niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 48.

*

Kamil od towarzystwa ciągle obserwujących go nastolatek wolał grać w piłkę z Mateuszem.
Ku uciesze pozostałej trójki, Iga i jej koleżanka niedługo później poszły do domu.

-Jejku, to serio była twoja siostra? - Pojawił się obok Zuzy dopiero, kiedy nastolatki zniknęły z ich pola widzenia.
-Niby tak. Wyglądała trochę....Inaczej?
-Raczej. Ten makijaż...One tak zawsze? - Przerażony ton jakim zadał to pytanie sprawił, że Zuza zamiast odpowiedzieć zaczęła się śmiać.
-Iga nie zawsze, a właściwie nigdy. A jej koleżanka...Tego nie wiem.
-Ile one w ogóle mają lat?
-Czternaście.
-Grubo.
-Owszem. A wiesz, że Iga mnie przeprosiła?
-O proszę, a nie mówiłem?
-Mówiłeś, mówiłeś. Chociaż...Nie no, nieważne, pewnie mi się wydaje.
-Ale co?
-Nic takiego.
-Zuzka, mów. - Złapał jej dłoń.
-To, że przyszła tu z Oliwią i to, że mnie przeprosiła,  a w tym czasie Oliwia pobiegła do ciebie. Wiesz, gdybym jej nie znała pomyślałabym, że to wszystko było przypadkowe, ale...Sama nie wiem, może przesadzam.
-Wydaje mi się,  że naprawdę chciała cię przeprosić. - Powiedział to, mimo, że sam nie był do tej wersji przekonany. - W końcu jesteście siostrami. - To zdanie było raczej próbą przekonania samego siebie niż brunetki.
-Może masz rację. - Westchnęła i oparła głowę na jego ramieniu. - A Oliwia? Co chciała?
-Oliwia... - Objął ją ramieniem. - Powiedzmy, że wydawało jej się, że jest o kilka lat starsza.
-Tak myślałam. - Zaśmiali się. - Ale może powinnam być zazdrosna?
-Hah, zazdrosna? W sumie to byłoby całkiem miłe, ale jest jeden problem. - Odpowiedział poważnie.
-Jaki? - Zdziwiona uniosła brwi.
-Nikt nie da rady z tobą konkurować.
-Kamil...! - Przewróciła oczami. - Bądź poważny. - Lekko szturchnęła go łokciem w żebra.
-Jestem zupełnie poważny. - Cmoknął ją w głowę i mocniej przytulił.



Postanowili wrócić do domu, mimo protestów Mateusza, który robił problem nawet z założeniem butów. Zuza zadowolona, że w końcu jej się to udało zajęła się pakowaniem reszty rzeczy i to był błąd, bo już po chwili usłyszeli głośny płacz jej brata. Stał w tym samym miejscu, co wcześniej, więc nie mieli pojęcia o co chodzi, a on rozpłakał się tak mocno, że nie mógł powiedzieć, co się stało.  Przez dobrych kilka minut nie mógł się uspokoić, a każde pytanie sprawiało, że płakał coraz mocniej.

-Mati, co się stało? Skaleczyłeś się? - Zuza od razu pożałowała tego pytania, bo chłopiec rozpłakał się jeszcze mocniej.
-Bo moje buciki.... - Wskazał na mokre trampki.
-No nie...Serio dlatego płaczesz? - Spytała zdenerwowana.
-Zuzka, spokojnie. - Wtrącił Kamil, który też kucał obok Mateusza.
-Ok, spokojnie....Jestem spokojna...Yhy. - Wstała i zrobiła dwa kroki w tył. - Mati, już dobrze?
-Nie... Mogę zdjąć buciki?
-Możesz... - Po chwili zabrała jego buty i razem z Kamilem ruszyła w kierunku domu.
-Cekajcie! - Krzyknął za nimi.
-Co się dzieje, Mati? - Kamil wyprzedził reakcję Zuzy, którą wyprowadziła z równowagi sytuacja z butami, które nawet nie wiadomo kiedy stały się zupełnie mokre.
-Mam bose nóżki. Nie mogę iść.
-Ok, poniosę cię. - Zuza chciała wziąć go na ręce, jednak ten od razu zaprotestował. - Co jest?
-Ty nie! Kamil.
-Ale... - Zaczęła.
-Nie ma problemu. - Przerwał jej widząc, że Mateusz nie zmieni zdania. Wziął go na ręce i ruszył przed siebie. Mimo, że wiedziała, że jej brat nikogo się nie wstydzi i bardzo szybko przyzwyczaja się do każdego to zdziwiło ją to, że jednak wolał Kamila. - Zuza, idziesz?
-Y...Co...? A. Tak, tak. Już idę.



Mimo wczorajszej rozmowy z babcią nie obawiała się tego, że źle zareagują na obecność Kamila. I nie myliła się.
Po obiedzie Mateusz został u dziadków, a Zuza z Kamilem poszła do domu, gdzie od razu przywitał ich Bob - duży, czarny, szorstkowłosy mieszaniec.

-Ale tu cicho. - Brunetka pogłaskała psa po grzbiecie rozglądając się po domu. - Iga! Jesteś!? - Zdziwiona spojrzała na Kamila. - Chyba jednak nie wróciła do domu.
-Nie chcę zabrzmieć niegrzecznie, ale to nawet lepiej.
-Ej, to brzmi niepokojąco. I nie wiem, czy to takie rozsądne, że jestem z tobą sama w domu. - Zaśmiała się, kiedy podszedł do niej i ułożył swoje ręce na jej talii.
-Hah, bardzo nierozsądne. Powinienem zapytać, czy mogę cię pocałować?
-Przecież i tak nie zapytasz. Nigdy nie pytasz. - Objęła go i lekko odchyliła się do tyłu, by móc spojrzeć mu w oczy.
-Nie zaprzeczę, ale ostatnio mówiłaś...
-Podobno dużo mówię, wiesz? - Przerwała mu. - Więc... - Tym razem to on jej przerwał, tyle, że nie słowami, a pocałunkiem.



-Wow! - Powiedział rozglądając się po ścianach jej pokoju na których wisiało kilka obrazów. - Wszystkie malowałaś sama?
-Wszystkie oprócz najładniejszego. - Odpowiedziała mając na myśli obraz namalowany przez Zuzę, który jakiś czas temu dała jej babcia.
-Nie wiem o którym mówisz, ale mi najbardziej podoba się ten. - Wskazał na obraz, który był pierwszym jaki namalowała po poznaniu go.
-Serio?
-No, a co?
-Namalowałam go, jak wróciłam z Wawy.
-Wtedy?
-Wtedy, wtedy. A ten o którym mówiłam ja to ten największy. I namalowała go Zuza. Z tego, co wiem to krótko przed wypadkiem. Ostatnio nawet zastanawiałam się, co mogła mieć na myśli. - Zamyślona usiadła na łóżku nie spuszczając wzroku z obrazu.
-Nie znam się na tym, ale chyba dużo w nim emocji. - Dołączył do niej.
-Dokładnie tak. Czarny, szary, fioletowy, czerwony. Co prawda to tylko kolory, ale jeśli pomyśleć o ich symbolice...Zresztą nieważne. - Rozchmurzyła się. - Skoro już się spakowałam to chyba możemy jechać. A podobno chcesz mi coś pokazać, prawda?
-Prawda.
-To rusz się, bo jestem bardzo ciekawa, co to takiego. - Zaśmiała się wychodząc z pokoju.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



48.! :)
Dzięki za komentarze i wizyty! :)) 
Od następnego rozdziału ZMIANY, ZMIANY!!! :) 
Mam nadzieję, że Wam się to spodoba ;)

Wszelkie pytania TU :P


Do napisania! :*



piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 47.

*

-Iga, u ciebie w domu nikogo nie ma, nie? - Spytała Oliwia, kiedy przechodziły obok domu blondynki.
-Skoro Zuza jest nad jeziorem to nikogo nie ma, a co?
-Mam pomysł. Idziemy do ciebie.


Mimo, że Iga nie lubiła, kiedy ktoś decydował za nią to bez żadnego zastanowienia zgadzała się na każdy pomysł swojej nowej "przyjaciółki".
Po wejściu do domu, zgodnie z tym, co ustaliły, od razu poszły do pokoju Zuzy, gdzie na biurku znajdował się kuferek z jej kosmetykami. Iga zazwyczaj nie używała takich kosmetyków, co było całkiem logiczne patrząc na jej wiek, jednak Oliwia  miała w tej kwestii większe doświadczenie.

-Oliwia, nie wiem, czy to dobry pomysł. -  Usiadła na krześle obok biurka, a Oliwia stanęła przed nią.
-Jeśli chcesz dobrze wyglądać musisz używać podkładu.
-Nie, podkładu nie chcę. - Zatrzymała ją, kiedy ta chciała nałożyć kosmetyk na jej twarz.
-Jak wolisz. To malujemy oczy?
-Chyba tak. - Odpowiedziała niepewnie widząc, jak jej koleżanka bierze do ręki czarny eyeliner.  - Zastanawiam się, czy to nie jest trochę dziecinne.
-Malowanie się?
-Nie... - Zamknęła prawe oko, gdzie na powiece Oliwia zrobiła czarną linię. - Nasz pomysł. - Dodała.
-Mi bardzo się podoba. - Wzruszyła ramionami.
-Masz rację. - Powiedziała po chwili zastanowienia. - Poza tym wczoraj się jej przyglądałam i doszłam do wniosku, że wcale nie jest ładna.
-Żartujesz!? - Wybuchnęła śmiechem.
-Nie, a co? - Zdziwiona uniosła brwi.
-Może nie lubię twojej siostry, ale Zuza jest ładna. Zresztą weź pomyśl, była z Igorem, a on zawsze miał najładniejsze laski. Tak w ogóle to ile Igor ma lat?
-Nie wiem, jakoś z rok więcej niż Zuza, albo nawet dwa. Nie wiem, on jakiś taki głupi był.
-Fajny jest.
-Jasne, taki napakowany, pf. Głupi, a jak Zuza z nim była to zawsze robił tak żeby jak najmniej czasu z nami spędzała.
-To chyba lepiej dla ciebie.
-Nie wiem w sumie. Bo ona jest nawet spoko.
-Ej no, to po co ten cały plan? - Odłożyła eyeliner i usiadła na biurku.
-Bo Zuza zawsze zabiera najfajniejsze rzeczy.
-Jak cię słucham to boję się, że z tego całego planu wyjdzie coś czego wcale nie chcemy. Ale spoko, może być ciekawie. - Zaśmiała się spoglądając na siedzącą na krześle blondynkę.



-Kamil! Kamil! Kamil! - Mimo, że cały czas mieli Mateusza na oku to Zuza wzdrygnęła się słysząc jego krzyk, jednak widząc, że dalej znajduje się przy budowanym zamku odetchnęła z ulgą.
-Co się dzieje, Mati?
-Musisz psyjść.
-Już idę. - Odpowiedział i pochylił się w stronę Zuzy. - Wybacz, ale sama rozumiesz...
-Tak, tak, mega ważna sprawa. - Przerwała mu.
-Dokładnie tak. - Zaśmiał się i cmoknął ją w policzek. - Już skończyłeś?  - Spytał siadając obok niego.
-Tak. Fajny?
-Super jest. Wow! Zrobiłeś mostek! - Wskazał na ułożone patyczki, co sam mu podpowiedział. - Mówiłem, że sobie poradzisz.  - Chociaż było to całkiem banalne zdanie to Mateusz słysząc je z ust kogoś od niego starszego, poczuł się dumny ze swojej pracy.
-O nie.... - Pokiwał zrezygnowany głową spoglądając na drogę prowadzącą do domu. - Idzie Iga.... - Rzucił smutny.
-Ale to chyba fajnie, nie?
-Nie...Iga nie jest fajna.
-Co się stało?
-Powiem ci, ale na ucho i nie możesz powiedzieć Zuzie, że wiesz, dobla?
-Dobra. - Mateusz wstał i oparł się o ramię Kamila, tak żeby tylko on mógł go usłyszeć.
-Iga była zła na Zuzę, a później Zuza płakała. - Wyszeptał do jego ucha. - A wczoraj ksycała na Zuzię i Zuzi było psykro, a ja nie chcę żeby było jej psykro, bo ją kocham. I dlatego Iga nie jest fajna. - Skończył i usiadł tuż obok Kamila.
-Nie powinna krzyczeć, ale może o coś się pokłóciły. Kłócisz się czasem z kolegami, co?
-Tak, ale mama mówi, że nie wolno na siebie krzyczeć.
-I mama ma rację, ale czasem tak się dzieje, że ludzie na siebie krzyczą.
-Ale ja nie chcę, żeby Zuzie było psykro... - Powiedział spuszczając głowę.
-I zrobimy tak, że nie będzie, może być?
-Obiecujesz?
-Obiecuję. - Odpowiedział traktując czterolatka całkiem poważnie.


Zuza widząc swoją siostrę w towarzystwie Oliwii, która zawsze wciskała nos w cudze sprawy, miała ochotę od razu wrócić do domu.
Przywitały się ze wszystkimi i jak gdyby nigdy nic zaczęły rozmawiać z Zuzą.
Pierwszą rzeczą na którą zwróciła uwagę był ich makijaż. O ile w przypadku Oliwii nie dziwiłaby się, tak w przypadku swojej siostry zdziwiła się bardzo. Ich mama pozwalała Idze malować się tylko na jakieś konkretne okazje, co uważała za całkowicie słuszne. Zastanawiała się tylko, czy przypadkiem nie używała jej kosmetyków, bo akurat na tym punkcie była mocno przewrażliwiona, ale stwierdziła, że teraz i tak niczego się nie dowie.
Zuza zdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy Iga poprosiła ją żeby porozmawiały. Odeszły kawałek żeby usiąść na pobliskiej ławce.

-Co jest? - Spytała lekko zdziwiona Zuza.
-Przemyślałam to o czym wczoraj rozmawiałyśmy i chciałam cię przeprosić. Zachowałam się źle. Miałaś rację, to wszystko to nie moja sprawa. Przepraszam, Zuza. - Przytuliła swoją starszą siostrę.

