piątek, 26 września 2014

Rozdział 60.

*

Kilka dni temu odebrałem jej zdjęcia. Te, które ostatnio zrobił Filip. Postanowiłem odrzucić wszelkie uprzedzenia, co wyszło na dobre, bo Filip okazał się zupełnym profesjonalistą. Dostałem zdjęcia takie, jak chciałem. Trzy duże, idealnie współgrające ze sobą zdjęcia. A na nich Zuzia.
I miały znaleźć się w ostatnim pustym pokoju w moim mieszkaniu, który... No właśnie, miał przestać być pusty, ale teraz...Teraz to nawet to mieszkanie jest mi całkiem niepotrzebne.

Zresztą dzisiaj powinienem skupić się na koncercie. I tak właśnie zrobię.
Ale podjąłem też jedną ważną decyzję i mam plan, który musi poczekać do niedzieli, jednak...Nie sądziłem, że podjęcie takiej decyzji będzie dla mnie tak łatwe.
Najwidoczniej tak to powinno wyglądać...

-Kamil! Idziesz? - Usłyszałem głos Maćka.
-Tak, tak. Już idę. - Odpowiedziałem zaciągając się papierosem.
-A Zuza znowu nie miała czasu? - Oparł się plecami o ścianę obok mnie.
-Może.
-Może? Nie wiesz? - Zaśmiał się.
-Nie wiem.
-Coś się stało?
-Nic takiego. - Skupiłem swój wzrok na butach.
-Ostatnio dziwnie się zachowujesz. Ciągle nie masz czasu, zbywasz nas. Coś z Zuzą, nie?
-Ta... Tak jakby.
-Czyli co?
-Nic. Rozstaliśmy się.
-Ale jak to? - Spytał zdziwiony.
-Nie wiesz jak? Normalnie. Ludzie czasem się rozstają. - Wyrzuciłem papierosa i ruszyłem w kierunku auta.

"Our song on the radio, but it don't sound the same.
When our friends talk about you all that it does is just tear me down.
‘Cause my heart breaks a little when I hear your name."



Siedząc w pociągu miałam czas na zastanowienie się nad tym, co ostatnio się wydarzyło.
Powinnam być zadowolona, przecież, razem z Oliwią, właśnie do tego dążyłyśmy. Tego chciałam. Chciałam żeby Zuza rozstała się z Kamilem.
Dlaczego?
Właściwie nie mam pojęcia.

Ale kiedy tydzień temu moja siostra przyjechała do domu i widziałam jaka jest smutna, jak płacze... Wiedziałam, że to nie powinno się zdarzyć.
Czy wierzyłam? Miałam wątpliwości.
A nawet teraz mam. Sama nie wiem.
Nie znam Kamila zbyt dobrze, ale czy zrobiłby takie coś? Biorąc pod uwagę całe jego zachowanie to odpowiedź jest tylko jedna - nie.
Ale czy się mylę, lub też nie - tego muszę się dowiedzieć.

Skoro już mowa o tym, że siedzę w pociągu, to jadę do Wrocławia, gdzie spotkam się z Zuzą i mamy zająć się dziś szukaniem dla mnie sukienki i dodatków na ślub Tomka. Tak cieszyłam się na to wydarzenie, a teraz... Tak jakby wszystko zbladło.

Ale ok! Dzisiaj będę bawić się w detektywa. Nie mam pojęcia dlaczego, ale to co mówiła Zuza o Michale... Kurde, przecież on zawsze do niej zarywał, nie lubił Kamila... Dobra! Może nie powinnam nawet tak myśleć, ale jednak.
Powinnam dodać, że czuję się jednak trochę winna? No tak. Bo to przecież ja rozmawiałam z Malwiną... Ale nie miałam pojęcia, że to nie jest tak naprawdę koleżanka Zuzy. Serio!
Eh....

A! Nie wiem, czy to ważne, ale pogodziłam się z Anią.

O! Dostałam sms'a.

"Właśnie rozmawiałem z moją siostrą. Zuza i Kamil się rozstali!!!???? :OOO Jak!? Kiedy!? Dlaczego!? Wiesz coś?"

Brat Kamila nic o tym nie wiedział? A to się zdziwiłam.

"Nic o tym nie wiesz? Ponad tydzień temu w sumie. Dlaczego? Dłuuuugaaa historia. ://"

"Ale jak to się stało?"

"To nie na tel w sumie. Jak coś to jestem we Wro dzisiaj i jutro."

"Spoko. Jutro, 15, tam gdzie ostatnio z nimi byliśmy?"

"Ok, mi pasuje."

No cóż, trochę głupio będzie mu tłumaczyć, że to przez jego brata... Chyba.



W domu Zuzy sytuacja nadal się nie zmieniła. Mama Zuzy nie miała większego problemu z zaakceptowaniem, już nieistniejącego, związku, za to jej tata z tego powodu był zły. Nadal. Jednak nie tylko na Zuzę, a też na swoją żonę.

-Ilona, gdzie Iga? - Spytał swoją  żonę, która właśnie weszła do domu.
-Właśnie odwiozłam ją na dworzec. - Odpowiedziała odkładając kluczyki i torebkę. -  Coś się stało?
-Chyba nie chcesz powiedzieć, że pojechała do Zuzy?
-Daj już spokój. Chciała kupić sobie sukienkę, to chyba nic takiego.
-Nie musiała od razu jechać do Wrocławia.
-Karol... - Stanęła przed nim.  - Przyznaj, że wcale nie chodzi o Wrocław, a o Zuzę.
-Wiesz, jak ostatnio zachowuje się Zuza. To nie wpłynie dobrze na Igę.
-Słuchaj, rozstała się z nim, już nawet nie chcę wnikać, jak to się stało, ale wyszło na twoje. Odpuść, bo przez to Zuza oddala się od nas coraz bardziej. Nie zauważyłeś, że prawie nie przyjeżdża do domu? Nie dziwię się, kiedy ciągle ktoś ma do niej pretensje.
-Chcesz powiedzieć, że to moja wina, tak!?
-Uspokój się. Nic takiego nie powiedziałam. Jeśli chcesz zniszczyć swój kontakt z Zuzą to proszę bardzo, ale nie wymagaj od innych tego samego.
-Jasne...! Najlepiej od razu pozwólmy jej zupełnie zniszczyć swoje życie.
-Znowu przesadzasz. Nie zapominaj, że Zuza to siostra Igi i to, że znowu się dogadują cieszy mnie najbardziej. - Po tych słowach skierowała się do kuchni, jednak zdążyła zrobić dosłownie dwa kroki, a już usłyszała słowa swoje męża.
-Doprawdy..? Siostra..? - Zaśmiał się. Cofnęła się.
-Nie waż się tak mówić. To nasza córka i nic tego nie zmieni. - Powiedziała bez mrugnięcia okiem.



Nie mogłam spać. Ostatnio nic nowego.
Sobota. Dzisiaj ma przyjechać Iga. Mamy wybrać dla niej sukienkę i takie tam. Niezbyt się z tego powodu cieszę, bo chyba wolałabym posiedzieć w domu i normalnie iść do pracy.
Nie chodzi o Igę, ale tak ogólnie.
Bo zdecydowanie łatwiej jest przejść przez kolejny dzień według ustalonego od kilku dni rytmu.

Poranne bieganie, szybki prysznic, późne śniadanie, które właściwie mogłoby być obiadem, później kilka godzin bezsensownych zajęć, ewentualnie siedzenie i rozmyślanie, praca, powrót do domu, znowu prysznic i spanie. Przez ostatni tydzień właśnie tyle mi wystarczyło.
Wracając do Igi to bardzo zdziwiło mnie to, kiedy przy okazji ostatniej mojej wizyty w domu mogłam z nią szczerze pogadać, albo, co najważniejsze, mogłam się wygadać. I nie usłyszałam, że zrobiłam źle. Nawet nie wiedziałam, że tyle da mi rozmowa z młodszą siostrą.

Kiedy wróciłam po bieganiu do domu miałam nadzieję, że Michał już wyszedł. Jednak nie, a miał przecież dzisiaj jakieś spotkanie. Nie wiem nawet, może mi się wydawało. No nieważne.
Wzięłam prysznic i zadzwoniłam do mojej siostry, bo miałam odebrać ją z dworca, ale okazało się, że pociąg ma opóźnienie i takie tam. No ok, w każdym razie stwierdziła, że przyjedzie sama.

Miałam jeszcze trochę czasu, więc wybrałam się do sklepu. Celowo nie wybrałam najbliższego, a ten do którego był kawałek spacerem. W sumie... Może to nie był dobry pomysł, bo znowu zaczęłam o tym myśleć. O tym wszystkim, co się stało i o tym, że teraz  mogłabym zapomnieć o wszystkim. Bez najmniejszego problemu. Tak myślę, ale to niemożliwe, bo przecież mam swoje zasady...

"I feel like 
I'm waiting 
for something 
that isn't 
going to happen."



Tego poranka Michał dostał wiadomość od Malwiny. To właśnie ta dwójka przyczyniła się do rozstania Zuzy i Kamila.
I zrobili to całkowicie świadomie, co więcej, dążyli do tego od kilku tygodni. Zadowoleni z siebie mieli dokładny plan działania. Jednak po niewiele ponad tygodniu mogli powiedzieć, że coś nie wyszło i poszło nie po ich myśli.
Malwina próbowała przeróżnych sposobów żeby spotkać się z Kamilem, żeby jakoś do niego dotrzeć, spędzić czas, ale nic nie skutkowało.
Z równie marnym skutkiem realizował swój plan Michał. Co więcej, zauważył, że od kilku dni Zuzę denerwowała jego obecność. Wiedział, że po prostu się jej narzuca, mimo to nie rezygnował.

Kiedy usłyszał dzwonek do drzwi przypomniał sobie o wizycie siostry Zuzy. Nie lubił jej, zawsze miał wrażenie, że potrafi przejrzeć go na wylot.
Jedyne, co w tej chwili mógł zrobić to spróbować się z nią dogadać.
I tak też zrobił.

-Słuchaj, ja pójdę wziąć prysznic, bo niedługo wychodzę, posiedzisz chwilę sama? - Spytał kończąc sprawdzać pocztę.
-Jasne, nie ma problemu. - W jej głowie od razu pojawił się plan.
-Zuza powinna zaraz wrócić.
-Ok, spoko, nie ma problemu. - Powiedziała z uśmiechem.

Kiedy usłyszała, że drzwi łazienki zamknęły się, zaczęła myśleć, czy to co pojawiło się w jej głowie to dobry pomysł.
Słysząc wodę w łazience wątpliwości zaczęły znikać. Spoglądała raz na otwartego laptopa, raz na drzwi łazienki.
Tak. Nie. Tak. Nie.
Tak!

Oczywiście, że robiła coś złego! I była tego świadoma, ale wiedziała, że jeśli ma się czegoś dowiedzieć to przejrzenie jego poczty to jedyny sposób.

Otwarte były dwie strony. Poczta i facebook.
Poczta. W odebranych wiadomościach wpadła na maila od Malwiny.
Zaczęła czytać od początku i to wyjaśniło wszystko...



>>>>>>>>>>>>>



Rozdział 60.!
Długa przerwa, ale wcale nie żałuję, bo nie miałam pomysłu, jak to dobrze rozegrać :P wczoraj nagle przyszedł i jest! :)))
Także mam nadzieję, że Wam się spodoba, a od następnego rozdziału znowu zacznie się coś dziać :P
Plus proszę o komentarze, które bardzo miło się czyta ;))))

No i ASK, bo tam zaglądam częściej ;) 

Do napisania! :)))

sobota, 13 września 2014

Rozdział 59.

*

Czasem, kiedy jest już tak dobrze, że myślisz, że nie może być lepiej zaczynasz żyć tą chwilą. 
Tym, co masz tu i teraz.

I tak właśnie było z Zuzą. Miałem Zuzię. Miałem wszystko. 

Ale moje wszystko rozpadło się wczoraj.

Kilka słów Michała, o którym Zuza zawsze mówiła, że jest tylko jej przyjacielem. 
A ja w to wierzyłem. 

Zresztą nie tylko w to, ale i w każde inne jej słowo, a ona była z nim. Przecież mogłem się domyślić, spędzali ze sobą tyle czasu... Mieszkali razem, a ja naprawdę wierzyłem, że są tylko przyjaciółmi? Niemożliwe. 
Cztery i pół miesiąca. Poznaliśmy się dokładnie cztery i pół miesiąca temu.

I przez te cztery i pół miesiąca żyłem w jakieś pieprzonej bajce. Wierząc, że to ta jedyna. Że to już tak na zawsze. 

Minęło kilka dni, ale to wszystko nadal boli.
Kiedy przyjechałem do domu byłem zły. Wściekły. 
Dzwoniła do mnie, ale nie miałem zamiaru odbierać. 
Co chciała mi powiedzieć? Że jej przykro? A może tylko sprawdzić, czy Michał wszystko przekazał? Daj spokój. 

Kiedy następnego dnia pomyślałem, że tak naprawdę jest jedyną osobą której byłbym w stanie wybaczyć naprawdę wszystko - zadzwoniłem. 

Raz. Drugi. Trzeci. Czwarty. Następny. I Następny.

Nie odebrała. To tylko potwierdziło to, co usłyszałem z ust Michała.

Nie powiedziałem o tym nikomu. Przyjaciele, brat... Wiedziałem, że każdy z nich próbowałby przekonać mnie, że powinienem z nią porozmawiać. 

Bo? Bo co? 
Bo może to błąd? Nieporozumienie?

Tak. Na pewno.
Chyba jedyne, co w tej sytuacji mogłem zrobić to zapomnieć. 
Zapomnieć?
Zapomnieć o kimś kogo się kocha? 
O kimś z kim widziało się swoją przyszłość? 
To w ogóle możliwe?

Może tak właśnie miało być?
Czy powinienem tak po prostu odpuścić? To zupełnie nie w moim stylu. Ale skoro Zuza jest z nim... Nie zatrzymam jej na siłę. Nawet bym tego nie chciał. 
A ona? Nawet nie powiedziała mi tego sama, a to chyba pokazuje, jak niewiele dla niej znaczyłem...

Na dodatek znowu pojawiła się Malwina. Zupełnie jakby ktoś ją o wszystkim poinformował, tyle, że to na pewno nie ja. 
Kim jest Malwina? Błędem, który nie miałby miejsca gdyby Zuza pojawiła się kilka tygodni wcześniej. Ale to tylko takie gdybanie, bo z drugiej strony wiem, że właśnie ta sytuacja była mi potrzebna żebym zrozumiał masę innych rzeczy. 
I nie byłoby żadnego problemu gdyby nie jej zachowanie. Ciągłe telefony, wiadomości...Ostatnio do tego doszły wizyty, nie chcę nawet wiedzieć skąd ma mój adres.
Mam tylko nadzieję, że nie ma z tym nic wspólnego, bo tego bym nie odpuścił.

Ale wracając do tego tygodnia, który minął - nic nie zmienił. Może tylko oprócz tego, że do wszystkich negatywnych uczuć dołączyła złość. Złość na wszystko. 
Na Zuzę. 
Na Michała. 
Na wszystko.


"...and I bless the very very day I met you,
like everything have reason,
like every time have season..."




Minął tydzień. Dokładnie tydzień odkąd wszystko się skończyło. 
Sama nie wiem, co działo się przez te dni. Było dużo płaczu, bólu, nieprzespanych nocy i masa wspomnień. 
Trudno tak po prostu o wszystkim zapomnieć. Odciąć się od kilku ostatnich miesięcy życia. Zapomnieć o tym, że w twojej głowie wiecznie krążyła myśl, że tak już mogłoby zostać na zawsze. Że to właśnie tak ma wyglądać. Że jest idealnie.
Zostało jeszcze kilka tygodni do rozpoczęcia roku akademickiego, więc to na czym głównie się skupiałam to praca. 
Wszystkie dni były podobne. Zaczynałam dzień od biegania, bo tylko wystarczająco zmęczona mogłam przespać w nocy choć kilka godzin. W domu chodziłam z kąta w kąt i czekałam tylko na to żeby iść do pracy. Dodatkowo musiałam znosić Michała, który zrobił się obrzydliwie miły i kiedy tylko go widziałam miałam ochotę od razu powiedzieć, żeby się odczepił, bo wcale mi nie pomaga. Poza tym, gdzieś tam, w głębi serca miałam do niego żal, że to on mi to przekazał. Wolałabym usłyszeć to od Kamila. Bolałoby mniej. A tak...

Przez cały tamten dzień dzwoniłam do Kamila. 
Nie odbierał. 
Za to on dzwonił następnego dnia. 

Serio? Przypomniał sobie, że może fajnie gdyby mi coś wyjaśnił? 
Nie miałam zamiaru z nim rozmawiać.

Choć to będzie trudne to pozostało mi tylko się z tym pogodzić.

Właściwie ani razu tego nie powiedziałam, bo kilka tygodni związku to nie czas na takie wyznania, ale bez żadnego zastanowienia mogę powiedzieć, że go kocham. I to zapewne właśnie dlatego tak boli.
Ale potwierdza się to, czego się obawiałam - nie da się zbudować nowego związku na tym, co się nie skończyło.


Wróciłam do domu. 
Do pustego mieszkania. Na szczęście.
Weszłam do mojego pokoju. 

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to róża, którą ostatnio przyniósł.
Cały czas myślałam o ostatnich wydarzeniach. 
Pojawiła się nawet taka myśl, że może stało się to czego się bałam. Że ktoś bez większego powodu próbuje zniszczyć to, co dopiero budujemy.

A może budowaliśmy?
To, co budowaliśmy... 

Poza tym dlaczego uwierzyłam Michałowi? Bo to mój przyjaciel. Właśnie. Przyjaciel.

To wszystko mnie przerosło. Zbyt wiele.
Usiadłam na łóżku i wpatrując się w ścianę zaczęłam płakać.
I przypominać sobie wszystkie momenty. 
Same dobre momenty.
Właściwie ostatnie dwa miesiące były wypełnione tylko taki momentami. 
Najlepszymi.
Tunezja. Tydzień, jakby w zupełnie innym świecie.

Odblokowałam mój telefon i po chwili wybrałam pierwsze zdjęcie z galerii. 
Miałam wtedy zrobić nam wspólne zdjęcie, ale ja, jak zwykle, nie ogarnęłam swojego telefonu, a Kamil zaczął się w tym czasie nudzić, najpierw było całowanie, a chwilę później łaskotanie. 
I właśnie ten moment został uwieczniony.
Bez zastanowienia cofnęłabym się do tamtej chwili. 


