łukasz: Gdzie są klucze? - Skierował pytanie już do mnie.
Zuza: Nie wiem, nie szukałam, ale ten koleś mówił, że schował je gdzieś z tyłu.
Od razu pobiegli ich szukać. Nareszcie się przejęli. Postanowiłam nie psuć zabawy i pooglądać, jak spanikowani biegają po klubie.
Na szczęście rozmawialiśmy na tyle głośno, że wszyscy słyszeli, więc cała reszta też miała niezły ubaw.
Wrócili.
Po ponad 20 minutach.
Zuza: I co? Nie ma? - Tomek rzucił tylko spojrzenie z serii "jeszcze słowo, a Cię uduszę".
Łukasz: Nie ma. Nigdzie. Sprawdziliśmy każdy kąt. I nic.
Zuza: Wiesz, co Tomek, powinieneś być bardziej kreatywny przy wymyślaniu kodów, haseł i innych takich. - Nie rozumiał o czym mówię. - Poza tym fajnie było pooglądać sobie was takich przejętych i zainteresowanych swoim klubem. Ładny widok, szkoda, że taki rzadki.- Wstałam i wyjęłam z kieszeni bluzy pęk kluczy i rzuciłam go na stolik.
Tomek: Ty je cały czas miałaś, prawda!?
Zuza: Prawda. I co?
Tomek: Jak mogłaś tak się zachować!? Jak taki nieodpowiedzialny dzieciak! - Wstał. W tym momencie wszyscy gdzieś się rozeszli.
Zuza: Ja? Nieodpowiedzialny dzieciak!?
Tomek: Tak, ty! - Łukasz wstał i kątem oka widziałam, że poszedł na górę.
Zuza: A ty jak się zachowałeś wczoraj!? - Spytałam stając przed nim. - Zalałeś się tak, że nawet nie wiesz, co się z tobą działo, nie wiesz kto miał klucze do twojego klubu i masz do mnie pretensje!? O co!? Nie przerywaj mi! - Widziałam, że chce się odezwać. - O to, że wzięłam klucze od twojego równie odpowiedzialnego brata i zajęłam się twoim interesem!? Kiedy mogłam już o czwartej rano spokojnie spać w swoim łóżku to użerałam się z twoimi, tak samo, jak ty, zalanymi kumplami, a później musiałam wrócić do domu! To ci nie pasuje!?
Tomek: Wracałaś sama!?
Zuza: Nie twoja sprawa! - Chciałam to olać. Chciałam iść i dalej się nie kłócić, bo wiedziałam, że jeśli kłócimy się w taki sposób to nie będzie łatwo się pogodzić.
Tomek: Moja! - Chwycił mnie za ramię. Jak na moje odczucie to za mocno.
Zuza: Puść mnie! - Zabrał swoją rękę. - Co ty sobie wyobrażasz!? Nagle przypomniałeś sobie, że udajesz troskliwego brata!? No wow! Trochę późno!
Tomek: Kto cię odprowadził!?
Michał: Spytaj ją jeszcze gdzie była! - No i dupa. Jeszcze jego mi tu brakowało.
Zuza: Co ty tu robisz!?
Tomek: Nieważne! Ty do domu nie wróciłaś!?
Zuza: Was powaliło!?
Michał: Mów!
Zuza: Ode mnie się tego nie dowiecie!
Tomek: Wystarczy, że zawołam kogoś z ekipy i zobaczysz, że wszystko mi wyśpiewają!
Zuza: Tak chcesz grać!? Zresztą... - Machnęłam ręką. - Rób co chcesz.
Tomek: Co ty sobie w ogóle myślisz, co!? Robisz sobie ze mnie jaja, włóczysz się z nie wiadomo kim i nie wiadomo gdzie! Co to w ogóle jest!? - Prychnęłam.
Zuza: Opanuj się! Nie jesteś moim ojcem, żeby wygłaszać takie kazania! Poza tym najpierw ogarnij siebie, a potem wtrącaj się w sprawy innych!
Tomek: To akurat moja sprawa!
Zuza: Niby dlaczego!?
Tomek: Bo pracujesz u mnie!
Zuza: Już nie! - Odwróciłam się i podniosłam moją torbę, która stała kawałek dalej.
Tomek: Że co!?
Zuza: Że to. Traktujesz mnie, jak dzieciaka. - Zaczęłam spokojnie, jednak już po chwili emocje zaczęły brać górę. - I jedyny powód dla którego chciałeś żebym tu pracowała to była kontrola! Chciałeś mieć na mnie oko i tyle! - Po moich słowach nic nie powiedział, za to odezwał się Michał.
Michał: Nie powinnaś tak traktować Tomka, on...
Zuza: Nie wtrącaj się, Michał! Sorry, ale to nie twoja sprawa!  - I już miałam zniknąć z ich pola widzenia, kiedy usłyszałam głos Tomka.
Tomek: Zuza!
Zuza: Słucham? - Spojrzałam na niego. Grzebał w portfelu. Wiedziałam dlaczego.
Tomek: Twoje pieniądze. - Wyjął kilka banknotów i wyciągnął rękę z nimi w moją stronę. Zaśmiałam się widząc to.
Zuza: Dzięki, ale lepiej zostaw je sobie. Niedługo pewnie zamkniesz klub, więc przyda ci się kasa.
Wzrok Tomka, jak i Michała mówił jedno - nie spodziewali się takiej odpowiedzi i pewnie sądzili, że wezmę kasę i może jeszcze ich przeproszę. Niedoczekanie.
Wyszłam z klubu nawet nie żegnając się z resztą.
Byłam zła. Okropnie zła.
Sam nie dawał żadnego dobrego przykładu, a mnie traktował, jak największego dzieciaka. I za to, że zajęłam się jego klubem tylko mi pojechał. Nie mówiąc o Michale! Który pojawił się nagle, zrobił zamieszanie i jeszcze z nim się pokłóciłam. Słabo.
 