Mimo, że Zuza była zaskoczona to równie mocno się cieszyła.
Przez dosłownie sekundę przeszło jej przez myśl, że może Iga udaje, ale stwierdziła, że jej siostra nie jest zdolna do czegoś takiego.
Nie miała pojęcia, jak bardzo się myli.


Kiedy Kamil razem z Matim usiadł na pomoście zauważył, że Zuza rozmawia z Igą , a w ich stronę idzie Oliwia.

-Hej! - Usiadła obok niego.
-No hej, co tam?
-Iga i Zuza rozmawiają, więc nie chciałam im przeszkadzać. Mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie.
-Pamiętasz mnie może? - Spytała zalotnym tonem zupełnie nieświadoma tego, że widzi w niej tylko narzucającą się nastolatkę.
-A powinienem? - Zaśmiał się, bo poczuł się nieswojo będąc podrywanym przez...No właśnie, zaczął zastanawiać się ile ona ma lat.
-Myślałam, że mnie pamiętasz.
-A skąd właściwie miałbym cię pamiętać?
-Z koncertu, albo z autografów.
-Hmm, nie.
-Kamil, Kamil! - Mateuszowi nie podobała się obecność Oliwii, więc postanowił zwrócić na siebie uwagę Kamila.
-Słucham?
-Chce mi się pić.
-To idziemy do Zuzi. - Kiedy wstał Mateusz od razu wyciągnął w jego stronę łapki, więc wziął go na ręce. - Sorry, ale my uciekamy. -  Powiedział to z grzeczności, bo ucieszył się z takiego obrotu sprawy.


Natomiast Zuza razem z Igą wróciły na swoje poprzednie miejsce, więc mogła obserwować poczynania koleżanki swojej siostry, które już z daleka ją rozbawiły.
Chwilę później obok niej pojawił się Kamil razem z jej bratem, co prawda powiedział, że małemu chciało się pić, ale po jego minie wywnioskowała, że nie żałował, że rozmowa z Oliwią zakończyła się tak szybko.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



47.!
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i wizyty! :)))) I pamiętajcie, że bez żadnych komentarzy nic nowego się nie pojawi :((
Większość z Was pewnie dziś zaczyna wakacje, więc życzę Wam, żebyście dobrze się bawili i żeby nie minęły za szybko ;P
Jakbyście chcieli o coś zapytać to >>> ASK :) I możecie pytać nie tylko o opowiadanie :P


Do napisania! :*

czwartek, 26 czerwca 2014

Rozdział 46.

*
Miałem dzisiaj dzień wolny, a mimo to z własnej woli wstałem wcześniej.
Powód był oczywisty - Zuzia. Nie widziałem jej całe cztery dni. Prawie cztery, a to i tak o wiele za długo.
Wiem, wiem! Jesteśmy tylko...Właśnie, kim jesteśmy dla siebie?
Znajomymi? Przyjaciółmi?
Żadne z tych słów tu nie pasuje.

A myśląc o tym, jak zaczęła się nasza znajomość łapię się za głowę i jednocześnie dziękuję mojemu aniołowi, że nie pozwolił mi wtedy myśleć rozsądnie.
A może właśnie to było rozsądne?
Patrząc z perspektywy ostatnich kilku tygodni to chyba tak.
Zuzia konkretnie namieszała mi w głowie, ale wcale mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie.
Kiedy ostatnio zniknąłem, zrobiłem to tylko dlatego, żeby spróbować zapomnieć o Zuzce. Nie dało się. Ale kolejny raz widzę, że jednak mam ogromne szczęście. Pojawiła się Zuzia i wszystkie problemy zniknęły. Chociaż nie miałem ochoty wracać, ale wiadome było, że wystarczy kilka jej słów i zmienię zdanie.
I wróciłem, a cały tamten dzień sprawił, że teraz na pewno nie odpuszczę.

Każde jej słowo, każdy dotyk, każde przytulenie i pocałunek - gdyby tak mógł wyglądać każdy dzień...
Dobra, Kamil, ogarnij się.

Tak poza tym to wspominałem, że wysłałem jej kwiaty? Białe róże, które chyba jej się spodobały, a takie przynajmniej miałem wrażenie, kiedy dziękowała mi przez telefon. To było miłe.
Za to dzisiaj mam dla niej coś zupełnie innego i o wiele bardziej kolorowego, czyli takie kwiaty, jakie lubi najbardziej.
I powinienem dodać skąd wiem, że lubi kwiaty skoro sama mi o tym nie powiedziała, prawda? Hah, mam dobrych informatorów.
Wybrałem jej numer i już po chwili odebrała.

-Hej! - Usłyszałem jej rozbawiony głos, a na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech.
-Cześć! Bardzo ci przeszkadzam?
-Super bardzo, właśnie tworzę zamek z piasku.
-O, to poważna sprawa widzę i chyba jesteś trochę zajęta?
-Hmm, no wiesz, gdybyś chciał przyłączyć się do budowania to nikt nie będzie miał nic przeciwko  - Zaśmiała się.
-A bardzo chętnie. - Już wyobraziłem sobie siebie budującego zamek z piasku, ale to może być całkiem zabawne.
-Czekamy.
-Dobra, tylko powiedz mi, gdzie jesteście.
-Nad jeziorem niedaleko mojego domu. Wiesz, gdzie Tomek robi zawsze ognisko?
-Pewnie, że wiem. - To wiedzą wszyscy.
-I właśnie tu jesteśmy. Ale czekaj...Prowadzisz auto i rozmawiasz przez telefon?
-Yyy, tak. - Kiedy dotarło do mnie dlaczego o to pyta uśmiechnąłem się.
-Oszalałeś!?
-Ale...
-Żadnych ale! Pa! - Od razu się rozłączyła się.



Idąc drogą prowadzącą do jeziora od razu dostrzegł postać brunetki i siedzącego obok niej chłopca.
Gdy był już całkiem blisko nich został zauważony przez malucha, który zawiesił na nim swój wzrok, co nie umknęło uwadze Zuzy, więc chciała sprawdzić, co tak zainteresowało jej brata. Kiedy zobaczyła Kamila wstała i z wielkim uśmiechem podeszła do niego. Jego wzrok mimowolnie powędrował na jej odsłonięte ciało. Przywitali się, a zaraz obok nich pojawił się mały chłopiec, który kiedy tylko Zuza ich sobie przedstawiła przybił z Kamilem "żółwika" i traktował go tak, jakby znał go od zawsze.


Zuza  z uśmiechem obserwowała, jak Kamil pomagał Mateuszowi zbudować zamek. Szło im o wiele lepiej, kiedy ona nie pomagała, co zauważył sam Mati i stwierdził, że lepiej żeby Zuza odpoczęła, bez problemu zrozumieli, co miał na myśli, więc śmiejąc się wróciła na swoje poprzednie miejsce zostawiając ich samych.

-Dokończysz sam? - Spytał skupionego nad swoim dziełem chłopca.
-Tak. A gdzie idziesz?
-Do Zuzi, żeby jej nie było smutno, dobra?
-Dobla! - Kiwnął główką. - Ale później pogramy w piłkę?
-No pewnie, że tak! - Zaśmiał się wstając. - Bardzo się nudziłaś? - Usiadł na kocu obok niej.
-Wcale się nie nudziłam, ale za to poczułam się trochę zazdrosna. Woleliście swoje towarzystwo, a to jednak trochę przykro.
-Ojojoj...Chodź do mnie. - Wyciągnął ręce w jej stronę.
-Jasne, teraz to będziesz mnie pocieszać, a tak to nie pamiętałeś, że tu jestem. - Próbowała być poważna, jednak już pod koniec zdania w jej głosie słychać było śmiech. Brunetka przysunęła się bliżej niego, jednak żeby widzieć swojego brata usiadła tyłem do Kamila.
-Nie marudź już. - Zaśmiał się przyciągając ją do siebie tak, że oparła się o jego tors. Nie miał na sobie koszulki, dlatego też poczuła ciepło jego skóry, które spowodowało, że przez jej ciało przeszedł dreszcz. - Zuzia...
-Tak?
-Mogę coś powiedzieć?
-Pewnie, że tak.
-Na pewno?
-Kamil... - Przeciągnęła odchylając głowę do tyłu tak żeby widzieć jego twarz.
-Tęskniłem. - Choć zdarzało się to rzadko to tym razem był całkiem poważny. Uśmiechnęła się słysząc to jedno słowo.
-Hmm... - Spojrzała w jego oczy. - Też tęskniłam. - Lekko się uniosła tak, aby móc go pocałować, jednak zatrzymała się. - I dziękuję za kwiatki. - Zaśmiała się i pocałowała go.



Ostatnie tygodnie były dla Igi burzliwe. Najpierw pokłóciła się ze swoją siostrą, a kilka dni później z tego samego powodu obraziła się na nią Ania. Jej najbliższa przyjaciółka nie mogła zrozumieć jej zachowania do swojej siostry i zazdrości, która zwiększała się z każdą rozmową z Zuzą.
Zawsze twierdziła, że wszyscy lepiej traktują Zuzę, że to ją częściej chwalą i to przecież Zuza była tą bardziej przez wszystkich lubianą.
Po tym, jak pokłóciła się z Anią szybko znalazła kogoś kto ją zastąpił.
Oliwia. Jej koleżanka z klasy.
 Dokładnie pamiętała, że to właśnie Oliwia opowiadała jej o Kamilu, jeździła na jego koncerty, ale Iga nie miała zamiaru zadawać się z kimś, kto według niej, był gorszy od niej.
To było dla niej oczywiste, ale ostatnio zaświtał jej w głowie plan na to, jak utrudnić życie swojej siostrze. Szybko znalazła wsparcie właśnie w Oliwii.

Wiedziała, że Zuza jest w domu i podejrzewała, że spotka ją u babci, więc zaprosiła do siebie Oliwię i po szkole od razu wybrała się do babci.

-Babciu, a gdzie jest Mati? - Spytała.
-Zuzia zabrała Mateuszka i poszli nad jezioro.
-Sami?
-Nie, chyba nie sami. Miał odwiedzić ją kolega. - W tym momencie Iga spojrzała na swoją koleżankę i wiedziały już, co zaraz zrobią. - Zjecie obiad? - Spytała nieświadoma planów młodszej wnuczki.
-Nie, babciu. Mamy jutro klasówkę, więc pójdziemy do nas się pouczyć. - Szturchnęła Oliwię i szybko wyszło z domu dziadków.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>.



46.! :)

Dzięki za wizyty i za komentarze! :)))

Kto chce ten pyta :P ASK


Do napisania :*

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 45.

*

Na wczorajszym obiedzie zjawiła się cała rodzina, więc też moja obrażona siostra. Posłuchałam Kamila i postanowiłam się tym nie przejmować.
Następnego dnia, kiedy spokojnie siedziałam sobie w kuchni pijąc herbatę, miałam okazję obserwować poranne zamieszanie w moim domu, kiedy to tata był już w pracy, a mama poganiała Igę i goniła Mateusza, który nie chciał iść do przedszkola. I doszłam do wniosku, że to nie na moje nerwy, odzwyczaiłam się.

Mama: Iga! Pośpiesz się! Za minutę wyjeżdżamy! - Krzyknęła z kuchni do Igi, która była w swoim pokoju. Ajć, moje uszy.
Mati: Mamo, mamo! - Wbiegł do kuchni.
Mama: Słucham?
Mati: Nie chce do przedszkola. Ja chce zostać z Zuzą. - Eee...No chyba nie. Oczywiście tego nie powiedziałam, ale...
Mama: Wykluczone. Poza tym Zuza ma na dzisiaj inne plany i nie będzie mieć czasu żeby się tobą zająć.
Mati: Zuza.... - Podszedł do mnie. - Proszę...Mogę z tobą zostać?
Zuza: A nie wolisz iść do przedszkola? Pobawisz się z kolegami, nie widziałeś ich całe dwa dni.
Mati: Wolę pobawić się z tobą, bo ciebie dłużej nie widziałem. No Zuzia...No ploosee.... - Uwiesił się na mojej ręce przy tym robiąc oczy niemal, jak kot ze Shreka.
Zuza: Mamo, niech zostanie. - Miał rację, przez ostatnie dwa miesiące prawie wcale nie miałam dla niego czasu.
Mama: Ale miałaś inne plany.
Zuza: Oj tam, Mateusz pójdzie ze mną, nie Mati?
Mati: Tak! - Krzyknął szczęśliwy.
Mama: Niech będzie, ale Mateusz jesteś grzeczny i słuchasz Zuzy, jasne?
Mati: Tak, tak, tak...! - I tak pobiegł do swojego pokoju i po każdym pokonanym schodku powtarzał "tak". Już widziałam, jak dzisiaj odpocznę, ale na szczęście materiał do egzaminu ogarnęłam wcześniej.
Mama: Zuza, gdyby coś się działo to dzwoń.
Zuza: Spokojnie, mamo. Damy radę.
Mama: Postaram się wrócić do domu przed piątą, ale nie obiecuję.
Zuza: Nie ma problemu, przecież zostaję do jutra.
Mama: Wpadnijcie do babci na obiad, wczoraj jakoś dziwnie ze sobą rozmawiałyście, więc będzie bardzo zadowolona. - No tak, bo przecież cały czas myślałam, dlaczego zaczęła taki temat.
Zuza: Właśnie, mamo, może ty wiesz o co chodzi? Wczoraj rozmawiałam z babcią o... - I tu się zatrzymałam. No właśnie, o kim? O koledze, przyjacielu..? - O moim przyjacielu i zareagowała jakoś dziwnie, ale ok, babcia taka jest. Tyle, że mówiła coś tam, że jej Zuza mówiła tak samo i to było takie...Dziwne.
Mama: Nie mam pojęcia, kochanie. Teraz się śpieszę. Porozmawiamy o tym kiedy indziej. - Szybko wymusiła uśmiech i cmoknęła mnie w głowę. - Iga! Czekam w aucie!

Mama stała koło mnie i dokładnie widziałam, jak zmieniła się jej mina, kiedy usłyszała o Zuzie. I właśnie to mnie zastanawiało, dlaczego temat siostry mojego taty jest dla moich rodziców taki drażliwy.
Oczywiście moje rozmyślania kilka minut później przerwał mi mój brat.

