niedziela, 22 grudnia 2013

Rozdział 6.

Przez kolejne dwa tygodnie nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego, a już na pewno nic o czym musiałabym pamiętać. Ale zdziwię Cię - pamiętam wszystko! Haha!

Majówka.
Z dziewczynami postanowiłyśmy spędzić ją w naszym mieście(mieście? taa...miejscowości, o.), żeby mieć okazję wreszcie spotkać się ze znajomymi.

Droga z Wrocławia była całkiem ok, trochę ponad 50 km, jedyny minus jest taki, że najpierw autobus na dworzec, później pociąg, a z pociągu znowu autobus tyle, że wersja hard, bo jeżdżący raz na sto lat, ale nie! Nie, nie, nie narzekam, tak sobie tylko mówię.

Zuza: Ja...Jak ja tu dawno nie byłam. - Zaśmiałam się kiedy usiadłam na przystanku.
Klaudia: No bo ty tu naprawdę dawno nie byłaś. - Zaśmiała się siadając po prawej stronie.
Zuza: Oj tam...
Agata: No jak się wolało imprezować we Wrocku... - Postawiła torbę i usiadła po mojej lewej stronie.
Klaudia: Z Michałkiem, oczywiście.
Zuza: Zazdrosne jesteście, czy jak?
Klaudia: Pf.
Agata: Też mówię pf.
Zuza: Michał was pół godziny namawiał...Zresztą...Tak w ogóle to dlaczego my nie mieszkamy razem?
Agata: Bo po pierwsze mogłybyśmy się pozabijać.
Klaudia: A po drugie to ty nie chciałaś mieszkać w akademiku.
Agata: No właśnie, haha!
Zuza: Się odezwały. Najpierw się jarałyście, a chwilę przed stwierdziłyście, że "e, my chyba jednak wolimy bardziej kameralne warunki". Ale spoko, jak coś złego to zawsze ja.
Agata: Nie zawsze...
Klaudia: Tylko często.
Agata: Zmieniając temat. Rozmawiałaś z Gośką?
Zuza: A jak myślisz?
Agata: Nie?
Zuza: Nie. Nie żeby coś, ale napisałam do niej sms'a i go chyba olała. A wy?
Agata: Parę dni temu.
Klaudia: Ja wczoraj.
Zuza: Przyjedzie do domu?
Klaudia: Nie, powiedziała, że ma kilka dobrych imprez w planie i nie ma ochoty wpadać do tej dziury.
Agata: Y...
Zuza: Serio?
Klaudia: Też się zdziwiłam. Ale tak naprawdę myślę, że...Zresztą nieważne. Może mi się wydaje.
Zuza: Że jest na mnie obrażona, nie?
Klaudia: No trochę.
Zuza: Kurde...Dziewczyny, ale jak to możliwe? Rozmawiałyśmy...
Klaudia: Ba! Kłóciłyście się.
Agata: I moim zdaniem trochę ci pocisnęła.
Zuza: To było głupie. W ogóle co to za pomysł był. Automatycznie chciałam odpowiedzieć na to, że może ona by tak zrobiła, ale...
Klaudia: Ugryzłaś się w język.
Zuza: Tak w sumie. Ale to chyba lepiej. No i sorry, ale pocisnęła mi z tą naiwnością, nie? - Zdziwiłam się, kiedy nie usłyszałam odpowiedzi. Spojrzałam na nie, Klaudia drapiąc się po głowie udawała, że ogląda niebo, a Aga oglądała swoje paznokcie. - Dzięki. Też was kocham.
Agata: Oj no, Zuzia, weź...
Zuza: Nie mów do mnie "Zuzia", ok?
Agata: Dalej tego nie lubisz...
Klaudia: Jak w podstawówce.
Zuza: Nie lubię i nie polubię.
Agata: A ty w końcu odpisałaś na tego sms'a?
Zuza: Od niego?
Agata: No.
Zuza: Nie. I uprzedzając kolejne pytanie, nie odezwał się. A chustkę już przestałam lubić. Rozdział zamknięty.
Agata: Finito?
Zuza: Finito.