 
Kolejny dzień. Poniedziałek.
Mój drugi ulubiony dzień(po wolnym piątku), kończyłam zajęcia po 12, więc po 13  byłam już w domu.
Zrobiłam zakupy i postanowiłam zrobić sobie obiad. Taki normalny, bo nie pamiętam, kiedy miałam okazje taki zjeść, chyba jak byłam w domu. Bo pominę to co ostatnio zrobił Michał. Michał jest wege i do tego ma bzika na punkcie zdrowego jedzenia i nie mówię, że to źle, ale ja tego nie lubię.


Jak wyglądają sprawy dziś?
Tomek - obrażony.
Michał - obrażony. 
Grzesiek - obrażony, bo Tomek. 
No i jeszcze Paweł! Paweł - obrażony, bo Grzesiek, a Grzesiek, bo Tomek. 
I tak wychodzi na to, że wszystko moja wina. No ok.



Między przygotowaniem obiadu, a ogarnianiem swojego pokoju zadzwonił mój telefon.
"MaccaBraa". 
Tak, nie zmieniłam nazwy pod jaką sam zapisał swój numer w moim telefonie.
Kamil: Cześć! - Nie widziałam go, ale mogłam się założyć, że na jego twarzy widniał uśmiech.
Zuza:  Hej, hej!
Kamil: Co porabiasz?
Zuza: Siedzę w domu, sprzątam...I to chyba tyle, poniedziałek pełen wrażeń. - Zaśmiał się.
Kamil: A ty tak sama się nudzisz?
Zuza: Całkiem sama. Nikt nie chce mi dzisiaj dotrzymać towarzystwa. - Podeszłam do okna w kuchni skąd widziałam Odrę.
Kamil: A nie chciałabyś zobaczyć się ze swoją chustką? - Po jego pytaniu zaczęłam się śmiać, to brzmiało jakby pytał mnie czy chcę spotkać się z jakimś człowiekiem. - No nie śmiej się! Pewnie jest jej przykro, że nie widziała cię od miesiąca.
Zuza: Haha! Jeśli lubi mnie tak, jak ja ją to może tak być. To może wpadniesz odebrać swoją herbatę, co?
Kamil: No...To całkiem dobry pomysł.


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>




Jestem! I jest nowy rozdział :))))))
Dziękuję za komentarze to po pierwsze, ale po drugie to ani jednego like'a na fb? :((( ;( Smuteczek.




Jeśli chcecie o coś zapytać to klik :))


No dobra, nie przynudzam, uciekam i do napisania! :**

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 17.

Otworzyłam drzwi.
Nie zapaliłam światła na korytarzu, tylko po cichu od razu weszłam do łazienki. Dałam radę tylko zmyć makijaż i umyć zęby.
Byłam mega zmęczona, ale wiesz co jest najgorsze? Jak w końcu położyłam się do łóżka to nie mogłam zasnąć. I to było złe. Dlatego też obudziłam się po 11 okropnie niewyspana.