-Zuza, Zuza! Co będziemy dzisiaj robić? - Od razu wskoczył na moje kolana.
-Najpierw zjemy śniadanie, a później może porysujemy, co?
-Tak...! A później..?
-Później odwiedzi nas mój kolega i może pójdziemy nad jezioro, może być?
-Tak...!
-To, co zjesz na śniadanie?
-Nic. - Odpowiedział bawiąc się moimi bransoletkami.
-Bez śniadania nie będziesz miał siły żeby się bawić.
-Ale ja mam siłę. Zobacz. - Od razu objął moją szyję rączkami i mocno ścisnął.
-Mati, udusisz mnie. - Zaśmiałam się.
-Widzisz? Nie muse jeść śniadania. - Mimo swoich czterech lat nadal zdarzało mu się powiedzieć coś niezupełnie poprawnie.
-No trudno. - Wiedziałam, że na siłę nie dam rady przekonać.
-Co teraz robimy...? - Spytał siedząc już na krześle obok.
-Teraz zjem śniadanie, a ty nie wiem, co będziesz robił. - Postawiłam na stole płatki i mleko.
-Pobaw się ze mną.
-Najpierw muszę zjeść. - Odpowiedziałam i niby całkiem obojętnie usiadłam przy stole wsypując płatki do miski.
-Ale Zuuuziaaa.... - Przeciągnął kładąc głowę na stole.

Westchnął zrezygnowany i niechętnie podszedł do blatu, gdzie celowo zostawiłam drugą miskę i łyżkę.
Nieporadnie postawił wszystko na stole i wdrapał się na krzesło. Rodzice w takiej sytuacji od razu mu pomagali, ale jedynym zagrożeniem było to, że coś rozleje, ewentualnie rozsypie, więc dałam mu spokój i z rozbawieniem obserwowałam, jak bez marudzenia je śniadanie. I wiedziałam, że tak będzie, bo ja tak samo nie lubię, kiedy ktoś coś każe mi zrobić, zresztą chyba każdy tak ma.

Rysowanie bardzo szybko mu się znudziło, z czego nawet się ucieszyłam, bo rysowanie piętnastego auta mogłoby mnie przerosnąć(tak, liczyłam, było czternaście!). Było grubo przed dziewiątą, więc zabraliśmy to, co potrzebne i poszliśmy nad jezioro.
I nieważne, że mój brat zapakował milion zabawek, bo i tak najlepszym zajęciem było skakanie po mnie. I nie, wcale nie myślałam, że będę mogła się opalać, nie, nie, tak sobie założyłam jeansowe szorty i górę od kostiumu kąpielowego pod top, ehe...

-Zuzia, pobawmy się. - Jako, że siedziałam na kocu, to bez problemu wdrapał się na mnie tak, że przewiesił się przez moje ramię.
-A w co chcesz się bawić?
-Nie wiem...
-Może zbudujemy zamek z piasku?
-Taak....! -  Zadowolony pobiegł do torby w której były jego zabawki.
-To jaki zamek budujemy? - Spytałam siadając koło niego?
-Wielki!
-Wielki? No tak, to wszystko wyjaśnia.

Budowanie zamku przerwał nam mój telefon. Nie musiałam nawet sprawdzać kto dzwoni.

-Hej!
-Cześć! - Usłyszałam wesoły głos Kamila po drugiej stronie. - Bardzo ci przeszkadzam?
-Super bardzo, właśnie tworzę zamek z piasku.
-O, to poważna sprawa widzę i chyba jesteś trochę zajęta?
-Hmm, no wiesz, gdybyś chciał przyłączyć się do budowania to nikt nie będzie miał nic przeciwko. - Zaśmiałam się.
-A to bardzo chętnie.
-W takim razie czekamy.
-Dobra, to tylko powiedz mi gdzie jesteście.
-Nad jeziorem niedaleko mojego domu. Wiesz, gdzie Tomek robi zawsze ognisko?
-Pewnie, że wiem. - No tak, wszyscy to wiedzą.
-I właśnie tu jesteśmy. Ale czekaj...Prowadzisz auto i rozmawiasz przez telefon?
-Yyy, tak. - Mimo, że go nie widziałam to byłam przekonana, że na jego twarzy w tym momencie pojawił się uśmiech.
-Oszalałeś!?
-Ale...
-Żadnych ale! Pa! - Od razu się rozłączyłam. Rozmowa przez telefon podczas prowadzenia auta to była moja druga obsesja zaraz po zapiętych pasach.
-Kto dzwonił?
-A mój kolega.
-Psyjedzie?
-Tak.
-Zuza...
-Słucham?
-A on jest fajny? - Spytał odkładając łopatkę, którą przed chwilą rozwalił w połowie zbudowany zamek.
-Bardzo fajny. - Zaśmiałam się spoglądając na wpatrzonego we mnie wesołego czterolatka.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



45.!
Z poślizgiem, bo ostatnio jakoś tak dziwnie mi się to pisze ;P
Ale baaardzooo, baaardzooo dziękuję za wizyty i komentarze! :))
No i fajnie tak sobie z Wami porozmawiać w komentarzach pod postem, więc odzywajcie się częściej i tu i na ASK'U :))

Poza tym zmieniłam trochę czcionkę - rozmiar i kolor - może być? Co WY sądzicie? Która lepsza?


Nowy teledysk obejrzany? Podoba się? :)) Tu macie link :)))

Jak mówi Kamil - każdy powinien interpretować to na swój własny sposób. Każdy inaczej odbiera piosenkę, więc nie inaczej będzie z teledyskiem. 
I pytania zadawane piszącym fankom o interpretację to jest ok, ale dziewczyny rzucają głębokimi przemyśleniami i o tym, że szanują jego prywatność, więc więcej nie powiedzą. Zabawne to, bo ci którzy naprawdę coś wiedzą nic nie mówią, ale ok - pozdrawiam takie 'poinformowane fanki' :)) 
I nie mam zamiaru nikogo tym urazić, a raczej tylko zwrócić uwagę na to żeby za bardzo nie brać do siebie takich bzdurek ;))


Do napisania! :))))

poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 44.

*

W sobotnie przedpołudnie przywitała mnie miła niespodzianka. Dostałam kwiaty.
Bukiet białych róż
Nie miałam wątpliwości kto je wysłał, co tylko potwierdził liścik.

"Dziękuję.
               K."

I to sprawiło, że przez cały dzień, kiedy tylko sobie o tym pomyślałam na mojej twarzy pojawiał się uśmiech. Miałam tylko jeden problem, którego wcześniej nie zauważyłam - w mieszkaniu nie miałam ani jednego wazonu. Eh, bywa i tak.

W niedzielę rano pojechałam do domu. Bez dziewczyn, bo one miały jakiś egzamin w poniedziałek. Jak zwykle mieliśmy spotkać się na obiedzie u dziadków, ale najpierw musiałam porozmawiać z moją siostrą.
Mogę pominąć to, że była wielce oburzona, że jej przeszkadzam i chce marnować jej czas. Świetnie.

-Jak coś chcesz to się śpiesz, bo nie mam ochoty z tobą gadać. - Rzuciła mało zainteresowana moją obecnością.
-Chciałam pogadać.
-Zajebiście, ale znajdź sobie kogoś innego do zwierzeń.
-Ogarnij się. Nie będziemy tak rozmawiać.
-Wow, ale mi przykro. Możesz już sobie iść.  - Prychnęła i znowu skupiła uwagę na swoim telefonie.
-Serio jesteś na mnie obrażona?
-Nie widać?
-Widać, tylko nie masz powodów.
-Mam.
-Jakie?
-Powinnaś wiedzieć.
-Nie wiem. Wyjaśnij.
-Jak chcesz. Zachowujesz się, jak naiwna idiotka.
-Ja?
-Ty.
-Może to rozwiniesz?
-Myślisz, że koleś, który może mieć każdą zwróci na ciebie uwagę? Może, ale to na chwilę. Nie robi tego przecież bez powodu. Jak możesz być tak naiwna. - Pokręciła głową. - Powinnaś chociaż to jakoś wykorzystać. Naprawdę jesteś na tyle głupia, że nic z tym nie zrobisz?
-Hah, serio tak myślisz?
-Tak. I odwal się ode mnie, bo nie mam ochoty udawać, że jesteśmy przyjaciółkami. Aż dziwne, że jesteśmy siostrami.
-Też mnie to dziwi.

Kolejny raz jej słowa mnie zaskoczyły i jednocześnie przerosły, więc nie zdobyłam się na żadną inną odpowiedź. Zrezygnowałam też z dalszych prób pogodzenia się, bo to nie miało najmniejszego sensu.

Mama była zajęta Matim, a tata pojechał gdzieś z dziadkiem, więc postanowiłam iść do babci.


-Zuzanko, ale na pewno wszystko w porządku?
-Pewnie, że tak.
-Ale jesteś taka smutna. - Stwierdziła krzątając się po kuchni. I niestety, ale była jedną z tych osób przed którymi nie potrafiłam ukryć, co się dzieje.
-Może tylko trochę zmęczona.
-Oj, nie wydaje mi się, od kilku tygodni chodzisz taka przygnębiona.
-Eh...Wydaje ci się, babciu. I może masz rację, bo wcześniej było coś nie tak, ale od kilku dni wszystko jest w porządku, a dzisiaj... - Przerwał mi dźwięk telefonu. - Przepraszam na chwilkę. - Odpowiedziała mi tylko uśmiechem.

Dzwonił Kamil. Odkąd wyszłam z pokoju Igi myślałam tylko o tym, że chciałabym porozmawiać właśnie z nim, ale doszłam do wniosku, że nie będę zawracać mu głowy takimi głupotami, jak kłótnia z siostrą.

-Hej! - Rzucił wesoło od razu po tym, jak odebrałam połączenie.
-No hej.
-Pewnie ci przeszkadzam, co?
-Wręcz przeciwnie. Fajnie, że dzwonisz.
-Rozmawiałaś z Igą?
-Dokładnie tak.
-I jak poszło?
-W ogóle nie poszło. Chyba nie potrafię rozmawiać z moją siostrą.
-Aż tak źle?
-Oprócz tego, że ona jest obrażona, a ja jestem naiwna i dziwi się, że jesteśmy siostrami to chyba nie jest źle.



I tak przez kolejne piętnaście minut rozmawiała z Kamilem. I co wcale jej nie zdziwiło - poczuła się lepiej. O wiele, wiele lepiej.
Zastanawiała się, jak to możliwe, że po kilku jego zdaniach spojrzała na to inaczej. Przestała się tym martwić. Jasne, że nie chciała takiej sytuacji z siostrą, ale postanowiła na jakiś czas odpuścić, żeby Iga sama mogła to przemyśleć.
Roześmiana i z telefonem przy uchu wróciła do kuchni, gdzie nadal była jej babcia, która widząc pozytywną zmianę w zachowaniu wnuczki bardzo się ucieszyła.

-Hah. Tak, tak. - Uśmiechnęła się słuchając głosu po drugiej stronie telefonu. - No tak...Obiecuję. Naprawdę! - Zaśmiała się. - Wiem, wiem. I tak zrobię. - Podeszła do szafki i wyjęła szklankę. - W to akurat wątpię, ale postaram się tym nie przejmować. - Nalała sobie wody. - Yhym....Co robię w poniedziałek? Oprócz uczenia się do egzaminu to nic. Chociaż chyba miałam spotkać się z jakimś przystojniakiem, więc nie wiem, czy znajdę czas dla ciebie. - Zaśmiała się podchodząc do stołu. - Żartowałam, haha! - Usiadła na krześle. - Hah, ja też. No tak, tak. To do zobaczenia jutro? - Odstawiła szklankę i dopiero w tym momencie zauważyła, że babcia przygląda jej się z uśmiechem. - Pa..!
-Oj, widzę, że ktoś poprawił ci humor, co?
-Powiedzmy, że przedstawił mi sytuację z innej strony.
-Lubisz go?
-Babciu...
-Mi chyba możesz powiedzieć? - Usiadła na krześle obok mnie.
-Ale...Właściwie, co mam powiedzieć?
-Jak to co? Wszystko! Ale zacznij od tego kto to jest? Jak ma na imię? Ile ma lat? Jak go poznałaś? Znam go? - Zasypała ją pytaniami.
-Spokojnie, babciu. Tylko obiecaj, że zostawisz to dla siebie.
-Obiecuję.
-To właściwie kolega Tomka. Ma na imię Kamil. Jak go poznałam? Pamiętasz tego chłopaka, którego poznałam w Warszawie? - Babcia była jedyną osobą, która wiedziała prawie wszystko o tamtym dniu. Prawie.
-Pewnie, że pamiętam. Ale...To on?
-Tak.
-Zuzanko, co ty wyprawiasz? Myślałam, że jesteś rozsądniejsza. - Pokręciła głową z niezadowoleniem.
-Nie bardzo rozumiem.
-Muzyk. Artysta. - Nerwowo wstała. Naprawdę myślisz, że to odpowiedni człowiek? - Podeszła do blatu o który się oparła.
-Nie widzę w tym nic złego. Poza tym nie powiedziałam, że zamierzam spędzić z nim resztę życia, więc nie wiem o czym mówisz.
-Moja Zuzia mówiła dokładnie tak samo. - Powiedziała to na tyle cicho, że miała nadzieję, że brunetka tego nie usłyszy.
-Słucham?
-To nieważne, Zuzanno.
-Ważne. O czym mówisz? Pytasz z kim rozmawiałam, a za chwilę robisz mi wykład o tym, że związek z artystą to coś złego. Pominę to, że rozmawiamy o moim koledze.
-Masz rację. Przepraszam. - Wróciła na swoje miejsce. - Martwię się. - Chwyciła jej dłoń. - I czasem zapominam, że jesteś rozsądna i poradzisz sobie. Ale obiecaj, że będziesz uważać.
-Babciu.... - Przeciągnęła i przewróciła oczami.
-Wiem, wiem. - Zaśmiała się i przytuliła wnuczkę.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>


44.! :))
Jejciu, jejciu! Przeogromnie Wam dziękuję za komentarze, ale i wizyty! WOW!
Taka niespodzianka :) Dziękuję!!! :***

Koncert bardzo udany - wiadomka :P Mimo tego, że co jakiś czas padał lekki deszcz to bawiłam się bardzo dobrze :D
Szkoda tylko, że była taka masa ludzi, która nie wiedziała po co przyszła. Dodatkowo przy autografach też było mnóstwo ludzi, którzy przyszli chyba z ciekawości i mieli jakieś skrawki papieru :/ ale na szczęście dla mnie byłam przed barierkami, więc nie było mowy o przepychankach :D Żurek - nowy chórzysta jest świetny. Miałam okazję spotkać Zwierza - jest przesympatyczny(mam autograf ;P)! No i na koniec Kamil, który ma dobrą pamięć :P Poprzedni koncert był kilka tygodni temu, a on pamiętał mnie, podszedł i podziękował, ale za co to nie będę się rozpisywać :P :D
Podsumowując, jak zwykle bawiłam się świetnie i...? I nie mogę doczekać się następnego :P


Ale się dzisiaj rozpisałam :P ale skoro na ask'u pytaliście to tu też napisałam :))
No i ask. I jak chcemy to pytamy :)))


Do napisania :))

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 43.

*

Mimo, że poszła spać dopiero przed trzecią, kiedy Kamil wyszedł z jej mieszkania, to czuła się wyjątkowo wyspana.
Gdyby ktoś wczoraj powiedział jej, jak będzie wyglądać jej dzień i jak nagle zmieni swoje decyzje to najzwyczajniej w świecie powiedziałaby mu, że oszalał. Teraz siedziała na kuchennym parapecie z kubkiem gorącej herbaty i z uśmiechem obserwowała już całkiem obudzone miasto. Ostatnie ponad dwa tygodnie były dla niej wyjątkowo ciężkie, kiedy z jednej strony żałowała swoich słów, a z drugiej było coraz więcej argumentów za, ale nie miała zamiaru teraz o tym myśleć.

Kilka minut po dziesiątej usłyszała dźwięk nowej wiadomości. Spojrzała na nadawcę i na jej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech.
"Maccabraa".
Nie zmieniła tego, jak sam zapisał swój numer w jej telefonie.

"Dzień dobry! :)) Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem? Chciałem tylko napisać, że dziękuję za cały wczorajszy dzień :)) Miłego dnia! :* P.S. Chłopaki proszą o przepis na to jak mnie ogarnąć ;P"

Zaśmiała się czytając treść. I bez zastanowienia odpowiedziała.

"Hej :) Nie, nie obudziłeś. Powiedz chłopakom, że wystarczy się ładnie ubrać, być stanowczym i trochę Cię poprzytulać :P"

Nie musiała długo czekać na odpowiedź.

"Nie będę ich cytować, ale stwierdzili, że jeśli tak to wygląda to jesteś niezastąpiona ;D ale mi to pasuje ;P"

Mimo tego, co napisała na jej twarzy nadal gościł uśmiech.

"A mnie, jak zwykle, nie pytasz o zdanie? :(("

Odpowiedź przyszła błyskawicznie.

"Oj... :(( Przepraszam ;* Ale wczoraj ty decydowałaś za mnie, więc... ;P"

"No ok, ewentualnie mogę się zgodzić z tym, że mamy remis :P"

"I o to chodzi :P Zaraz zaczynamy próbę, więc odezwę się później :))"

"Powodzenia ;)"

";*"


 Uśmiechnęła się widząc ostatnią wiadomość i w tym momencie do kuchni wkroczył Michał.

-Cześć. - Przywitał się niepewnie.
-Hej.
-Chciałem cię przeprosić. - Zaczął nalewając sobie wody i usiadł przy stole. - Nie powinienem wczoraj tak się unosić.
-Nie ma sprawy. Ja też przepraszam.
-Jak egzamin? Zdany?
-Pewnie, że tak. - Zaśmiali się. - Ja lecę i gdybyś dzisiaj zastanawiał się, gdzie jestem to...
-Wiem, wiem. Klub.

Niby się pogodzili, ale dalej pamiętała, że ostatnio ją oszukał, co bolało, bo nawet nie spróbował tego odkręcić, a ona sama nie powiedziała mu, że poznała prawdę.



Popołudniu spotkała się z koleżanką z roku - Ewą, a zaraz po spotkaniu udała się do klubu.
Kiedy weszła były już dziewczyny i Tomek też.

Tomek: O! A co ty taka zadowolona?
Zuza: Ja? Przecież ja tak zawsze.
Klaudia: Ostatnio jakoś nie.
Zuza: Oj tam...
Agata: Ej, a po co ci laptop?
Tomek: Laptop? Właśnie, Zuza, po co?
Zuza: Spotkałam się z koleżanką z którą mamy wspólny projekt i potrzebowałam laptopa. Tyle.
Agata: Projekt? Tak na koniec semestru?
Klaudia: Aga, lepiej nic nie mów.
Agata: A...Bo dzisiaj jest Sopot i to online będzie, nie Zuza?
Zuza: Sopot? Ale że ten festiwal? - Widząc spojrzenie Tomka udawała, że nie ma pojęcia o co chodzi.
Agata: No tak, tak i... - Dopiero w tym momencie spojrzała na Tomka. - ...i ja chyba miałam coś jeszcze do zrobienia. - Uśmiechnęła się przepraszająco do Zuzy i poszła na zaplecze.



Dawid: Ej, Zuza. - Jeden z barmanów zawołał ją najciszej, jak potrafił, bo niedaleko kręcił się Tomek.
Zuza: Co jest? - Spytała podchodząc do drzwi od zaplecza, które przed chwilą otworzył.
Dawid: Zaraz Bednarek, więc ogarnij laski i możecie zmykać na parę minut.
Zuza: Dzięki, Dawid. - Cmoknęła go w policzek i od razu dała znać dziewczynom, które tak, jak ona były tego wieczoru obserwowane przez Tomka, który to podejrzewał po co przytargała ze sobą laptopa.

Dzięki temu, że w klubie było głośno nie musiały martwić się tym, że Tomek usłyszy, gdzie są. Co prawda same śmiały się z tego całego ukrywania, ale wolały żeby nie wiedział, jak spędzały czas w pracy.
Na początek Kamil pojawił się na scenie ze Staffem, a kolejną piosenkę zaśpiewał sam. W tym momencie Zuza poczuła, że jej wczorajszy upór był uzasadniony. Zaśmiała się widząc, że jest ubrany dokładnie w to, co zasugerowała mu dzień wcześniej.

Klaudia: Ale spoko, nie?
Aga: No, ale w ogóle, jak fajnie dzisiaj był ubrany. - Zuza zaczęła się śmiać, przez co dziewczyny zwróciły na nią uwagę.
Klaudia: A tobie, co?
Aga: Właśnie! Taka jesteś wesoła i w ogóle, a niby nie chciałaś mieć z nim kontaktu.
Zuza: Cóż...Trochę się zmieniło.
Klaudia: I nic nie mówisz?
Aga: Dalej, opowiadaj wszystko!


I w ten sposób Zuza opowiedziała im prawie wszystko, co działo się poprzedniego dnia.
Później postanowiła napisać do Kamila. Rozmawiając z nim wcześniej nie wspomniała o tym, że ma zamiar oglądać jego występ.

"No, no, no! Gratulacje! ;) Występ całkiem, całkiem Ci się udał ;D Tylko nie przesadzaj ze świętowaniem! ;P  P.S. Jak stylówa! Osobisty stylista jednak robi różnicę xD"

Minutę później dostała odpowiedź.

"Dziękuję, dziękuje :)) Że stylista robi różnicę to wiadomka - zresztą wybrałem najlepszą, więc nie było innej opcji ;P "



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



43! :))
Dzięki za komentarze i wizyty :)

Już czuję, że się nie wyśpię, ale trudno - musiałam wrzucić Wam rozdział, bo tyyyleee komentarzy :) Dziękuję raz jeszcze :*


ASK :))


Do napisania! :))

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 42.

*

-Lubisz to miejsce? - Spytała wpatrując się w płynącą rzekę.
-Bardzo. Czasem przychodzę tu żeby pomyśleć. Chociaż teraz nie zawsze jest tu tak spokojnie. O, patrz! - Wskazał palcem na niebo, gdzie przemknęła gwiazda. - Pomyśl życzenie. - Jej twarz była delikatnie zwrócona w prawą stronę, przez co widział, jak przymknęła oczy, a po chwili uśmiechnęła się i spojrzała na niego czując na sobie wzrok. - Co pomyślałaś?
-Tajemnica. Nie wolno mówić życzeń na głos.
-Masz rację, też ci nie powiem.
-Ej...! Ty mi możesz powiedzieć.
-Haha, chciałabyś.
-A wiesz, że nawet nie?
-Nie?
-Nie, w końcu ma się spełnić, prawda?
-O tak, jak najbardziej. - Zaśmiał się przypominając sobie swoje życzenie. - Zbieramy się, co? -  Spytał wstając.
-Chyba tak. - Uśmiechnęła i chwyciła dłoń, którą jej podał.
-To, kiedy wybierasz się do domu?
-Obiecuję, że pogadam z Igą, ale... - Zatrzymała się w miejscu, gdzie kończyła się trawa, a zaczynał piasek, postawiła na ziemi swoje szpilki i opierając się o bruneta założyła je na stopy. - ...ale wszystko w swoim czasie.
-Będę ci o tym przypominał, bo wiesz.
-Wiem, wiem.
-Ale tak swoją drogą to jaka stylóweczka! No, no, no! - Zaśmiał się widząc połączenie szpilek i bluzy.
-A jak! Najmodniejsze połączenie sezonu. Oversizowa bluza i jakże ekstrawaganckie szpilki.
-W takim wypadku pozostaje ci tylko założenie bloga.
-Chyba nie mam innego wyjścia.



-Musisz już iść. - Zaśmiała się lekko go od siebie odpychając, kiedy stali już przed drzwiami jej mieszkania.
-Ale wcale nie chcę.
-Wiesz, że już czwarty raz w ciągu dziesięciu minut miałeś sobie iść i dalej tu stoimy?
-No wiem. - Wzruszył ramionami i ponownie ją do siebie przyciągnął. - Poza tym wiesz przez ile dni cię nie zobaczę?
-Nie mam pojęcia.
-Cztery dni, albo dłużej.
-To taak straaasznie długo. - Uśmiechnęła się wsuwając dłonie pod jego kurtkę. - Dobra, uparciuchu, chodź do mnie.
- A Michał? - Spytał spoglądając jej w oczy.
-Serio cię to obchodzi?
-Nie, ale chciałem być miły.
-Hah, tak właśnie myślałam. Tylko cicho. - Powiedziała otwierając drzwi. Weszli do środka i zdziwiła się widząc swojego współlokatora. - O, Michał! Jeszcze nie śpisz? - Spytała z uśmiechem.
-Gdzie ty się podziewałaś!? Wiesz, jak się martwiłem?
-O co ci chodzi?
-Przez cały dzień nie odbierałaś telefonu, ani nie odpisywałaś na smsy i pewnie nie pamiętasz, ale o 18 mieliśmy spotkać się w kinie! Serio nie wiesz o co chodzi!? - Podszedł bliżej, co sprawiło, że pierwszy raz będąc blisko niego poczuła się niepewnie i co najważniejsze to poczuła, że pił. - Zachowujesz się, jak ostatnia egoistka, która myśli tylko o sobie!
-Stary, może najpierw się uspokój, a później się pożalisz. - Wtrącił stanowczym głosem Kamil i objął brunetkę tym samym przesuwając ją w swoją stronę.
-W takim składzie ta rozmowa nie ma sensu. - Oburzony poszedł do swojego pokoju.


Cały czas nie mogła zrozumieć zachowania Michała. Miał rację - zapomniała o ich spotkaniu, nie odebrała telefonu, ale przecież to nie był powód do takiego zachowania.
Oparła się o blat przy którym stała i przymknęła oczy. Nie wiedziała kiedy, a znalazła się w ramionach Kamila.

-Nie zrobiłaś nic złego.
-Ale miał rację. Zapomniałam o nim, a tak nie powinno być.
-Zuzka, jesteś zmęczona, dużo się dzisiaj działo, więc nie myśl już o tym, jasne?
-Postaram się.


-A co ty robisz, co? - Kiedy weszła do swojego pokoju zauważyła Kamila siedzącego na jej łóżku. W dłoniach miał szkicownik w którym miała zwyczaj rysować to, co akurat wpadło jej do głowy.
-Oglądam. Ładnie rysujesz, wiesz?
-To akurat szkicownik. Najgorsze bazgroły.
-Akurat. Chodź tutaj. - Wyciągnął dłoń w jej stronę, a kiedy obok niego usiadła objął ją ramieniem. - To jest ładne. - Wskazał na portret kobiety, która na pierwszy rzut oka była całkiem podobna do Zuzy.
-No to akurat jest całkiem w porządku.
-To twoja mama?
-Nie... - Zaśmiała się. - To Zuza.
-Zuza? - Spytał zdziwiony.
-Tak, Zuza. Siostra mojego taty. Dostałam imię po niej.
-Po niej?
-Yhym, zginęła w wypadku samochodowym.
-Dawno?
-W dzień moich urodzin. I mimo, że jej nie poznałam to myślę, że byłaby moją ulubioną ciocią.
-Na pewno. Ale jak to zobaczyłem to przez sekundę pomyślałem, że to ty.
-Hah, wiem. Chyba do nikogo nie jestem aż tak podobna. O. Ten to mój ulubiony ostatnio.  - Wskazała na szary rysunek przedstawiający miejski krajobraz. - Plus jego rozbudowana wersja przyniosła mi dzisiaj, powiedzmy, że szczęście.
-A gdzie masz tą rozbudowaną wersję?
-Nie mam pojęcia. Gdzieś zgubiłam całą teczkę. - Dobrze wiedziała, że teczka została u niego w domu i to w niej znajdował się odpowiednik tego rysunku w dużym formacie i kolorze.
-Oj...Ale jeśli tylko znajdziesz teczkę to ja go poproszę.
-Haha! Nie ma sprawy.
-Ile jeszcze egzaminów przed tobą?
-Na szczęście tylko jeden.
-To z górki, co?
-Pomijając, że to mega wymagający profesor to tak, z górki.
-Dasz radę. Będę trzymać kciuki.
-Na wszelki wypadek nie dziękuję.
-A co robisz za tydzień?
-Hmm...Zapewne będę pracować, a co?
-A nic, tak pytam. - Spodziewał się innej odpowiedzi, skoro to właśnie za tydzień miała obchodzić swoje urodziny. - Wiesz, że nie zobaczymy się aż przez cztery dni? - Zmienił temat.
-Przez cztery? Czy ja o czymś nie wiem?
-Że widzimy się w poniedziałek? To chyba oczywiste.
-Jeśli jesteś na tyle odważny żeby zaryzykować kolejne spotkanie mojej siostry to zapraszam.
-Chyba aż tak źle nie będzie. Poza tym mogę się poświęcić.