W domu przywitała mnie mama, zostałam wyściskana, wycałowana i oczywiście wykarmiona, albo nawet przekarmiona.

-Zostaniesz z nami trochę?
-No pewnie! Wyjeżdżam dopiero piątego.
-9 dni?
-Z dzisiejszym aż 10.
-Oj Zuzia, Zuzia...Jak ty dawno w domu nie byłaś.
-Oj mamo...Mam dużo zajęć, nauki.
-Jasne...Bajki mi tu wciskasz, a ja się zastanawiam po kim twoje rodzeństwo to ma.
-Mamo...
-Mamo, mamo, ale nie zaprzeczysz, nie?

No i nie zaprzeczyłam, ale pomyślałam, że faktycznie muszę bywać tu częściej.

Niecałą godzinkę później do domu wpadł tata z dzieciakami.
Trzynastoletnią Igą i czteroletnim Mateuszem.

Dasz wiarę, że mnie nie zauważyli?
Przywitałam się z tatą i dopiero, kiedy usłyszeli mój głos zatrzymali się w połowie schodów i z piskiem wbiegli do kuchni.
Zastanawiam się jak to się stało, że mnie nie przewrócili, ale przeżyłam.
Przez kolejne 5 minut było słychać tylko "Zuza, Zuzia, Zuzka".
Cudem przedostałam się na sofę do salonu, chociaż to znaczyło, że Mati miał trzy razy więcej możliwości zamęczania mnie.

-Wiesz jak baaardzooo za tobą tęskniłem? - Powiedział wieszając się mi na szyi.
-Jak bardzo?
-Taaaaak bardzo. - Pokazał rączkami.
-A ja bardziej. - Droczyłam się z nim jak zawsze.
-A wcale, że nie, bo najbardziej tęskniłam ja! - Iga usiadła obok przytulając mnie.
-Iguś, a tobie co się stało, co? - Zaśmiałam się, bo Iga była dobra tylko kiedy czegoś potrzebowała.
-Tak dawno cię nie widziałam, że nawet mogłam się stęsknić, wiesz?
-A to się zdziwiłam.
-Oj no...Idziesz gdzieś dzisiaj?
-Nie, dopiero jutro.
-A zabierzesz mnie ze sobą?
-Możesz pomarzyć.
-Ej...!
-Moja kochana, malutka siostrzyczka. - Zaśmiałam się wstając z sofy z Matim na rękach. - Tak się stęskniłaś, że nawet na imprezę możesz ze mną iść? Iga, Iga, ty cwaniaku. - Mati chociaż pewnie nie zauważył jej podstępu to śmiał się razem ze mną.
No cóż, Iga musi jeszcze trochę popracować.

I mimo tego, że miałam ochotę się wyspać to wieczorem postanowiłam wybrać się do moich kuzynów.
Błędem było zajrzeć przed tym do salonu, gdzie była Iga z mamą.

-Mamo, wychodzę.
-Gdzie idziesz?
-Do chłopaków. Też dzisiaj przyjechali.
-A wiem, wiem...Nie wracaj za późno, ok?
-Jasne, mamo. - Zaśmiałam się, bo już dawno nikt mi nic takiego nie powiedział.
I już miałam na sobie kurtkę, kiedy usłyszałam głos mamy.
-Zuza...
-No?
-Zabierz Igę.
-Mamo...
-Zuzanno. - Ten ton mówił jedno - nie masz wyboru.
-Iga, za trzy minuty wychodzę. - Powiedziałam licząc, że trzy minuty jej nie wystarczą...

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>




Jestem! :D
Na wstępie dziękuję za komentarz ;) :)

Mogłabym wymigiwać się czasem, ale no po prostu jakoś tak wyszło, że nie miałam tej chwili na wrzucenie rozdziału ;)
Poza tym hej! Wasze komentarze też byłyby dobrą motywacją, a tak przy jednym komentarzu...Smutno :(
To co!? Chcecie żeby rozdziały pojawiały się częściej!? :) To w takim razie czekam na Wasze opinie :)

1 komentarz: