piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 76.


*

Ostatnie dwadzieścia lat jego życia było najpierw nieudanymi próbami poukładania swojego życia, które przecież nie miało prawa być znowu dobre, a następnie czekaniem na dobry moment żeby powiedzieć o wszystkim Zuzie. Swojej córce.

To była jedyna rzecz na którą czekał.
Kiedy już to się wydarzyło czekał tylko na koniec.

Czasem myślał, że gdyby wtedy jego córka została z nim teraz jego życie byłoby normalne. Wtedy się bał.
Bał się, że nie da rady. Nie chciał niszczyć jej życia, a tak zapewne byłoby.
Choć i teraz obwiniał się za to, co zrobił. Może gdyby nie powiedział jej o tym wszystkim. 
Może byłoby lepiej. Dla niej.

Chciałby powiedzieć, że wszystko mu jedno.
Bo to tylko przeszłość. Bez znaczenia. Po prostu przeszłość.

Ale to byłoby kłamstwo. To jego życie. Całe życie. Cały sens życia.
Brutalnie mu odebrany. Nagle i bez możliwości powrotu.

Ze szklanką whisky usiadł na dużej sofie skąd miał widok na panoramę miasta.
Teraz był przekonany, że najszczęśliwszym dniem jego życia będzie ten, po którym nie nadejdzie jutro.

Nie miał pojęcia, jaką niespodziankę szykuje dla niego los.



Iga miała spędzić weekend u swojej siostry, jednak w ostatniej chwili zmieniła plany. Zuza doskonale to rozumiała i nie miała jej tego za złe.

-W takim razie możesz iść ze mną. - Choć propozycja Kamila brzmiała przekonująco to zdawała sobie sprawę, że jest to tylko grzecznościowe.
-Nie mam ochoty na imprezę.
-Pewnie. Może znowu Wiktor musi z tobą koniecznie pogadać?
-O co ci chodzi? - Spytała, kiedy chłopak stanął przed nią.
-O co!? O to, że jesteś na jego każde zawołanie. A nie możesz iść ze mną na jedną głupią imprezę!?
-Powinnam spytać, gdzie byłeś, kiedy chciałam z tobą porozmawiać.
-Zawsze jestem.
-W ostatnim czasie twoje zawsze ogranicza się do tego, że zawsze czepiasz się Wiktora. Kompletnie bezpodstawnie!
-Bezpodstawnie!? Facet rozwalił twoje życie! A ty udajesz, że nic się nie stało!?
-Co ty wiesz o tym co on zrobił? Dla ciebie to wszystko to tylko kłopot. Wiesz dlaczego? Bo to nie twoje życie! I to nie ty żyłbyś w przekonaniu, że inni ludzie są twoimi rodzicami!
-Wystarczyła jedna rozmowa żebyś znowu zmieniła zdanie! On tylko miesza tobie w głowie! - Pochylił się w jej stronę spoglądając w jej oczy.
-A ty nawet nie zainteresowałeś się o czym ostatnio z nim rozmawiałam! Masz to gdzieś! Tak samo jak mnie! - W tej chwili chciała wyjść z pomieszczenia, jednak chłopak nie pozwolił jej przejść. - Mogę przejść?
-Najpierw porozmawiajmy. - Powiedział o wiele spokojniej.
-Skończyliśmy rozmawiać. - Próbowała przejść obok niego.
-Nie! - Chwycił ją za ramię próbując ją zatrzymać.
-Puść mnie. - Wysyczała.

W tym momencie zrozumiał, co właśnie się dzieje.
Od razu ją puścił. Zuza wychodząc nawet na niego nie spojrzała.
Ze złością zabrał tylko swój telefon i portfel, założył buty i kurtkę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami.

Nie chciała siedzieć sama. Perspektywa samotnie spędzonego weekendu nie była przyjemna.
Tomek wyjechał na kilka dni do znajomych, a dziewczyny pracowały.
Zadzwoniła do Łukasza spytać, czy może jednak powinna przyjść do pracy. Miała wielką nadzieję, że usłyszy tak. Ale przecież sama załatwiła zastępstwo na te dwa dni.
W tej chwili czuła się zupełnie niepotrzebna.



Wybrała się do sklepu. Wracając nie miała żadnego planu na to jak spędzić wieczór. Ostatecznie postanowiła, że może po prostu odpocząć. Może obejrzeć film, albo poczytać książkę.
Odłożyła zakupy i już miała zdejmować swój beżowy trencz, kiedy usłyszała dźwięk mówiący o nowym połączeniu.
Była pewna, że to Kamil. Myliła się.