 Mimo późnej pory żadne z nich nie miało ochoty się rozstawać. Nie licząc ich pierwszego spotkania to właśnie dziś po raz pierwszy rozmawiali ze sobą zupełnie szczerze i prawie całkiem poważnie. Mimo wielu wątpliwości brunetka wiedziała, że musi pamiętać o tym, że życie płynie dalej i nie może pozwolić na to żeby wczoraj zabrało jej dzisiaj.

-Zuzia...
-Słucham..?
-Wiesz, że już jest jutro?
-Ale...E...Co?
-Powiedziałaś, że tylko wczoraj może być tak, jak...
-Jak?
-Jak powinno być zawsze..? - Spytał niepewnie.
-Przypomniałeś. Masz rację, tylko wczoraj. - Z poważną miną chciała się podnieść, jednak od razu ją zatrzymał i przyciągnął jeszcze bliżej siebie, choć wątpiła czy to w ogóle możliwe.
-Teraz nigdzie nie pójdziesz. - Objął ją ramieniem.
-Tak myślisz? - Uniosła się i oparła dłonie o jego klatkę piersiową spoglądając mu w oczy.
-Ja to wiem. - Zaśmiał się i złączył ich usta w delikatnym pocałunku.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



42.! :)
Bardzo dziękuję za komentarze i wizyty :))
Ale coś Was mało na blogu :( Przynajmniej komentarze tak mówią :(
Rozdziały czekają, ale komentarze się nie pojawiają :(

;)
Następny jutro, jeśli się postaracie i będziecie licznie komentować ;P, a jeśli nie to dopiero w niedzielę, bo w sobotę - koncert :D

ASK! :))


Do napisania! :))

środa, 18 czerwca 2014

Rozdział 41.

-O. Dobrze, że was widzę. Chodźcie tu na chwilkę. - Kiedy szli do jego pokoju zawołała ich z kuchni jego mama. - Za pół godziny obiad.
-Y...Mamo, ale jest prawie 20. Obiad? O tej porze?
-I co ty się tak dziwisz? Zresztą o ciebie się nie martwię.
-No dzięki, miło to słyszeć. - Skrzyżował ręce udając oburzonego.
-Ale proszę sobie nie robić problemu. - Zaczęła brunetka nie chcąc sprawiać kłopotu.
-Ale to żaden kłopot.
-Dokładnie, moja mama jest szczęśliwa, kiedy może kogoś nakarmić. W sumie powinnaś ją nawet rozumieć, bo ty chyba masz to samo, nie?
-Kamil! - Wypowiedziały to w tej samej chwili, przez co cała trójka zaczęła się śmiać.


Wcześniej nie zastanawiała się nad tym, jak wygląda jego pokój, ale z zaciekawieniem oglądała wszystkie zdjęcia, rysunki, pamiątki, płyty, instrumenty. Zaśmiała się widząc ich zdjęcie, które należało do tych zrobionych przy ich pierwszym spotkaniu.
Kiedy Kamil stał przed szafą zastanawiając się jakie ciuchy spakować, brunetka głaskała psa, który rozłożył się na jego łóżku.

-Kamil, weź się streszczaj, co?
-Ale ja nie wiem.
-Czego nie wiesz?
-Co wybrać. Tak ogólnie to wybrałem. - Wskazał na jasne jeansowe szorty i biały t-shirt.
-To mój ulubiony twój t-shirt, wiesz? - Zaśmiała się patrząc na koszulkę, którą miała okazję mieć na sobie.
-Ja też go bardzo lubię, hah.
-Ale wracając do twojego stroju...Niech będzie... - Zajrzała do jego szafy. - ...na luzie... - Podała mu białą bokserkę. - ...ale klasycznie. - Czarna kurtko-marynarka była czymś, co według niej i pasowało do jego stylu i było odpowiednie do okazji. - Do tego jeansy i gitarka.
-W twoim wykonaniu to najprostsza rzecz na świecie. Ale wiesz, co? - Spojrzał na to, co wybrała dla niego brunetka.
-Co?
-Podoba mi się. Nawet bardzo. Dzięki, Zuzka. - Cmoknął ją w policzek.
-Wiesz, mając w głowie pierogi twojej mamy, które na nas czekają, a które ty zawsze chwalisz...Sam rozumiesz, musiałam to szybko załatwić.
-No tak, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. - Pokręcił głową.


Mimo, że jego rodziców poznała kilka godzin temu to w ich towarzystwie czuła się swobodnie, zupełnie tak, jak w towarzystwie ich synów. I w takim właśnie nastroju razem z Kamilem pożegnała się z jego rodzicami i bratem. I mieli wrócić do Wrocławia, jednak pojechał inną drogą, co zdziwiło brunetkę.

-Kamil, chyba coś ci się pomyliło. - Rzuciła zdezorientowana.
-Mi? Nie...
-To chociaż powiedz, co wymyśliłeś i dlaczego jedziemy w innym kierunku.
-A...To o to chodzi. - Zaśmiał się udając, że dopiero zrozumiał. - Chcę pokazać tobie pewne miejsce, a później grzecznie odwiozę cie do domu, może być?
-Pytasz jakbym miała jakiś wybór.
-Uf. A słyszałem, że podobno jesteś uparta, wiesz?
-Ja? No weź...Ja i uparta? Hah, nie, nie, coś, komuś musiało się pomylić.
-Usłyszałem to dzisiaj od dwóch facetów, których nikt nie mógł przekonać żeby powiedzieli, gdzie jestem. Cytując jednego z nich to "powiedziałaś, że nie ruszysz się póki się nie dowiesz" i podobno podałaś przekonujące argumenty.
-No...Coś tam było, ale nie pamiętam dokładnie. - Skłamała.
-Kłamiesz. Pamiętasz, co powiedziałaś, nie?
-Oj daj spokój...
-I tak się dowiem. - Zaśmiał się zatrzymując auto.


Jak się okazało znajdowali się nad rzeką.

-Ładnie tu, ale jesteś dzisiaj wyjątkowo złośliwy, wiesz? - Zażartowała.
-Że niby ja?
-No ty, ty. Jak nie chodzę jakąś polną drogą to biegam po lesie, teraz dla odmiany drepczę w szpilkach przez wysoką trawę. Jak słodko. - Kolejny raz zdjęła swoje buty.
-Widzisz, tak bardzo mnie lubisz, że aż tak się poświęcasz.
-Pf, nie bierz tego do siebie.  Po prostu dobrze mi zapłacili. - Zaśmiała się siadając na trawie.
-Wzięłaś wystarczająco dużo żeby wreszcie kupić sobie zegarek? - Usiadł tuż za nią obejmując ją ramionami.
-Hmm...No, jak widzisz... - Podniosła ręce i podciągnęła rękawy bluzy tak żeby pokazać nadgarstki. - Jak widzisz jeszcze nie. Ale spoko, pracuję nad tym. Jeszcze chwila i uda mi się zrobić tobie jakieś kompromitujące zdjęcie. O. Widzisz, to jest pomysł, na przykład jak będziesz pijany, albo jakbyś jarał. - Mimo, że wszystko brzmiało poważnie to doskonale wiedzieli, że to tylko żarty.
-Ta druga opcja lepsza, znaczy więcej za takie zdjęcie dostaniesz.


-Pokłóciłaś się z Igą? - Spytał kilka minut później układając brodę na jej ramieniu.
-Nie chcę o tym gadać.
-Chcesz. Z nikim o tym nie rozmawiasz.
-Skąd wiesz?
-Czy to ważne?
-Masz rację. Nieważne. Ale nie wiem czy chcę o niej rozmawiać.
-O co poszło?
-Powiedzmy, że to była taka zwykła sprzeczka między siostrami.
-I dlatego nie gadacie ze sobą od dwóch tygodni?
-Nie wiem, Kamil. To trudne. To nawet nie chodzi o to, że się pokłóciłyśmy tylko...Myślałam, że moja siostra jest inna. Że nie jest kolejną stukniętą nastolatką dla której nie liczy się nic ważnego. Przeliczyłam się. Mocno. I kiedy to do mnie dotarło to zdziwiłam się. Bardzo zdziwiłam.
-Każdy z nas jest inny. Każdy inaczej odbiera świat.
-Zgadzam się, ale są sprawy, które...Nie wiem. Po prostu uważam, że każdemu człowiekowi należy się szacunek, że każdy jest równy. Nie można kogoś szufladkować i traktować w jakiś tam sposób, tylko dlatego, że jest...No właśnie. Tu jest problem.
-To było po moim koncercie? - Brunetka tylko pokiwała głową. - Zuzia...Ona jest jeszcze bardzo młoda. Ma czas. Zrozumie wszystko.
-Nie wiem. Poza tym nazwała mnie krową, idiotką i rzuciła kilkoma innymi, równie ciekawymi, epitetami, no i stwierdziła, że nie potrafię wykorzystać okazji.
-Czasem mówimy coś...
-Coś czego będziemy żałować. - Przerwała mu. - Wiem. Może to kwestia tego, że od początku byłeś dla mnie Kamilem, a to, że jesteś muzykiem było mało ważne, coś w stylu tego, że każdy ma swoje zajęcie i tyle, a tu nagle zderzyłam się z tym, że ktoś widzi w tobie nawet nie muzyka, a znanego kolesia. Olałabym gdyby to nie była moja siostra.
-Trudna sprawa. Ale pomyśl, jeśli byłabyś na jej miejscu, mając te kilkanaście lat i starszą siostrę i gdybyś zrobiła coś niekoniecznie mądrego, a twoja siostra zamiast spróbować to jakoś ogarnąć to olałaby cię. Pomogłoby ci to?
-Ale nie zmienię jej spojrzenia na to jedną rozmową.
-Masz rację. Jedną nie. I to prawda, sama rozmowa nic nie da. To nie będzie łatwe, ale to możliwe. Dajcie sobie trochę czasu, teraz pewnie jest wam trudniej, rzadziej się widujecie, więc nie macie takiego kontaktu, jak wcześniej. Poza tym nie oszukujmy się, ale dorastanie po pierwsze dużo zmienia, a po drugie wcale nie jest takie proste, no nie?
-Wiesz, że jesteś pierwszą osobą, która rozmawia ze mną o tym tak całkiem spokojnie i nie zrzuca winy na mnie?
-Czyżby wszyscy mówili, że to twoja wina, bo jesteś starsza, bo powinnaś być mądrzejsza, tak?
-Jakbyś przy tym był.
-Pogadaj z nią. Zobaczysz, że będzie dobrze.
-Kiedy o tym mówisz to wydaje się dużo łatwiejsze.
-To akurat bardzo dobrze.
-Niby tak, ale ryzykujesz tym, że z problemami będę dzwonić właśnie do ciebie.
-Haha, nie ma sprawy, mogę nawet zostać twoim osobistym terapeutą.
-Ale lans! Wiesz ile zbiorę lajków na fejsie, jak napiszę kto jest moim terapeutą? - W końcu się zaśmiała, w dodatku pierwszy raz zażartowała z tej całej sytuacji.
-No ba!



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



41.! :))

Miałam bardzo ciężki i smutny dzień, bez rozpisywania się chcę Wam tylko podziękować za komentarze, które troszkę poprawiły mi humor :)) Oby tak dalej! :))

Kto zaczyna długi weekend? Jakieś plany?
Mój minie trochę wypoczynkowo ;P i trochę koncertowo :P

W razie pytań - ASK :))

Do napisania! :)))

wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział 40.

*

Pożegnali się z jego przyjacielem i objęci powędrowali do auta. Wrzucił torbę do bagażnika i wtedy przypomniał sobie o kurtce, którą zostawił. Zuza zaśmiała się mówiąc, że poczeka na niego.


-Zakochany! Ty uważaj, bo jeszcze jakiś wypadek spowodujesz. - Jego przyjaciel zaśmiał się podchodząc do niego.
-Aż tak źle chyba nie będzie. - Zabrał swoją kurtkę.
-A wiesz, że jak tu przyszła to trudno mi było uwierzyć, że ta mała mogła tak namieszać w twojej głowie? Ale jak nie bardzo chciałem jej powiedzieć, gdzie się jesteś to przekonałem się, że to wcale nie jest taka krucha istota na jaką wygląda.
-Daje radę, co nie?
-Fajna jest, fajna. Ale uważaj, bo jesteście tak samo uparci, jeśli do czegoś dążycie i nie wiem, czy to wam wyjdzie na dobre.
-To wiem, ale spokojnie.
-Chociaż, jak tak pomyślę, to nikt nie mógł cię przekonać, żebyś jutro zagrał, a tu przyjeżdża jakaś laska i to wystarczy żeby wrócił normalny Kamil?
-Stary...Ja sam nie wiem, jak to się dzieje, ale tak wyszło jakoś.
-Nawet nie próbuję tego zrozumieć, ale skoro tak to wygląda to zostaje mi chyba tylko trzymanie za was kciuków?
-O tak, to na pewno się przyda.


Kiedy wyszedł od razu zobaczył drobną postać opierającą się o auto. Nadal miała na sobie jego szarą bluzę, która sięgała jej aż do połowy ud, przez co zasłaniała jej sukienkę. Zamyślona nie zauważyła, kiedy pojawił się obok niej.