Ogarnęłam się, wzięłam prysznic, później wypiłam herbatę i zjadłam kanapkę.
Założyłam jeansy, jakiś top i na to zarzuciłam jasnoszarą bluzę. 
Wychodząc z mojego pokoju na stoliku w korytarzu położyłam małą torebkę na ramię, do której włożyłam tylko to, co potrzebowałam, przecież i tak muszę zabrać z klubu torbę z moimi rzeczami.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu i dopiero teraz zauważyłam rozwalone na środku buty Michała i jego kurtkę, które zapewne rozrzucił tu wczoraj, jak wrócił. Zostawiłam je, bo w innym wypadku nawet nie pamiętałby, że coś takiego zrobił. Z szafy wyjęłam białe trampki za kostkę, które już po chwili miałam na stopach i kilkadziesiąt sekund później już byłam w windzie.

Bez pośpiechu poszłam pieszo, bo podejrzewałam, że w klubie jeszcze nikogo nie będzie.
I nie myliłam się.
W klubie nie było nikogo.

Ani o 12.

Ani o 13.

Postanowiłam, że ogarnę tylko podłogę, w końcu mieliśmy zająć się tym wszyscy, nie wspomnę już o tym, że zgodnie z zakładem to ja nie miałam nic robić, ale ok.
I wtedy pojawiła się Aga i Klaudia.
Oczywiście zapomniałyśmy o podłogach, bo zaczęły mnie wypytywać.

Zuza: I co. I co. I nic. Odprowadził mnie do domu, porozmawialiśmy i tyle.
Klaudia: I nic więcej nie powiesz?
Zuza: Ale co mam powiedzieć? Nic oprócz tego się nie działo.
Agata: Jasne.
Zuza: No... - Zaczęłam siadając naprzeciwko nic. - ...może oprócz tego, że po pierwsze to Tomek i Łukasz się zalali, tak samo zresztą Michał. Grzesiek miał zamknąć, ale się wykręcił i to ja zamykałam. A po drugie to zrobił mi wiochę.
Klaudia: Grzechu?
Zuza: No. Mega wiochę. Siedziałam z Kamilem na schodach, on przyszedł, bo chciał żebym ja zamknęłam. Zgodziłam się, bo z tego, co widziałam to jakaś blondi na niego czekała, no, ale nieważne. Pożegnał się z nami i przypomniało mu się, że jak ja wrócę do domu. No i zaczął coś tam gadać, Kamil wyskoczył, że mnie odprowadzi, no i powiedział o mnie "Zuzia", nie?
Agata: I Grzesiek coś powiedział?
Zuza: Tak...
Agata: Wiedziałam!
Klaudia: Co powiedział?
Zuza: Generalnie to zszedł na dół, zawołał Kamila i rzucił, że ja to nikomu nie pozwalam mówić na siebie "Zuzia". I to było głupie, bo gdybyście widziały w jaki sposób to powiedział. Eh....Czasem wątpię, czy to serio moja rodzina.
Agata: No ja nie wątpię.
Zuza: Ej..! Ale tak ogólnie to spoko impreza, nie?
Agata: No bardzo spoko!
Klaudia: Tylko ten Tomek jakiś dziwny, co nie?
Zuza: Dlaczego dziwny?
Klaudia: Najpierw dał wolne tobie, potem nam, a później to już w ogóle chyba nad niczym nie panował.
Agata: Ty lepiej się ciesz, a nie narzekaj.
Zuza: Tak, jak go kocham i szanuję, jako brata, tak jako szef i właściciel klubu jest beznadziejny, ale jakbym mu zwróciła uwagę to na bank by się wkurzył, więc zobaczymy, jak to będzie dalej.
Agata: Może się ogarnie.
Zuza: Mam cichą nadzieję, że tak właśnie będzie. Ale dzisiaj, jak przyjdzie to na bank będzie miał jakąś jazdę, że to nie Grzesiek zamknął.
Agata: E, może nie.
Klaudia: Zawsze, jak coś mu nie idzie to się wkurza, więc Zuza ma pewnie rację.

Kiedy zaczęłyśmy zamiatać podłogę na dole, a było już po 14, do klubu zawitali Krzysiek i Dawid, czyli barmani.  Każdy zajął się jakąś częścią i pół godziny później podłogi były czyste. I w sumie to prawda, że mogliśmy zająć się resztą rzeczy do zrobienia, ale gdzie Tomek i Łukasz?