Odruchowo przewróciła oczami widząc, że to Wiktor.
Nie chciała odebrać. Zostawiła dzwoniący telefon na kuchennym blacie, a sama zdjęła swój płaszcz i zaczęła wyjmować zakupy z papierowej torby.
Rozwiązując swój długi, różowy szalik zobaczyła kolejne połączenie. Znowu od Wiktora.
Nigdy nie dzwonił dwa razy. I pomyślała, że to głupie, ale powinna odebrać.
Choć powinna to zignorować. Przecież prosiła go żeby odpuścił.

-Słucham? - Oparła się o kuchenny blat.
-Zuzia? - Skrzywiła się słysząc zdrobnienie swojego imienia z jego ust.
-Tak, słucham?
-Przepraszam, że dzwonię. - Może nie miała ochoty na rozmowy z nim, ale jego ton znaczył, że coś się dzieje. - Ale musiałem. - Szeptał prawie niezrozumiale.
-Wszystko w porządku?
-Tak... Tak... W jak najlepszym.
-Dobrze się czujesz?
-Świetnie... - Zrobił pauzę. - Dzwonię, bo... Może... Może nie... Ja...
-Coś się stało?
-Nie... Jeszcze nie... Chcę cię przeprosić. Nie powinienem tego wtedy... Wtedy mówić...
-Jeśli o to chodzi to nie mam do ciebie żalu.
-Dziękuję. Nie wiem czy powinienem teraz powiedzieć "do zobaczenia", to chyba nigdy się nie zdarzy. - Mogła powiedzieć, że zaśmiał się, niewyraźnie, ale jednak.
-Wiktor...
-Cśś...  - Przerwał jej. - Chcę tylko żebyś wiedziała... - Słyszała, że mówi z coraz większym trudem, ale nie miała jeszcze pojęcia dlaczego. - Pewnie nigdy nie zrozumiesz dlaczego... To wszystko... Ale... Zawsze cię kochałem...
-Wiktor, co ty robisz? Wiktor, słyszysz mnie? - W odpowiedzi usłyszała dźwięk zerwanego połączenia.


Biła się z myślami. Pierwsze, co przyszło jej do głowy... Nie, nie, to niemożliwe. Na pewno nie zrobiłby nic takiego i...
Ale przecież mówił o pożegnaniu i...
Niewiele myśląc w biegu złapała płaszcz, torebkę i kilka minut później wyjeżdżała już z parkingu. Nie myślała o tym ile złamała przepisów. Nie myślała też o tym, że jeszcze kilka dni temu nie chciała go więcej zobaczyć.
Myślała tylko o tym żeby okazało się, że się myli.

Nigdy go o to nie podejrzewała, ale teraz... Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć.
Cieszyła się, że do jego mieszkania miała jakieś 5, czy 10 minut drogi autem.
Nie dbała o miejsce w którym zostawia auto.
Miała wrażenie, że wszystko trwa o wiele dłużej niż zazwyczaj. Tym bardziej, kiedy musiała minąć ochronę w budynku.
Znajdując się pod drzwiami jego mieszkania dzwoniła i pukała do drzwi, co nie dało żadnych efektów. Ale nie spróbowała najprostszego rozwiązania.
Nacisnęła klamkę. Drzwi były otwarte. Jak zwykle.

Ostrożnie weszła do środka. Światła były wyłączone.

-Wiktor! - Zawołała go, jednak nie dostała odpowiedzi. - Wiktor!?

Zapaliła światło w przedpokoju. Było pusto.
Nie była pewna, czy powinna, ale postanowiła sprawdzić resztę pomieszczeń.
Pokój dzienny, dwie sypialnie, garderoba, pracownia, gabinet.
Dopiero na końcu zauważyła światło w łazience.

Zapukała, choć wcale nie spodziewała się odpowiedzi.

Bała się. Bała się tego, co może tam zobaczyć.

Otworzyła drzwi i zastygła w przerażeniu.
W jednej chwili sprawdziły się wszystkie czarne scenariusze, które tworzyła w drodze.


Wiktor leżał na podłodze, a wzdłuż jego przedramion widziała rany, wokół było mnóstwo krwi. Obok niego leżało kilka, niemal pustych, opakowań po lekach i żyletka. Czuła, jak robi jej się słabo i uginają się pod nią nogi, ale wiedziała, że to nie czas na panikę.

Właściwie nie miała pojęcia, czy on żyje. Minęła chwila zanim wykonała jakikolwiek ruch.

Miejsca cięć cały czas krwawiły. Biorąc pod uwagę lęk, jaki powodował w niej widok krwi mogłoby wydawać się, że przesadzała, jednak krwawienie wcale nie ustawało.
Nie miała pojęcia, co zrobić. Działała instynktownie.
Najpierw sprawdziła puls i odetchnęła z ulgą. 
Nie była pewna, co zrobić, z jednej strony pamiętała, że powinna założyć na rany opatrunek, ewentualnie uciskowy, który nie był już tak wskazany. Z drugiej strony widząc, jak silne jest krwawienie doszła do wniosku, że większym niebezpieczeństwem będzie nie zrobić nic, czy działać, jak przy zwykłych skaleczeniu.

Próbowała przypomnieć sobie jakieś bzdury, które słyszała na zajęciach z pierwszej pomocy w szkole. Skoro sprawdziła puls musiała zająć się ranami.
W szafce pod umywalką znalazła jakieś bandaże, opatrunki. 
Po przyłożeniu opatrunków do ran od razu wezwała pogotowie. 
Nadal był nieprzytomny, a krwotok wcale się nie zmniejszał. Kolejny opatrunek też nic nie zmienił. 

Rozejrzała się po pomieszczeniu, gdzie nie zobaczyła nic, co mogłoby jej pomóc.
Nie wstając z miejsca w którym kucała otworzyła szafkę pod umywalką. Tak jak myślała - znalazła tam nożyczki. Nie martwiła się teraz tym, że właśnie niszczy swój ulubiony szalik, pamiętała, że musi zatamować krwotok. 
Wątpiła czy to, co właśnie robiła ma jakiś sens, obawiała się, że może nie pomóc mu wcale. Jeszcze bardziej obawiała się, że może zaszkodzić.
Kilka chwil później a ulgą stwierdziła, że, przynajmniej na pierwszy rzut oka, było lepiej.

Co chwilę sprawdzała jego puls i to czy oddycha.
Widząc, jak powoli uchyla powieki ucieszyła się.

-Zuzia. - Prawie bezgłośnie wypowiedział zdrobnienie jej imienia. Teraz nie miało znaczenia to, jak bardzo nie chciała tego słyszeć. Teraz najważniejsze było jego życie. - Jesteś...

I nigdy się tego nie spodziewała, jednak był to ten dzień, kiedy po raz pierwszy naprawdę się uśmiechał.
Uśmiechał się, bo odchodził.
To właśnie zrozumiała  - on chciał odejść ze świata, który dla niego był tylko miejscem cierpienia.

"Jak nieszczęśliwym trzeba się czuć, by życie wydawało się gorsze od śmierci?"



>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>



76.
Dziękuję za wszystkie komentarze i wizyty! :)))

Przedostatni! :)))
Czytajcie szybciutko, bo kolejny już czeka na blogu,a po nim tylko epilog :))

Co do rozdziału to jak Wam się podoba?  ;)


ASK 

Do napisania! :**

12 komentarzy:

  1. Szyyyyyybko dawaj kolejny?:*
    PS. Czy stanie się jeszcze coś okropnego? :o

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej :c
    Przedostatni i tyle się dzieje :/
    Szkoda będzie czytac kolejny :C
    Przywiązałam się do tego opowiadania.
    Do napisania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko musi mieć swój koniec ;))
      Do napisania :))

      Usuń
  3. Kurczę, myślałam, że wszystko zakończy się szczęśliwie, ale chyba jednak nie. Chciałabym, żeby chociaż Zuzia i Kamil byli razem szczęśliwi, ale też chyba nie.. :( No nic, trzeba czekać na ostatni. Jestem meeeega ciekawa jak to wszystko sie skończy. Trzyma w napięciu :) Do napisania :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzę tylko, że zakończenie powinno odpowiadać wszystkim ;)
      Do napisania :))

      Usuń
  4. ;( Dawaj szybko następny! :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Co'?! Przedostatni? Szkooooooda ;( proszę żeby chociaż się Kamilowi i Zuzce się ułożyło

    OdpowiedzUsuń
  6. Buuu co tu się zadziewa,,, :( Smuteczek, że coraz bliżej koniec, chcę chociaż happy end :P /K.

    OdpowiedzUsuń