-O czym myślisz?
-Ja?
-Ty, ty.
-Nie wiem. Tak ogólnie.
-A miałem nadzieję, że o mnie. - Zażartował.
-Może troszeczkę.
-No ja myślę. - Przytulił ją, a brunetka wsunęła dłonie pod kurtkę, którą przed chwilą założył.
-Kamil... - Zaczęła niepewnie.
-Tak?
-Nie chciałabym żebyś odebrał ten dzień jakoś...Wiesz o co chodzi. Nie chcę żeby to wszystko działo się za szybko. - Odchyliła głowę tak żeby na niego spojrzeć.
-Wiem. Będę o tym pamiętać, ale dzisiaj... - Przerwał patrząc w jej oczy.
-Ale tylko dzisiaj. - Rzuciła z uśmiechem jakby czytając mu w myślach i delikatnie pocałowała go w usta.
-Aż dzisiaj. - Uśmiechnął się przytulając ją mocniej.



-A może jednak pojechałbyś sam? - Zaczęła, kiedy zbliżali się do Wrocławia.
-Obiecałaś, przecież. -  Powiedział nie odrywając wzroku od drogi.
-No wiem, ale...
-Ale, co?
-Bo...To głupie, ale boję się.
-Czego?
-Bo to wszystko to tak...No...Przeze mnie trochę...
-Zuzia... - Zerknął na nią. - Mówiłem już, że to nie twoja wina. Poza tym poznałaś już moją mamę i z tego, co wiem to nic strasznego to nie było, nie?
-Nie, ale...
-Beż żadnego "ale". O. Posłuchaj. - Powiedział podgłośniając muzykę płynącą z głośników. - ""Don't worry about a thing 'cause every little thing..." - Zanucił.
-"...gonna be alright" - Dokończyła doskonale znając ten kawałek.



Kiedy wysiedli z domu od razu wybiegł jego brat, a chwilę później miał okazję usłyszeć kilka średnio miłych epitetów skierowanych w jego stronę i dopiero po tym mógł zobaczyć radość na twarzy młodszego chłopaka.
Zdziwił się, gdy weszli do domu, a pierwszą osobą do której podeszła jego mama była Zuza. Kobieta przytuliła brunetkę i wyszeptała jej kilka słów na ucho, cmoknęła ją w policzek, jeszcze raz ją uścisnęła i dopiero po tym skierowała swoje kroki w kierunku syna.

Dopiero jej mina uświadomiła mu, jak bezmyślnie postąpił.
Kątem oka zauważył, ze Zuza i Konrad zostawili ich samych.

-Co ty wyprawiasz, synu? - Mimo, że miał na karku 22 lata poczuł się, jak mały chłopiec, który narozrabiał.
-Sam nie wiem, mamo. Ale jestem.
-Jesteś? A zaraz znowu znikniesz?
-Mamo, ja wiem...
-Nic nie wiesz, dziecko. - Przerwała mu. - Nic nie wiesz. Twój brat postanowił cię kryć i dowiedziałam się o tym dopiero dzisiaj. Może to i lepiej dla mnie... Ale te kilka godzin. Od zmysłów odchodziłam, bo nie wiedziałam, co dzieje się z moim dzieckiem. To było bardzo nierozsądne, Kamil. Bardzo.
-Przepraszam, mamuś.
-Osiwieję przez ciebie. Nie rób tak nigdy więcej, Kamilku. - Zaśmiała się wyciągając do niego ręce.
-To akurat mogę obiecać. - Powiedział przytulając się do swojej matki.
-Mam taką nadzieję. A Zuza to rozsądna dziewczyna, a to, jak się zachowała... - Zamyśliła się na chwilę. - Nic nie dzieje się bez powodu, jej na tobie zależy, ale jeśli chciałbyś żeby coś z tego było to potrzeba ci dużo cierpliwości.


"Cierpliwość jest gorzka, 
ale jej owoce są słodkie."



Mimo, że jego brata miała okazję poznać zaledwie dwa tygodnie temu, w dodatku przy pierwszym spotkaniu rozmawiali dosłownie kilka minut, to nie miała najmniejszego problemu żeby się z nim dogadać. Poza tym po chwili dołączył do nich tata rodzeństwa, który mimo obaw brunetki okazał się tak samo pozytywnie nastawiony, jak ich mama.
Siedząc razem z nimi w salonie miała okazję wysłuchać kilku zabawnych historii, których na pewno nie opowiedziałby jej Kamil.
Widząc roześmianą Zuzię, w towarzystwie swojego ojca i brata, na jego twarzy pojawił się uśmiech.  Przysłuchując się o czym rozmawiają już wiedział, że zostawienie Zuzy w ich towarzystwie było złym pomysłem, bo zapewne usłyszała o paru kompromitujących sytuacjach z jego udziałem, które krążą po rodzinie.
Ale myśląc o dzisiejszym dniu wiedział jedno - w słowach jego mamy jest dużo racji.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



40.!
Jest. Dzięki za komentarze to po pierwsze :)
A po drugie to od razu wyjaśniam, że rozdziały pojawiają się wieczorem, bo wieczorem jestem przy moim komputerze, a od rana najczęściej pracuję, więc...No, mam nadzieję, że to zrozumiecie :)

No i jakby co to ask. Może pojawią się inne pytania niż te o rozdział? :P Chętnie odpowiem :D
ASK :)

Do napisania :*

niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 39.

*

Oczywiście ja musiałam przekonać kolejną osobę, czyli kolejnego faceta, który wiedział lepiej, co będzie dobre dla Kamila.

Kiedy w końcu mi się to udało to miałam niesamowitą "przyjemność" spacerować po lesie - w szpilkach to raz, a do tego robiło się coraz chłodniej i czułam, że zjadają mnie komary. Pięknie, nawet zaczęłam być zła. Tak ogólnie.

Cała ta złość minęła, kiedy go zobaczyłam. 

Miał być nad jeziorem. I tak było.
Siedział na brzegu i nawet nie zwrócił uwagi na kroki za sobą.

Usiadłam obok niego odkładając obok siebie swoje buty.
Spojrzał na mnie. Miał lekko przymrużone oczy, czego przyczyną było zachodzące słońce. I w tym momencie nie byłam w stanie powiedzieć czy był zdziwiony, czy się tego spodziewał.  Nie wiedziałam nawet, czy choć trochę się ucieszył. Ja poczułam ulgę, kiedy miałam pewność, że jest cały i zdrowy.

-Uciekłeś.
-I nie mam zamiaru wracać. - Stwierdził znowu wpatrując się w wodę.
-Martwiłam się. 
-Ty?
-Ja.
-Niepotrzebnie. Jak widzisz daję radę. 
-Przepraszam. - Wyszeptałam. 
-Słucham? - I nie byłam pewna, czy naprawdę nie usłyszał, czy zwyczajnie chciał żebym to powtórzyła.
-Przepraszam. Wcale tak nie myślę. Nie chcę żebyś był tylko moim kumplem i nie chcę też żebyśmy o sobie zapomnieli. Tylko... - Nie wiedziałam, czy chcę o tym mu mówić.
-Tylko? 
-Boję się. Boję się, że coś nie wyjdzie. Nie wiem. Po prostu się boję. - Spojrzał na mnie, ale jego wzrok był już zupełnie inny. O wiele łagodniejszy.
-Wiesz, że to co powiedziałaś bolało? 
-Wiem. Pewnie nie uwierzysz, ale mnie też.
-Mówiłaś. - Jego wzrok znowu powędrował w stronę jeziora. - Pewnie nie pamiętasz.
-Pamiętam. I dziękuję. 

Przez dobrych kilka minut żadne z nas się nie odezwało, ale ta cisza nie była niezręczna, zwyczajnie jej potrzebowaliśmy.

-Dlaczego tu jesteś?
-A dlaczego ty nie zostawiłeś mnie samej w klubie?
-Nie zostawia się kogoś na kim ci zależy.
-Właśnie. Dlatego tu jestem. Odpuszczasz. Nie możesz.
-Mogę. Mogę wszystko, Zuzia.
-Twoja mama się martwi. Aneta, Konrad, Maciek, wszyscy.
-A ty?
-Też. Poza tym to moja wina.
-Nie twoja, mała. Moja. Że tak szybko znalazłaś się tak blisko. Nigdy wcześniej...Zresztą, to bez znaczenia. Sam nie wiem, co się dzieje i to ty, ale nie twoja wina. Pamiętaj o tym. Ale teraz lepiej będzie dla ciebie, jeśli wrócisz do domu i... - Zaśmiał się. - I zapomnisz.
-Nie, Kamil. Nie masz prawa tak mówić. Poza tym nie po to zaraz po egzaminie biegłam na pociąg i później pokonałam kilka kilometrów w szpilkach i biegałam w nich po lesie, przez, co teraz bolą mnie nogi, w dodatku marznę, a ty mi mówisz żebym wracała do domu? - Wyrzuciłam z siebie na jednym tchu. - No chyba nie myślisz, że cię posłucham!? - Uniosłam się.
-Miał rację. - Uśmiechnął się spoglądając na mnie. Zdjął swoją szarą bluzę i zarzucił ją na moje ramiona.
-Będzie ci zimno. - Zaprotestowałam widząc, że pod bluzą ma tylko białą bokserkę.
-Nie będzie. 
-Czyli już wiesz, tak? - Wróciłam do tematu.
-Wiem. Nie odpuściłaś dopóki nie powiedział, gdzie jestem.
-Wrócisz?
-Wszystko w swoim czasie.
-Kamil... - Westchnęłam opierając głowę na jego ramieniu. - Co ja mam zrobić żebyś wrócił?
-To zależy.
-Od czego? - Podniosłam głowę.
-Od tego czy naprawdę ci zależy.
-Przecież wiesz, że tak. Po prostu...Potrzebuję trochę czasu. I ciebie. - Spojrzałam na niego. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Tęskniłem. - Przytulił mnie jedną ręką przyciągając do siebie i pocałował w głowę.
-Też tęskniłam. - Powiedziałam już całkiem spokojnie i objęłam go.



-Powinieneś jechać do swojej mamy. Martwiła się. - Zaczęła, kiedy szli drogą prowadzącą do domu jego przyjaciela.
-Pojadę w poniedziałek.
-Kamil... - Zatrzymała się.
-No, co? - Zawrócił i stanął przed nią.
-Masz jechać dzisiaj. Dzisiaj.
-Oj, Zuzia... - Przewrócił oczami. - Daj spokój. Zadzwonię do niej, może być?
-Nie. Dzisiaj. Pojedziesz i ją przeprosisz.
-Przeproszę? Niby za co?
-Serio tak trudno dzisiaj łapiesz? - Wzruszył ramionami. - Przeprosisz za to, że zachowałeś się, jak egoista. Zniknąłeś, nie powiedziałeś gdzie. Poza tym naprawdę nie pomyślałeś co ona czuje? Myślałam, że jesteś trochę rozsądniejszy. - Skończyła wyprowadzona z równowagi i chciała ruszyć przed siebie, jednak zatrzymał ją i przytulił.
-Masz rację. Nie powinienem. I pojadę. Dzisiaj. Z tobą. - Powiedział wtulając twarz w jej włosy.
-To nie ma sensu. 
-Albo z tobą, albo w ogóle.
-Szantaż? - Zaśmiała się obejmując go.
-Szantaż.
-Nie wolno tak. Poza tym to, że przez ciebie pogryzły mnie komary i bolą mnie nogi jest wystarczającym powodem do tego żebym wróciła do domu, wiesz?
-Ale Zuzia... 
-Nie, Kamil.
-Z komarami w sumie nic nie zrobię, ale mogę cię ponieść. 
-Nie przekonasz mnie, wracam do domu. Bez dyskusji. - Powiedziała odrywając się od niego i idąc dalej.
-Ha, masz rację, bez dyskusji. Jedziesz ze mną. - Ruszył za nią i nawet nie spostrzegła się, kiedy, a chłopak przerzucił ją sobie przez ramię.
-Kamil! - Pisnęła zaskoczona. - Oszalałeś!?
-No, co? Podobno bolą cię nogi, nie? - Odpowiedział spokojnie.
-Nie wiem, czy zauważyłeś, ale mam na sobie krótką sukienkę!
-Trudno było nie zauważyć. To coś zmienia?
-Może cię to zdziwi, ale nie chcę żeby ktoś oglądał moje majtki. - Zaśmiał się słysząc jej piskliwy głos.
-Spoko, jestem tu tylko ja, a ja nic nie widzę. Hah. W sumie dodałbym niestety, ale to sobie podarujemy.
-Wcale mnie to nie pociesza. 
-Ale wiesz, co... - Kiedy to powiedział dziewczyna poczuła, jak jego dłoń zsuwa się z jej sukienki na odsłoniętą skórę ud.
-Ej, co robisz?
-Sprawdzam, czy nikt nie zobaczy twoich majtek. - Odpowiedział rozbawiony.
-Ale czy ja cię o to prosiłam?  
-Ciebie zrozumieć. - Rzucił zrezygnowany.
-Kamil...
-Tak?
-A może tak mogłabym iść sama?
-No nie wiem, nie wiem. Będą cię boleć nóżki i nie będziesz chciała ze mną jechać.
-A jak obiecam, że pojadę?
-Mógłbym to przemyśleć. Może gdybyś mnie ładnie poprosiła.
-Proszę..?
-Pytanie, czy prośba?
-Prośba.
-To czekam.
-Poproszę.
-Ale o co?
-No Kamil...
-O co?
-Proszę, żebym mogła iść sama? E...Słyszysz, jak to głupio brzmi. - Zaczęli się śmiać. 
-Jest zabawnie, ale ja nadal czekam.
-Jesteś okropny. Nie będę cię prosić, zaraz się zmęczysz i ci się znudzi, o.
-Marne szanse. Za chuda i za mała jesteś.
-Niech będzie. Czy mógłbyś postawić mnie na ziemi?
-Brzydko.
-Ma być ładniej?
-O wiele ładniej. Jakieś "kochany Kamilku", albo coś. I tak rozbuduj to. To by pasowało. - Po takiej odpowiedzi wiedziała, że nie ma wyboru.
-Eh... Kochany Kamilku, bardzo pragnęłabym pokonać tę drogę u twego boku, a nie na twoim ramieniu, w związku z tym chciałabym poprosić cię o postawienie na ziemi. - Zatrzymał się.
-I to mi się podoba! 

