środa, 18 lutego 2015

Rozdział 75.


*

Już kilka dni po pobraniu szpiku mogła zapomnieć o całej sytuacji. Wiedziała, że zrobiła wszystko, co mogła by mu pomóc.
Mimo, że nadal nie zebrała się na odwagę aby porozmawiać z kimś z jej rodziny to doskonale wiedziała, że nie chce mieć kontaktu z Wiktorem. Jedyne, co teraz o nim wiedziała to to, że na pewno nie wróci na uczelnię w najbliższym czasie. Nie mogła zaprzeczyć, że odpowiadało jej to.
Lekarz wspominał, że jeśli chce mieć informację o stanie jego zdrowia to nie będzie to problem, ale nie czuła takiej potrzeby. Ktoś mógł odebrać to jako egoistyczną chęć odbudowania własnego życia i zapewne był to główny powód jej zachowania.

Był początek kwietnia, od przeszczepu minęło kilka tygodni i w tej chwili skłamałaby mówiąc, że ciągle przejmuje się tymi wydarzeniami. Oczywiście, sytuacja w jej rodzinie nadal była dla niej przykra, ale powoli oswajała się z tym.
Stała właśnie w kuchni przygotowując śniadanie, kiedy poczuła dłonie na swoich biodrach i usta na swojej szyi.

-Kamil... - Zaśmiała się. - Nie masz czasu, nie pamiętasz?
-Dla ciebie zawsze go mam. - Obrócił ją przodem do siebie przez co brunetka musiała zostawić to, co właśnie przygotowywała. Jego ręce powędrowały pod jej koszulkę, natomiast ona ułożyła swoje dłonie na jego karku.
-Jasne, a za pół godziny będzie... - Przerwał jej pocałunek, któremu dziewczyna wcale się nie opierała i wszystko byłoby idealnie gdyby nie jej telefon.
-No nie... - Odsunął się zawiedziony.

Dzwonił Tomek. Odebrała połączenie i kiedy usłyszała, że zaczyna on mówić o jej siostrze postanowiła wyjść do sypialni. Nie czuła się gotowa na rozmowę z rodzicami, a co dopiero na rozmowę z Igą, a wiedziała, że Kamil by tego nie odpuścił. Drążyłby temat do znudzenia.

-Tomek, ja rozumiem, że Iga chce pogadać, ale nie rozumiesz, że ja nie chcę?
-Nie. Przepraszam cię bardzo, ale nie. Zupełnie nie. Wiesz co ona teraz przeżywa? Zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo tęskni i jak mocno jest w tym zagubiona?
-Rozumiem, ale to nie jest ten czas.
-Zawsze musisz myśleć tylko o sobie?
-Tylko o sobie? Dzięki, cudownie, że pamiętasz kto jakiś czas temu ci pomagał. Zresztą, dajmy sobie spokój, ta rozmowa nie ma sensu.

Rozłączyła się i wróciła do kuchni, gdzie czekał Kamil. Nie miała najmniejszych wyrzutów przez rozmowę z Tomkiem, jedyne co ją martwiło to to, że coraz częściej potrafi bez problemu wyrzucić z głowy to co jej nie odpowiada.

-Tomek? - Spytał.
-Tak. - Zuza odłożyła telefon na stół i podeszła do niego.
-Coś ważnego?
-Głupoty. Nic ważnego, jak zwykle. - Odpowiedziała bez wahania i po raz kolejny raz splotła dłonie na karku swojego chłopaka.

Po chwili ponownie złączyli swoje usta. I wcale nie zdziwił jej dźwięk telefonu, przyzwyczaiła się do tego, że kiedy nie mieli wiele czasu dla siebie wtedy ilość przychodzących połączeń automatycznie się zwiększała.

-No nie... Kogo tym razem mogę udusić? - Spytał spoglądając na jej telefon.
-Lekarz Wiktora.

Nie mogła zaprzeczyć, że wystraszyło ją to. Przecież ustalili, że nie chce mieć informacji o jego stanie, więc dlaczego dzwonił?

-Słucham?
-Witaj, z tej strony Marek Adamczak. Wiem, że nie chciałaś żadnych informacji, ale powinnaś wiedzieć, że przeszczep się udał. Oczywiście nie mamy stuprocentowej pewności, jak będzie to wyglądać przez kolejny rok, ale stan Wiktora zaczął się poprawiać.
-Świetna wiadomość. Dziękuje.
-Ale ja dzwonię prywatnie. Wiktor wczoraj wrócił do domu.
-Akurat to chyba mnie nie dotyczy.
-Może odwiedziłabyś go? Na pewno chciałby ci podziękować.
-To nie jest dobry pomysł.
-Jak uważasz, ale na pewno będzie próbował się z tobą skontaktować. Przemyśl to.



Kiedy została sama w domu nie miała pojęcia, co zrobić.
Zaczęła myśleć o spotkaniu z siostrą, jednak od razu odrzucała te myśli.
W końcu przełamała się.
Chwyciła za telefon i wybrała jej numer.
Od razu odebrała.

-Hej... Co u ciebie? - Spytała chcąc zacząć tę rozmowę tak, jak zwykle. - Iga? Jesteś tam?
-Tomek powiedział, że zadzwonisz, ale jakoś nie mogłam w to uwierzyć i...
-Chciałabyś pogadać? Spotkać się?
-Tak! Ale serio?
-No jasne, głuptasie. - Brunetka zaśmiała się. - To o której kończysz lekcje?
-Właściwie to... - Zaczęła się jąkać.
-Aha, wagary?
-Tak i jestem u Tomka, więc jeśli masz czas...
-Ok, będziesz się tłumaczyć, jak do mnie wpadniesz. - Zaśmiała się uświadamiając sobie, jak bardzo brakowało jej rozmowy z siostrą.



Kiedy tylko się zobaczyły od razu wpadły sobie w ramiona i przez kolejnych kilka minut nie musiały mówić zupełnie nic.
Miały wiele wątpliwości, które jak się okazały były bezpodstawne.

-Wiesz czego się bałam?
-Czego? - Spytała Zuza siadając obok swojej siostry na sofie.
-Tego, że nie będziesz chciała ze mną gadać, spotkać się. No wiesz, w końcu... - Zaczęła, ale nie miała odwagi dokończyć tego zdania.
-Nawet tak nie mów! - Przerwała jej. - Zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją siostrą. Chyba nie myślisz, że to co się stało... No hej! Przecież to nie ma wpływu na te kilkanaście wspólnych lat, nie?
-Pewnie, że nie, tak tylko pomyślałam. No i... Nigdy nie myślałam, że ci to powiem, ale zawsze będziesz dla mnie starszą siostrą, która jest dla mnie wzorem i chciałabym być taka jak ty, wiesz?
-Iguś... - Te słowa mocno ją zdziwiły, ale i rozczuliły. Wyciągnęła w jej stronę ręce żeby ją przytulić. - Kocham cię, dzieciaku. - Zaśmiała się.
-Ja ciebie też, staruszko. - Odgryzła się.
-A jak w domu? - Spytała wracając na swoje miejsce.
-Tak sobie właściwie. Mama udaje, że jest dobrze, ale dobrze wiem, że ją to boli i często płacze. A tata... Tata dużo pracuje, jest dwa razy bardziej nerwowy niż zazwyczaj i sama nie wiem, co o tym myśli, ale chyba nie jest mu z tym dobrze. Trudno z nimi wytrzymać. Do tego unikający wszystkich dziadek i obwiniająca się babcia. Jak Tomek zgodził się żebym na kilka dni do niego wpadła to nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam.
-Mogę sobie wyobrazić.
-Ale nie gadajmy o tym. Tyle czasu się nie widziałyśmy.
-No właśnie! Musisz mi wszystko opowiedzieć.



Trzymając w ręce mały, metalowy przedmiot, który chwilę wcześniej wyjął z czerwonego pudełka zaczął mieć wątpliwości. Nie, nie co do swojego uczucia. Raczej do momentu w którym się znajdowali.
Doskonale zdawał sobie sprawę ze zmian, które miały wpływ na to, co działo się między nimi.

Nie chciał robić nic na siłę i nawet, jeśli zdecydowałby się na ten krok, to byłoby to podyktowane tym, co czuł.
Ale czy chciał coś zmieniać? Zmieniać coś co jest dobre?
A może mogłoby być jeszcze lepsze? Jeszcze mocniejsze?

Ostrożnie odłożył delikatnie wyglądający przedmiot do pudełka, a następnie schował je do szuflady.



Kilka dni później, dokładnie 16. kwietnia, kiedy to mijał rok od ich pierwszego, przypadkowego spotkania, postanowili spędzić czas inaczej niż w zwyczajny wolny wieczór.

Mimo późnej godziny na ulicach nadal był tłok. Zatrzymali się czekając na zielone światło. Okolica w której się znajdowali nie była ulubionym miejscem Zuzy, głównie za sprawą tego, że to właśnie tu mieszkał Wiktor.

-Gdybym miał zawsze mieszkać w mieście to chciałbym mieć taki widok z okna, jak mają tu. - Stwierdził patrząc na wysoki budynek.
-Ta... Ale nawet trzydzieste piętro i panorama miasta nie sprawią, że ktoś będzie szczęśliwszy.
-O czym mówisz?
-Nie wspominałam, że Wiktor tu mieszka?
-Nie.
-No, to teraz wspominam. Fajne miejsce, ale jakoś średnio mi się kojarzy.
-Nie wiedziałem.
-Ale masz rację, mają świetne widoki. - Uśmiechnęła się czując, jak ściska jej dłoń.



-Nie podejrzewałam ile może zmienić się w moim życiu przez rok. -Powiedziała, kiedy szli obok siebie trzymając się za ręce, co w ich przypadku nie było takie zwyczajne. - Mam wrażenie, że gdzieś uciekła beztroska Zuza.
-Nadal tu jest. Tylko trochę dorosła.
-Tak myślisz?
-Wiem to. Ale na szczęście nadal siedzi w niej wariatka. - Zaśmiał się przyciągając ją do siebie i obejmując ramieniem. - Ale mam nadzieję, że już nigdy więcej nie da się zbajerować żadnemu pajacowi po jakimś słabym koncercie. - Zażartował.
-Nie martw się, mój plan zakłada nabieranie się na ładne teksty tylko jednego pajaca. - Spojrzała na niego.
-W takim razie może zabierać cię nawet do hotelu.
-Ok, przekażę mu. - Zaśmiali się.
-Ale jak na razie zabierze cię do domu, może być?
-Nie ukrywam, że jednak to nie to samo, co słaby koncert i dobre afterparty, ale widocznie pozostaje mi zadowolić się romantyczną kolacją. - Mimo całkiem poważnego tonu rozmowy dobrze wiedzieli, że nie ma w niej wiele powagi.
-Zawsze możemy nadrobić zaległości.
-Hmm.... Mówisz o koncercie, czy dobrym afterku?
-Zdecydowanie to drugie.
-W takim razie zdecydowanie popieram tę opcję.
-Cóż za zgodność. - Otworzył jej drzwi od auta i zanim zdążyła wsiąść pocałował ją.



Kilka dni później, gdzieś między zajęciami, kiedy w czasie przerwy piła kolejną tego dnia kawę, zadzwonił jej telefon.
Skłamałaby mówiąc, że zdziwiła się widząc kto to.
Wiktor.
Prosiła żeby dał jej spokój, bo chciała o tym zapomnieć, ale jak widać był to za wiele.

-Naprawdę nie mam czasu.
-Wystarczy mi chwila. Chciałbym ci podziękować.
-To nie jest konieczne.
-Zuza, proszę cię o pięć minut.
-Teraz mam zajęcia, ale później mam okienko. Jeśli chcesz możemy się spotkać.

Chciał spotkać się w kawiarni blisko uczelni, ale Zuza wiedziała, że to zły pomysł. Nie chciała żeby przypadkiem ktoś widział ich razem. Bała się nawet pomyśleć, że ktoś mógłby się o wszystkim dowiedzieć.


Nie mogła zaprzeczyć, że nie czuła potrzeby spotkania z nim. Nie przesadziłaby też mówiąc, że nawet bardzo tego nie chciała.
Denerwowało ją niemal każde jego słowo. Każde jego słowo wydawało jej się być kłamstwem. Zbiorem nieszczerych bzdur. Głupot, które opowiadał dla swojego usprawiedliwienia.

-Nadal nie mogę uwierzyć ile dla mnie zrobiłaś.
-Powinnam powiedzieć, że ja też w to nie wierzę.
-Zuza, ja wiem...
-Nie. Nic nie wiesz. Wszedłeś z butami w moje poukładane buty i może nie powinnam tak mówić, ale ja naprawdę wolałabym nie wiedzieć o tym wszystkim. Tak byłoby lepiej.
-Przepraszam.
-Cudownie. Tylko... Nie sądzisz, że to jakieś, prawie, dwadzieścia dwa lata za późno?
-Na przeprosiny nigdy nie jest...
-Oczywiście. Coś jeszcze? - Nie była zbyt miła, zupełnie, jak nie ona, ale jednak coś ją do tego popychało.


Niemal skakała ze szczęścia, kiedy opuszczali kawiarnię, choć wcale tego nie okazywała. Jej postawa prezentowała raczej zupełną obojętność.

