niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 39.

*

Oczywiście ja musiałam przekonać kolejną osobę, czyli kolejnego faceta, który wiedział lepiej, co będzie dobre dla Kamila.

Kiedy w końcu mi się to udało to miałam niesamowitą "przyjemność" spacerować po lesie - w szpilkach to raz, a do tego robiło się coraz chłodniej i czułam, że zjadają mnie komary. Pięknie, nawet zaczęłam być zła. Tak ogólnie.

Cała ta złość minęła, kiedy go zobaczyłam. 

Miał być nad jeziorem. I tak było.
Siedział na brzegu i nawet nie zwrócił uwagi na kroki za sobą.

Usiadłam obok niego odkładając obok siebie swoje buty.
Spojrzał na mnie. Miał lekko przymrużone oczy, czego przyczyną było zachodzące słońce. I w tym momencie nie byłam w stanie powiedzieć czy był zdziwiony, czy się tego spodziewał.  Nie wiedziałam nawet, czy choć trochę się ucieszył. Ja poczułam ulgę, kiedy miałam pewność, że jest cały i zdrowy.

-Uciekłeś.
-I nie mam zamiaru wracać. - Stwierdził znowu wpatrując się w wodę.
-Martwiłam się. 
-Ty?
-Ja.
-Niepotrzebnie. Jak widzisz daję radę. 
-Przepraszam. - Wyszeptałam. 
-Słucham? - I nie byłam pewna, czy naprawdę nie usłyszał, czy zwyczajnie chciał żebym to powtórzyła.
-Przepraszam. Wcale tak nie myślę. Nie chcę żebyś był tylko moim kumplem i nie chcę też żebyśmy o sobie zapomnieli. Tylko... - Nie wiedziałam, czy chcę o tym mu mówić.
-Tylko? 
-Boję się. Boję się, że coś nie wyjdzie. Nie wiem. Po prostu się boję. - Spojrzał na mnie, ale jego wzrok był już zupełnie inny. O wiele łagodniejszy.
-Wiesz, że to co powiedziałaś bolało? 
-Wiem. Pewnie nie uwierzysz, ale mnie też.
-Mówiłaś. - Jego wzrok znowu powędrował w stronę jeziora. - Pewnie nie pamiętasz.
-Pamiętam. I dziękuję. 

Przez dobrych kilka minut żadne z nas się nie odezwało, ale ta cisza nie była niezręczna, zwyczajnie jej potrzebowaliśmy.

-Dlaczego tu jesteś?
-A dlaczego ty nie zostawiłeś mnie samej w klubie?
-Nie zostawia się kogoś na kim ci zależy.
-Właśnie. Dlatego tu jestem. Odpuszczasz. Nie możesz.
-Mogę. Mogę wszystko, Zuzia.
-Twoja mama się martwi. Aneta, Konrad, Maciek, wszyscy.
-A ty?
-Też. Poza tym to moja wina.
-Nie twoja, mała. Moja. Że tak szybko znalazłaś się tak blisko. Nigdy wcześniej...Zresztą, to bez znaczenia. Sam nie wiem, co się dzieje i to ty, ale nie twoja wina. Pamiętaj o tym. Ale teraz lepiej będzie dla ciebie, jeśli wrócisz do domu i... - Zaśmiał się. - I zapomnisz.
-Nie, Kamil. Nie masz prawa tak mówić. Poza tym nie po to zaraz po egzaminie biegłam na pociąg i później pokonałam kilka kilometrów w szpilkach i biegałam w nich po lesie, przez, co teraz bolą mnie nogi, w dodatku marznę, a ty mi mówisz żebym wracała do domu? - Wyrzuciłam z siebie na jednym tchu. - No chyba nie myślisz, że cię posłucham!? - Uniosłam się.
-Miał rację. - Uśmiechnął się spoglądając na mnie. Zdjął swoją szarą bluzę i zarzucił ją na moje ramiona.
-Będzie ci zimno. - Zaprotestowałam widząc, że pod bluzą ma tylko białą bokserkę.
-Nie będzie. 
-Czyli już wiesz, tak? - Wróciłam do tematu.
-Wiem. Nie odpuściłaś dopóki nie powiedział, gdzie jestem.
-Wrócisz?
-Wszystko w swoim czasie.
-Kamil... - Westchnęłam opierając głowę na jego ramieniu. - Co ja mam zrobić żebyś wrócił?
-To zależy.
-Od czego? - Podniosłam głowę.
-Od tego czy naprawdę ci zależy.
-Przecież wiesz, że tak. Po prostu...Potrzebuję trochę czasu. I ciebie. - Spojrzałam na niego. Na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.
-Tęskniłem. - Przytulił mnie jedną ręką przyciągając do siebie i pocałował w głowę.
-Też tęskniłam. - Powiedziałam już całkiem spokojnie i objęłam go.



-Powinieneś jechać do swojej mamy. Martwiła się. - Zaczęła, kiedy szli drogą prowadzącą do domu jego przyjaciela.
-Pojadę w poniedziałek.
-Kamil... - Zatrzymała się.
-No, co? - Zawrócił i stanął przed nią.
-Masz jechać dzisiaj. Dzisiaj.
-Oj, Zuzia... - Przewrócił oczami. - Daj spokój. Zadzwonię do niej, może być?
-Nie. Dzisiaj. Pojedziesz i ją przeprosisz.
-Przeproszę? Niby za co?
-Serio tak trudno dzisiaj łapiesz? - Wzruszył ramionami. - Przeprosisz za to, że zachowałeś się, jak egoista. Zniknąłeś, nie powiedziałeś gdzie. Poza tym naprawdę nie pomyślałeś co ona czuje? Myślałam, że jesteś trochę rozsądniejszy. - Skończyła wyprowadzona z równowagi i chciała ruszyć przed siebie, jednak zatrzymał ją i przytulił.
-Masz rację. Nie powinienem. I pojadę. Dzisiaj. Z tobą. - Powiedział wtulając twarz w jej włosy.
-To nie ma sensu. 
-Albo z tobą, albo w ogóle.
-Szantaż? - Zaśmiała się obejmując go.
-Szantaż.
-Nie wolno tak. Poza tym to, że przez ciebie pogryzły mnie komary i bolą mnie nogi jest wystarczającym powodem do tego żebym wróciła do domu, wiesz?
-Ale Zuzia... 
-Nie, Kamil.
-Z komarami w sumie nic nie zrobię, ale mogę cię ponieść. 
-Nie przekonasz mnie, wracam do domu. Bez dyskusji. - Powiedziała odrywając się od niego i idąc dalej.
-Ha, masz rację, bez dyskusji. Jedziesz ze mną. - Ruszył za nią i nawet nie spostrzegła się, kiedy, a chłopak przerzucił ją sobie przez ramię.
-Kamil! - Pisnęła zaskoczona. - Oszalałeś!?
-No, co? Podobno bolą cię nogi, nie? - Odpowiedział spokojnie.
-Nie wiem, czy zauważyłeś, ale mam na sobie krótką sukienkę!
-Trudno było nie zauważyć. To coś zmienia?
-Może cię to zdziwi, ale nie chcę żeby ktoś oglądał moje majtki. - Zaśmiał się słysząc jej piskliwy głos.
-Spoko, jestem tu tylko ja, a ja nic nie widzę. Hah. W sumie dodałbym niestety, ale to sobie podarujemy.
-Wcale mnie to nie pociesza. 
-Ale wiesz, co... - Kiedy to powiedział dziewczyna poczuła, jak jego dłoń zsuwa się z jej sukienki na odsłoniętą skórę ud.
-Ej, co robisz?
-Sprawdzam, czy nikt nie zobaczy twoich majtek. - Odpowiedział rozbawiony.
-Ale czy ja cię o to prosiłam?  
-Ciebie zrozumieć. - Rzucił zrezygnowany.
-Kamil...
-Tak?
-A może tak mogłabym iść sama?
-No nie wiem, nie wiem. Będą cię boleć nóżki i nie będziesz chciała ze mną jechać.
-A jak obiecam, że pojadę?
-Mógłbym to przemyśleć. Może gdybyś mnie ładnie poprosiła.
-Proszę..?
-Pytanie, czy prośba?
-Prośba.
-To czekam.
-Poproszę.
-Ale o co?
-No Kamil...
-O co?
-Proszę, żebym mogła iść sama? E...Słyszysz, jak to głupio brzmi. - Zaczęli się śmiać. 
-Jest zabawnie, ale ja nadal czekam.
-Jesteś okropny. Nie będę cię prosić, zaraz się zmęczysz i ci się znudzi, o.
-Marne szanse. Za chuda i za mała jesteś.
-Niech będzie. Czy mógłbyś postawić mnie na ziemi?
-Brzydko.
-Ma być ładniej?
-O wiele ładniej. Jakieś "kochany Kamilku", albo coś. I tak rozbuduj to. To by pasowało. - Po takiej odpowiedzi wiedziała, że nie ma wyboru.
-Eh... Kochany Kamilku, bardzo pragnęłabym pokonać tę drogę u twego boku, a nie na twoim ramieniu, w związku z tym chciałabym poprosić cię o postawienie na ziemi. - Zatrzymał się.
-I to mi się podoba! 

Ostrożnie postawił Zuzę na ziemi, a kiedy na siebie spojrzeli roześmiali się.  Bez słowa objął ją i ruszyli przed siebie.



"Poznaliśmy się przez przypadek, 
mimo to chciałbym sprawdzić czy przez przypadek to nie to."



>>>>>>>>>>>>>>>>



39.! 
Jakoś podoba mi się bardziej niż poprzednie :P
Ale nie zaprzeczę, że kolejne podobają mi się jeeeszczeeee bardziej :P
I bardzo dziękuję za wizyty! i za komentarze! :))

A kto wczoraj zadawał mi pytania na ask'u? Ujawni się ten KTOŚ? :P Ale spoko, jak ktoś ciekawy to możecie pytać :P
ASK :))


Do napisania :)



9 komentarzy:

  1. Ooooooo. Boski. Tylko dlaczego taki krótki? Mógłby być dwa razy dłuższy. Mam nadzieje, że jutro będzie nowy rozdział. Albo dwa :D Czekam .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak krótki? :P Przecież długi jest :P
      Nowy rozdział jutro? Zobaczymy co się da zrobić :P

      Usuń
  2. No fajny,fanjny :)
    Ahh ten nasz Kamil jak zawsze zabawny :-)
    Mam chrapkę na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. No w końcu! Ogarnęli się i bardzo dobrze. Lubię to! I czekam z niecierpliwością na kolejne części ;) Klaudia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział wyjaśni to ogarnięcie. Chwilowe ogarnięcie :P

      Usuń
  4. No i to mi się podoba :)) Tak 39 rozdział przełomowy i taki radosny ;) Nie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję, że będzie też któryś bardzo romantyczny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na taki bardzo, bardzo romantyczny to jeszcze chwilę będziecie musieli poczekać :P

      Usuń
  5. No, no, ciekawe, czekam nz więcej. (Klara)

    OdpowiedzUsuń