Ostrożnie postawił Zuzę na ziemi, a kiedy na siebie spojrzeli roześmiali się.  Bez słowa objął ją i ruszyli przed siebie.



"Poznaliśmy się przez przypadek, 
mimo to chciałbym sprawdzić czy przez przypadek to nie to."



>>>>>>>>>>>>>>>>



39.! 
Jakoś podoba mi się bardziej niż poprzednie :P
Ale nie zaprzeczę, że kolejne podobają mi się jeeeszczeeee bardziej :P
I bardzo dziękuję za wizyty! i za komentarze! :))

A kto wczoraj zadawał mi pytania na ask'u? Ujawni się ten KTOŚ? :P Ale spoko, jak ktoś ciekawy to możecie pytać :P
ASK :))


Do napisania :)



sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 38.

*

Jeszcze raz przemyśleliśmy, gdzie może być i zatrzymaliśmy się przy kilku osobach, a grono to szybko zmniejszyło się do dwóch osób. I tak pół godziny później wiedzieliśmy, kto wie, gdzie jest Kamil.
Fajnie.

Niewiele to zmieniało.
Wiesz dlaczego? Bo ta osoba uparcie obstawała przy tym, że nie może nam nic powiedzieć, bo tak prosił Kamil.
I co śmieszniejsze tą osobą był wydawca. Ktoś komu teoretycznie powinno zależeć na pojawieniu się Kamila na takim festiwalu. Nic z tego - stwierdził, że to komercha i nie ma potrzeby żeby Kamil się tam pojawił.
Wyobraź sobie reakcję jego managerki, kiedy producent ze śmiechem rzucił, że Kamil ma się dobrze, a ten koncert to nie jego problem.

Na domiar złego do domu wróciła ich mama i kiedy ona przekroczyła próg domu Konrad poinformował mnie, że nie powiedzieli o całym zajściu rodzicom, bo myśleli, że Kamil wróci szybciej. Okazało się, że wcisnął im kit w stylu jakiegoś nagłego wyjazdu Kamila gdzieś tam.
No cudownie.
I teraz stwierdził, że powinniśmy wszyscy to jakoś powiedzieć.

Ok, mi pasuje, ale poczekaj? Mówił wszyscy?

Aneta ciągle odbierała telefony, więc teraz też jej nie było.
Poza tym wiesz, jak się stresowałam, kiedy zobaczyłam ich mamę? W głowie miałam tysiące myśli i to niekoniecznie tych dobrych. Od razu postawiłam się na jej miejscu i wyobraziłam sobie, co myślę o dziewczynie przez którą mój syn gdzieś znika i robi sobie bałagan w głowie.
Ku mojemu zdziwieniu nie było tak źle. Przynajmniej na początku.


-Mamo, usiądź na chwilę. - Powiedział siadając na fotelu, który stał obok sofy na której to siedziałam ja.
-Coś się stało? - Usiadła obok mnie.
-Nie no, co ty...To znaczy...Nie wiem, jak to powiedzieć...
-Coś z Kamilem, tak? Ja wiedziałam! Tak czułam! Ty mi się tak podejrzanie zachowywałeś. I widzisz, Zuza, co ja z nimi mam? Jak nie jeden to drugi coś wywinie i tak w kółko. To mówcie, gdzie on się podział.
-No i właśnie mamo...Taki jest problem, że... - Przerwało pukanie do drzwi. - Zuza wytłumaczy to najlepiej. - Na jego twarzy pojawiła się ulga, u mnie jej przeciwieństwo. Miałam ochotę uciec.
-Oho, jak zwykle przerzucił na kogoś problem. Co się właściwie stało?
-Sama nie wiem. I...Mam nadzieję, że nic i...Jejku, przepraszam...
-Spokojnie, nie denerwuj się. - Uśmiechnęła się kładąc dłoń na moim ramieniu. - Co prawda cię nie znam, ale już zdążyłam polubić. Z tego, co wiem to mój syn oszalał na twoim punkcie, ale na tobie chyba to nie zrobiło wrażenia, a przynajmniej tak mi się wydaje i myślę, że dobra z ciebie dziewczyna. I skoro tu przyjechałaś to myślę też, że nie jest tobie całkiem obojętny i to, co mu ostatnio powiedziałaś... - Zrobiła pauzę. - Miałaś swoje powody, to wiem na pewno. To, co? Wyjaśnisz mi co się dzieje?


I nie wiem dlaczego, nie wiem też, jak to się stało, ale zaufałam jej i bez wahania  o wszystkim opowiedziałam.
I kiedy mnie przytuliła i usłyszałam od niej, że "wszystko będzie dobrze i mam się nie martwić" to poczułam się sto razy lepiej. W końcu to jego mama, więc pewnie zna go na tyle żeby wiedzieć, że nie zrobi nic głupiego, prawda? Postanowiłam się tego trzymać.
I jak na zawołanie pojawił się Konrad, a po chwili dołączyła do nas Aneta i to, co powiedziała zdecydowanie poprawiło nastrój. I niestety znowu mowa o wydawcy.
Dlaczego niestety? Bo to chyba musi być wyjątkowo uparty człowiek.


-I tak po prostu stwierdził, że masz się odczepić?
-Konrad, czy ja mówię niewyraźnie? - Zdenerwowała się.
-I co to teraz?
-Musimy z nim pogadać. Zuza, to akurat prośba do ciebie. - Oczy wszystkich skierowały się w moją stronę.
-Jasne. Nie ma problemu.  - Mimo takiej odpowiedzi okropnie się stresowałam.
-Świetnie! Czyli ja zabieram Zuzę i jedziemy. - Stwierdziła zadowolona.
-O nie, nie, nie. Jeśli ty z nią pojedziesz to jesteśmy skończeni, zrobisz po swojemu i nic się nie dowiemy. Ja jadę!
-Chyba oszalałeś!
-Raczej nie!
-Jadę ja i ani słowa więcej!
-Nie ma takiej opcji!
-Oczywiście, że...!
-Stop! - Przerwałam tą wymianę zdań, bo ciągnęliby to w nieskończoność. - Albo się dogadacie, albo zwyczajnie pojadę sama, akurat za godzinę mam pociąg, więc...
-To zły pomysł. - Od razu powiedział Konrad.
-To co robimy?
-Jedziemy razem.
-Y...To znaczy, że..?- Trochę mnie to zdziwiło.
-Konrad ma rację, inaczej tylko się pokłócimy.



Pojechaliśmy. W sumie nadal nie wiedzieliśmy, gdzie podziewa się Kamil, co tak szczerze trochę mnie bawiło. Naprawdę dał radę znaleźć miejsce, gdzie nikt go nie znalazł? Ale poza tym przeokropnie się o niego bałam i w tym wszystkim czułam się winna.
Ok, miałam swoje powody, ale nie miałam powodów, żeby traktować go w taki sposób. Chyba...Zresztą sama nie wiem.

I kiedy siedzieliśmy w domu jego wydawcy miałam wrażenie, że mówimy do ściany to raz, a dwa to to, że on nas totalnie ignorował, jedynie co jakiś czas rzucał nam przelotne spojrzenia, które jasno mówiły, że nic nam nie powie. Konrad stracił cierpliwość, sam odpuścił  i machając na to ręką wyszedł.

-Dajcie sobie spokój, bo ja nic nie powiem. Obiecałem mu to i ode mnie niczego się nie dowiecie.
-Tobie akurat powinno na tym zależeć... - Zaczęła Aneta.
-Zależy mi tylko na tym żeby nic mu się nie stało. Jest bezpieczny, odpoczywa sobie i zbiera siły. Jesteście pewne, że coś tu jest nie tak?
-On jutro musi pojawić się na festiwalu, nie rozumiesz tego?
-Chyba nie. - Zaśmiał się siadając na fotelu naprzeciw sofy na której siedziałyśmy.
-Naprawdę nic z tobą nie załatwimy?
-Nic, a nic, ale nie martw się. W sobotę wróci.
-Myślałam, że jesteś rozsądniejszy.
-Jakoś musisz to przeżyć. - Po tym zdaniu widziałam, że była zła. Wstała, spojrzała na niego i pokiwała głową.
-Zuza, idziesz?  - Spytała.
-Daj mi pięć minut. - Zrozumiała o co chodzi i bez słowa wyszła.
-Posłuchaj, mała, jeśli myślisz, że akurat tobie coś powiem, to grubo się mylisz. Powiem ci więcej, jesteś ostatnią osobą, której powiedziałbym cokolwiek. - To mi się nie podobało. Sposób w jaki do mnie mówił. - Nie mówiłem tego przy nich, ale tak, jak mocno zawróciłaś mu w głowie, tak samo mocno go skrzywdziłaś. Nie chce mówić, że to przez ciebie, ale jesteś głównym powodem tej sytuacji.
-Wiem.
-I co z tego? Co z tego, że wiesz? On na chwilę wyjechał, będzie mu lepiej, ale w końcu gdzieś na siebie wpadniecie. I co wtedy?
-Nie możesz mi zwyczajnie powiedzieć, gdzie on jest?
-Bo?
-Bo się martwię.
-O dziewczyno...Co ty sobie myślisz? Pojedziesz do niego, może przeprosisz, chociaż w to wątpię, on może pomyśli, że to tak naprawdę, ale to nie ma sensu. Lepiej, żeby sobie w spokoju zapomniał. I odpuść, bo ja za 10 minut muszę wyjść na spotkanie.
-Nie. Nie wyjdę stąd dopóki nie dowiem się, gdzie jest. Możesz myśleć, co chcesz, ale nie znasz całej sytuacji. Przede wszystkim nie masz pojęcia, dlaczego tak się zachowałam. I masz rację. Nie powinnam, ale teraz nie odpuszczę. Muszę go zobaczyć. - Powiedziałam stanowczo.
-I po co? Myślisz, że coś zmienisz? Nie dasz rady.
-Może masz rację, ale przynajmniej będę miała okazję kopnąć go w jego chudy tyłek i powiedzieć żeby się ogarnął.  - Cały czas mnie obserwował, ale dopiero po tym zdaniu na jego twarzy zagościł uśmiech, co mnie bardzo zdziwiło.
-Dobra. Chyba mogę ci pomóc. Ale pamiętaj! Rozmawiasz z nim sama.



I dał mi ten cholerny adres! Nie mogłam w to uwierzyć, a jeszcze bardziej zdziwiona była Aneta, Konrad za to stwierdził, że wiedział, że mi się uda. Przynajmniej jeden we mnie nie wątpił.

Wiesz jak trudno było ich przekonać, że mają mnie tam zostawić i nie ma takiej opcji żeby poszli ze mną?
Oczywiście ja musiałam przekonać kolejną osobę, czyli kolejnego faceta, który wiedział lepiej, co będzie dobre dla Kamila.

Kiedy w końcu mi się to udało to miałam niesamowitą "przyjemność" spacerować po lesie - w szpilkach to raz, a do tego robiło się coraz chłodniej i czułam, że zjadają mnie komary. Pięknie, nawet zaczęłam być zła. Tak ogólnie.

Cała ta złość minęła, kiedy go zobaczyłam.



>>>>>>>>>>>>>>>>>



38.!
Baaaardzoooo dziękuję za wszystkie wizyty, komentarze i nawet za pytania na ask'u :P


Słyszałyście już nowy kawałek? :)) Podoba się? :)
TU macie link :))

No i oczywiście ask, gdzie możecie pytać o co chcecie :P
ASK

Do napisania! :))))



piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 37.

*

I tak sobie dobiłam do czwartku, kiedy po 9, nadal zaspana wędrowałam na egzamin. Szybko pożałowałam stroju, który wybrałam, czyli sukienka w kolorze pudrowego różu, która pasowała na egzamin, ale nie była zbyt oficjalna, a do tego narzuciłam na siebie cienki, biały sweterek i szpilki. Początek czerwca, a ja zmarzłam?
Było założyć rajstopy, albo nawet spodnie? Ale nie, Zuza musiała coś wymyślić.
A do tego oprócz torebki na ramieniu miałam wielką teczkę na rysunki...Super...

I dzień zapowiadał się całkiem dobrze do czasu, kiedy odebrałam sms'a, który sprawił, że w mojej głowie pojawiły się najgorsze myśli. A dotyczyły jedynej osoby, która ostatnio potrafiła namieszać w mojej głowie.

Ale od początku. Po zdaniu egzaminu z paroma osobami z mojej grupy mieliśmy wybrać się gdzieś tam żeby to uczcić - no spoko, chętnie. Po wyjściu włączyłam telefon i zobaczyłam kilka nieodebranych połączeń od dwóch nieznanych numerów. Nie miałam pojęcia o co chodzi i na początku zakładałam, że to przypadek. Był też sms.


Od Maćka.
"Hej Zuza. Sorry, że zawracam Ci głowę, ale odzywał się może do Ciebie Kamil? Jutro powinien być w Sopocie, a on gdzieś zaginął w akcji i zero kontaktu z nim. Wiesz coś może?"

Przeczytałam wiadomość dwa razy zanim to do mnie dotarło.

Od razu wybrałam numer Kamila. Wyłączony.
Następny Maciek.

-Hej, właśnie odebrałam sms'a od Ciebie, miałam egzamin i...
-Hej, sorry, zupełnie o tym nie pomyślałem. Dzwoniła do ciebie też Aneta i Konrad, jakbyś się zastanawiała.
-A, no ok, a co się właściwie dzieje z Kamilem?
-W tym problem, że nikt nie ma pojęcia. Niby wszystko było ok, wrócił z nami z Wrocławia w niedzielę, a we wtorek rano zniknął.
-Ale poczekaj, jak to zniknął? 
-Normalnie. Zabrał auto, jakieś rzeczy i przepadł.
-Ok, ok, spokojnie....Cały czas ma wyłączony telefon?
-Zuza, on nie zabrał telefonu.
-I mówisz to tak spokojnie? Szukaliście go? Zgłosiliście to na policję? Ile właściwie minęło godzin? - Zaczęłam szybko przypominać sobie, jak wygląda taka procedura, przecież mój tata na pewno kiedyś o tym wspominał.
-Co ty, nie ma takiej opcji. Wiesz jaka byłaby sensacja?
-Serio martwisz się mediami?
-Sam już nie wiem.
-Ok, ale właściwie to ja mogę wam jakoś pomóc?


I powstał plan. Pół godziny później siedziałam już w pociągu, a kolejne pół godziny zajęło mi dotarcie do jego miejscowości.
Spoko, bo umówiłam się, że przedzwonię do Konrada, który odbierze mnie ze stacji, ale nie, wiesz dlaczego? Bo rozładował się mój telefon.
'Magia' smartfonów.

Słabo, bo to znaczyło, że przede mną kilka kilometrów pieszo? Ale porażka. Chociaż zapomniałam o niewygodnych butach, jednak podejrzewam, że odczuję tą drogę za kilka godzin. Szukając odpowiedniego domu mijałam ludzi, którzy rzucali mi raczej dziwne spojrzenia, co akurat było zupełnie normalne, taka sama sytuacja była w mojej mieścinie. Zresztą to nieważne, ale musiałam pewnie wyglądać zabawnie drepcząc w szpilkach z torebką i wielką teczką na ramieniu.

W końcu znalazłam to czego szukałam, czyli jego dom. Brama była otwarta, ale nie byłam pewna czy powinnam od razu pukać do drzwi, czy sama nie wiem, co. Mój problem rozwiązał jego brat, który pojawił się nie wiadomo skąd, kiedy ja próbowałam włączyć swój telefon.

-A już myślałem, że nie przyjedziesz. - Zaśmiał się idąc w moją stronę, serio w tej sytuacji miał taki humor? - Miałaś zadzwonić.
-Telefon mi padł.
-A chyba, że tak. Tak w ogóle to cześć. - Przytulił mnie.
-No hej. To, co się dzieje?
-Chodź, wytłumaczę ci w środku.


Jak się okazało w środku była tylko jego managerka. Odetchnęłam z ulgą, że nie muszę nikogo poznawać, bo dzisiaj mogłoby to mnie przerosnąć.


-I do tej pory nic nie zrobiliście? - Spytałam zdziwiona tym, że podchodzili do tego tak spokojnie.
-On taki jest, że czasem potrzebuje chwili dla siebie. - Powiedział Konrad.
-Ok, ale teraz nie masz pojęcia, gdzie on jest.
-Właśnie. Dlatego tu jesteśmy. Macie jakieś pomysły? - Spytała Aneta.
-Nie odbiera telefonu, więc chyba nic nie można zrobić.
-Ogarnij się, Konrad, ja jutro muszę zawieźć go na drugi koniec Polski, a ty mówisz, że nie odbiera i trudno?
-Nie, ale...
-Poczekajcie. - Przerwałam im. - Pomyślmy gdzie może być. Najlepiej sprawdzić miejsca w których może być. I znajomi. Jak myślicie, gdzie może być?
-Nie wiem. Sprawdziłam każde miejsce w którym może być i nic.
-Ok, czyli to możemy odpuścić. Znajomi?
-Niby wszystkich obdzwoniliśmy.
-Zabrał auto?
-Zabrał.
-Naprawdę nie wiecie, gdzie może być?
-Nie mam pojęcia, gdzie go wywiało.
-Ok, Konrad, ale właściwie nie wiem, co ja tutaj robię.
-Tego już ja tobie wytłumaczę.
-To proste. Jesteś jedyną osobą, która może go przekonać do tego żeby ruszył tyłek. - Rzuciła.
-Tylko nie wiemy, gdzie jest. Ale co się w ogóle stało?
-Nie wiadomo. Odwiózł cię do domu, a jak wrócił to stwierdził, że mamy się zwijać. Wrócił z nami i było dobrze, a we wtorek gdzieś pojechał i przepadł. - Wytłumaczył.


Z tego, co opowiadał jego brat to jednoznacznie można stwierdzić, że to moja wina.  Ja wiem, wszystko ma dwie strony, ale jednak. To znaczy zupełnie nikt mi nie powiedział, że to przeze mnie, raczej obstawiali wersję, że tylko ja mogę to rozwiązać, ale to niewiele dla mnie zmieniało.
Martwiłam się, a dodatkowo czułam się winna tej sytuacji.

Kolejne telefony. Kolejne miejsca. Nic.

Jakby rozpłynął się.  Nie było go nigdzie. Nikt nic nie wiedział.



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



37.!
Do przodu, do przodu - ja czekam na 39. :P

ASK :) - nie gryzę, więc spokojnie możecie pytać nie tylko o kolejne rozdziały :P :D

Dziękuję za komentarze i do napisania! :*

czwartek, 12 czerwca 2014

Rozdział 36.

*

Poranek z bólem głowy. Nie. Co ja mówię? Dzień z bólem głowy.

Tak właśnie zapowiadała się niedziela. Wstałam, wzięłam prysznic i...Właśnie.

Zaczęłam myśleć o wczorajszym dniu. Byłam w klubie, był też Filip, ale jakoś mi wyjątkowo mocno nie odpowiadało jego towarzystwo. Nawet nie wiem dlaczego, ale wkurzał mnie wszystkim, co robił. Właściwie nie musiał nic robić, wystarczyło, że był. Wiem, bezsensu, przecież się z nim umówiłam itd., ale ja wcale tego nie chciałam. Tak samo, jak nie chciałam się upić.

Dobra. Chciałam.

Ale to po to żeby zapomnieć, więc jestem usprawiedliwiona.
Albo nie. Nie można usprawiedliwić doprowadzenia się do takiego stanu.

W ogóle to dobrze, że był tam Michał. Skąd on się tam wziął? I czy to był on?
No, chyba tak, bo kto inny przytargałby mnie do domu? W dodatku nawet zmył mój makijaż. Nie wspominając o moim bliskim spotkaniu z toaletą, bleh. Też wtedy był. Nie będę wnikać, jak to się stało, że zamiast sukienki miałam na sobie szorty i t-shirt i tu Michał nie należał chyba do grona, które zaliczyłabym do osób, którym bezgranicznie ufam...Chyba.

A poza tym to śnił mi się Kamil...Ale jaki ten sen był realny. Po przebudzeniu się byłam przerażona, bo serio myślałam, że go spotkałam i naprawdę tu był, ale uf!, po prostu moja wyobraźnia czasem samą mnie zaskakuje.

I tak siedziałam sama przez cały ranek, albo przedpołudnie. Miałam nawet w planie ogarnąć notatki, albo coś, ale wiadomo, że nie wyszło.
Michał wstał akurat, kiedy wychodziłam do klubu, czyli...jakoś koło 17. No dobra, nie moja sprawa.

-O, wstałeś. - Zaśmiałam się, kiedy wyszedł ze swojego pokoju i ziewając oparł się o futrynę obserwując, co robię.
-Jakoś...Późno wróciłem.
-Chyba wróciliśmy. - Poprawiłam go.
-Wró...A tak, tak! No tak! Przecież. Wróciliśmy. W sumie tak późno i...
-Na pewno dobrze się czujesz?
-Ja..? Świetnie.
-Skoro tak mówisz. Ja lecę do klubu, więc...
-Do zobaczenia. Bo wpadnę tam. - Wyjaśnił widząc moje zdziwienie.
-Ok, to na razie.  - Już otwierałam drzwi, kiedy przypomniałam sobie o podziękowaniu. - A. I dzięki za przytarganie mnie do domu.
-Spoko. - Zaśmiał się.



Co mnie zdziwiło to to, że dzisiaj w klubie była Aga i Klaudia, a one zazwyczaj nie pracują w niedzielę, ale ok. Nie obyło się bez komentarzy z ich strony, za to Łukasz nie mówił nic, nawet jak zadałam mu jakieś tam pytanie to mnie zbył...

Klaudia: Jak się czujesz? - Spytała siadając obok mnie.
Aga: Bo wyglądasz bardzo nie halo.
Zuza: Bo tak też się czuję. W ogóle, jak to się stało, że byłam w takim stanie to ja nie wiem. Oczywiście w chacie zaliczyłam randkę z kiblem, więc...
Aga: Ale nie dziwisz się?
Zuza: Nie. Poza tym śnił mi się Kamil. Boże....Serio przez chwilę myślałam, że to prawda, nawet zdążyło mnie to przerazić porządnie. Poza tym dobrze, że Michał tu był, bo z Filipem to wiecie...
Aga i Klaudia: Michał!?
Zuza: Michał. Przecież to on mnie stąd zabrał do domu, nie?
Klaudia: Nie Zuza. To nie był Michał.
Zuza: Jak to? Czyli, że...
Aga: Kamil. Miał spędzić czas z kumplami, ale, jak ciebie zobaczył to postanowił sam się tobą zająć.
Klaudia: Wiesz, że się ucieszyłaś na jego widok?
Zuza: Ale masakra. Czyli ten sen, że wracałam i później...Że to prawda?
Klaudia: Na to wychodzi.
Aga: Ej, ale co było później!?
Zuza: Nic. Tak mi się powiedziało.
Aga: Jasne...Znowu nie chce mówić.
Zuza: Jejku, mam ci opowiadać o tym, jak zmywał mi makijaż, jak trzymał mi włosy, jak pomagał mi się przebrać i jak powiedziałam mu, że chce zapomnieć, a on dalej jest. Ale kijowa sytuacja. Poza tym to, co on mówił...
Aga: Powinnaś się cieszyć.
Zuza: Z czego?
Klaudia: Właśnie, z czego?
Aga: Pomyślcie tylko, mógł olać sprawę. Klaudia, przecież widziałaś Zuzę i widziałaś też Filipa, jak się zachowywał.
Klaudia: W sumie racja.
Aga: Kamil się mega wkurzył, dobrze, że Filip odpuścił.
Zuza: Ale że co?
Klaudia: Kamil poprosił go żeby się przesunął, ten go olał, więc Kamil go popchnął.
Aga: Leciutko.
Klaudia: A że Filip jest raczej drobny to wydawało się, że to coś mocniejszego było.
Zuza: Eh... - Westchnęłam opierając głowę na dłoniach. - Dziewczyny, dlaczego to takie trudne?
Klaudia: Nie wiem, ale zauważyłam jedną rzecz.
Aga: Jaką?
Klaudia: Jeśli rozmawiamy o facetach to najczęściej to ma związek z Zuzą, nie?
Zuza: Bo ja to chyba lubię sobie tak komplikować życie.
Aga: W sumie pierwszy raz myślę, że ktoś kto obok ciebie się kręci jest fajnym facetem.
Zuza: Mam podziękować?
Aga: Obędzie się. Ale pomyśl, Igor...Szkoda gadać, jak to się stało, że wy byliście razem? Wcześniej ten...Jak on miał?
Klaudia: Marcin.
Aga: Właśnie. Też był jakiś taki...Podejrzany.
Zuza: Serio musimy mówić teraz o moich byłych?
Aga: Fakt. Pogadajmy o obecnych. A sorry! Nie ma. Może o przyszłych? Ach nie, bo nie możesz się zdecydować, ewentualnie traktujesz facetów, jak gówno. W ogóle, wytłumacz, dlaczego taka spoko laska, która szanuje każdego niezależnie od tego kim jest, nagle mówi komuś żeby się odpierdolił?
Zuza: Nikomu nic takiego nie powiedziałam, poza tym nie wiem, czy kojarzysz, ale to nie twoja sprawa. Chcesz się bawić w drugą Igę uzdrawiającą świat? To spoko, ale zajmijcie się swoimi sprawami i zacznijcie od siebie, tak będzie lepiej dla wszystkich.
Klaudia: Zuza, Aga nie miała nic złego na myśli.
Zuza: Pewnie, nikt nie ma nic złego na myśli. Tylko ja jestem zła i krzywdzę, a czy ktoś z was pomyślał dlaczego tak się zachowuję? Nie, bo po co? Lepiej powiedzieć, ze robię coś źle, ale to nawet lepiej.
Aga: Zuza, ale...
Zuza: Daj spokój. - Machnęłam ręką wstając z krzesła.



Kolejne dni mijały mi na egzaminach, zaliczeniach, masie jakiś prac, których zupełnie nie czułam. I pracy, chociaż to tylko do wtorku, bo Tomek wrócił wcześniej i zaczął prawić kazania, że co ze studiami i bla, bla, bla. Super. W sumie moja sprawa, ale dobrze się stało, bo mogłam się wyspać - a później mieć czas na myślenie i znowu miałam problemy ze skupieniem się na czymkolwiek. W dodatku Michał - okłamał mnie, bo to przecież nie z nim wróciłam z klubu, ale chyba nie miałam ochoty się z nim o to kłócić.


I tak sobie dobiłam do czwartku, kiedy po 9, nadal zaspana wędrowałam na egzamin. Szybko pożałowałam stroju, który wybrałam, czyli czarna sukienka, która nadawała się na taką okazję, jak egzamin, do tego biała marynarka.  Początek czerwca, a ja zmarzłam? Było założyć rajstopy, albo nawet spodnie? Ale nie, Zuza musiała coś wymyślić. Plus całkiem wysokie szpilki - dobrze, że chociaż dobrze wyglądały.
A do tego oprócz torebki na ramieniu miałam wielką teczkę na rysunki...Super...

I dzień zapowiadał się całkiem dobrze do czasu, kiedy odebrałam sms'a, który sprawił, że w mojej głowie pojawiły się najgorsze myśli. A dotyczyły jedynej osoby, która ostatnio potrafiła namieszać w mojej głowie.


>>>>>>>>>>


36.! :)
I jest! Późno, ale tak, jak pisałam - wczoraj świętowałam moje urodziny :P Także dzisiejszy rozdział jest wyjątkowy, bo dodany przez TAAKĄĄ starą Lalę :P :D żartuję :P

Bardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem i mam nadzieję, że postaracie się tak samo dzisiaj, bo jutro mam wolne, więc jakbyście chcieli to może się pojawić kolejny rozdział, co? :P


ASK w razie pytań :P


Do następnego! :*