-Chciałbym ci podziękować.
-Już to zrobiłeś.
-Tak, ale...
-Wiktor, to nic nadzwyczajnego.
-Mylisz się.
-Nie bierz tego do siebie. Zrobiłabym to niezależnie od tego kim byś był. Po prostu mogłam, więc pomogłam. Nie kierowałam się uczuciami i może to lepiej dla ciebie. - W tym momencie dotarły do niego jej słowa. Już wiedział, że nie ma szans na kontakt z nią.
-Mimo to dziękuję.
-Możesz mi coś obiecać?
-Co takiego?
-Obiecaj mi, że już nigdy więcej się nie spotkamy. - Powiedziała przekonana o słuszności swojej decyzji.
-Naprawdę tego chcesz?
-Tak. - W tej chwili mogła obserwować, jak spuszcza głowę, a w jego oczach zbierają się łzy. Nie było jej przykro, przed chwilą to ona przeżywała najtrudniejsze chwile w swoim życiu, a on nawet nie pomyślał co z nią będzie.
-Mogę.... Mogę cię przytulić? - Niechętnie, ale zgodziła się. - Obiecuję, że zniknę z twojego życia na zawsze. - Odpowiedział odchodząc.

Zrezygnowała z reszty zajęć i chciała pojechać do Kamila, który powinien być teraz w studio. Jednak przed postanowiła się upewnić, czy na pewno tak jest.

-Słucham? - Ucieszyła się słysząc jego głos po drugiej stronie.
-Hej. Gdzie jesteś?
-W studio. Ale jestem zajęty. Stało się coś? - Nie mogła zaprzeczyć, zabolało ją to.
-Nie, właściwie nie. Sorry, że ci przeszkadzam.
-Zuza, czekaj. Co się dzieje?
-Nic, zupełnie nic. Pa. - Rozłączyła się.

Ze złością wrzuciła telefon do torebki i odpaliła silnik.
Jadąc przez zatłoczone miasto zdała sobie sprawę z jednego - tak naprawdę nie miała gdzie jechać.
Tomek był zajęty. Jej przyjaciółki też.
Iga to jednak nie osoba z którą chciałaby teraz rozmawiać o tym, co ją gryzie.
Nie mogła nawet jechać do swojej mamy, czy babci.
Nie chciała wracać do domu, choć była pewna, że nie spotka tam teraz Kamila, ale samotne popołudnie to nie był idealny plan.
Postanowiła pojechać w miejsce, które ostatnio często odwiedzała.
Cmentarz.


Pewnie, że chciałaby o tym wszystkim zapomnieć, ale wiedziała, że tak się nigdy nie stanie.
Czuła, że jest właśnie na jednym z trudniejszych zakrętów w swoim życiu. Dlatego też przestała walczyć z tą sytuacją, jedyne, co teraz mogła zrobić to to zaakceptować.
Jeśli chodzi o pogodę to druga połowa kwietnia była łaskawa.
Wchodząc przez cmentarną bramę czuła jeszcze na twarzy ostatnie ciepłe promienie zachodzącego słońca.
W wazonie były świeże róże, które jak podejrzewała zostawił tu Wiktor. Do czerwonych kwiatów w wazonie dołożyła kilka białych róż, które kupiła chwilę wcześniej. Na nagrobku natomiast postawiła biały znicz.
Usiadła na ławeczce stojącej obok i zamyśliła się.
Było jej źle z tym, jak potraktował ją jej chłopak. Nie miała pojęcia dlaczego.
Rozumiała, że pracuje, ale nawet nie zainteresował się tym, co się stało. Jasne, pytał, ale dobrze wiedziała, że wcale go to nie interesowało.

Nie zdziwiła się, kiedy wróciła do domu i nikogo tam nie spotkała. Nie zdziwiła się też, kiedy szła spać, a Kamila nadal nie było.
Ostatnio częściej zdarzało się tak nawet, kiedy miał dzień wolny. Do dziś wcale jej to nie martwiło.
Mimo, że leżała już w łóżku to nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok i co chwilę sprawdzała telefon. Odetchnęła z ulgą słysząc dźwięk otwieranych drzwi.

Nie spodziewała się, co wydarzy się za kilka dni.



>>>>>>>>>>>>>>>



I mamy 75. :))
Coraz bliżej końca ;)

Dziękuję WAM za komentarze i wizyty :)))

Co myślicie o rozdziale? :)


ASK - gdybyście mieli pytania :))


Do napisania! :**


P.S. Pod poprzednim rozdziałem pojawiło się kilka pytań, więc informuję, że na wszystkie odpowiedziałam ;)

8 komentarzy:

  1. To ja już szykuje strzelbę na Kamila :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, spokojnie ;) Wina będzie w połowie :P

      Usuń
  2. martwie sie o Zuze

    OdpowiedzUsuń
  3. ojejku jejku, co tu się zaraz wydarzy! :o Mam nadzieje, że nic poważnego, a jeśli nawet poważnego pozytywnie :D/ K.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No weź... pozytywnie na końcu opowiadania u mnie? To możliwe? Haha :P ale ok, może będzie pozytywnie :P

      Usuń