"Początkowo nie mieli w planach żadnych wycieczek, ani nic poza wypoczynkiem i wspólnym spędzeniem czasu, jednak po pierwszym dniu spędzonym na nicnierobieniu, głównie na plaży i opalaniu, postanowili skorzystać z innych atrakcji. Na pierwszy ogień poszła farma krokodyli do czego Zuza nie była przekonana, jednak zmieniła zdanie, kiedy miała już pewność, że nic ich nie zje, albo w najlepszym wypadku, nie zaatakuje. Chociaż zdecydowanie nie była fanką takich zwierząt to mogła to zaliczyć jako świetną przygodę. Każdy następny dzień mieli całkowicie zajęty, albo spędzali go na zwiedzaniu, albo na wypoczywaniu. Przedostatni dzień spędzili po części na tradycyjnym targu, gdzie Zuza oprócz zakupów na każdym kroku zachwycała się miejscowymi rękodziełami, a Kamil skupiał się bardziej na samej atmosferze tego miejsca. Wieczorem mieli w planach wybrać się na imprezę, jak niemal każdego wieczoru, co zapewne powodowała głównie swoboda jaką mieli w tym miejscu.

Dziewczyna susząc włosy myślała o czasie, który już minął i o tym, że zostały im tylko dwa dni w tym miejscu.  Początkowo nie była przekonana do tego wyjazdu, jednak teraz wiedziała, że był to najlepszy pomysł. Wspominając poszczególne chwile uśmiechała się sama do siebie. 

Kiedy wyszła z łazienki zobaczyła Kamila leżącego na łóżku, choć wyglądał bardziej jakby ktoś go na nie popchnął i po prostu upadł.

-Kamil...! Miałeś się uszykować. - Powiedziała z wyrzutem.
-I uszykowałem. - Wymamrotał. - Założę tylko koszulkę i buty i możemy iść... - Uniósł głowę. - Albo nie... - Jego twarz znowu wylądowała na pościeli.
-Wstawaj....
-Nie mam siły. 
-Ale musisz.
-Nie...
-Rusz się... - Leżał na brzuchu, więc Zuza delikatnie położyła się na nim w taki sposób, że swoje ręce oparła, mniej więcej, na wysokości jego łopatek i oparła na nich głowę.
-O... Tak możemy zostać. - Po tym usłyszał i poczuł jej śmiech. - I widzisz? Od razu lepiej, nie? - Położył twarz na boku w taki sposób, że mógł widzieć ją kątem oka.
-Mieliśmy wyjść, pamiętasz?
-Pamiętam, ale znoooowuuu...? - Przeciągnął teatralnie.
-No staruszku, nie ma tak dobrze.
-I znowu będziesz z kimś tańczyć, pf. - Niezadowolony przypomniał jej sytuację, kiedy tańczyła z kimś innym.
-Ojojoj, czyżbyś był zazdrosny?
-Ja? Wcale.
-Akurat, ale widocznie źle mnie pilnowałeś. - Zaśmiała się.
-O! I tu masz rację. Tu na pewno dobrze cię przypilnuję. - W niewyjaśniony dla niej sposób jego ręce znalazły się na jej plecach.
-Wiesz, że teraz wyglądasz jakbyś był połamany?
-Jaka ty dzisiaj jesteś dla mnie miła. - Zadrwił.
-Staram się, jak mogę. Ale mam lepsze porównanie.
-Równie miłe?
-Bardziej, kotku. Masz łapki, jak ośmiornica macki.
-Wiedziałem! No wiedziałem, że o ośmiornicę chodzi.
-Haha! Widzisz? Coś w tym jest. Od teraz będę nazywać cię ośmiorniczką, może być?
-W sumie... - Nawet nie zauważyła, kiedy, a jego dłonie z jej pleców znalazły się na jej pośladkach.
-Ej! - Pisnęła. 
-No, co? Sprawdzam, czy tak, jak ośmiornica mam pełen zakres ruchów.
-Jezu... - Przeciągnęła to słowo.
-Aj, Zuzka, mówiłem już. Żaden Jezus. Kamil jestem. - Tym razem to on się zaśmiał, a ona tylko przewróciła oczami."


Kolejne zdjęcie. Na plaży. Zrobione przez niego.


"Następnego dnia postanowili odpocząć. Po wczorajszej imprezie plan był prosty. Po śniadaniu mieli wybrać się na plażę, później obiad, pakowanie i...No właśnie. Dalszy plan znał tylko Kamil i nie miał zamiaru zdradzić go Zuzie.

-Mogę zadać pytanie, które zadałam tobie już milion razy? - Odłożyła książkę, którą próbowała czytać mimo ciągle przerywającego jej Kamila i obserwującej ich nastolatki.
-Wiem o co zapytasz, ale kolejny raz odpowiem, że możesz.
-Nie przeszkadza ci to, że ktoś cię obserwuje? - Usiadła na leżaku tak żeby choć na chwilę uwolnić się od spojrzenia obserwującej ich blondynki.
-Kwestia przyzwyczajenia. Poza tym, wiesz, tu przynajmniej wiem, że nie obserwują mnie dlatego, że jestem kimś tam, tylko zwyczajnie z ciekawości.
-No co ty. Wierzysz, że będziesz miał więcej niż 6 dni wolnego? Oj, naiwny...
-Mogę się z tobą założyć, że to żadna moja fanka.
-Lubisz przegrywać?
-Ah, to twoje pozytywne nastawienie... To o co się zakładamy? Możesz wybrać, bo i tak wygram ja. - Powiedział przekonany o tym, że ma rację.
-O nie, nie, nie. Mam pecha do zakładów, więc sorry, ale nie ma takiej opcji.
-A przed chwilą byłaś przekonana, że masz rację. - Zaśmiał się.
-Bo mam. Ale ryzyko pomyłki zawsze jest.
-Jakie rozsądne podejście. - Lekko uniósł się i pocałował ją.
-Ehe...Przynajmniej jedno z nas jest rozsądne.
-Hej, słoneczko. - Usiadł naprzeciw niej. - Co się dzieje?
-Nic, tylko...Zresztą nieważne, takie głupie wątpliwości.
-Powiesz mi o co chodzi?
-Martwię się, jak to będzie po powrocie. 
-Zupełnie tak, jak teraz.
-Jasne, pominąłeś tylko to, że będziemy spędzać ze sobą o wiele mniej czasu, a na dokładkę będą moi rodzice, którzy jak wiesz, nie skakali z radości, kiedy dowiedzieli się o naszym związku. Poza tym znam ich, wiem, jak mogą się zachować.
-Ale to już ich problem, prawda?
-Kamil, to moi rodzice. 
-Myszko... - Chwycił jej dłonie. - Mogę ci obiecać, że nikt i nic nie da rady tego zepsuć. O to nie musisz się martwić. - Cmoknął ją w czoło, a na jej twarzy w końcu pojawił się uśmiech.
-Obiecujesz? 
-Obiecuję. Kocham cię. - Przytulił ją. - Oho, miałaś rację. - Rzucił zrezygnowany widząc zbliżającą się postać blondynka o której mówiła Zuza.
-Ja zawsze mam rację. - Zaśmiali się i po chwili do Kamila podeszła nastolatka, która faktycznie okazała się być jego fanką. Zuza próbowała wrócić do czytania książki, jednak przedostanie wypowiedziane przez niego zdanie skutecznie jej to uniemożliwiło."


Obiecywał. I nie dotrzymał słowa.
Nie powinnam się dziwić. 
Przecież to było takie typowe. 
Wszyscy tak robili. Zawsze.


"...the sadness won't fade away
no it won't go away
it's funny how memories don't leave like people do..."



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



59.!
I jest! Dziękuję baardzooo za komentarze!
I oczywiście mam nadzieję, że będzie ich więcej, bo to bardzo motywuje ;))))


Tradycyjnie - w razie pytań ASK!! :))
Tam bywam częściej, choć na Wasze komentarze też staram się odpowiadać :)))


Do napisania!! :)))

sobota, 6 września 2014

Rozdział 58.

*

Zsiadając z motoru cieszył się, że tym razem zdążył. 
Kupił czerwoną różę w tej samej kwiaciarni co zwykle. 
Mimo, że rozmawiali rano tęsknił za nią. W końcu nie widzieli się przez kilka ostatnich dni. I właśnie ta rozmowa sprawiła, że pojawiły się obawy. Wyraźnie słyszał, że Zuza jest smutna, że coś jest nie tak, ale kiedy o to zapytał powiedziała, że to nie rozmowa na telefon. Z drugiej strony wiedział, że w ostatnim czasie wszystko między nimi było w najlepszym porządku.

Kilka minut później zadowolony stał przed jej drzwiami. 
Otworzył Michał. 
Zdziwił się.
Rozmawiali całkiem normalnie.
Michał usiadł na fotelu, on na sofie. Pierwszy raz mógł zupełnie szczerze powiedzieć, że rozmawiało się całkiem przyjemnie. Zwyczajnie, bez wzajemnego dogryzania sobie.

-Rozmawiała już z tobą? - Michał zadał to pytanie całkiem spokojnie.
-Zuzia? Nie. O czym?
-Chciała z tobą o tym porozmawiać, kiedy ostatnio tu byłeś.
-Tak? Nic mi o tym nie mówiła.
-Bała się.
-Bała?
-Nie chciała cię skrzywdzić, ale chyba nie powinienem o tym mówić.
-Skoro zacząłeś to dokończ.
-Ok. Nie będę przeciągać. Nie wiem czy tego nie zauważyłeś, ale ostatnio trochę się od siebie oddaliliście.
-Bawisz się w psychologa? - Zaśmiał się, bo dobrze wiedział, że nic takiego się nie działo.
-Nie. Chcę być tylko szczery. 
-Szczery? Z kim?
-Z tobą. Ja i Zuza jesteśmy razem. Sorry stary, że mówię to tobie ja, ale wiesz jaka jest Zuza.
-Nie wierzę. 
-Myślisz, że o czym chciała z tobą pogadać? Nie bądź żałosny.
-To niemożliwe. Cały czas widziałem, że próbujesz do niej zarywać. Już na otwarciu klubu Tomka. To było widać, teraz też na pewno chcesz nas rozdzielić, prawda? Tak...Tak właśnie jest. Nie wierzę ci, Michał! Nie wierzę! - Wstał z sofy.
-Co mam powiedzieć żebyś uwierzył? Że wtedy kiedy powiedziała tobie, że zostanie dzień dłużej w domu, żeby pomóc babci była ze mną? - Zaśmiał się stając przed nim. - Czy wolisz żebym opowiedział o tym, jak spędziłem z nią ostatnią noc? 

Śmiał się mu w twarz czując, że wygrał. Że uwierzył w jego kłamstwa.
Kamil próbował się uspokoić mocno wpatrując się w różę leżącą na stole, co podziałało zupełnie odwrotnie.
Przestał nad sobą panować. Złapał go za koszulkę i chciał uderzyć.
Spojrzał mu w oczy. Były rozbawione. 
Uwierzył. 
Uwierzył w każde słowo. Jednocześnie czując, jak rozpada się jego świat. 
Puścił go i nic już nie mówiąc wyszedł z mieszkania obiecując sobie, że już nigdy więcej się w nim nie pojawi.



Wracając do domu nie mogłam doczekać się spotkania z Kamilem. Od rana pomagałam Monice i Tomkowi w zakupach dla maluszka i właśnie spokojna rozmowa z Tomkiem utwierdziła mnie w tym, że to co usłyszałam od Malwiny to kompletne bzdury, mimo wszystko musieliśmy o tym pogadać.

-Hej! - Drzwi były otwarte, co mnie wcale nie zdziwiło. Rzuciłam torebkę na łóżko w moim pokoju. - Michał! Jesteś!?
-Jestem, jestem. - Jego głos usłyszałam z kuchni.
-Hej, co się chowasz? - Weszłam do pokoju dziennego. - O...Czyżbyś miał dzisiaj randkę? - Zaśmiałam się wąchając długą czerwoną różę. - Ale lepiej wstaw ją do wody, bo nie dożyje do twojej randki. - Usiadłam na sofie. - Dlaczego nic nie mówisz? Wszystko gra? A właśnie! Kamil miał przyjechać, pewnie znowu się spóźni. - Westchnęłam wyjmując z kieszeni mój telefon.
-Był tu. To on przyniósł różę.
-Był? Nie poczekał? Ale jak to? Przecież mówiłam mu, że... Nieważne, zadzwonię do niego. - Wzięłam telefon ze stolika i już miałam wybierać numer Kamila, kiedy zatrzymał mnie Michał.
-Poczekaj. 
-Cco jest? - Zdziwiłam się.
-Nie dzwoń do niego.
-Dlaczego?
-Przyszedł, bo chciał z tobą porozmawiać.
-Porozmawiać? No tak, właśnie po to przyszedł.
-Tak...  I wiesz on...Nie chciał cię dłużej okłamywać. - Powiedział podchodząc bliżej.
-O czym ty mówisz? - Oburzona jego słowami wstałam z sofy
-Ma dziewczynę. Miał ją wcześniej. Wcale z nią nie zerwał. Malwina mówiła prawdę.
-Nie wierzę.
-Chciał tobie powiedzieć, że to koniec. - Usiadłam z powrotem na sofie. - Przepraszam, że to ja to tobie mówię, ale...
-Przestań! - Krzyknęłam, a zaraz potem schowałam twarz w dłoniach.


Rozpłakałam się. Płakałam i płakałam i płakałam.
Nie mogłam przestać.
Mój Kamil. Mój chłopak. 
Mój.
Nie.
Już nie mój.

Nigdy, przenigdy nie sądziłam, że to skończy się tak szybko i w ten sposób.
Jak on mógł.!
Nie mógł zaczekać tych kilku, czy kilkunastu minut i powiedzieć mi to prosto w oczy?
Cały czas mnie oszukiwał.
CAŁY CZAS!
Każdego dnia.
W każdej chwili którą spędziliśmy razem.
CAŁY CZAS.

Ja płakałam, a Michał był cały czas obok. 
Tulił mnie. Pocieszał. Po prostu był.
Przyjaciel. To takie oczywiste. 


Nie wiem ile to trwało.
Na dworze zaczęło się ściemniać, a ja nadal siedziałam przytulona do Michała, który spokojnie głaskał mnie po głowie, kiedy znowu zaczynałam płakać.

Przez sekundę, ułamek sekundy pomyślałam, że może to Michał mnie okłamał, przecież to Kamilowi bezgranicznie ufam. 
Ufałam!
Może ufam...
Ufałam...
Tak, ufałam.
Michał nigdy by mnie nie okłamał. Tego jestem pewna.

-Michał... - Odezwałam się zachrypniętym głosem.
-Tak?
-Miałeś wyjść z kumplami. 
-Nie. - Od razu zaprotestował. - Nie zostawię cię samej.
-Michał, proszę...Chcę zostać sama. - Spojrzał na mnie zaniepokojony. - No przestań. Chyba nie sądzisz, że chciałabym sobie coś zrobić, nie?  - Pierwszy raz się zaśmiałam. - Serio myślisz, że wpadłabym na taki pomysł?
-Nie. Po prostu...Powinienem zostać.
-Przestań. Ja naprawdę chcę pobyć sama, ok?
-Na pewno?
-Na pewno. - Uśmiechnęłam się do niego.


Jakieś 20 minut później nareszcie zostałam sama.
Właśnie tego chciałam. 
Chciałam zostać sama ze swoimi myślami. Bez Michała.
Chciałam zadzwonić do Kamila. Chciałam usłyszeć jego głos.
Cały czas spoglądałam na telefon. I przez cały ten czas łudziłam się, że zadzwoni.

Byłam tą drugą. 
Jakie to było naiwne! 
Ja naprawdę wierzyłam, że mnie kocha. 
I kochałam go. Kochałam jak nigdy nikogo innego. 
Co ja mówię!
Kocham go.  I wcale nie chcę przestać.
Chcę się obudzić. Chcę żeby to był zły sen!
Tak, na pewno.  To tylko sen.

Wzięłam do ręki telefon.
Wybrałam jego numer.
Jeden sygnał, drugi...Poczta głosowa.
Wysłałam sms'a. Jednego, drugiego.
Zadzwoniłam kolejny raz.
I kolejny...
I kolejny...
I jeszcze jeden...
Wstałam z sofy. Z szafy w moim pokoju zabrałam pierwsze lepsze ubrania i poszłam wziąć prysznic.
Kiedy zobaczyłam swoje odbicie wcale się nie zdziwiłam. 
Rozmazany makijaż, potargane włosy...Właściwie to wszystko mnie nie obchodziło. 
Nie tak miał wyglądać ten dzień.
Cały czas miałam przy sobie telefon, co chwilę sprawdzałam czy nie mam jakieś nowej wiadomości.
W kuchni nalałam wody do wazonu. Tego samego, który dostałam od Kamila, kiedy kolejny raz kwiaty od niego wstawiłam do szklanki.
Zabrałam czerwoną różę leżącą na stole. Włożyłam ją do wody i zabrałam do mojego pokoju.
Wazon postawiłam na stoliku tuż obok łóżka. Odłożyłam tam też telefon.
Położyłam się na łóżku i owinęłam się kołdrą.
Płakałam.
Płakałam i patrzyłam na czerwone płatki i zielone liście, które po kilku godzinach bez wody zrobiły się tak smutne jak ja.


Otworzyłam oczy.
Było ciemno. Obudził mnie hałas.
Nie, nie hałas. To dzwonek. 
Drzwi!
No tak.
Z małymi problemami dotarłam do drzwi. Bez spoglądania kto to otworzyłam.
I byłam PEWNA, że to ON. 
Pomyliłam się.
Za drzwiami stała Aga i Klaudia.


Aga: Nie mogę w to uwierzyć. - Spojrzałam na Agę, która siedziała po mojej prawej stronie, a zaraz potem na Klaudię, która była po lewej stronie.
Klaudia: Dokładnie, przecież...Nie wiem, co powiedzieć. To takie nieprawdopodobne.
Zuza: Nie, dziewczyny. Nieprawdopodobne było to co się między nami działo. - Siedziałyśmy na łóżku, a ja cały czas patrzyłam na czerwone płatki róży. - Tak naprawdę to nie powinno się zdarzyć. To nie miało najmniejszego sensu. Nie miało żadnej przyszłości i...
Klaudia: Nie pieprz głupot! Nie oszukuj się, że cię to nie rusza. 
Aga: Sorry, ale przez te wszystkie lata nigdy nie byłaś taka szczęśliwa. Wy byliście po prostu, jak... - Zawiesiła głos.
Klaudia: To wydaje się być takie oklepane, ale miałam wrażenie, że to jest właśnie twoja druga połówka. 
Aga: Właśnie...

Po tych słowach rozpłakałam się. Kolejny raz. Może mocniej. Może.
Ale zdecydowanie łatwiej płakało się przy kimś kogo zna się od...Od zawsze?


>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>




58.!
Jakoś nie idzie mi wrzucanie rozdziałów, ale mam nadzieję, że teraz będzie łatwiej, bo...bo tak :P
W każdym razie baaaardzooo dziękuję za komentarze, wizyty i pytania na ask'u :))))


Jak podobają się Wam nowe piosenki w których pojawił się Kamil?
Ja jestem na tak, chociaż zdecydowanie wolę jego samodzielne kawałki - "Chwile jak te" na żywo mega ♥


Pytania? Ask :))

Do napisania!! :)))