Zuza: Odezwał się do was ktoś? - Spytałam podchodząc do ekipy zebranej przy barze.
Krzysiek: Tomek albo Łukasz?
Zuza: No.
Krzysiek: Do mnie nie.
Klaudia: Nikt.
Agata: U mnie to samo.
Dawid: Do mnie też nie. Dzwoniłaś do nich?
Zuza: Nie.
Dawid: To zadzwoń do nich.
Zuza: Żeby odebrał Tomek, którego obudzę i pierwsza osoba, która go wkurzy to będę ja? Nie dzięki.
Krzysiek: No to, co robimy?
Zuza: No, jak to co? Odpoczywamy.
Dawid: A co jak przyjdą?
Zuza: Biorę to na siebie.
Klaudia: Jesteś pewna?
Zuza: No jasne, że tak.

Sprzątnęliśmy okolice baru, bo jakoś lepiej siedziało się w czystym miejscu i fajnie spędziliśmy razem czas, ale wszystko, co dobre szybko się kończy, więc i to się skończyło...
Gdzieś między 15, a 16 raczyli wreszcie pojawić się szefowie. Okropnie to śmieszne, kiedy ktoś tak o nich mówi.
Gdy usłyszeliśmy auta pod klubem już wiedzieliśmy, że to oni, więc cała czwórka znalazła sobie jakieś zajęcie, a ja schowałam klucze do kieszeni i usiadłam przy stoliku.

Łukasz: Cześć. - Pierwszy pojawił się Łukasz i chyba nawet nie zastanawiał się kto dziś się przyszedł i co zrobił. Przywitał się ze mną i usiadł obok.
Zuza: No hej. Wyspałeś się, co? - Zaśmiałam się.
Łukasz: Weź...Nie wiem, jak to się stało. Znaczy wiem, nie nastawiłem budzika i tak wyszło.
Zuza: Wczoraj tak szybko zniknęliście.
Łukasz: Po trzeciej chyba było.
Zuza: Serio!? Ja też jakoś tak się zwinęłam. - Tak..! Skłamałam, ale to część mojego planu.
Tomek: Gdzie Grzechu!? - Wpadł do klubu i krzyczał już od progu.

Wiedziałam, że skoro tak się zaczyna to mi się oberwie za błędy wszystkich, więc...Tak, postanowiłam to trochę wykorzystać.
 




>>>>>>>>>>




Bardzo, bardzo WAM dziękuję!! :***
Ale się postaraliście :))

Kamil pojawi się w 19. rozdziale, więc, jak się postaracie to już niedługo :DDD
To, co...teraz 10 komentarzy? Damy radę? :P Czekam :))))))


!!!WAŻNE!!!
!FACEBOOK!
Ta akcja ZALEŻY już totalnie od WAS. ;))
Założyłam profil na fb, ale sama nie wiem, jak to wyjdzie.
Przede wszystkim chciałabym mieć z WAMI łatwiejszy kontakt. Fb na bank ułatwi powiadamianie WAS o kolejnych rozdziałach.
Ale pytanie co WY na TO!??
Jest sens? Będziemy razem zbierać lajki? :PP
No zobaczymy, jeśli nie będziemy zbierać lajków to zawsze mogę usunąć profil na fb :PP no ale mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby :PP
Poza tym fb to chyba fajna opcja na wrzucanie fragmentów, które dopiero pisze, co myślicie?
sexy flexy maccabraa.blogspot.com na fb ;)

Czekam na Wasze opinie i kciuki w górę! :))))
Do napisania! :*

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 16.

Było jakoś koło 5 nad ranem, może nawet po...Jakoś tak.
Usiadłam gdzieś w połowie schodów, skąd miałam dobry widok na cały klub.
Zaczęło robić się pusto, właściwie zostało ostatnich kilku, może kilkunastu, znajomych.  Odkąd Mike zniknął z parkietu cały czas widziałam go z Tomkiem, a teraz nie widzę ani Michała, ani Tomka, ani nawet Grześka, Pawła, czy Łukasza.

P
atrząc na to jak poważnie podchodzą do sprawy Tomek i Łukasz to uważam, że cała impreza, jak i to, że udało im się to miejsce stworzyć to wielki sukces.

Kamil: Hej, hej, hej! - Usłyszałam za sobą jego głos i już po chwili siedział obok mnie.
Zuza: O! Hej. Widziałeś gdzieś Tomka może?
Kamil: No... - Zaśmiał się.
Zuza: Gdzie? - Spytałam zdziwiona.
Kamil: Powiedzmy, że wyszedł.
Zuza: Powiedzmy?
Kamil: No powiedzmy. Bawił się bardzo dobrze z tym twoim ziomkiem.
Zuza: Oh...No tak. Ale nie wracali sami, nie?
Kamil: Nie, Paweł i Łukasz z nimi pojechali. A ty kiedy zmykasz?
Zuza: Pewnie nigdy. Nie śmiej się! - Dodałam widząc jak się śmieje. - Czeka mnie sprzątanie. Chyba... I...No, spać mi się chce. - Ziewnęłam, a później oparłam głowę na jego ramieniu.
Grzesiek: O! Zuza! Tu jesteś! - Nawet nie zauważyłam, kiedy wszedł po schodach i usiadł schodek niżej, tak żeby ze mną rozmawiać.
Zuza: Co jest? - Spytałam nie podnosząc głowy z ramienia Kamila.
Grzesiek: Powiedz, że mnie kochasz.
Zuza: Wiesz, co to znaczy? - Skierowałam pytanie do Kamila.
Kamil: Co?
Zuza: Że chce mnie wykorzystać, bo mu się zapewne nie chce czegoś zrobić.
Grzesiek: Wcale nie!
Zuza: Akurat! To czego chcesz?
Grzesiek: Tomek zostawił mi klucze, a ja...Muszę iść.
Zuza: Ta. Iść. Twoje 'iść' ma blond włosy, co? - Wszyscy zaśmialiśmy się spoglądając na blondynkę, która cały czas nas obserwowała.
Grzesiek: Oj, no...Ale mam dobrą wiadomość!
Zuza: Jaką?
Grzesiek: Nie musicie dzisiaj sprzątać, możecie to zrobić jutro.
Zuza: Cwaniaku! Nie ma tak. Znowu zapomniałam, że z żadnym z twoich braci lepiej się nie zakładać. Ale ok. - Uniosłam głowę. - Mogę zamknąć, ale jutro za to pojawiasz się tu o 12. Bez żadnego ale! Jasne?
Grzesiek: Ale o 12...?
Zuza: Wolisz wcześniej?
Grzesiek: Ok. Niech ci będzie. Klucze. - Podał mi pęk kluczy. - Tylko nie podał mi kodu do alarmu.
Zuza: E...I?
Grzesiek: Nie wiem. W sumie i tak ty jutro otworzysz...Albo wymyśl!
Zuza: Ale ty jesteś głupi, wiesz?
Grzesiek: Dzięki.
Zuza: Nie ma za co. Idź już sobie, bo się rozmyślę. - Oparłam głowę na rękach.
Grzesiek: Dobra. - Wstał. - Czyli widzimy się jutro. Dzięki. - Nachylił się i cmoknął mnie w głowę, a później pożegnał się z Kamilem. Zrobił dwa, może trzy kroki w dół i o czymś sobie przypomniał. - Ale ej! Ty nie wracaj sama! Przecież, jak się Tomek dowie to mnie zabije! Najlepiej weź taksówkę, ok?
Zuza: Nie wiem czy kojarzysz, ale mieszkam jakieś 20 minut pieszo stąd i...
Kamil: No chyba oszalałaś! Zuzia wraca ze mną, możesz spokojnie iść.
Grzesiek: Zuzia? - Spytał zdziwiony. - Powiedziałeś "Zuzia"!?
Kamil: Y...No tak. O co chodzi?
Zuza: O nic, o nic! - Kiedy zrozumiałam o czym mówi Grzesiek od razu wstałam. - Grzesiu już sobie idzie. - Zaczęłam go lekko popychać do przodu.
Grzesiek: Dobra, dobra. Już idę. - Zszedł na dół. - Kamil!
Kamil: No!?
Grzesiek: Jej niepisana zasada numer jeden jest taka, że nikt nie może mówić do niej "Zuzia"! - I wiedziałam! Wiedziałam! Uduszę go!
Zuza: Grzesiek!
Grzesiek: Cześć, Zuziu! - Śmiejąc się poszedł w kierunku wyjścia razem z blondynką.


Patrząc, jak wychodzi kręciłam głową, spojrzałam na Kamila - uśmiechał się i chociaż przed sekundą miałam ochotę udusić Grześka to widząc uśmiech Kamila zapomniałam o wszystkim.


Trochę potrwało zanim w klubie zostaliśmy tylko my. W końcu się udało. Zgasiliśmy wszystkie światła i ostatnie, które zostało było tuż przy wyjściu.

-Alarm chyba powinien być włączony, nie?
-Raczej tak. - Zaśmiał się wychodząc na zewnątrz.
-A co jak wbiję zły kod? Będzie głośno?
-W sumie...Nie wiem, ale może.
-Ciekawe.
-Sprawdź!
-Haha! Bardzo śmieszne. Ale dobra. Trzymaj kciuki.


Wbiłam kod, zgasiłam światło i zamknęłam drzwi.
Wystraszona spojrzałam na Kamila. W skupieniu poczekaliśmy kilkadziesiąt sekund.
Udało się!
Zaśmialiśmy się, przybiliśmy piątkę i zaraz po tym zakluczyłam drzwi.


Koło 6 nad ranem, na zewnątrz było już całkiem jasno i zapowiadał się ciepły, słoneczny dzień. Idąc chodnikiem po prawej stronie mieliśmy Stare Miasto, a po lewej Odrę.

-Kamil, ale nie musisz mnie odprowadzać. Przecież jest ci nie po drodze. - Rzuciłam spoglądając na niego.
-Serio myślisz, że mnie przekonasz?
-Szczerze? - Kiwnął głową. - Nie, ale dziwnie czuję się z tym, że przeze mnie tracisz czas.
-Zuzia, nie tracę czasu.  Którędy wracamy? - Spytał, kiedy doszliśmy do mostu.
-Możemy iść prosto, albo skręcić w lewo przejść przez bulwar i już będziemy koło katedry.
-Co wolisz?
-Koło katedry.
-No to idziemy! - Uśmiechnął się i ruszyliśmy.


-To prawda, co opowiadał Tomek? - Spytał, kiedy mijaliśmy katedrę.
-A co opowiadał?
-O twoim tacie. Jest policjantem?
-A...! Tak, to prawda. - Zaśmiałam się. - Ale to nie jest takie złe, jak się wydaje.
-Przecież nic nie mówię. - Podniósł ręce w obronnym geście.
-Ale pewnie pomyślałeś, że mam przechlapane, co?
-Przyznam, że tak.
-A znasz takie powiedzenie, że najciemniej jest pod latarnią?
-No... - Zamyślił się. - A...Że to o tobie?
-Między innymi. Ale tak naprawdę wystarczy mieć dobre relacje z rodzicami i wtedy chyba nie ma znaczenia czym się zajmują.
-Masz rację.
-Poza tym, kiedyś sama chciałam być policjantką.
-Nie... Serio?
-Serio, serio.
-To dlaczego wybrałaś coś zupełnie innego?
-A wyobrażasz sobie mnie jako policjantkę?
-No raczej nie.
-Właśnie. Poza tym wybrałam coś, co naprawdę lubię.
-Lubisz to?
-Nie.
-Nie? - Spytał zaskoczony.
-Nie. Ja to kocham.
-A....! I prawidłowo! - Po moich słowach na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Czyli malujesz?
-Próbuję. O! Już widać mój dom.
-Tak blisko mieszkasz? - Zrobił smutną minę.
-Kamil...!


-Które piętro? - Zapytał, kiedy zatrzymaliśmy się pod moim domem.
-Dziewiąte.
-Wysoko.
-Wysoko, ale dzięki temu widzę miasto, także jest całkiem spoko.
-No to spoko. - Zaśmialiśmy się. - Dobra, Zuzka, będę uciekał.
-Zaprosiłabym cię na herbatę, ale jest trochę późno, albo wcześnie...
-Hmm...Czyli teraz wisisz mi herbatę?
-No...Tak jakby wychodzi, nie?
-Pamiętasz, że mam twoją chustkę?
-Kolejny powód do spotkania, tak? Oj, Kamil, Kamil.
-Ja tylko przypominam.
-Jasne, ale idź już, co?
-No dzięki. - Odwrócił się i niby obrażony zrobił dwa kroki. -  Żartowałem! - Wrócił i ponownie stanął przede mną.
-Tak w ogóle dzięki za odprowadzenie i...
-I do zobaczenia?
-Tak...Właśnie tak.
-Dzięki za wieczór i prezent.
-Prezent? - Spytałam totalnie zaskoczona.
-Prezent-niespodzianka, nie kojarzysz?
-E...Nie.
-Przecież nie wiedziałem, że będziesz w klubie, więc możemy uznać, że to był prezent.
-Przestań, bo się zarumienię. - Zaśmialiśmy się.
-To jesteśmy w kontakcie?
-Chyba tak. - Powiedziałam niepewnie.
-Jak ostatnio?
-Oj, no...
-No dobra, dzisiaj ci odpuszczę.
-Mam się bać?
-Mnie?
-Ciebie.
-Nigdy.
-Powiedzmy, że wierzę. - Zaśmialiśmy się. - W takim razie do zobaczenia. - I mimo, że miałam wysokie buty to musiałam stanąć na palcach żeby cmoknąć go na pożegnanie w policzek.
-Do zobaczenia.


>>>>>>>>>>>.



DZIĘKUJĘ WAM ZA KOMENTARZE!!!!!!! :********

Brak czasu na bloga to coś czego nie lubię, ale mam nadzieję, że przede mną ostatnie szalone kilka miesięcy i wreszcie zapanuje u mnie spokój :DD haha! żartuję! :P to niemożliwe, ale przynajmniej postaram się dodawać rozdziały regularnie ;)

Założyłam ask'a, chociaż nie wiem po co, ale może ktoś będzie chciał wiedzieć coś o Lali :P więc jest !!!!!KLIK!!! możecie pytać i od razu mówię/piszę, że nie gryzę, ani nic z tych rzeczy :P


To teraz poproszę Was o 8 komentarzy, damy radę, co!? :D
No i powiem Wam, że powoli kontakty Zuzy i Kamila będą częstsze, więc będzie go więcej, no, ale opinie, opinie, Wasze opinie - czekam! :))))))

Do napisania! :*** :))))

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 15.

Zuza: Nic takiego nie powiedziałam. - Zaśmiałam się wsuwając lewą stopę do buta. -
Kamil: Tak właściwie to Tomek zaczął się martwić, że gdzieś znowu się zgubiłaś i...Uważaj! - I znowu mnie złapał, kiedy próbowałam zapiąć prawy but nie pochylając się, za to stojąc na jednej nodze. - Chyba właśnie dlatego się martwił. Zuzia, ty tak zawsze, nie?
Zuza: Wcale nie!
Kamil: Jasne, jasne...
Zuza: Tak swoją drogą to fajna koszulka.
Kamil: No, też ją lubię, wiesz? - Zaśmialiśmy się patrząc na jego koszulkę, dokładnie tą samą którą dał mi w Warszawie.
Zuza: No dobra, lepiej zostawmy ten temat i chodźmy. - Kiedy ruszyliśmy po schodach poczułam jego dłoń na mojej talii. - Ale spoko, nie musisz mnie trzymać, teraz nie powinnam się przewrócić. - Powiedziałam ze śmiechem, na co Kamil tylko przewrócił oczami.


*

I poszliśmy na górę, Sądziłam, że pójdę do mojej ekipy, ale jakoś tak wyszło, że trafiliśmy do znajomych Tomka i samego Tomka. I nie myliłam się, jedynie zdziwiłam.
Bo?
Bo była tam też część ludzi których nie kojarzyłam i którzy, jak się okazało przyjechali z Kamilem.

Powiedz mi jak to się stało, że nie miałam pojęcia, że się znają? Ugh.

Siedzieli w największej i najbardziej oddzielonej od reszty loży z resztą dobrze znanej mi ekipy, czyli, zaczynając od prawej: Grzesiek, koło niego Ola(moja o rok młodsza kuzynka o której chyba jeszcze nie wspominałam), później kumpel Tomka, następnie połowa zespołu Kamila, jakiś dwóch kolesi których nie znałam i na końcu Tomek.
Usiadłam obok Tomka, czyli tam gdzie było miejsce, obok mnie usiadł Kamil.

I wiem, że to zabrzmi dziecinnie, ale ja naprawdę nie chciałam koło niego siedzieć, a powód był prosty - przy nim zachowywałam się inaczej i nie byłam taka pewna siebie, a jestem pewna, że siedzący naprzeciwko Grzesiek na bank to zauważy.

I było  super sympatycznie, w międzyczasie pojawił się Staff, później Paweł i tak cały czas właściwie zmieniała się ekipa. Pokazała się też Aga i Klaudia.


Później jakoś tak się stało, że znalazłam się na parkiecie, chyba nawet nie pamiętam z kim tańczyłam, oprócz tego, że na pewno był Tomek(no ba!) i z tego co pamiętam(a przed chwilą mówiłam, że nie pamiętam, ale spoko), to przewinęło się kilku mniej lub bardziej znanych mi kolesi, później pojawił się Michał(znalazł się?), no i na koniec niespodzianka?
Michał odsunął się, a ja poczułam na swoich biodrach dłonie.
Odwróciłam głowę żeby zobaczyć kto to.
Kamil.

Zuza: No nie wierzę... - Zaśmiałam się.
Kamil: W co..? - Kiedy zadał to pytanie akurat kończyła się piosenka, a ja miałam tylko nadzieję, że kolejna nie będzie wolniejsza.
Zuza: Tańczący Kamil? - Tylko nie wolna piosenka. Tylko nie wolna piosenka. O nie... Jest wolna.
Kamil: Muzyka mi sprzyja, także luzik. No i nie musisz martwić się, że cię podepczę.
Zuza: Niesamowite ile widzisz w tym plusów.
Kamil: No jak wolisz to zawsze mogę jednak cię deptać.
Zuza: Oj bardzo śmieszne. Poza tym byłoby aż tak źle?
Kamil: To zależy co masz na myśli mówiąc "aż tak źle".
Zuza: Chyba ci nie wierzę. O ile dobrze pamietam to ostatnio dawałeś radę.
Kamil: A pamiętasz? - Śmiał się. No śmiał się!
Zuza: Która ci to powiedziała? - Odwróciłam się tak, że staliśmy przodem do siebie.
Kamil: Ale co?
Zuza: Dobrze udajesz, wiesz? - Splotłam ręce za jego szyją.
Kamil: Ja!?
Zuza: No ty, ty! Aga czy Klaudia?
Kamil: Ja nic nie wiem.
Zuza: Akurat!
Kamil: A czy masz jakieś dowody na to, że ktoś mi coś powiedział?
Zuza: Kamil!
Kamil: No co...?
Zuza: Okropny jesteś, wiesz?
Kamil: A dzięki, dzięki.
Zuza: Skoro już i tak wiesz...To to wcale nie było tak.
Kamil: Nie? A jak?
Zuza: Wszystko pamiętam, po prostu potrzebowałam trochę czasu.
Kamil: Trochę czasu?
Zuza: Tak, żeby to uporządkować.
Kamil: I udało się?
Zuza: Powiedz mi dlaczego mam wrażenie, że się ze mnie nabijasz?
Kamil: Nie wiem, ale to całkowicie błędne wrażenie.
Zuza: Niech będzie. Wracając do tematu to udało się. No prawie.
Kamil: Jak masz jakieś wątpliwości to śmiało pytaj.
Zuza: Proszę cię, nie zaczynaj.
Kamil: Nie jesteś wiarygodna, kiedy mówisz, że mam czegoś nie robić i jednocześnie się śmiejesz, wiesz?
Zuza: Bo to wszystko twoja wina
Kamil: Moja? - Zdziwił się.
Zuza: Twoja.
Kamil: Dlaczego?
Zuza: Bo przez ciebie śmieję się nawet, kiedy mam być poważna.
Kamil: No to chyba dobrze, nie? Poza tym ty ciągle się śmiejesz, więc jaki problem?
Zuza: No taki, że zazwyczaj zachowuję rozsądek, a ostatnio i to kuleje.
Kamil: E tam...Nie było tak źle, wiesz? -Przewróciłam tylko oczami.


Tomek zauważył Michała opierającego się o barierki skąd można było obserwować cały parkiet. Podszedł do niego i tak jak się spodziewał - Michał obserwował Zuzę. Zuzę tańczącą z Kamilem.
Poruszali się w rytm spokojnej piosenki. Mimo, że widzieli tylko ich plecy od razu można było zauważyć, że dobrze się razem bawią. Chłopak obejmował ją, co chwilę szepcząc jej coś do ucha, ona prawie za każdym razem śmiała się.
Po tym jak kolejny raz pochylił się szepcząc coś do jej ucha odwróciła się przodem do niego, a swoje dłonie splotła tuż za jego karkiem. Nawet z takiej odległości można było zauważyć, że się z nim droczy. 

-Co tam? - Tomek spytał lekko szturchając Michała łokciem.
-Nic.
-Dobra miejsce, nie? Wszystko stąd widać. - Zaśmiał się pokazując głową na parkiet poziom niżej.
-Ta...

Brunet przyciągnął ją do siebie, a brunetka ułożyła głowę na jego ramieniu. Nie trwało to długo, bo chwilę później uniosła głowę by coś do niego powiedzieć, kilka sekund później wspólnie się roześmiali.


>>>>>>>>>


Hej, hej! :))
Jestem totalnie beznadziejna, jeśli chodzi o dodawanie kolejnych rozdziałów. Masakra, nie wiem dlaczego tak się dzieje :P
Skończyłam sesję i udało mi się napisać kilka części do przodu, więc jeśli WY się postaracie i rzucicie jakimiś hmm...7 komentarzami to ja od razu wstawię kolejny rozdział, ok? :P :D

Dzięki za komentarze pod poprzednim rozdziałem i...Do napisania! :))


P.S. WAŻNE! Co sądzicie o założeniu strony opowiadania na facebook'u?
P.S.2. Lala ma aska :P http://ask.fm/PiszacaLala